[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynieśliściepergamin?Gorgias wciągnął powietrze i powoli je wypuścił.Choć wymyślił całkiem, jak sądził,przekonujące usprawiedliwienie, nie mógł opanować drżenia głosu.- Najczcigodniejszy, nie wiem, jak zacząć - zakaszlał.- Z pewnością muszę wyznaćwam pewną sprawę, która mnie niepokoi.Pamiętacie o tym problemie z tuszem?- Niezbyt dokładnie.Zalewa?- W rzeczy samej.Tak jak wam mówiłem, pióra, którymi dysponuję, nie zatrzymująwystarczająco długo tuszu.Jego nadmiar powoduje kleksy i zachlapania, a co gorsza czasemtusz płynie prawdziwym strumieniem, zalewając cały pergamin.Dlatego starałem sięsporządzić nową mieszankę, która położyłaby kres tym problemom.- Pamiętam, coś o tym wspominaliście.I co?- Po kilku dniach rozmyślań postanowiłem wczoraj sprawdzić, czy idę właściwymtropem.Zwęgliłem łupinki orzecha i dodałem je do tuszu, a następnie pomieszałem zodrobiną oliwy dla zagęszczenia.Spróbowałem też dodać popiołu, trochę łoju i szczyptęałunu.Oczywiście nim użyłem tak uzyskany tusz, wypróbowałem go na innym pergaminie.- Bardzo słusznie - przytaknął hrabia.- Od pierwszej chwili pióro chyżo sunęło po pergaminie, jakby dryfowało po kadzi zoliwą.Litery pojawiały się przed moimi oczami jedwabiste, gładkie niczym skóra młodegodziewczęcia, czarne jak onyks.A jednak na oryginalnym dokumencie, gdy poprawiałemuncjały, wydarzył się wypadek.- Wypadek? Co macie na myśli?- Te litery, to znaczy uncjały, muszą być wykończone odpowiednio do rangidokumentu.Musiałem je podretuszować, aby osiągnąć czyste wyraźne krawędzie.Niestety,ten etap należy wykonać przed nałożeniem ostatniej warstwy proszku.- Na wszystkich świętych! Dajcie spokój wykładom i wytłumaczcie mi, co się stało!- Przykro mi.Nie wiem, jak usprawiedliwić moją niezdarność.W każdym razie zpowodu braku snu zapomniałem, że kilka dni temu nałożyłem już proszek, któryzaimpregnował powierzchnię i gdy poprawiałem majuskuły.- Co?- Cóż.Wszystko uległo zniszczeniu.Całą moją przeklętą pracę diabli wzięli!- Na Boga świętego! Czyż nie mówiliście, że znaleźliście rozwiązanie problemu? -powiedział Wilfred, usiłując się podnieść.- Byłem tak zadowolony, że nie zwróciłem uwagi na proszek - wyjaśnił.- Proszek osuszający wypełnił pory, przez co pergamin nie mógł wchłonąć tuszu.Dlatego tusz rozlał się, niszcząc cały dokument.- To niemożliwe - powtórzył z niedowierzaniem hrabia.- A palimpsest? Czy niesporządziliście palimpsestu?- Mógłbym spróbować, ale przy oskrobywaniu skóry powstałyby ślady świadczące odokonanej reperacji, a przy manuskrypcie tej klasy jest to niedopuszczalne.- Pokażcie mi dokument.Na co czekacie? Pokażcie mi go! - zawołał.Gorgias wyjął niezdarnie kawałek pomarszczonej skóry i wyciągnął go w stronęWilfreda, ale nim ten zdołał go chwycić, Gorgias cofnął się o kilka kroków i podarł pergaminna tysiąc kawałków.Gdy Wilfred to zobaczył, wzburzył się, jakby palił go ogień.- Czyście stracili rozum?- Chodzi o to, że nie zrozumieliście - odparł zrozpaczony Gorgias.- Pergamin jestzniszczony! Rozumiecie? Zniszczony!Wilfred wydał z siebie gardłowy dźwięk, zmieniając się z wściekłości na twarzy.Leżąc na łóżku, usiłował dosięgnąć kawałków pergaminu porozrzucanych na dywanie, alestracił równowagę i omal nie spadł z łoża.Na szczęście nim Wilfred runął na ziemię, Gorgiaszdążył go przytrzymać.- Puśćcie mnie! Sądzicie, że skoro nie mam nóg, jestem takim samym niedojdą jakwy? Zabierz ode mnie łapy, przeklęty marnotrawco! - zawołał.- Uspokójcie się, wasza wielmożność.Ten dokument na nic by się już nie przydał.Dlatego zacząłem już pracować nad nowym pergaminem.- Nad nowym pergaminem, mówicie? A co zrobicie tym razem? Rzucicie go jakiemuśpsu na pożarcie? A może ugotujecie, a potem potniecie nożem?- Wasza wielmożność, błagam was.Nie traćcie wiary.Będę pracował dzień i noc, jeśliokaże się to konieczne.Przysięgam, że wkrótce dostaniecie ten dokument.- A kto wam powiedział, że mam tyle czasu? - mruknął Wilfred, układając sięwygodniej na łożu.- Wysłannik papieski może przybyć w każdej chwili i jeśli do tego czasunie będę miał dokumentu.Boże! Nie znacie tego prałata! Nie chcę nawet myśleć, comogłoby się z nami stać.Gorgias żałował, że jest tak powolny, ale rana na ramieniu utrudniała mu pracę.Jeśliposelstwo z Rzymu przybędzie przed czasem, Wilfred będzie mógł na swojeusprawiedliwienie powiedzieć, że oryginał spalił się podczas pożaru.Gorgias wziął głębokioddech i zwrócił się ponownie do Wilfreda.- Zatem kiedy ma przybyć ten prałat?- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Przynieśliściepergamin?Gorgias wciągnął powietrze i powoli je wypuścił.Choć wymyślił całkiem, jak sądził,przekonujące usprawiedliwienie, nie mógł opanować drżenia głosu.- Najczcigodniejszy, nie wiem, jak zacząć - zakaszlał.- Z pewnością muszę wyznaćwam pewną sprawę, która mnie niepokoi.Pamiętacie o tym problemie z tuszem?- Niezbyt dokładnie.Zalewa?- W rzeczy samej.Tak jak wam mówiłem, pióra, którymi dysponuję, nie zatrzymująwystarczająco długo tuszu.Jego nadmiar powoduje kleksy i zachlapania, a co gorsza czasemtusz płynie prawdziwym strumieniem, zalewając cały pergamin.Dlatego starałem sięsporządzić nową mieszankę, która położyłaby kres tym problemom.- Pamiętam, coś o tym wspominaliście.I co?- Po kilku dniach rozmyślań postanowiłem wczoraj sprawdzić, czy idę właściwymtropem.Zwęgliłem łupinki orzecha i dodałem je do tuszu, a następnie pomieszałem zodrobiną oliwy dla zagęszczenia.Spróbowałem też dodać popiołu, trochę łoju i szczyptęałunu.Oczywiście nim użyłem tak uzyskany tusz, wypróbowałem go na innym pergaminie.- Bardzo słusznie - przytaknął hrabia.- Od pierwszej chwili pióro chyżo sunęło po pergaminie, jakby dryfowało po kadzi zoliwą.Litery pojawiały się przed moimi oczami jedwabiste, gładkie niczym skóra młodegodziewczęcia, czarne jak onyks.A jednak na oryginalnym dokumencie, gdy poprawiałemuncjały, wydarzył się wypadek.- Wypadek? Co macie na myśli?- Te litery, to znaczy uncjały, muszą być wykończone odpowiednio do rangidokumentu.Musiałem je podretuszować, aby osiągnąć czyste wyraźne krawędzie.Niestety,ten etap należy wykonać przed nałożeniem ostatniej warstwy proszku.- Na wszystkich świętych! Dajcie spokój wykładom i wytłumaczcie mi, co się stało!- Przykro mi.Nie wiem, jak usprawiedliwić moją niezdarność.W każdym razie zpowodu braku snu zapomniałem, że kilka dni temu nałożyłem już proszek, któryzaimpregnował powierzchnię i gdy poprawiałem majuskuły.- Co?- Cóż.Wszystko uległo zniszczeniu.Całą moją przeklętą pracę diabli wzięli!- Na Boga świętego! Czyż nie mówiliście, że znaleźliście rozwiązanie problemu? -powiedział Wilfred, usiłując się podnieść.- Byłem tak zadowolony, że nie zwróciłem uwagi na proszek - wyjaśnił.- Proszek osuszający wypełnił pory, przez co pergamin nie mógł wchłonąć tuszu.Dlatego tusz rozlał się, niszcząc cały dokument.- To niemożliwe - powtórzył z niedowierzaniem hrabia.- A palimpsest? Czy niesporządziliście palimpsestu?- Mógłbym spróbować, ale przy oskrobywaniu skóry powstałyby ślady świadczące odokonanej reperacji, a przy manuskrypcie tej klasy jest to niedopuszczalne.- Pokażcie mi dokument.Na co czekacie? Pokażcie mi go! - zawołał.Gorgias wyjął niezdarnie kawałek pomarszczonej skóry i wyciągnął go w stronęWilfreda, ale nim ten zdołał go chwycić, Gorgias cofnął się o kilka kroków i podarł pergaminna tysiąc kawałków.Gdy Wilfred to zobaczył, wzburzył się, jakby palił go ogień.- Czyście stracili rozum?- Chodzi o to, że nie zrozumieliście - odparł zrozpaczony Gorgias.- Pergamin jestzniszczony! Rozumiecie? Zniszczony!Wilfred wydał z siebie gardłowy dźwięk, zmieniając się z wściekłości na twarzy.Leżąc na łóżku, usiłował dosięgnąć kawałków pergaminu porozrzucanych na dywanie, alestracił równowagę i omal nie spadł z łoża.Na szczęście nim Wilfred runął na ziemię, Gorgiaszdążył go przytrzymać.- Puśćcie mnie! Sądzicie, że skoro nie mam nóg, jestem takim samym niedojdą jakwy? Zabierz ode mnie łapy, przeklęty marnotrawco! - zawołał.- Uspokójcie się, wasza wielmożność.Ten dokument na nic by się już nie przydał.Dlatego zacząłem już pracować nad nowym pergaminem.- Nad nowym pergaminem, mówicie? A co zrobicie tym razem? Rzucicie go jakiemuśpsu na pożarcie? A może ugotujecie, a potem potniecie nożem?- Wasza wielmożność, błagam was.Nie traćcie wiary.Będę pracował dzień i noc, jeśliokaże się to konieczne.Przysięgam, że wkrótce dostaniecie ten dokument.- A kto wam powiedział, że mam tyle czasu? - mruknął Wilfred, układając sięwygodniej na łożu.- Wysłannik papieski może przybyć w każdej chwili i jeśli do tego czasunie będę miał dokumentu.Boże! Nie znacie tego prałata! Nie chcę nawet myśleć, comogłoby się z nami stać.Gorgias żałował, że jest tak powolny, ale rana na ramieniu utrudniała mu pracę.Jeśliposelstwo z Rzymu przybędzie przed czasem, Wilfred będzie mógł na swojeusprawiedliwienie powiedzieć, że oryginał spalił się podczas pożaru.Gorgias wziął głębokioddech i zwrócił się ponownie do Wilfreda.- Zatem kiedy ma przybyć ten prałat?- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]