[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Analiza wydarzeń sprzed kilku dni pozwo-liła im odtworzyć drogę do podziemi i dotarli tam po trzech godzi-nach intensywnego marszu, gdy na dobre zrobił się dzień.Na wyboistej drodze prowadzącej w bok głównej szosy cokrok były ustawione ostrzeżenia o minach, co musiało skuteczniepowstrzymywać ciekawskich.Oni wiedzieli, że droga nie jestzaminowana, ale nie odważyli się zejść na jej pobocze, gdzie takieniebezpieczeństwo było już bardzo realne.Samochód, którym kilka dni wcześniej Jorg przyjechał z Kar-lem i Aysym, stał na swoim miejscu.Dookoła nic nie wskazywałona straszny charakter tego miejsca.Chwasty, które bujnie zwisały zziemi pokrywającej dach bunkra, rozkwitły kolorowymi kwia-tuszkami, nad którymi unosiły się roje owadów.- Cholera, tak tu pięknie - odezwał się melancholijnie Czerny.-Aż chciałoby się położyć na słońcu i poopalać.Czerny ukląkł obok samochodu i Jorg miał przez chwilęwrażenie, że przyjaciel rzeczywiście wprowadzi swój zamysł w czyni położy się.Jednakże Czerny tylko badawczo przyglądał się ziemipod samochodem.295- Ktoś tu majstrował - po-wiedział po chwili.Jorg pochylił się.Dopiero wtedy dostrzegł, że ziemia przy jed-nym z kół została wzruszona i przykryta zeschłą trawą, jakby ktoś.chciał zamaskować efekt pracy, jaką tam wykonał.Czerny delikatnie,końcami palców, rozsunął zdzłiła trawy, a potem drobne kamyczki.Spośród nich wyłonił się koniec metalowego pręta, a po chwili drugi.-Mina S-35 - powiedział Jorg.- Wyskakuje draństwo na półtorametra i dopiero wtedy wybucha.Jak widzisz, Upiór nie maochoty nas wciągać do swoich tuneli, tylko zamierzał naswysadzić.-Tak czy inaczej chce, nas zabić.- Czerny rozgarniał kamienie,aż ukazał się cały zapalnik.-Dlatego jak byliśmy w podziemiach, to dał nam spokój, aprzybiegł tutaj, żeby wkopać i zamaskować minę.Uważał, żenie pójdziemy w głąb bunkra, lecz wrócimy do auta.Sprytny.-Myślisz, że on tam cały czas jest? - Czerny wyprostował się iotrzepał ręce.Jorg wzruszył ramionami, jakby chciał zademonstrować, że tooczywiste.Przeładował schmeissera, potem wyciągnął pistolet zzapaska i sprawdził magazynek.Po chwili to samo zrobił Czerny,który jednak nie wziął schmeissera, lecz swój karabinek Grand.Uważał, że w walce w tunelu z pojedynczym wrogiem ta brońbędzie skuteczniejsza.Wślizgnęli się do wnętrza, gdzie od progu poczuli przenikliwezimno i nieznośny fetor.Nie zapalali lamp, aby nie alarmowaćUpiora, jak nazwali tajemniczego mieszkańca podziemi.W świetlelatarek podziemny tunel wyglądał jeszcze straszniej.Zacieki naścianach układały się w niezwykłe plamy, które zdawały się poru-szać, gdy prześlizgiwało się przez nie światło, a z daleka dobiegałich miarowy stukot.-Co to może być? - Czerny zatrzymał się.-Brzmi jak pompy tłokowe usuwające wodę.-Myślisz, że jeszcze pracują?-Upiór mógł je uruchomić, żeby chronić podziemia przed za-laniem.-A skąd tu, do cholery, prąd!-Nie widzę w tym nic dziwnego.Elektrownie pracują.296Jorg wysunął się do przodu.Szybko przeszli obok drzwi zamy-kających masowy grób i doszli do końca korytarza, gdzie drobnekamienie maskowały kanał prowadzący na dół.Pomni zaminowa-nego samochodu ostrożnie podnieśli klapę, sprawdzając, czy Upiórnie dołączył do niej miny.Nie dostrzegłszy żadnej zasadzki, szyb-ko i cicho zsunęli się na dół.Poruszali się po dobrze znanej trasiedo skrzyżowania, aby sprawdzić, czy po klamrach biegnących oboklufy uda się zejść na dół.Nie zamierzali jednak tego robić, dopókinie sprawdzą, co dzieje się z Upiorem.Jeżeli bowiem jeden podrugim zeszliby do wąskiego kanału i podążali z karabinami naplecach, trzymając się metalowych szczebli, byliby łatwym celem.Zakładali, że Upiór wybrał jedno z pomieszczeń w głównym kory-tarzu na swoje legowisko, którego sprawdzenie pozwoliłoby wielewyjaśnić.Kilka metrów przed skrzyżowaniem zgasili latarki, aby światłonie zdradziło ich obecności w miejscu widocznym z wielu stron.Było coś niesamowitego w całkowitej ciemności, która ich ogarnęła.Słyszeli plusk kropel spadających ze stropu i odległy, jakby dobie-gający spod ich stóp stukot tłoków.Wodząc dłońmi po wilgotnymbetonie, dotarli do skrzyżowania.Zatrzymali się.- Dobrze byłoby przeskoczyć na drugą stronę bez światła -szepnął Jorg.- Wyjrzę - odpowiedział również szeptem Czerny.Wychylił się zza załomu betonu, zrazu nie mogąc nic dostrzecw całkowitej ciemności panującej w tunelu biegnącym w obydwiestrony od miejsca, w którym stał.Odczekał chwilę, gdyż wydało musię, że oczy przyzwyczajając się do ciemności, zaczynają dostrzegaćcoś, co mogło być słabą i odległą plamą świetlną.- Widzę coś - szepnął do Jorga, który stanął za jego plecami.Po następnych kilku minutach zrenice rozszerzyły się tak, iżnie mieli już wątpliwości: w odległości kilkudziesięciu metrów wid-niało światełko.Czerny zsunął parciany pasek karabinka z ramienia i ujął brońmocno w dłonie.- Idziemy tam.Ja po lewej stronie, ty po prawej - szepnąłi czując klepnięcie w ramię, którym Jorg potwierdził, że przyjmujeten sposób działania, ruszył ostrożnie tuż przy ścianie.297W prawej trzymał karabinek, lewą wyciągnął jak ślepiec.Obawiał się, że ze ściany wystają pręty zbrojeniowe, a zderzenie zkawałkiem metalu mogło być grozne.Zbliżali się do światła, które nabierało kształtów.Po kilkudzie-sięciu krokach dostrzegali już, że światło, najpewniej niewielkiejlampy elektrycznej, wydobywało się spoza uchylonych drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Analiza wydarzeń sprzed kilku dni pozwo-liła im odtworzyć drogę do podziemi i dotarli tam po trzech godzi-nach intensywnego marszu, gdy na dobre zrobił się dzień.Na wyboistej drodze prowadzącej w bok głównej szosy cokrok były ustawione ostrzeżenia o minach, co musiało skuteczniepowstrzymywać ciekawskich.Oni wiedzieli, że droga nie jestzaminowana, ale nie odważyli się zejść na jej pobocze, gdzie takieniebezpieczeństwo było już bardzo realne.Samochód, którym kilka dni wcześniej Jorg przyjechał z Kar-lem i Aysym, stał na swoim miejscu.Dookoła nic nie wskazywałona straszny charakter tego miejsca.Chwasty, które bujnie zwisały zziemi pokrywającej dach bunkra, rozkwitły kolorowymi kwia-tuszkami, nad którymi unosiły się roje owadów.- Cholera, tak tu pięknie - odezwał się melancholijnie Czerny.-Aż chciałoby się położyć na słońcu i poopalać.Czerny ukląkł obok samochodu i Jorg miał przez chwilęwrażenie, że przyjaciel rzeczywiście wprowadzi swój zamysł w czyni położy się.Jednakże Czerny tylko badawczo przyglądał się ziemipod samochodem.295- Ktoś tu majstrował - po-wiedział po chwili.Jorg pochylił się.Dopiero wtedy dostrzegł, że ziemia przy jed-nym z kół została wzruszona i przykryta zeschłą trawą, jakby ktoś.chciał zamaskować efekt pracy, jaką tam wykonał.Czerny delikatnie,końcami palców, rozsunął zdzłiła trawy, a potem drobne kamyczki.Spośród nich wyłonił się koniec metalowego pręta, a po chwili drugi.-Mina S-35 - powiedział Jorg.- Wyskakuje draństwo na półtorametra i dopiero wtedy wybucha.Jak widzisz, Upiór nie maochoty nas wciągać do swoich tuneli, tylko zamierzał naswysadzić.-Tak czy inaczej chce, nas zabić.- Czerny rozgarniał kamienie,aż ukazał się cały zapalnik.-Dlatego jak byliśmy w podziemiach, to dał nam spokój, aprzybiegł tutaj, żeby wkopać i zamaskować minę.Uważał, żenie pójdziemy w głąb bunkra, lecz wrócimy do auta.Sprytny.-Myślisz, że on tam cały czas jest? - Czerny wyprostował się iotrzepał ręce.Jorg wzruszył ramionami, jakby chciał zademonstrować, że tooczywiste.Przeładował schmeissera, potem wyciągnął pistolet zzapaska i sprawdził magazynek.Po chwili to samo zrobił Czerny,który jednak nie wziął schmeissera, lecz swój karabinek Grand.Uważał, że w walce w tunelu z pojedynczym wrogiem ta brońbędzie skuteczniejsza.Wślizgnęli się do wnętrza, gdzie od progu poczuli przenikliwezimno i nieznośny fetor.Nie zapalali lamp, aby nie alarmowaćUpiora, jak nazwali tajemniczego mieszkańca podziemi.W świetlelatarek podziemny tunel wyglądał jeszcze straszniej.Zacieki naścianach układały się w niezwykłe plamy, które zdawały się poru-szać, gdy prześlizgiwało się przez nie światło, a z daleka dobiegałich miarowy stukot.-Co to może być? - Czerny zatrzymał się.-Brzmi jak pompy tłokowe usuwające wodę.-Myślisz, że jeszcze pracują?-Upiór mógł je uruchomić, żeby chronić podziemia przed za-laniem.-A skąd tu, do cholery, prąd!-Nie widzę w tym nic dziwnego.Elektrownie pracują.296Jorg wysunął się do przodu.Szybko przeszli obok drzwi zamy-kających masowy grób i doszli do końca korytarza, gdzie drobnekamienie maskowały kanał prowadzący na dół.Pomni zaminowa-nego samochodu ostrożnie podnieśli klapę, sprawdzając, czy Upiórnie dołączył do niej miny.Nie dostrzegłszy żadnej zasadzki, szyb-ko i cicho zsunęli się na dół.Poruszali się po dobrze znanej trasiedo skrzyżowania, aby sprawdzić, czy po klamrach biegnących oboklufy uda się zejść na dół.Nie zamierzali jednak tego robić, dopókinie sprawdzą, co dzieje się z Upiorem.Jeżeli bowiem jeden podrugim zeszliby do wąskiego kanału i podążali z karabinami naplecach, trzymając się metalowych szczebli, byliby łatwym celem.Zakładali, że Upiór wybrał jedno z pomieszczeń w głównym kory-tarzu na swoje legowisko, którego sprawdzenie pozwoliłoby wielewyjaśnić.Kilka metrów przed skrzyżowaniem zgasili latarki, aby światłonie zdradziło ich obecności w miejscu widocznym z wielu stron.Było coś niesamowitego w całkowitej ciemności, która ich ogarnęła.Słyszeli plusk kropel spadających ze stropu i odległy, jakby dobie-gający spod ich stóp stukot tłoków.Wodząc dłońmi po wilgotnymbetonie, dotarli do skrzyżowania.Zatrzymali się.- Dobrze byłoby przeskoczyć na drugą stronę bez światła -szepnął Jorg.- Wyjrzę - odpowiedział również szeptem Czerny.Wychylił się zza załomu betonu, zrazu nie mogąc nic dostrzecw całkowitej ciemności panującej w tunelu biegnącym w obydwiestrony od miejsca, w którym stał.Odczekał chwilę, gdyż wydało musię, że oczy przyzwyczajając się do ciemności, zaczynają dostrzegaćcoś, co mogło być słabą i odległą plamą świetlną.- Widzę coś - szepnął do Jorga, który stanął za jego plecami.Po następnych kilku minutach zrenice rozszerzyły się tak, iżnie mieli już wątpliwości: w odległości kilkudziesięciu metrów wid-niało światełko.Czerny zsunął parciany pasek karabinka z ramienia i ujął brońmocno w dłonie.- Idziemy tam.Ja po lewej stronie, ty po prawej - szepnąłi czując klepnięcie w ramię, którym Jorg potwierdził, że przyjmujeten sposób działania, ruszył ostrożnie tuż przy ścianie.297W prawej trzymał karabinek, lewą wyciągnął jak ślepiec.Obawiał się, że ze ściany wystają pręty zbrojeniowe, a zderzenie zkawałkiem metalu mogło być grozne.Zbliżali się do światła, które nabierało kształtów.Po kilkudzie-sięciu krokach dostrzegali już, że światło, najpewniej niewielkiejlampy elektrycznej, wydobywało się spoza uchylonych drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]