[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiepskie samopoczuciei spadek ciśnienia, na które najbardziej pomagał kieliszek koniaku.Zawodowa niesnaska, po której musiał napić się whisky.Większośćznanych mu osób piła w ciągu dnia; nie miał wrażenia, że przesadza. Dzisiaj niestety nie mam żadnego pretekstu pomyślał i z drżeniemciaśniej otulił się płaszczem. Chyba że zimno.Pyszny gorący grzaniec..Ta myśl była na tyle kusząca, że szybkim krokiem oddalił się od kafejki.Może popełniał błąd, tak często i intensywnie myśląc o alkoholu,zastanowił się.I przez to ten temat staje się tak ważny.Ale temu oczywiście była też winna Beatrice.To, jak czujnieobserwowała go podczas świąt, liczyła mu szklaneczki whisky,podejrzewała, że gdzieś ukrył tajemne zapasy.Niestety, w sylwestrao drugiej nad ranem weszła do saloniku i zastała go w fotelu zeszklaneczką whisky w dłoni, w kłębach dymu z trzech papierosów, którewypalił.Miał na sobie szlafrok, ale był boso, bez skarpet i kapci; pamiętał,że marzł od stóp, ale nie miał siły poczłapać na górę do sypialni. Co ty tu właściwie robisz? zapytała Beatrice i uniosła brwiw sposób, który wydawał mu się zarazem bardzo szpanerski i karcący.Odpowiedział agresywnie: A ty?Bynajmniej niespeszona, choć przecież jego w kółko za to karciła,wyjęła szklankę z kredensu i też nalała sobie whisky, co najmniejpodwójną, o ile dobrze widział. Obudziłam się i nie mogłam zasnąć wyjaśniła, siadając na kanapie.I pomyślałam sobie, że może się uda, kiedy się czegoś napiję. Coś podobnego mruknął Alan. Zupełnie tak samo jak ja.Czyżbyśmy mieli pełnię? Nie. Upiła spory łyk i od razu się skrzywiła. Właściwie wcale nielubię whisky. Więc dlaczego ją pijesz? Bo butelka była pod ręką.Chyba dlatego.A może dlatego, żepoczułam zapach twojej szklanki albo twój, sama nie wiem.Cały pokójśmierdzi alkoholem, mimo papierosów.Ile już wypiłeś?Był wewnętrznie rozdarty z jednej strony chciał jej szorstkoprzypomnieć, że ma już ponad czterdzieści lat i nie musi się przed niątłumaczyć, z drugiej miał dziecinną ochotę zaszokować ją, wymieniającjakąś bardzo wysoką liczbę. Sześć albo siedem rzucił znudzony i dolał sobie alkoholu. Bzdura, po takiej ilości nie mógłbyś mówić.Ale martwi mnie, żepijesz w środku nocy. Podobnie jak ty. U mnie to sytuacja wyjątkowa. Czyżby? Nie wiem, czy ci uwierzyć.Zresztą ja nocami najczęściejśpię. Alan! odstawiła kieliszek i mierzyła go badawczym wzrokiem.Coś jest nie tak, przecież to widzę! Za dużo pijesz, wszyscy to wiedzą.A tonocne przesiadywanie.Nie mam pojęcia, czy w Londynie też to robisz,i zaczynam się zastanawiać, czemu właściwie nie możesz spać, przed czymuciekasz w alkohol! Przed chwilą ci powiedziałem, że w Londynie tego nie robię.Może toten dom.Tu ciągle coś skrzypi i trzeszczy.Nikt normalny przy tym niezaśnie. Alan.Z brzękiem odstawił kieliszek. Mamo, daruj sobie to przesłuchanie.Jestem dorosły.Wiem, co robię. Nie jesteś szczęśliwy. A skąd ten wniosek? Widzę to, zresztą chyba każdy widzi, nawet jeśli nie zna cię takdobrze jak ja.Zdradza to twoja mina, widać to w twoich oczach, w twoimzachowaniu.Masz czterdzieści dwa lata, odnosisz sukcesy zawodowe,jesteś przystojny ale też tak samotny, że to niemal namacalne.Przykro mi,gdy widzę cię w takim stanie, żałuję, że nie chcesz ze mną o tymporozmawiać, zastanowić się wspólnie, co możemy na to poradzić.Nawet teraz, tydzień pózniej, gdy stał niezdecydowany na zimnymwietrze w porcie, pamiętał doskonale, jak przy tych słowach zrobiło mu sięniedobrze.Zawsze odbierał jako obciążenie psychiczne wszelkie próbyBeatrice, by się do niego zbliżyć, gdy używała słowa my i sugerowaławspólne przedsięwzięcia.Czuł, jakby kładła mu na piersi ołowiany ciężar,robiło mu się gorąco, nie mógł oddychać.Nie miał pojęcia, skąd się brała tareakcja; być może wynikała z faktu, że wiedział, jak nieprawdziwe jest to my.W świecie Beatrice istniało tak naprawdę tylko ja.Kiedy mówiła zastanowić się wspólnie , miała na myśli: ja opracuję plan, a ty gozaakceptujesz.Nie znosił, gdy dobierała się do jego mechanizmów ochronnych.Dobra,może rzeczywiście w jego życiu nie wszystko było tak, jak powinno, aleprzynajmniej nad tym panował i nawet jeśli był nieszczęśliwy, przezwiększość czasu udawało mu się tak to maskować, że sam prawie tego niezauważał.Nie mógł pozwolić, by ktoś wchodził w to życie z butami,pakował całą dłoń do rany i usiłował mu wmówić, że jest nieudacznikiem.Beatrice była pod tym względem niepokonana.Obserwowała ludzi tymswoim rentgenowskim spojrzeniem, przewiercała ich wzrokiem, w ułamkusekundy wykrywała ich słabości i wbijała w nie zęby.Oczywiście podpozorem troski i chęci pomocy.A w rzeczywistości, był przekonany, szukała władzy.Dziwiło go, żezawsze, gdy wracał na Guernsey, zatrzymywał się w jej domu, pozwalał,by go kontrolowała, szykanowała, krytykowała.Nie tylko się zatrzymywał,także zostawał na jakiś czas.Przyjechał dzień przed świętami Bożego Narodzenia, tymczasem mijałjuż pierwszy tydzień stycznia, a on nadal tkwił na wyspie.Wziął sobiewolne do dziewiątego stycznia i zastanawiał się teraz, co go podkusiło,żeby spędzić bezcenne dni urlopu na Guernsey.Równie dobrze mógłprzecież polecieć na południe i wygrzewać się w słońcu.Ale wtedy byłby sam.I w Londynie, i na południu.Nie żebypodrywanie kobiet w knajpach i hotelowych barach przychodziło muz trudem.Kobiety zawsze mu wszystko ułatwiały, wychodziły munaprzeciw, reagowały ochoczo na jego pierwszy uśmiech czy spojrzenie.Ale seria krótkich przelotnych romansów nauczyła go, że nawetw najbardziej intymnej sytuacji z drugim człowiekiem można się poczućsamotnie.Czasami bardziej niż siedząc samemu przed telewizorem.W pewnym momencie miał dosyć numerków na jedną noc.Nie musiał jużsypiać z kolejnymi partnerkami, by się utwierdzać we własnejatrakcyjności.Aż w końcu większą przyjemność sprawiała mu rozmowaz kobietą niż zabieranie jej do łóżka. Pewnie się starzeję albo mama ma rację i jestem już tak samotny, żenawet seks nie sprawia mi radości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Kiepskie samopoczuciei spadek ciśnienia, na które najbardziej pomagał kieliszek koniaku.Zawodowa niesnaska, po której musiał napić się whisky.Większośćznanych mu osób piła w ciągu dnia; nie miał wrażenia, że przesadza. Dzisiaj niestety nie mam żadnego pretekstu pomyślał i z drżeniemciaśniej otulił się płaszczem. Chyba że zimno.Pyszny gorący grzaniec..Ta myśl była na tyle kusząca, że szybkim krokiem oddalił się od kafejki.Może popełniał błąd, tak często i intensywnie myśląc o alkoholu,zastanowił się.I przez to ten temat staje się tak ważny.Ale temu oczywiście była też winna Beatrice.To, jak czujnieobserwowała go podczas świąt, liczyła mu szklaneczki whisky,podejrzewała, że gdzieś ukrył tajemne zapasy.Niestety, w sylwestrao drugiej nad ranem weszła do saloniku i zastała go w fotelu zeszklaneczką whisky w dłoni, w kłębach dymu z trzech papierosów, którewypalił.Miał na sobie szlafrok, ale był boso, bez skarpet i kapci; pamiętał,że marzł od stóp, ale nie miał siły poczłapać na górę do sypialni. Co ty tu właściwie robisz? zapytała Beatrice i uniosła brwiw sposób, który wydawał mu się zarazem bardzo szpanerski i karcący.Odpowiedział agresywnie: A ty?Bynajmniej niespeszona, choć przecież jego w kółko za to karciła,wyjęła szklankę z kredensu i też nalała sobie whisky, co najmniejpodwójną, o ile dobrze widział. Obudziłam się i nie mogłam zasnąć wyjaśniła, siadając na kanapie.I pomyślałam sobie, że może się uda, kiedy się czegoś napiję. Coś podobnego mruknął Alan. Zupełnie tak samo jak ja.Czyżbyśmy mieli pełnię? Nie. Upiła spory łyk i od razu się skrzywiła. Właściwie wcale nielubię whisky. Więc dlaczego ją pijesz? Bo butelka była pod ręką.Chyba dlatego.A może dlatego, żepoczułam zapach twojej szklanki albo twój, sama nie wiem.Cały pokójśmierdzi alkoholem, mimo papierosów.Ile już wypiłeś?Był wewnętrznie rozdarty z jednej strony chciał jej szorstkoprzypomnieć, że ma już ponad czterdzieści lat i nie musi się przed niątłumaczyć, z drugiej miał dziecinną ochotę zaszokować ją, wymieniającjakąś bardzo wysoką liczbę. Sześć albo siedem rzucił znudzony i dolał sobie alkoholu. Bzdura, po takiej ilości nie mógłbyś mówić.Ale martwi mnie, żepijesz w środku nocy. Podobnie jak ty. U mnie to sytuacja wyjątkowa. Czyżby? Nie wiem, czy ci uwierzyć.Zresztą ja nocami najczęściejśpię. Alan! odstawiła kieliszek i mierzyła go badawczym wzrokiem.Coś jest nie tak, przecież to widzę! Za dużo pijesz, wszyscy to wiedzą.A tonocne przesiadywanie.Nie mam pojęcia, czy w Londynie też to robisz,i zaczynam się zastanawiać, czemu właściwie nie możesz spać, przed czymuciekasz w alkohol! Przed chwilą ci powiedziałem, że w Londynie tego nie robię.Może toten dom.Tu ciągle coś skrzypi i trzeszczy.Nikt normalny przy tym niezaśnie. Alan.Z brzękiem odstawił kieliszek. Mamo, daruj sobie to przesłuchanie.Jestem dorosły.Wiem, co robię. Nie jesteś szczęśliwy. A skąd ten wniosek? Widzę to, zresztą chyba każdy widzi, nawet jeśli nie zna cię takdobrze jak ja.Zdradza to twoja mina, widać to w twoich oczach, w twoimzachowaniu.Masz czterdzieści dwa lata, odnosisz sukcesy zawodowe,jesteś przystojny ale też tak samotny, że to niemal namacalne.Przykro mi,gdy widzę cię w takim stanie, żałuję, że nie chcesz ze mną o tymporozmawiać, zastanowić się wspólnie, co możemy na to poradzić.Nawet teraz, tydzień pózniej, gdy stał niezdecydowany na zimnymwietrze w porcie, pamiętał doskonale, jak przy tych słowach zrobiło mu sięniedobrze.Zawsze odbierał jako obciążenie psychiczne wszelkie próbyBeatrice, by się do niego zbliżyć, gdy używała słowa my i sugerowaławspólne przedsięwzięcia.Czuł, jakby kładła mu na piersi ołowiany ciężar,robiło mu się gorąco, nie mógł oddychać.Nie miał pojęcia, skąd się brała tareakcja; być może wynikała z faktu, że wiedział, jak nieprawdziwe jest to my.W świecie Beatrice istniało tak naprawdę tylko ja.Kiedy mówiła zastanowić się wspólnie , miała na myśli: ja opracuję plan, a ty gozaakceptujesz.Nie znosił, gdy dobierała się do jego mechanizmów ochronnych.Dobra,może rzeczywiście w jego życiu nie wszystko było tak, jak powinno, aleprzynajmniej nad tym panował i nawet jeśli był nieszczęśliwy, przezwiększość czasu udawało mu się tak to maskować, że sam prawie tego niezauważał.Nie mógł pozwolić, by ktoś wchodził w to życie z butami,pakował całą dłoń do rany i usiłował mu wmówić, że jest nieudacznikiem.Beatrice była pod tym względem niepokonana.Obserwowała ludzi tymswoim rentgenowskim spojrzeniem, przewiercała ich wzrokiem, w ułamkusekundy wykrywała ich słabości i wbijała w nie zęby.Oczywiście podpozorem troski i chęci pomocy.A w rzeczywistości, był przekonany, szukała władzy.Dziwiło go, żezawsze, gdy wracał na Guernsey, zatrzymywał się w jej domu, pozwalał,by go kontrolowała, szykanowała, krytykowała.Nie tylko się zatrzymywał,także zostawał na jakiś czas.Przyjechał dzień przed świętami Bożego Narodzenia, tymczasem mijałjuż pierwszy tydzień stycznia, a on nadal tkwił na wyspie.Wziął sobiewolne do dziewiątego stycznia i zastanawiał się teraz, co go podkusiło,żeby spędzić bezcenne dni urlopu na Guernsey.Równie dobrze mógłprzecież polecieć na południe i wygrzewać się w słońcu.Ale wtedy byłby sam.I w Londynie, i na południu.Nie żebypodrywanie kobiet w knajpach i hotelowych barach przychodziło muz trudem.Kobiety zawsze mu wszystko ułatwiały, wychodziły munaprzeciw, reagowały ochoczo na jego pierwszy uśmiech czy spojrzenie.Ale seria krótkich przelotnych romansów nauczyła go, że nawetw najbardziej intymnej sytuacji z drugim człowiekiem można się poczućsamotnie.Czasami bardziej niż siedząc samemu przed telewizorem.W pewnym momencie miał dosyć numerków na jedną noc.Nie musiał jużsypiać z kolejnymi partnerkami, by się utwierdzać we własnejatrakcyjności.Aż w końcu większą przyjemność sprawiała mu rozmowaz kobietą niż zabieranie jej do łóżka. Pewnie się starzeję albo mama ma rację i jestem już tak samotny, żenawet seks nie sprawia mi radości [ Pobierz całość w formacie PDF ]