[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ty tak\e dostałeś niemało: przedsiębiorstwo,stadninę i cały teren.Mateusz przerwał mu: I nic dla mojej matki, z wyjątkiem paru nędznych groszy.Tu jest jejdom.Jeśli ma stąd iść, to dokąd? To jej sprawa.A te nędzne parę groszy, o których wspomniałeś, tocałkiem pokazna suma.Rozumiem, \e Ruth chce wyjść za mą\ izamieszkać w swoim własnym domu. Potworne!  Głos Chantal zabrzmiał histerycznie. Myśli pan, \epozwolę jej wyjść za mą\ za syna Tredegara Barneta? Ten chłopakmusiał znać testament Willima i to zwróciło jego uwagę na Ruth.On jesttylko zwykłym pró\niakiem  przerwała.W jej głosie zabrzmiała terazniebezpieczna nuta. Myśli pan, \e pozwolę na to, by Barnetowie i wszyscy mieszkańcy wsi gapili się, jak będą mnie wyrzucać z megowłasnego domu? Ruth jest wolna i poślubi, kogo zechce  odrzekł pułkownikReeson. Nie mo\e pani zrobić nic, by temu zapobiec.A mo\e się mylę?Chantal nie odpowiedziała.Było w jej twarzy coś, co spowodowało,\e zimny dreszcz przebiegł mi po plecach  wyraz nienawiści  takwielkiej, \e wprost niewyobra\alnej. A teraz wróćmy do sprawy listu.Czy nie wydaje się dziwne, \enapisała do pani, a nie do narzeczonego czy do najlepszej przyjaciółki, aju\ zwłaszcza do swego prawnika? Przeszło miesiąc temu dostała odniego pewne wa\ne papiery i mimo ponawianych wielokrotnie próśb oich odesłanie, nie odpisała.Dlaczego?  Spojrzał na nią ostro. Chcęzobaczyć ten list, pani Le Graley i jeśli pani odmówi, nie będę miałwyjścia.Mateusz zrobił krok w stronę Bruce a Reesona. Jak pan śmie ją straszyć. Odwrócił się w jej stronę. Na miłośćboską, poka\ mu list i pozbądzmy się ich.Po raz pierwszy spojrzał na mnie, a\ cofnęłam się przed jegopogardliwym wzrokiem.Jeśli sądziliśmy, \e przyparliśmy Chantal domuru, to byliśmy w błędzie. Nie, nie poka\ę.I jeśli natychmiast stąd nie wyjdziecie, będęmusiała u\yć siły. Podniosła głos. Steve!Musiał być obok w salonie, bo pojawił się natychmiast.Teść puściłmoją rękę, ale przedtem mocno ją ścisnął, dodając mi otuchy.Krewzaczęła mi szybciej krą\yć w \yłach, gdy Bruce Reeson zmierzyłwzrokiem tego kowboja.Steve odpowiedział mu z całą swoją bezczelnością.Stał narozstawionych nogach, z rękami zatkniętymi za pas.Pułkownik Reeson nadal wydawał komendy: No więc, pani Le Graley? Czekam.Steve zrobił krok czy dwa do przodu, a cała jego postawa wyra\ałagrozbę. Nie ma \adnego listu, więc wynoście się. Tak właśnie myślałem. Spojrzenie mego teścia było bezlitosne iskierowane cały czas na Steve a, chocia\ mówił do Chantal. Nanieszczęście dla pani, pani Le Graley i tego faceta tutaj, policja złapałajednego z członków waszego gangu przemytniczego, karczmarza.Wszystko wyśpiewał. Steve nie czekał na dalsze słowa.Z okrzykiem wściekłości zbiegł poschodach z tarasu i popędził w dół do przystani.Zrobiłam gest, jakbym chciała go gonić, ale teść mnie powstrzymał. Bel, moja droga, nie martw się, on nie ucieknie.Chantal nie zrobiła kroku.Ręce trzymała nadal na oparciu krzesła, ajej twarz była tak kamienna, \e wyglądała jak wyrzezbiona z kościsłoniowej. Nie wierzę w to!  krzyknął Mateusz. Matka nie zadawałaby się ztakimi łotrami, jak Steve i Trefusis. Och, ale zrobiłam to  odrzekła i roześmiała się.Mateusz spojrzał na nią i straszne podejrzenie narodziło się w jegoumyśle.Chciałam do niego podejść, dodać mu otuchy, ale nie ośmieliłamsię ruszyć.Gdy tak się wahałam, od strony pla\y dobiegły nas krzyki.Popatrzyłam na Chantal i zauwa\yłam dziwny wyraz, być mo\e triumfu,w jej oczach.Wstrząśnięta obróciłam się i ujrzałam dwóch oficerówpolicji wchodzących po schodach, a za nimi dwóch innych, ciągnącychzakutego w kajdanki Steve a.Mateusz nie zobaczył zachęty w twarzy swej matki.Wyprostowana,stała jak posąg, ignorując wyciągniętą rękę syna. Od jakiegoś czasu mieliśmy oko na tego łotra  powiedział jeden zoficerów. Dzisiaj, koło dziesiątej rano, zrobiliśmy obławę na Stag atBay.Znalezliśmy zadowolonego Trefusisa, jedzącego śniadanie iwspaniały transport przemyconych towarów. Gdzie je znalezliście  spytałam. W piwnicy.Zapakowane do dalszego transportu. Czy odkryliście coś jeszcze?  Próbowałam dowiedzieć się, czyokryli pokój przemytników na strychu. Proszę dać nam czas  odpowiedział rozwa\nie.Nie mogłam się ju\ dłu\ej powstrzymać.W ciągu ostatnich parutygodni Ruth stała się nieodłączną towarzyszką moich myśli, moimdrugim ja.Dotknęłam ramienia mojego teścia. Sądzę, \e Fortis wie, gdzie jest Ruth.Skinął głową. Jest jeszcze jedna sprawa, du\o wa\niejsza ni\ przemyt powiedział do policjantów. Dotyczy zniknięcia Ruth Le Graley.Odmiesiąca nie ma od niej \adnych wiadomości.Jej przyjaciele zaczęli siębardzo niepokoić.  Zgadza się  odpowiedział oficer. Badałem tę sprawę.Pewnamłoda dama zdała mi relację.Panna Chambers z Mevagissey. I zna pan odpowiedz? Widzi pan, pani Le Graley twierdzi, \e Ruthwyjechała do Francji.Mówi, \e dostała od niej list, ale nie chce gopokazać, inspektorze. Nie powinien się pan zbytnio martwić o list.Mamy kontakty zFrancją. Odwrócił się do Chantal. Pani bracia mieszkają wCherbourgu, prawda?  Nie czekał na odpowiedz. Wiemy o ichdziałalności.Twarz Mateusza poczerwieniała. Co to znaczy? Co pan sugeruje? Moi wujowie. Kiedy widział pan ich ostatnio? Nie pamiętam.Parę miesięcy temu.Inspektor otworzył notes. Więc nie wiedział pan o ich potajemnych wizytach w ciąguostatniego miesiąca?Widok zdumionej twarzy Mateusza był wystarczającym dowodemjego niewinności.Inspektor ciągnął dalej: Ostatniej nocy ich łódz rybacka stała zakotwiczona w zatoce, byćmo\e czekając na pasa\erów.Odpłynęła przed północą.Nagle zaczęło padać.Kaskady deszczu pchane podmuchami wiatrubębniły o taras. Proszę wejść  Mateusz poprowadził nas do salonu, a poniewa\jego matka się opierała, schwycił ją za ramię i przeciągnął przez próg.Doprowadził ją do fotela i zapalił światło.Przytomniał powoli po szoku.Gdy zwrócił się w stronę inspektora,jego twarz wyra\ała złość. Domyślam się,  powiedział  \e skoro widzieliście się z mojąrodziną, znalezliście moją siostrę całą i zdrową.Inspektor pokręcił głową. Jeszcze nie, ale niedługo spodziewamy się wiadomości.Przez tenczas, jeśli pan pozwoli, poczekam tutaj.Usiadłam na krześle przy oknie.Na dworze szalał sztorm.Grzmotyprześcigały się z hukiem bijących o skały fal, a ciemności rozświetlałybłyskawice.W świetle jakiegoś wyjątkowo mocnego błysku zobaczyłamtrzy postacie, potykające się na ście\ce prowadzącej od morza.Wyglądało na to, \e dwie z nich ciągnęły trzecią, po chwili minęły taras iweszły do pokoju. Z bijącym sercem rozpoznałam Gary ego i Treda.Trzeci mę\czyzna,wijący się między nimi i usiłujący uwolnić się z uchwytu, rozglądał sięwokoło, szukając pomocy.Jego spojrzenie padło na oficerów policji iwtedy wydał stłumiony okrzyk, a twarz mu pobladła. Widzę, \e macie jednego z nich  stwierdził z satysfakcją oficer.Dobrze.Powiedział coś? W swoim własnym języku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl