[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochrzaniona, wiecznienabzdyczona suka.Naszpikowała się wszczepami niczym zwariowanyfetyszysta, a po zachowaniu można się było domyślić, że naprawdębardzo przesadza z narkotykami.Jeśli nawet mnie to raziło, to znaczy,że było z nią bardzo zle.Szedłem kilka kroków za nimi, rozglądając się uważnie.Tymrazem wymusiłem na szefie, by pozwolił mi zabrać broń.Niestety,służby ochrony Leży wydały mi tylko teleskopową pałkę i małymiotacz na gumowe kule.Nie za bardzo mi chyba ufali.Mimo żesłużyłem Erinowi prawie od roku, ciągle mieli mnie zaniezrównoważonego psychicznie rozrabiakę.Bali się, że pozabijam przypadkowych przechodniów, czy co?Znajdowaliśmy się w chyba najbardziej plugawym zakamarkuokrętu, na wysypisku leżącym w zewnętrznym pierścieniu, przygranicy z obozami dla przesiedleńców.Ponoć było tu naprawdęniebezpiecznie.Przemytnicy, złodzieje, mordercy i zboczeńcy kręcilisię po okolicy równie często, co zwykli zbieracze śmieci.Widocznyw oddali, pomiędzy stertami odpadów, walcowaty korpus byłogromną rozdzielnią i spalarnią.Automaty segregowały tam odpady.Erin prowadził nas skrajem wysypiska, klucząc między stertamizłomu i rupieciami.Powoli kierowaliśmy się w stronę blaszanychbaraków przycupniętych przy ścianie komory, na skraju wysypiska.Z tego, co mówiła Kaila, wynikało, że żyły tam najgorsze męty.Uśmiechnąłem się.Nasza wyprawa mogła skończyć się porządnąbijatyką, długo czekałem na coś takiego.Nie byłem głupi, za jakiego powszechnie mnie uważano.Niemiałem też samobójczych zapędów, dbałem o własny tyłek i nieszukałem guza dla rozrywki.Mimo wszystko ciągnęło mnie doawantury, do prawdziwej walki.Im dłużej trwał w moim życiuspokój, tym bardziej marzyła mi się rozróba.Nie byłem jużmłodzieniaszkiem, zdrowie też już nie to, ale trudno wyzbyć sięstarych przyzwyczajeń. Dlaczego nie zgłosiliśmy sprawy służbom ochrony?  spytałemz głupia frant. Po co się w to pchamy? Ech, policjanci to banda durniów. Kaila machnęła ręką. Jakniby mają poradzić sobie z tak skomplikowaną i trudną technicznie sprawą, jak ataki specjalnych agentów, niewidzialnychi nieuchwytnych? Tym muszą zająć się fachowcy, znający się naanomaliach i Bezmiarach, czyli my. A dlaczego nie poprosiłaś policji chociaż o wsparcie? Wyobrażasz sobie tu oddział gliniarzy? Poza obozamiemigrantów, w najbardziej zapuszczonych zewnętrznych sektorachokrętu? Nie przeszlibyśmy nawet połowy drogi, a doszłoby dozamieszek.Nie chcę prowokować rozlewu krwi  powiedziała,nerwowo odrzucając grzywkę. Panuje tu zawieszenie broni, krucharównowaga pomiędzy organizacjami przestępczymi i policją.Gliniarze dają im wolną rękę.Ta okolica, a właściwie całaZewnętrzna Warstwa, to królestwo żeńskiego ganguNajmroczniejszych, zwanych popularnie Mrocznicami.Nawetoficjalna władza musi liczyć się z potęgą tej bandy. Nawet Pani z nimi nie zadziera?  spytałem.Kaila spiorunowała mnie wzrokiem. Nie boisz się, że Mrocznice i nam mogą skopać tyłki?  niedawałem za wygraną. Zamknij się, cymbale  warknęła. Zamiast trząść się ze strachuprzed grupą smarkul z przedokręcia, lepiej miej oko na okolicę.Niemartw się bandytami, jakoś damy sobie z nimi radę.Uważaj, byśmynie wpadli na tych sukinsynów mordujących niewinnych ludzi.Skrzywiłem gębę w pogardliwym uśmiechu.Nie lubiłem tejnadętej lali, miło było czasem pograć jej na nerwach.Po paru minutach zatrzymaliśmy się przed jednym z paskudnych baraków stojących na granicy wysypiska.Siedzący przed wejściem kompletnie nawalony typ nawet niezwrócił na nas uwagi.Erin zatrzymał się i zdjął moduł operacyjny.Rozejrzał się, mrużąc oczy.Podtrzymałem go, bo zachwiał sięi nieomal runął między walające się odpady. To tylko zawroty głowy, zaraz miną  mruknął, odpychając mojąrękę. Wiecie, moduł przesyłał mi informacje od Jacka, razem z jegomyślami i uczuciami.Och, zupełnie nieprzetworzone, surowestrumienie danych z hiperprzestrzeni.Potrzebuję chwili, by dojść dosiebie.Podałem mu piersiówkę wyciągniętą z kieszeni bluzy.Bez słowapociągnął tęgi łyk i oddał mi butelkę.Nawet nie mrugnął.Twardzielz tego chłopaka, to był spirytus odpadowy rozcieńczony wyciągiemz gunfenoiny.Niezłe świństwo, które łykałem w chwilach zadumy lubwyjątkowych nerwów. Tam  wskazał wejście do baraku, przed którym staliśmy.W boksie po prawej.Bez obaw, wszyscy w środku są martwi.Wszedłem jako pierwszy.W krótkim korytarzu znajdowało siętylko czworo drzwi.Stanąłem przed pierwszymi z prawej i pytającospojrzałem na Erina.Skinął głową.Kopnąłem  blaszane wrota z łomotem runęły na podłogę.Wpadłem do środka z uniesioną bronią, gotów wpakować gumowekule we wszystko, co się poruszy.Jednak wewnątrz był tylko trupsiedzący w fotelu, jak powiedział Erin, koleś był sztywny i nieskorydo gwałtownych ruchów.Półmetrowe pociski igłowe przyszpilały go do siedziska, ściskany w martwej garści garłacz impulsowybezwładnie opierał się o kolana.Twarz była umazana krwią,w pustych oczodołach ziały czarne dziury.Wyglądało na to, że ktośwydłubał gościowi oczy.Nie był sam.Na podłodze leżało jeszcze dwóch.Jedenrozkrzyżowany, z łbem rozwalonym w drobny mak i z karabinkiemigłowym pod ręką, drugi zwinięty w kłębek, trzymający się za brzuch.Od razu rzucił mi się w oczy metaliczny błysk na wnętrzach dłonipierwszego.Wojskowe wszczepy.Obaj zabici spoczywali w kałużachjuż zaschniętej, poczerniałej krwi.Wystarczył mi jeden rzut oka.Wyglądało, że kolesie pozabijali się nawzajem, choć to akurat mogłybyć pozory.W drzwiach stanął Erin i zbladł jeszcze bardziej niż zwykle.NaKaili makabryczny widok nie zrobił najmniejszego wrażenia.Podeszła do siedzącego i sięgnęła do kieszeni jego kombinezonu.Psychotron otrząsnął się szybko i też wszedł, starając się ominąćkałuże krwi.Przeszedł na tył pomieszczenia, klękając przydziwacznym malunku zrobionym białą farbą na podłodze.Cofnąłem się na korytarz, wypadało mi zająć się ochroną tejdwójki.Nie chciałem, by ktoś zaskoczył nas w tej parszywej klitce.Stałem w wejściu, czujnie nasłuchując odgłosów dobiegającychz zewnątrz.Póki co, poza bełkotliwym mamrotaniem ćpuna przywejściu, panowała cisza. Co tam masz?  drżącym głosem spytała Kaila, dygoczącw jednym ze swoich narkomańskich ataków.  Wygląda na jakieś okultystyczne bzdety  mruknął Erin, niezwracając uwagi na dziwne zachowanie dziewczyny, która po atakudygotów zastygła w bezruchu, z ogromną częstotliwością trzepoczącrzęsami. Pentagram, jakieś symbole, są też ślady krwi.Składaliofiary, czy co? Tylko że to właśnie w tym miejscu wytwarzała sięanomalia, fizyczne rozdarcie czasoprzestrzeni, jak przy wnikaniuumysłu w Bezmiary.Identyczne ślady są w Leżach.Agenci wroga doprzechodzenia w Bezmiary używają okultyzmu? Dziwne.Kaila tymczasem zdążyła oprzytomnieć i znowu zabrała się zaprzeszukiwanie trupów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl