[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Nie o to mi chodziło.- powiedziała markotnie.Ale chwilępózniej znowu ożywiła się.Oczy błyszczały jej z ciekawości.- No i jaki onjest?- Kto? Ach, masz na myśli nowego lensmana?- Mama przyniosła mi na górę coś do picia kiedy Annar już wstał.Powiedziała, że właśnie z nim rozmawiała.Uważa, że to porządnyczłowiek.Czy było aż tak pózno? Dlaczego nikt jej nie obudził? To się bardzorzadko zdarzało, żeby Mille wstała przed nią.Solveig zniżyła głos i skinęła głową w kierunku drzwi kuchennych.-Chyba ciągle tam siedzą.O Boże, ale jestem podekscytowana! Czy on tuzamieszka?- Przez jakiś czas.W starej chacie.Aż sobie znajdzie coś swojego.- Dobrze będzie zobaczyć jakąś nową twarz w gospodarstwie.Czy onjest żonaty?- Z tego co wiem jest wdowcem.- Wdowiec? To chyba jest stary? - spytała zawiedziona Solveig.Johanna zastanowiła się.Ile on mógł mieć lat? Trudno było powiedzieć.-Chyba jakoś po trzydziestce - zgadła.- Trochę młodszy od Mille.- Taki stary?- Nie wiem, Solveig, sama zobaczysz.Teraz muszę wyjść.RS 97Solveig położyła jej dłoń na ramieniu.- Ale Johanno.poczekaj, coś cimuszę opowiedzieć.Pamiętasz jak rozmawiałyśmy o Annarze, że niemoże.Johanna przerwała jej, szybko rozejrzała się dookoła.- Cicho, Solveig!Nie tutaj! - syknęła.- Ktoś mógłby cię usłyszeć!Rzeczywiście, ludzie nie potrzebowali już więcej powodów ku temu,żeby o nich gadać.- Przecież tu nikogo nie ma - powiedziała przygaszona Solveig.- To nie ma znaczenia.Ta sprawa musi zaczekać.Johanna obróciła się do siostry plecami i poszła w kierunku drzwiwyjściowych.Nie ryle zobaczyła, co poczuła, jak bardzo siostra poczuła sięodrzucona.Ale nie mogła nic na to poradzić.Jeśli teraz nie zajęłaby sięinnymi sprawami, wszystko mogło się zle potoczyć.Solveig powiodła oczami za wyprostowanymi plecami siostry kiedyznikały przez drzwi.Ależ Johanna się spieszyła! Zniecierpliwiona ściągnęłabrwi.Wyglądało na to, że siostra była w nie najlepszym humorze.Być możemartwiła się o Christiana.Sama Solveig nie rozmawiała z nim już oddawna, tylko raz krzyknęła do niego kilka słów kiedy wyszedł na werandęzaczerpnąć świeżego powietrza.Wiedziała, że to głównie z jej powodu niemogli blisko siebie przebywać.Młode, ciężarne kobiety były przecieżwyjątkowo wystawione na niebezpieczeństwo zarażenia.Położyła dłonie na brzuchu.Zapomniała o zdenerwowaniu.Wewnątrzodczuwała spokój.Uśmiechnęła się do siebie.Dzięki Bogu, że jej własnymąż był zdrowy.Zamknęła oczy i pomyślała o tym, co się wydarzyło tegoranka.Leżała na boku i przespała większość nocy.Obecnie rzadko się jejzdarzało zapaść w głęboki sen, gdyż dziecko kopało tak mocno, że cała byłaobolała pod żebrami.Tuż nad ranem obudził ją odgłos rzucającego się ijęczącego we śnie Annara.Objęła go ręką w pasie i przywarła do jegociepłych pleców.- Obudziłeś się?- Prawie - wymamrotał.Nagle podniósł się gwałtownie.- Wszystko dobrze z tobą i dzieckiem?Zaśmiała się rozbawiona jego przerażeniem.- Oczywiście, że tak.Niktnie ma jeszcze zamiaru wychodzić na zewnątrz.- Ale czy to już nie czas?- No tak.- Sama nie była pewna daty. Dziecko urodzi się w noc św.Marcina," powiedziała Anne-Marte. A może tydzień pózniej," dodałaRS 98uśmiechając się tajemniczo.- Anne-Marte powiedziała, że przed końcemmiesiąca.Annar pogładził ręką po napiętej skórze na jej brzuchu.Dziecko nieporuszało się.- Czy on śpi?- On? To jest ona!Jego miękkie usta delikatnie całowały jej szyję.- Nie ma znaczenia, czyto będzie dziewczynka, czy chłopiec.Następnym razem będzie coś innego.Ijeszcze raz po tym.- No, jasne! Mówisz tak jakbym teraz miała tylko dzieci rodzić.- Solveigprzymknęła oczy pod jego pocałunkami.Silna fala pożądania przeszła przezjej ciało, jęknęła i wyrwała się z jego objęć.- O co chodzi? - spytał gorącym głosem.- Nie lubisz, jak cię dotykam?- Ależ tak! Ale tylko mnie pobudzasz jak tak robisz - wyszeptała.- Tojest takie męczące, kiedy ty nie możesz.- przerwała sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl