[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KiedyJeffrey i Robert byli w drugiej klasie ogólniaka, musieli tenże samochód co tydzieńdokładnie myć w ramach kary za przywiązanie nieszczęsnego pierwszoklasisty do kolumnywodotrysku z wodą pitną w szkole.W porządku odezwał się do Sary, chcąc skończyć niepotrzebną dyskusję.Niech cibędzie pięć sekund.Nie widzę jednak żadnej sprzeczności z ich zeznaniami.Jessiekrzyknęła, Robert odepchnął napastnika, wtedy padł strzał.Przecież mogło to trwać pięćsekund. Obrzuciła go ironicznym spojrzeniem, jakby chciała okrzyknąć idiotą albo kłamcą.Alecałkowicie go zaskoczyła, mówiąc:Prawdę powiedziawszy, zupełnie nie pamiętam, co mówili, czy ona najpierwkrzyknęła, czy może on odepchnął rabusia od łóżka.Zaraz jednak, pewnie tylko po to,żeby mu dopiec, dodała: Zresztą, miałeś chyba prawo pomóc Robertowi wuporządkowaniu wspomnień przed złożeniem oficjalnych zeznań.Jeszcze raz wyjrzał przez okno.Hoss rozmawiał ze swoimi zastępcami.Miał na sobiewędkarską kamizelkę i stary wymięty kapelusz z powpinanymi w rondo sztucznymimuchami.Jeffrey poczuł ukłucie lęku na jego widok.Ale drugi strzał usłyszeliśmy dopiero wtedy, gdy cię dogoniłem.Przypominasz sobie?Ile mogło minąć? Dziesięć sekund?Nie pamiętam dokładnie.Ale na pewno nie padł od razu po pierwszym.Więc Robert mógł w tym czasie sięgać po swój pistolet.Znowu go zaskoczyła, przyznając:To prawda.A trzeci strzał padł jeszcze kilka sekund pózniej, zgadza się? Kiedy nieodpowiedziała, dodał: Jak myślisz? Dwie albo trzy sekundy po drugim?Coś koło tego.Więc to też by pasowało ciągnął.Rabuś strzelił do Roberta, a ten wyskoczył złóżka i rzucił się po swoją broń.Po ciemku nie od razu ją znalazł.Zanim sięgnął dokredensu, napastnik zdążył go postrzelić.Mimo zaskoczenia Robert zdołał wymierzyć iodpowiedzieć ogniem.Pokiwała głową, ale bez przekonania.Szósty zmysł mu podpowiadał, że jest cośjeszcze, co dotąd przed nim ukrywała, a przecież nie mieli już czasu. Co znowu? mruknął, chcąc ją nakłonić do zwierzeń.Czyżbyś nie wszystko mipowiedziała?Nieważne.Mówię poważnie, Saro.Coś przede mną ukrywasz.O co chodzi?W milczeniu zapatrzyła się przez okno na podwórze.Hoss nadal stał na końcu podjazdu.Kierowca karetki krótko na niego zatrąbił,wyjeżdżając tyłem na ulicę.Odgłos klaksonu jeszcze bardziej podziałał Jeffreyowi nanerwy, kiedy więc Sara odwróciła się, żeby wyjść z pokoju, złapał ją za rękę.Co robisz? syknęła ze złością.Nic mu nie mów ostrzegł, mając wrażenie, że cały świat wali mu się na głowę, a onnie jest w stanie temu zapobiec.Gdyby udało się wywalczyć milczenie Sary choćby na kilkagodzin, może zdołałby poskładać wszystko do kupy.Z wyrazem osłupienia na twarzy próbowała wyszarpnąć rękę z jego uścisku.Puszczaj!Obiecaj mi, że nic nie powiesz.Puść! Słyszysz? powtórzyła, wykręcając ramię.Ogarnęło go tak bezgranicznezniechęcenie, że gdy tylko odskoczyła od niego, huknął pięścią w ścianę.Szarpnęła się dotyłu, jakby naszły ją obawy, że i ją będzie chciał uderzyć.Ale strach w jej oczach szybkoustąpił miejsca nienawiści.Saro mruknął pojednawczo, unosząc obie ręce.Nie chciałem.Zagryzła wargi, a po chwili odezwała się spiętym głosem, jakby ledwo siępowstrzymywała, by na niego nie wrzasnąć.Jeszcze nigdy nie widział jej aż takrozwścieczonej.W całej postawie było coś tak groznego, że poczuł się, jakby muprzystawiła broń do głowy. Posłuchaj, dupku! syknęła przez zaciśnięte zęby.Pod żadnym pozorem nie dam cisię zastraszyć.Wcale nie zamierzałem.bąknął.Odsunęła się o krok.Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, gołymi rękami zmiażdżę ci krtań.Serce podeszło mu do gardła.Sposób, w jaki na niego patrzyła, sprawił, że poczuł sięjak żałosna, godna pogardy gnida.Przemknęło mu przez myśl, że wreszcie rozumie,dlaczego ojciec tak znęcał się nad matką przy każdej okazji.Nienawiść musiała go zżeraćod środka niczym rak.Dostrzegł przez okno, że Hoss i jego zastępcy ruszają w stronę domu.Przełknąłgorycz dławiącą go w gardle i rzekł, odwołując się do zdrowego rozsądku Sary:Na razie oboje mamy poważne wątpliwości.Załatwię ci asystę przy sekcji zwłok,dobrze? A jutro porozmawiamy z Bobbym i Jess.Tylko daj mi trochę czasu nauporządkowanie wszystkiego, zanim ofiarujesz się z pomocą i wyślesz mojego najlepszegoprzyjaciela na cholerne krzesło elektryczne.Nawet na niego nie spojrzała, ale dobrze wyczuwał, że kipi z wściekłości.Saro.Hoss zapukał do drzwi i Jeffrey szybko złapał za klamkę, jakby chciał je przytrzymać.Szeryf zajrzał przez okno i zmierzył go tak piorunującym wzrokiem, że znów poczuł się jakpiętnastolatek przyłapany przed sklepem Bena Franklina z radiem tranzystorowym, za którenie zapłacił.Sara też sięgnęła do klamki, więc szybko otworzył drzwi.Witam.Hoss wyciągnął do niego rękę i Jeffrey przywitał się, zaskoczony silnymuściskiem dłoni staruszka.Włosy miał już całkiem siwe i zdecydowanie więcej zmarszczekna twarzy, ale poza tym wyglądał dokładnie tak samo jak kiedyś. Szkoda, że spotykamy się po latach w tak przykrych okolicznościach, Spryciarzu.Szeryf uniósł dłoń do kapelusza i rzekł do Sary: Witam panią.Otworzyła już usta, żeby odpowiedzieć, ale Jeffrey przedstawił ją pospiesznie:Hoss, poznaj Sarę Linton.Saro, to szeryf Hollister.Hoss zaszczycił ją szerokim uśmiechem.Słyszałem już, że opatrzyła pani Roberta.Dziękuję, że zechciała się pani zająć moimchłopcem.Sztywno skinęła głową, a Jeffrey wyczuł, że tylko czeka na odpowiednią chwilę, byzacząć gadać.Wciąż była tak rozwścieczona, że złość emanowała od niej na kilometr.Spiszemy wasze zeznania jutro rano rzekł Hoss.Zdaję sobie sprawę, że macie zasobą zarwaną noc.Jeffrey wstrzymał oddech, oczekując wybuchu Sary.Odchrząknęła, jakby miała trudności z wydobyciem głosu, po czym zaskoczyła go poraz kolejny, mówiąc:Bardzo mi to odpowiada.Zerknęła z ukosa na Jeffreya i zapytała: Jak myślisz,Neli nie będzie miała nic przeciwko temu, bym spędziła tę noc na kanapie w ich saloniku?Wbił wzrok w ziemię, nie zdoławszy się powstrzymać od westchnienia ulgi.Myślę, że nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl