[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałem się dowiedzieć, jak się czuje Sophie.- Jak się ona czuje? Moja siostra właśnie leży na intensywnej terapii! Otworzyli jejczaszkę, tak się właśnie czuje.- Skrzywiła się.- Może mieć uszkodzony mózg albo.albo.- Przykro mi.- Przykro? Jak pan śmie? Powiedział pan, że będzie się nią opiekował! Chciałam, żebypojechała ze mną do domu, tam, gdzie byłaby bezpieczna.A zamiast tego ona.ona.-Odwróciła się do pielęgniarki.- Nie życzę sobie, żeby ten człowiek zbliżał się do mojejsiostry! Jeśli tu wróci, to proszę go nie wpuszczać!Szybko ruszyła korytarzem.Pielęgniarka wyglądała na zakłopotaną.- Przepraszam, ale ona jest z rodziny.Pokiwałem głową.Tutaj już nic bym nie wskórał.Ciężkie drzwi oddziału intensywnejterapii zamknęły się za mną z ponurą ostatecznością, kiedy ruszyłem w stronę innychszpitalnych oddziałów.Musiałem zobaczyć się z jeszcze jedną osobą.Poszwendałem się po salach i oddziałach,aż wreszcie dowiedziałem się, gdzie zabrano Cross.Najpierw sądziłem, że policjantka śpi.Miała zamknięte oczy, a tchórzliwa część mojej natury poczuła ulgę.Jednak kiedy zbliżyłem się do łóżka, uniosła powieki i spojrzała prosto na mnie.yle wyglądała.Jasne włosy poprzylepiały się ciemnymi pasmami do głowy.Twarz miałabardziej posiniaczoną i spuchniętą niż Sophie, a na szczęce zaciśnięte okrutne rusztowanie zdrutu i śrub.Teraz, gdy już się tutaj znalazłem, nie wiedziałem, co mam powiedzieć.Po prostu przezchwilę wpatrywaliśmy się w siebie, a potem sięgnęła po coś leżącego na szafce.To byłnotatnik.Szybko coś w nim napisała i odwróciła go w moją stronę. Wygl.gorzej, niż jest.Morfina super".Nie sądziłem, że zdołam się uśmiechnąć, a jednak to zrobiłem.- Miło to słyszeć.Kolejne powolne bazgrolenie, kolejne odwrócenie notesu. Sophie???"Ostrożnie dobierałem słowa.- Po operacji.Jest na intensywnej terapii.Ołówek znowu zaskrzypiał. Miller przytomny.Pielęgniarki mówią, że opowiada świńskie kawały".Uśmiechnąłem się.Zdawało się, że to pierwsza dobra wiadomość od wieków.- Wspaniale.- Wziąłem głęboki oddech.- Słuchaj, ja.Jednak znowu zaczęła pisać.Tym razem z większym trudem, bo już się zmęczyła.Kiedyskończyła, wydarła kartkę z notatnika, złożyła na pół.Powieki już zaczynały jej opadać, kiedywyciągała ją w moją stronę.Myślę, że zanim wyjąłem kartkę z jej dłoni, zdążyła już zasnąć.Cross napisała tylko krótką wiadomość:  Zrobiłeś to, co trzeba".Kiedy to przeczytałem, zrobiło mi się ciemno przed oczami.Musiałem odczekać chwilę,zanim schowałem kartkę.Rozpaczliwie zapragnąłem wyjść ze szpitala, odetchnąć świeżympowietrzem i rozjaśnić sobie w głowie, ale to musiało poczekać.Najpierw musiałem zrobić coś innego.Mój samochód, tak jak reszta rzeczy, wciąż jeszcze był u Sophie.Mogłem zamówićtaksówkę, żeby zabrała mnie ze szpitala, ale wolałem złapać jakąś w mieście.Uznałem, żespacer dobrze mi zrobi, a nie chciałem pozostawać w szpitalu już ani chwili dłużej.Recepcjonistka powiedziała, gdzie znajdę najbliższy postój taksówek.Jednak nimzdołałem się oddalić od wejścia do szpitala, obok mnie podjechał jakiś samochód.Obejrzałemsię, gdy kierowca opuścił szybę.To był Terry. - Właśnie myślałem, że cię tutaj znajdę - powiedział.Ruszyłem dalej.- David! Jezu,możesz chwilę poczekać?!Samochód pojechał dalej, aż znowu się ze mną zrównał.- Słuchaj, ja chcę tylko pogadać.Słyszałem, co się wydarzyło zeszłej nocy.Jak się czujeSophie?Niechętnie się zatrzymałem, Nieważne, co myślałem o Terrym, przecież kiedyś z nią był.Uczucia nie znikają tylko dlatego, że wszystko skończone.- Leży na intensywnej terapii.Nic więcej nie wiem.- Chryste.- Zbladł.- Wiem, że jestem ostatnią osobą, którą by chciała zobaczyć.Ale czyz nią wszystko będzie w porządku?- Nie wiem.Wyglądał na wstrząśniętego.- Dokąd idziesz? - zapytał przygaszony.- Muszę zabrać rzeczy od Sophie.Pochylił się i otworzył drzwi od strony pasażera.- Wsiadaj, podwiozę cię.Nie chciałem spędzać już ani chwili w towarzystwie Terry'ego, jednak rozmowa o Sophiesprawiła, że moja złość na niego stała się nieistotna.Przeszłość była tylko przeszłością.%7łyciejest za krótkie, aby chować urazy.Zresztą byłem tak zmęczony, że ledwie trzymałem się nanogach.Wsiadłem.Przez kilka kilometrów żaden z nas się nie odzywał.Terry przerwał ciszę, dopiero gdymiasto i przedmieścia ustąpiły miejsca otwartym polom.- Chcesz o tym porozmawiać?- Nie.Znowu ucichł.Wyjrzałem przez okno, kiedy zaczęły połykać nas wrzosowiska.Wsamochodzie było włączone ogrzewanie, a ciepło i buczenie silnika zaczynały już na mniedziałać.Poczułem, że odpływam.- Przynajmniej teraz wiemy, kto wtedy zaatakował Sophie - odezwał się.Westchnąłem.Terry nigdy nie uznawał odmowy.- Nadal nie sadzę, żeby to był Monk.Przyznał się, że był u niej w domu, ale poszedł tam,dopiero kiedy już leżała w szpitalu.Myślałem wcześniej, że do domu Sophie wszedł jakiś lis,bo Monk użył ziemi z lisiej jamy, żeby zamaskować swój zapach.Trudno to było przegapić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl