[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo całkiem po prostukładł się na mnie lub wsadzał sobie moje uda pod pachy, grzebał mi w pipce, a potemprzelatywał mnie wielokrotnie na zajączka albo jak to mówią w pozycji misjonarskiej.Aleprzypuszczam, \e chodzi raczej o misjonarzy papistowskich.Nasi przewa\nie są alboprzyzwoici, albo całkiem chwaccy.Kiedy krajowiec był bardzo rozemocjonowany albo bardzo niecierpliwy lub te\ \ądzajego osłabła i potrzebował małej podniety, by wyrwać się z ospałości, nie szliśmy do szałasu.Bez względu na to ilu było widzów, w jakim byli wieku i jakiej rangi, ściągano mi majtki namiejscu i u\ywano sobie na mnie bezwstydnie.Gdy rozebrano mnie do ostatniej nitki,opierano mnie o drzewo w ulubionej pozycji Ra-Haua albo rzucano na kolana, na czworaki,albo z plecami na ławeczce, a nogami w górze, rozło\onymi w no\yce.Wkładano mi gomiędzy uda albo między pośladki w tych wszystkich pozycjach.Gdy zdarzało się, \e jeden zMaorysów był w nastroju do zabawy lub - jeśli wolicie - robił się hojny, ściągał odwody, iwszyscy ci radośnie świntuszący panowie zwalali się gromadą.Udało im się odkryć, chyba zniewielkim trudem, wspaniałą grę zespołową, która pozwalała im dobrać się do mnie wetrzech.Cała czwórka, oni i ja, nadzy jak w dniu narodzin, u\ywaliśmy na ogół do tego celuławeczki, na której Nawa-Na wybato\yła mnie na krótko po moim przybyciu do wioski.Krajowiec najszczodrzej obdarowany przez naturę siadał na ławeczce, mnie zaś sadzał sobieokrakiem na udach, twarzą do siebie.Nie trzeba dodawać, \e korzystając z tej bliskości,nadziewał na członek moją pipkę.Tymczasem ja, z tułowiem przyciśniętym do jego torsu,składałam mu głowę na ramieniu, przylgnąwszy policzkiem do policzka, a drugi z tubylców, klęcząc z tyłu, korzystał z okazji, by wsunąć mi między wargi swojego wielkiego brązowegokutasa.Zaczynałam zadawać sobie pytanie, jak w tych warunkach zdołam oddychać, aniepokój mój był tym większy, \e moje piersi mia\d\one były cię\kim torsem mę\czyzny,który siedział i na którym ja sama siedziałam, czy te\ raczej na którego byłam nadziana.Leczdokładnie w tym właśnie momencie trzeci z koncelebrantów, który do tej pory czekał stojącza moimi plecami z nogami zapartymi w trawie poni\ej ławeczki, wykładał mi się na plecycałym ciałem i sam z kolei korzystał z niebywałego, acz nieuchronnego w tej sytuacjirozwarcia moich pośladków, by zatopić własną lagę w mojej pupce a\ po rękojeść.Przyznaję,\e to ostatnie wtargnięcie było nad wyraz bolesne z tej ewidentnej przyczyny, \e mę\czyzna,który znajduje się w pochwie, atakując frontalnie, przyciąga ją w pewien sposób ku sobie,spycha ją i rozciąga do przodu, tym samym przyciągając i napinając odbyt.Ten zaś, który zeswej strony próbuje przedrzeć się i zagłębić w pupkę, tak\e musi w jakiś sposób przygarnąć jąku sobie, naciągając dokładnie w odwrotnym kierunku.Wra\enie jest zatem takie, jakby nietylko sama dziurka, ale całe tak bardzo wra\liwe, tak kruche okolice krocza miały pęknąć zachwilę pod tym naporem.A jednak, jeśli wszyscy trzej mę\czyzni sprzęgnęli i zgrali swojewysiłki oraz narastanie rozkoszy w taki sposób, by osiągnąć szczyt mniej więcejrównocześnie by jeden wstrząsany spazmem w moich ustach zalewał je potę\nymistrumieniami wytrysku, ten zaś, na którym siedzę okrakiem, spuszczał się w moją szparkę,podczas gdy trzeci, przyklejony do mnie całym ciałem, wlewał mi potoki własnego sokumiędzy pośladki, a\ po czeluście moich wnętrzności, szczytowałam wtenczas z taką mocą, ztak wściekłym spazmem i z tak obfitym deszczem mego własnego soku, \e przez długiegodziny le\ałam potem wyczerpana.Pewność, \e nale\y się do wszystkich, niesie w istociewielki spokój.To nie tylko pewność, \e tak samo jest na odwrót - wszyscy nale\ą do mnie.Chodzi o to, \e to podwójne, a w istocie jedno i to samo zabezpieczenie, ciepłe jak członekjest ciepły dla pochwy, uwalnia od wszelkich egoistycznych myśli.Sądzę te\, \e to właśnieegoizm myśli jest najstraszliwszym i najbardziej nieuchronnym zródłem znu\enia.Innymisłowy oznacza samotność.Pah ubierał mnie jak pochwa ubiera członek, a ciepła mufka dłoniew środku zimy.* * *Od czasu moich pierwszych wypraw po wiosce nade wszystko obawiałam się spotkańz dziećmi i długo nie mogłam się do nich przyzwyczaić.Nie wiem, czy tak samo jest uwszystkich plemion i narodów prymitywnych, ale tutaj, w Oceanii, tubylcy mają zwyczajdzielenia się na okres codziennej aktywności wewnątrz jednego plemienia na coś w rodzaju mniejszych plemion czy te\ klanów, z których ka\dy stara się stworzyć zwartą wspólnotęniezale\nie od innych.Wydaje się, \e przede wszystkim wiek, nie zaś płeć, przynajmniej doczasu pełnoletności, decyduje o tych podziałach i ugrupowaniach.Jest na przykład banda,nierozłączna przez calutki dzień i we wszystkich działaniach, które dzień ów wypełniają,zło\ona z wszystkich dzieci, dziewczynek i chłopców, w wieku od czterech do sześciu lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl