[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili jednak znówpróbowaÅ‚; jakiÅ› wewnÄ™trzny przymus kazaÅ‚ muciÄ…gle ponawiać próbÄ™.Gdyby sobie przypomniaÅ‚,o co chodzi, może by mu byÅ‚o Å‚atwiej wrócić dorzeczywistoÅ›ci.Szare oczy, pochmurne niczymdeszczowe niebo, bÅ‚agaÅ‚y go, najpierw sennie,potem pÅ‚aczliwie, aby siÄ™ zbudziÅ‚.Nie chciaÅ‚yzniknąć.KtoÅ› go potrzebuje.Gdybyż tylko potrafiÅ‚zwalczyć tÄ™ przemożnÄ… chęć wiecznego snu.GÅ‚osy! Wtem usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚osy.UsiÅ‚owaÅ‚ otworzyćusta, zawoÅ‚ać: Tu jestem! Pomocy! Tak, potrzebo-waÅ‚ pomocy.Boże kochany! Nagle wraz z falÄ… bóluodzyskaÅ‚ pamięć.Honor! Grozi jej Å›miertelne niebezpieczeÅ„stwo. Ojcze, to nie wyglÄ…da dobrze  oznajmiÅ‚Andrew, wchodzÄ…c do domu Trace a.Drzwi na taras byÅ‚y szeroko otwarte, meblezniszczone i poprzewracane, a wewnÄ…trz żywejduszy.Zmówiwszy krótkÄ… modlitwÄ™, skierowaÅ‚ siÄ™poÅ›piesznie do telefonu.J.J.tkwiÅ‚ w miejscu, zszokowany.To, co siÄ™dziaÅ‚o w ciÄ…gu ostatniego miesiÄ…ca, jest nie na jegosiÅ‚y.KtoÅ› inny w jego wieku pewnie miaÅ‚by jużzawaÅ‚.Jego od zawaÅ‚u powstrzymywaÅ‚a jednakwÅ›ciekÅ‚ość. Policja jest w drodze  oznajmiÅ‚ Andrew,z niepokojem w oczach obserwujÄ…c swojego staregoojca. PrzestaÅ„ siÄ™ gapić, do jasnej cholery  warknÄ…Å‚J.J. Nie mam zamiaru wykitować.Jestem zabardzo zÅ‚y.Chodzmy sprawdzić õorÄ™ i dół.Ostrożnie, żeby nie poruszyć niczego, co bymogÅ‚o pomóc policji, przeszli na piÄ™tro.Nie znalezliżadnych wskazówek.Wrócili na parter. Sprawdz pomieszczenia od zachodu, ja spraw-dzÄ™ od wschodu  powiedziaÅ‚ Andrew.I to wÅ‚aÅ›nie on omal nie dostaÅ‚ zawaÅ‚u, kiedywszedÅ‚ do kuchni; w tym samym czasie bowiemTrace wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ zza drzwi prowadzÄ…cych dopiwnicy i zwaliÅ‚ na podÅ‚ogÄ™. Boże przenajÅ›wiÄ™tszy!  zawoÅ‚aÅ‚ ksiÄ…dz i prze- żegnawszy siÄ™, zawoÅ‚aÅ‚ gÅ‚oÅ›no:  Tutaj, tato! W ku-chni! PoÅ›piesz siÄ™!Starzec zerknÄ…Å‚ na zakrwawione ciaÅ‚o Trace ai poleciÅ‚ synowi wezwać karetkÄ™ pogotowia.SampodszedÅ‚ do leżącego i kucnÄ…wszy przy nim, drżą-cymi rÄ™kami zaczÄ…Å‚ sprawdzać, czy poza paskud-nym rozciÄ™ciem gÅ‚owy nie doznaÅ‚ innych obrażeÅ„. Honor. mruknÄ…Å‚ Trace, usiÅ‚ujÄ…c odepchnąćod siebie czyjeÅ› rÄ™ce.Nie daÅ‚ rady, po prostu niemiaÅ‚ siÅ‚y.Sam nie wiedziaÅ‚, jakim cudem wspiÄ…Å‚ siÄ™po schodach; pewnie dziÄ™ki ogromnej determinacji. Spokojnie, chÅ‚opcze  poleciÅ‚ starzec. To ja,J.J.Jest ze mnÄ… Andrew.WezwaliÅ›my pomoc.Staraj siÄ™ nie ruszać.Masz ohydnÄ… ranÄ™ na gÅ‚owie. Honor. powtórzyÅ‚ Trace, rozpoznajÄ…c gÅ‚osszefa. Tu jej nie ma  oznajmiÅ‚ J.J.ZawahaÅ‚ siÄ™, poczym Å›wiadom, że życie dziewczyny może byćw niebezpieczeÅ„stwie, kontynuowaÅ‚:  Nie wiesz,gdzie może być? Nie. I nagle Trace wymieniÅ‚ nazwisko, nadzwiÄ™k którego starcowi zrobiÅ‚o siÄ™ sÅ‚abo. Law-rence.ByÅ‚ tu.SÅ‚yszaÅ‚em go. Nie dokoÅ„czyÅ‚.Ponownie straciÅ‚ przytomność. PrzyjechaÅ‚a policja!  zawoÅ‚aÅ‚ Andrew i ruszyÅ‚pÄ™dem do drzwi.ModliÅ‚ siÄ™, aby karetka też wkrótce nadjechaÅ‚a.I żeby nikt poza Trace em nie musiaÅ‚ korzystaćz usÅ‚ug lekarza.ProszÄ™ ciÄ™, Boże, spraw, aby Honor nie spotkaÅ‚a krzywda.Ojciec chyba by tego nieprzeżyÅ‚.BiegÅ‚a tak szybko, aż zaczęło dudnić jej w gÅ‚o-wie.Nie mogÅ‚a zÅ‚apać tchu.Dopiero wtedy przy-stanęła i spojrzaÅ‚a za siebie, sprawdzajÄ…c, czy niktjej nie goni.Nikogo nie widziaÅ‚a, tylko drzewa,krzewy i gÅ‚azy.Nagle zorientowaÅ‚a siÄ™, że zgubiÅ‚adrogÄ™; nie wiedziaÅ‚a, gdzie jest ani w którÄ… stronÄ™powinna udać siÄ™ po pomoc.Nawet nie wiedziaÅ‚a,czy idzie we wÅ‚aÅ›ciwym kierunku, czy też zagÅ‚Ä™biasiÄ™ dalej w las. Boże!  Przerażona usiadÅ‚a na zwalonym pniu. Mamusiu najukochaÅ„sza, jeżeli wyjdÄ™ caÅ‚o z tejopresji, być może nigdy nie wybaczÄ™ ci tegocholernego listu.Na myÅ›l o matce ogarnÄ…Å‚ jÄ… bÅ‚ogi spokój.UniosÅ‚agÅ‚owÄ™, niemal spodziewajÄ…c siÄ™, że ujrzy przed sobÄ…Charlotte O Brien. W porzÄ…dku, Honor.PrzestaÅ„ rozczulać siÄ™nad sobÄ… i skup siÄ™.Do diabÅ‚a, skup siÄ™!Nagle wszystko siÄ™ jej w gÅ‚owie przejaÅ›niÅ‚o.RuszyÅ‚a w dół zbocza, tym razem wolniej, ostroż-niej, by przypadkiem nie natknąć siÄ™ na Hastingsa.BaÅ‚a siÄ™.Najbardziej tego, że nawet jeÅ›li uda jej siÄ™umknąć Hastingsowi, może nie zdążyć z pomocÄ…dla Trace a.ZobaczyÅ‚ jÄ…, zanim ona zobaczyÅ‚a jego.Czer-wony dres, który miaÅ‚a na sobie, widoczny byÅ‚ z oddali.Hastings uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie, po czymkrzywiÄ…c siÄ™ z bólu, skryÅ‚ za gÅ‚azem.Nie zauważyÅ‚bÅ‚ota.ZapadÅ‚ siÄ™ w nie po kostki.Trudno, pomyÅ›laÅ‚.WyciÄ…gnÄ…wszy broÅ„, pochyliÅ‚ siÄ™ i wycelowaÅ‚w dziewczynÄ™.UratowaÅ‚o jÄ… wÅ‚aÅ›nie to, że siÄ™ pochyliÅ‚.Ponie-waż nogi ugrzÄ™zÅ‚y mu w bÅ‚ocie, nie mógÅ‚ zÅ‚apaćrównowagi i zwaliÅ‚ siÄ™ na ziemiÄ™.W dodatkupistolet wystrzeliÅ‚.Honor bÅ‚yskawicznie schroniÅ‚a siÄ™ za najbliż-szym drzewem.O rany boskie! On jest tuż obok, a jago nie zauważyÅ‚am!WidziaÅ‚a, jak utytÅ‚any bÅ‚otem mężczyzna dzwigasiÄ™ na nogi.Warstwa lepkiej ziemi okrywaÅ‚a mutwarz.ByÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y jak diabli.PrzeklinaÅ‚ siebie, jÄ…,pistolet, deszcz, caÅ‚y Å›wiat.Kiedy tak staÅ‚a, drżączestrachu, nagle przyszedÅ‚ jej do gÅ‚owy pewien po-mysÅ‚.WyjrzaÅ‚a zza drzewa.Hastings zajÄ™ty byÅ‚ wycieraniem bÅ‚ota z twarzy.PoÅ›piesznie Å›ciÄ…gnęła czerwonÄ… bluzÄ™ i uÅ‚ożyÅ‚a jÄ…pod krzakami, a sama, chwyciwszy kilka kamieniwielkoÅ›ci piÅ‚ki tenisowej, ukryÅ‚a siÄ™ w innymmiejscu.Nie przestajÄ…c przeklinać, Hastings oczyÅ›-ciÅ‚ zdrowe oko, po czym wypluÅ‚ bÅ‚oto z ust i naglezaniemówiÅ‚.Tego siÄ™ zupeÅ‚nie nie spodziewaÅ‚!SÄ…dziÅ‚, że dziewczyna przerażona wystrzaÅ‚em rzucisiÄ™ do ucieczki, a ona leży pod krzakami! Możewreszcie szczęście siÄ™ do niego uÅ›miechnęło.Może jednak kula trafiÅ‚a do celu.RuszyÅ‚ w stronÄ™ krza-ków, ciekaw, co zobaczy: Honor dygoczÄ…cÄ… zestrachu czy rannÄ….KÄ…tem oka dostrzegÅ‚ ruch, ale byÅ‚o za pózno, byzareagować.Pierwszy kamieÅ„ uderzyÅ‚ go w skroÅ„,tuż przy zdrowym oku.Zaskoczony, potknÄ…Å‚ siÄ™i zawyÅ‚ z bólu.TrzymajÄ…c siÄ™ za lewy Å‚uk brwiowy,obróciÅ‚ siÄ™ i wycelowaÅ‚ broÅ„ w kierunku, skÄ…dnadleciaÅ‚ pocisk.Niestety, znów za pózno.Tym razem upatrzyÅ‚a sobie miejsce znaczniebardziej podatne na ból.Zmrużywszy oczy, z caÅ‚ejsiÅ‚y cisnęła kamieÅ„ prosto w krocze Hastingsa,prawdopodobnie pozbawiajÄ…c go możliwoÅ›ci zo-stania ojcem.Z satysfakcjÄ… obserwowaÅ‚a peÅ‚enniedowierzania grymas na jego brudnej od bÅ‚otatwarzy, która najpierw przybraÅ‚a odcieÅ„ szkarÅ‚atu,a potem pokryÅ‚a siÄ™ trupiÄ… bladoÅ›ciÄ….MężczyznazgiÄ…Å‚ siÄ™ wpół i chwyciÅ‚ za swoje puchnÄ…ce przyro-dzenie. Nieeee!  JÄ™czÄ…c, ponownie zwaliÅ‚ siÄ™ naziemiÄ™.Tym razem nie czuÅ‚ w ustach bÅ‚ota.CzuÅ‚ żółć,która podchodziÅ‚a mu do gardÅ‚a i ciekÅ‚a po brodzie.Nie byÅ‚ w stanie myÅ›leć, mówić, wykonać najmniej-szego ruchu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl