[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Na progu się nie położę, ale lepiej za dnia przyjdź-cie.Po tych proszkach to on nawet nie wie, jak sięnazywa.— Proszę otworzyć — ponaglił ją policjant.— Ubiorę się trochę, spać już szłam.Zamknęła drzwi i skrzypienie podłogi przeniosłosię w głąb domu.Władek podniósł na wysokość twarzyswoją radiostację.Jego szept rozległ się w samochodzieLutyka.— Uważaj, jakieś ruchy mogą być.— Niech coś się dzieje, kawaler mi zamarza — od-powiedziała Marta.Lutyk uśmiechnął się i chuchnął w zziębnięte dłonie.— Ty mężatka jesteś?— Dlaczego pytasz?— Bo na panienkę wyglądasz.— To dobrze czy źle?245— Zależy, jeden lubi ogórki, a drugi ogrodnika córki.— Dlaczego chcesz odejść z policji?— Grosze tu płacą, to nie Warszawa.Stara mnie wy-gna, jak takim dziadem będę.Wewnątrz domu zgrzytnęła zasuwa.Ukazała sięBójkowa.Miała zawiązaną na głowie chustkę, resztaniechlujnego ubioru pozostała bez zmian.— Przepraszam panią za kłopot, taka praca — uspra-wiedliwił się Władek.Weszli do kwadratowego przedpokoju, w którymstał rower i kilka wiader.Kobieta uchyliła drzwi z wypi-sanymi kredą literami K+M+B.— Ja uprzedzałam, że to jest zaraźliwe.Weszła do pokoju i zapaliła lampkę, która dawałamniej światła niż zapałka.Łóżko stało w kącie pokoju,u jego wezgłowia opadała zrobiona z gazy moskitiera,za którą widać było głowę leżącego mężczyzny.Nadlegowiskiem, na ścianie, wisiał obraz Matki BoskiejKarmiącej.Grosz i Władek zatrzymali się w połowiepomieszczenia.— Rano przyjdźcie, umyję go, zastrzyk mu zrobię, tocoś wam może powie.— Światło niech pani tu zapali jakieś — rozkazałWładek.Bójkowa podeszła do futryny i nacisnęła parokrotnieprzełącznik.Nie działał.— Żarówka chyba spalona — powiedziała zre-zygnowana.246Władek skierował światło latarki na stolik, na któ-rym stały opakowania lekarstw, a potem na moskitie-rę.Podniósł ją końcem długopisu.Skrzypnęły drzwi —Grosz rzucił się w ich stronę, ale Bójkowa okazała sięszybsza, zdążyła je zamknąć i przekręcić klucz w zamku.Jawor zerwał zasłonę i zaświecił latarką w okno.Marta zauważyła blask.Wyskoczyła z samochodu, wy-jęła pistolet z kabury i podniosła radiostację.— Co jest?— Baba nam uciekła — odezwał się Władek.— A dziad?— Dziad jest grzeczny.Marta przeskoczyła przez ogrodzenie.Dała znakLutykowi, żeby obszedł posesję z drugiej strony, a samapobiegła wzdłuż drewnianej ściany i ostrożnie wychyli-ła się zza węgła.Bójkowa wyprowadziła z domu roweri była już przy furtce.— Dokąd to, pani Bójkowa?Kobieta zatrzymała się, ale nie spojrzała w jej stronę.— Papierosy mi się skończyły.— Mam ją, Władziu — powiedziała do radiostacjiMarta.— Narzeczony niech się nią zajmie.Jest zatrzymana.Przyjdź tu i wypuść nas stąd!Marta weszła do budynku i zbliżyła się do drzwi,spod których sączyła się smuga światła.W zamku tkwiłklucz.Kiedy dostała się do środka, Grosz i Jawor niezwrócili na nią uwagi, wpatrywali się w coś leżącego247pod moskitierą łóżka.Zajrzała im przez ramię.Na po-duszce leżała zabandażowana głowa mężczyzny, któ-ry nie golił się od kilku dni i dawno już nie żył.KiedyWładek dotknął długopisem jego policzka, usłyszeli ci-chy stuk.Prawdopodobnie był to gipsowy odlew twarzyMajchrowskiego — charakteryzacja zrobiona przez na-uczycielkę plastyki z dużym talentem — łudząco podob-ny do oryginału.Wyszli przed dom.Lutyk skuł kajdankami ręceBójkowej i poczęstował belferkę swoich dzieci pa-pierosem.— Gdzie on teraz jest, pani Bójkowa? — spytałGrosz.— Jak po więzieniach siedział, to wiedziałam, gdziejest.— Kiedy był tu ostatni raz?— Wczoraj, w nocy przychodzi i w nocy wychodzi.— Jak lekarz uwierzył w tę jego chorobę?— On jest chory, nie musi udawać.— Pojedzie pani z nami.Chce pani coś zabraćz domu?— A na długo to?— Trudno powiedzieć.— Ale za co? Co on znowu nakręcił?— Nie mówi nam pani prawdy.— Jak na spowiedzi prawdę mówię.— Proszę powiedzieć, gdzie są klucze.Musimy za-mknąć dom.248— Jak kradnie, to nic mi nie mówi, ale ja i tak wiem.— Bójkowa zaczęła płakać, nic już nie musiała udawać.Tajemnica, której strzegła, przestała nią być.— Życiemi zmarnował, drań jeden, za dziadówkę tu zostałam.Ludzie mi nawet dzień dobry nie mówią.— Gdzie są klucze? — powtórzyła pytanie Marta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl