[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej terrier nasrał prosto dokamery.Sophie, widmo Leah, wyszła ostatnia.Przystanęła namoment przy drzwiach, żeby wyłowić z torebki okulary przeciw-słoneczne, zanim z gracją odpłynęła z pola widzenia.- Wyglądasz strasznie - powiedziała Dina.- Zrób sobie wolnena resztę nocy.Jaków i ja cię zastąpimy.Był wczesny wieczór; nie licząc dudnienia francuskiego tech-nopopu dolatującego z sąsiedniego jachtu, w porcie panował spo-kój.Gabriel, ziewając, przyznał się Dinie, że od przybycia doMarsylii spał niewiele, jeśli w ogóle udawało mu się zasnąć.Dinaporadziła, żeby wziął proszek nasenny.- A co, jeśli Khaled pojawi się, kiedy ja będę leżał nieprzytomnyw swojej kajucie?- Może masz rację.- Usadowiła się po turecku na kanapiei wbiła wzrok w ekran.Chodnik na bulwarze Saint-Rćmy pul-sował popołudniowym ruchem pieszych.- Dlaczego nie możeszspać?- Naprawdę muszę ci to wyjaśniać?Nie zdjęła spojrzenia z ekranu.- Bo boisz się, że nie przyjdzie? %7łe możesz spudłować? %7łe naszłapią i wsadzą do więzienia?- Nie lubię tej pracy, Dina.Nigdy nie lubiłem.- Nikt z nas nie lubi.Gdybyśmy lubili, wyrzuciliby nas zesłużby.Robimy to, ponieważ nie mamy wyjścia.Robimy to, po-nieważ jesteśmy zmuszeni, przez nich.Powiedz mi coś, Gabrielu.Co by się stało, gdyby jutro postanowili przestać wysadzać nasw powietrze, strzelać do nas i podrzynać nam gardła? Zapanował-by pokój, tak? Ale oni nie chcą pokoju.Chcą nas zniszczyć.Jedyna203 różnica między Hamasem a Hitlerem polega na tym, że Hamasnie ma wystarczających środków na skoordynowaną akcję eks-terminacji %7łydów.Ale pracuje nad tym.- Jest wyrazna moralna różnica między nazistami a Pales-tyńczykami.W sprawie Khaleda tkwi pewna słuszność, pewnasprawiedliwość.Tylko środki jego walki są obrzydliwe i niemo-ralne.- Słuszność? Sprawiedliwość? Khaled i jemu podobni już nierazmogli mieć pokój, ale oni wcale go nie chcą.Ich celem jest naszazagłada.Jeśli wierzysz, że chcą pokoju, łudzisz się.- Wskazała naekran.- Jeśli Khaled pojawi się na tej ulicy, masz prawo, a nawetmoralny obowiązek upewnić się, że nigdy już jej nie opuści, żebyznowu zabijać i okaleczać.Zrób to, Gabrielu, albo, jak mi Bógmiły, ja to zrobię za ciebie.- Zrobiłabyś to? Naprawdę sądzisz, że byłabyś zdolna zabić goz zimną krwią na tej ulicy? Naprawdę z taką łatwością pociąg-nęłabyś za spust?Milczała przez jakiś czas ze wzrokiem utkwionym w migoczącyekran telewizora.- Mój ojciec pochodził z Ukrainy - powiedziała.- Z Kijowa.Był jedynym członkiem swojej rodziny, który przeżył wojnę.Całąresztę zapędzono do Babiego Jaru i rozstrzelano razem z trzydzie-stoma tysiącami innych %7łydów.Po wojnie przyjechał do Palestyny.Przybrał hebrajskie imię Sarid: ten, który się ostał, resztka.Po-ślubił moją matkę i doczekali się razem szóstki dzieci, jedenbrzdąc za każdy milion %7łydów wymordowanych w Szoah.Jabyłam ostatnia.Dali mi na imię Dina: pomszczona.Muzyka przybrała na sile, potem ucichła zupełnie i z zewnątrzdochodził już tylko odgłos fal, rozbijających się o kadłub jachtu.Oczy Diny zwęziły się nagle, jakby pod wpływem wspomnieniafizycznego bólu.Wzrok miała nadal utkwiony w bulwarzeSaint-Remy, ale Gabriel wiedział, że myślami była na ulicy Di-zengoffa.204 - Rankiem dziewiętnastego pazdziernika tysiąc dziewięćsetdziewięćdziesiątego czwartego roku stałam na rogu ulic Dizen-goffa i Królowej Estery razem z matką i dwiema siostrami.Kiedypodjechał autobus linii pięć, ucałowałam je i patrzyłam, jak wsia-dają do środka.Zobaczyłam go, gdy drzwi były jeszcze otwarte.- Urwała i odwróciła głowę, by spojrzeć na Gabriela.- Siedziałtuż za kierowcą, z torbą przy nogach.Spojrzał nawet na mnie.Miał przepiękną twarz.Nie, pomyślałam, to nie jest możliwe.Nieautobus linii pięć na ulicy Dizengoffa.Więc nie powiedziałamnic.Drzwi się zamknęły, autobus ruszył.Oczy zaszły jej łzami.Złożyła dłonie i nakryła nimi szramęna nodze.- Więc co takiego miał w swojej torbie ten chłopak, ten chłopak,którego zobaczyłam, ale nic nie powiedziałam? Miał bombę z egip-skiej miny przeciwpiechotnej.Oto, co miał w torbie.Miał dwadzie-ścia kilogramów trotylu i gwozdzie skażone trutką na szczury.Najpierw nastąpił błysk, dopiero potem huk.Autobus wzniósł sięmetr nad ziemię i runął z powrotem na ulicę.Upadłam.Widzia-łam, jak ludzie dokoła mnie krzyczą, ale nic nie słyszałam: falauderzeniowa uszkodziła mi bębenki.Zobaczyłam ludzką nogę,leżącą obok mnie na ziemi.Pomyślałam, że to moja, ale moje obiebyły na miejscu.Ta noga należała do kogoś z autobusu.Słuchając jej, Gabriel pomyślał nagle o Rzymie, o tym, jak stałz Szymonem Paznerem i patrzył na zgliszcza ambasady.Czy obec-ność Diny na pokładzie  Wierności" była dziełem przypadku?A może została tu umieszczona przez Szamrona rozmyślnie, byprzez samą swą obecność dopingowała Gabriela do  czynieniajego powinności"?- Pierwsi policjanci, którzy przybyli na miejsce, dostali torsjina widok krwi i od zapachu spalonych ciał.Upadli na kolanai zaczęli wymiotować.Gdy tak leżałam, czekając, aż ktoś mipomoże, zaczęła kapać na mnie krew.Popatrzyłam w górę i zoba-czyłam krew, kawałki ciał i strzępy skóry wiszące na gałęziach205 indyjskiego bzu.Tego ranka na ulicy Dizengoffa z nieba padałakrew.Potem przybyli rabini z bractwa pogrzebowego Hewra Kadisza.Najpierw rękoma pozbierali największe części ciał, także te kawaływiszące na krzakach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • 17.php") ?>