[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem zupełniezrelaksowany.- Czyżby? Więc dlaczego, na miłość boską, znowu wyłamujesz sobiepalce?- Może one tego potrzebują.- Próbuję dojść do sedna sprawy, Chris.Proszę, nie zgrywaj się.- Jejzielone oczy były szeroko otwarte i błyszczały niebezpiecznie; rękomawykonywała teatralne gesty.- Stale sprawdzasz drzwi i okna.Mam siniakana boku od przytulania ciebie i twojej przeklętej kabury.Zdejmujesz jądopiero wtedy, gdy.dobrze wiesz, kiedy.Nikt nie wie, że tu jesteśmy.Tooczywisty fakt.Jestem bezpieczna bez względu na to, czy mnie pilnujesz,czy nie.Jeśli nie wyluzujesz się odrobinę, to wrócisz do Miami z chorobąwrzodową, a tego chyba byś nie chciał, prawda, Marlowe?- Czy już skończyłaś? - Chris zapytał łagodnie.- Tak - odpowiedziała, myśląc o tym, że zaserwowała mu niezłąmowę, jasną, rzeczową i precyzyjną.118RS - To dobrze.Chodzmy więc na spacer.Jamie błyskawicznie rzuciła się na dręczyciela i zaczęła go bez litościłaskotać.Chris upadł do tylu na poduszki, zaśmiewając się w głos i próbującchwycić dziewczynę za ręce.Jamie leżała na nim, nie przestając go łaskotać,gdy nagle mężczyzna wyśliznął się spod niej.Układ sił uległ diametralnejzmianie, teraz Chris był na górze i przytrzymywał ręce Jamie wysoko nadjej głową.- Powiedz  wujku".Pokręciła przecząco głową.Popatrzył na nią z uśmiechem.- Uparciuszku.- szepnął, pochylając się nad nią.Figlarne ogniki wjego oczach zastąpił ogień.Pocałował ją w usta.- Czy ciągle chcesz iść na spacer? - zapytała czule.- Tak, ale o tym porozmawiamy za parę minut.Dwie godziny pózniejposzli na spacer.Tej nocy ciężki kożuch mgły okrywał góry; padał drobny deszcz.Chrisrozpalił ogień w kominku, nie używając przy tym ani jednego kawałkapapieru.Jamie przez cały czas obserwowała jego zabiegi i gdy w końcuzobaczyła języki ognia liżące drewno, zgotowała Chrisowi na stojąco gorącąowację.Potem, śmiejąc się, wycofała się szybko do kuchni, gdzieprzygotowywała kolację.Triumfalnie wniosła tacę, na której znajdowały się chrupki, pączki,ciasteczka i dietetyczna woda sodowa.Postawiła to wszystko na małymstoliku.- Dawno nie robiliśmy zakupów.ale popatrz.Wsadziłam świeżekwiaty do wazonika.Wiesz, we mnie musi się ukrywać mała domatorka.Tostraszne odkrycie.119RS - Zadziwiasz mnie, kochanie - powiedział Chris i sięgnął po ciastko.-Czy wiesz, że będąc w wieku dojrzałej kobiety, możesz posiadać bardzozłożoną naturę? Możesz być domatorka, ambitną, dzielną, delikatną,agresywną, zmysłową, niewiarygodnie zmienną i zawsze sexy.- Hm?- Tak.- Szatański uśmiech pojawił się na jego twarzy.- Chodz, usiądzobok mnie, kotku.Chcę cię przypiec.- Co takiego? Musiałam się przesłyszeć.- Och, nie.Chcę cię upiec.Zawsze, gdy jesteś przy mnie,niebezpiecznie się rozgrzewam.Usiądz, obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy.Jamie usiadła na kanapie, założyła nogę na nogę, ręce skromnieułożyła na udzie.- To niesamowite - prawie krzyknął Chris.- Nasza dziecina odNagrody Pulitzera nie czuje się swobodnie, gdy ma odpowiadać na pytania.Zupełnie inaczej niż przy ich zadawaniu.- Zaraz, zaraz, czy ty chcesz mnie o coś zapytać?- Tylko kilka pytanek.- Więc pytaj, zanim rozbiję ci na głowie talerz z pączkami.- Ale nie ma żadnych tematów zakazanych? - zapytał i musiał złapaćjej rękę, która błyskawicznie powędrowała w stronę tacy.- Och, niewściekaj się, będę już dobry.Na początek coś łatwego.Jaki jest twójulubiony kolor?- No cóż, na pewno nie różowy.- Obrzuciła go piorunującymspojrzeniem.120RS - Widzisz? To wcale nie było takie trudne.A teraz przejdzmy doczegoś bardziej interesującego.Dlaczego przeraża cię wizja Jamie-domatorki?- Bo jestem dziennikarką.- Wzruszyła ramionami, wpatrując się wogień, który wesoło płonął w kominku.-Do tej pory cały swój czas i energiępoświęcałam pracy.Nie potrafię sobie wyobrazić, jak trudno by mi było,gdybym miała rodzinę czekającą na mnie w domu i zastanawiającą się,dlaczego mamusia nie przygotowała obiadu.Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał Chris.- Koszmar kobiety robiącej karierę? - zapytał sucho.- Nie, nie koszmar.- Jamie spojrzała na niego, modląc się w duchu oto, by ją zrozumiał.- Mieć rodzinę.to moje marzenie.Kiedyś marzyłam otym, by zarabiać pisaniem na życie.Nigdy nie widziałam sposobu, jakmożna by szczęśliwie połączyć jedno z drugim.- Uśmiechnęła się słabo.-Chyba mam fanatyczne podejście do poświęcania się całkowicie swoimcelom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl