[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My by-liśmy ważni; rodzina była ważna.- Ale mogliśmy mieć przecież wszystko - odparł Tom.- Kto powiedział, że nie mogliśmy być szczęśliwą rodziną i wieść wygodniejsze życie? To ja sobie z tym nie ra-dziłem, nie ty.- Ujął jej dłoń i uścisnął ją mocno.- Moglibyśmy spróbować jeszcze raz, Abby.Jess byłaby uszczęśliwio-na.W ten weekend, kiedy pojechaliśmy do Kent do Caroline i Phila, zapytała mnie, dlaczego nie możemy do siebie wró-cić.Gdybym tylko powiedział jej wtedy, że możemy - rzekł z bólem - może nie musielibyśmy przeżywać tego, co teraz.Abby spojrzała na niego zmęczonymi oczami.- To nie ty zniszczyłeś nasze małżeństwo - rzekła.- Ale to przecież nic nie znaczyło, prawda? - zapytał Tom.Pomimo bólu i strachu, jakiego teraz doświadczała, Abby wiedziała, że jest to pytanie, na które musi udzielićpoważnej odpowiedzi.RLT- Nie - odparła szczerze.- To nie miało żadnego znaczenia.Mówiłam ci już o tym i ty mi nie uwierzyłeś, ale takajest prawda.I kocham cię, Tom.Zawsze cię kochałam.Podejrzewam, że trochę o tym zapomniałam, kiedy przechodzili-śmy trudny okres i byliśmy zbyt głupi, by to dostrzec.- Ja byłem zbyt głupi, by to dostrzec - zaprotestował Tom - ale ja też cię kocham, Abby.Może nam się udać,prawda?Popatrzyła na niego ze smutkiem.- Najpierw musimy przetrwać to, co teraz się dzieje, a dopiero potem będziemy myśleć o innych rzeczach.- Alejej dłoń pozostawała w dłoni męża.I pomyśleć, że tak przejmowała się tym, że ludzie wiedzą o rozstaniu jej i Toma.To była jedynie kropla w morzuw porównaniu z bólem, jaki czuła na myśl o Jess, samotnej i przerażonej.Najgorszy był strach przed nieznanym.- Zrobić ci śniadanie? - zapytał Tom.- Mogę ci przygotować koktajl owocowy.Abby uśmiechnęła się do niego.- To miłe z twojej strony - rzekła.- Ale nie jestem w stanie nic przełknąć.- Wiem.Ze mną jest tak samo, ale powinniśmy coś zjeść, żeby się wzmocnić.- Chyba wyjdę na dwór - rzekła AbbyNie wiedziała dlaczego, ale nagle ogarnęła ją chęć wyjścia do ogrodu.Był piękny słoneczny poranek i ściany te-go domu zdawały się zamykać wokół niej.Może na zewnątrz poczuje się lepiej.Usiadła na schodkach prowadzących na patio, a Tom przysiadł obok niej.Siedzieli ramię w ramię i patrzyli naogród.Na trawie błyszczały krople rosy, przez co ogród wydawał się cały obsypany diamentami.Abby pomyślała o tychwszystkich porankach, kiedy patrzyła na to przez okno w kuchni i nie doceniała wszystkich dobrych rzeczy w swoimżyciu.- Jesteśmy złymi rodzicami? - zapytała Toma.Potrząsnął głową.- Nie - odparł.- Straciliśmy czujność, ponieważ tak bardzo pochłonęły nas własne problemy.- Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas - westchnęła Abby.Tom objął ją ramieniem i mocno przytulił.- Musimy mieć nadzieję - oświadczył.- Nie ma jej dopiero niecałą dobę.Możliwe, że wszystko jest w jak najlep-szym porządku.Musimy po prostu mieć nadzieję.- Tak właśnie mówiliśmy w przypadku Sally - rzekła powoli Abby.Przez drzwi na patio wyszedł Wilbur i zatrzymał się przed nimi, strosząc puszysty ogon, a jego duże szare oczyzdawały się pytać: Co się tutaj dzieje?".Abby ledwie była w stanie patrzeć na kota.Tak bardzo przypominał jej o Jess.- Chciała, żebyśmy pozwolili jej wziąć tego szczeniaka ze schroniska.Uznałam, że to będzie zbyt duży kłopot iże w końcu się nim znudzi, i wtedy ja albo ty będziemy się musieli nim opiekować, więc odmówiłam.Och, Tom.- Od-wróciła się i z płaczem wtuliła twarz w jego pierś.- Dlaczego się nie zgodziłam?Szlochała tak głośno, że ledwie usłyszał dzwięk SMS-a, który przyszedł na jej leżącą w kuchni komórkę.Zerwalisię na równe nogi i popędzili do kuchni.Chwyciła telefon drżącymi rękami.- O mój Boże! - zawołała.- O mój Boże, Tom.To Jess. Cześć, mamo" - napisane było w wiadomości.- Przepraszam, że wyjechałam.Nic mi nie jest.Musiałam poprostu to zrobić.Zadzwoń do mnie, to porozmawiamy.Buziaki, Jess".- Och, Tom - rzekła Abby drżącym głosem.- Daj mi go.- Wziął od niej telefon i szybko wystukał numer komórki Jess.Odezwał się zaspany głos.RLT- Jess - rzekł, starając się trzymać telefon w taki sposób, by Abby także słyszała.- Cześć, tato - odparła.Poczuła się lepiej, kiedy wysłała SMS-a, i pomyślała sobie, że może jeszcze się zdrzem-nie.- Co się dzieje, że do mnie dzwonisz?Tom się roześmiał.- Kochanie, nic ci nie jest? - zapytała z niepokojem Abby.- Nie, mamo, wszystko w porządku - odparła Jess.- Przepraszam, że wyjechałam.Potrzebowałam po prostu po-być sama i.- To nie ma znaczenia - przerwała jej matka.- Nic nie ma znaczenia, jeśli tylko tobie nic się nie stało.Gdzie je-steś? Chcemy po ciebie jechać.Tom przyciągnął telefon z powrotem do siebie.- Och, mogę wrócić autobusem do Cork, a stamtąd do Dunmore.- Zaproponowała Jess.- Tak właśnie się tutajdostałam.- Nie ma mowy Mama i ja przyjedziemy po ciebie.Powiedz mi, gdzie jesteś.- Nie będziecie na mnie zli? - zapytała Jess drżącym głosem.Tom, który od bardzo dawna nie płakał, poczuł, jak do oczu napływają mu łzy.- Nie, skarbie, nie będziemy na ciebie zli.Jesteśmy szczęśliwi, że nic ci nie jest.Po kilku godzinach beztroskiego snu Jess zadzwoniła w czasie przerwy między lekcjami do Steph.- Moi rodzice zamordowaliby mnie, gdybym wycięła taki numer - oświadczyła jej przyjaciółka, kiedy Jess opo-wiedziała o wszystkim.- Przecież zaangażowana była w to policja i w ogóle.I - zrobiła pauzę - zabijesz mnie za to, Jess,ale powiedziałam twojej mamie o Saffron i tych SMS-ach.- Szkoda, że to zrobiłaś - westchnęła Jess.- Myślałam, że może dlatego uciekłaś.- Nie.Chodziło o dużo rzeczy, ale tak naprawdę przyczynił się do tego Oliver i impreza.Saffron mi powiedziała,że chodzi ze mną tylko dlatego, że się nudził, i że uważa mnie za dziecko, ponieważ nie chcę uprawiać z nim seksu, izapytała, czy nie wiedziałam o tym.- Och, Jess, ty beznadziejna kretynko - oświadczyła gniewnie Steph.- Powinnaś wiedzieć, że nie należy słuchaćSaffron.Jest o ciebie zazdrosna.Zach się dowiedział, że zawsze podobał jej się Oliver, ale on nigdy nie był nią zaintere-sowany.Wydaje mi się, że zaczyna jej się trochę nudzić uroczy Ian, głównie dlatego, że jest głupi jak but.Jestem pewna,że pomyślała sobie, iż jeśli doprowadzi do waszego rozstania, będzie miała u niego szansę.- Chyba nie mówisz poważnie? - zapytała Jess i poczuła przypływ nadziei.- Czy zapytałaś o to Olivera, zanim dałaś nogę z imprezy? Czy też od razu uwierzyłaś słowom Saffron?Jess musiała ze wstydem przyznać, że uwierzyła słowom Saffron.Dlaczego uwierzyła jej, dziewczynie, która jąprześladowała, zamiast Oliverowi?- Paranoja to straszna choroba - orzekła ponuro Steph.- Są lekarstwa dla ludzi takich jak ty, wiesz?- Czuję się jak idiotka - jęknęła Jess.- I rodzice naprawdę powiadomili policję? Dlaczego? Przecież im zostawi-łam list i w ogóle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.My by-liśmy ważni; rodzina była ważna.- Ale mogliśmy mieć przecież wszystko - odparł Tom.- Kto powiedział, że nie mogliśmy być szczęśliwą rodziną i wieść wygodniejsze życie? To ja sobie z tym nie ra-dziłem, nie ty.- Ujął jej dłoń i uścisnął ją mocno.- Moglibyśmy spróbować jeszcze raz, Abby.Jess byłaby uszczęśliwio-na.W ten weekend, kiedy pojechaliśmy do Kent do Caroline i Phila, zapytała mnie, dlaczego nie możemy do siebie wró-cić.Gdybym tylko powiedział jej wtedy, że możemy - rzekł z bólem - może nie musielibyśmy przeżywać tego, co teraz.Abby spojrzała na niego zmęczonymi oczami.- To nie ty zniszczyłeś nasze małżeństwo - rzekła.- Ale to przecież nic nie znaczyło, prawda? - zapytał Tom.Pomimo bólu i strachu, jakiego teraz doświadczała, Abby wiedziała, że jest to pytanie, na które musi udzielićpoważnej odpowiedzi.RLT- Nie - odparła szczerze.- To nie miało żadnego znaczenia.Mówiłam ci już o tym i ty mi nie uwierzyłeś, ale takajest prawda.I kocham cię, Tom.Zawsze cię kochałam.Podejrzewam, że trochę o tym zapomniałam, kiedy przechodzili-śmy trudny okres i byliśmy zbyt głupi, by to dostrzec.- Ja byłem zbyt głupi, by to dostrzec - zaprotestował Tom - ale ja też cię kocham, Abby.Może nam się udać,prawda?Popatrzyła na niego ze smutkiem.- Najpierw musimy przetrwać to, co teraz się dzieje, a dopiero potem będziemy myśleć o innych rzeczach.- Alejej dłoń pozostawała w dłoni męża.I pomyśleć, że tak przejmowała się tym, że ludzie wiedzą o rozstaniu jej i Toma.To była jedynie kropla w morzuw porównaniu z bólem, jaki czuła na myśl o Jess, samotnej i przerażonej.Najgorszy był strach przed nieznanym.- Zrobić ci śniadanie? - zapytał Tom.- Mogę ci przygotować koktajl owocowy.Abby uśmiechnęła się do niego.- To miłe z twojej strony - rzekła.- Ale nie jestem w stanie nic przełknąć.- Wiem.Ze mną jest tak samo, ale powinniśmy coś zjeść, żeby się wzmocnić.- Chyba wyjdę na dwór - rzekła AbbyNie wiedziała dlaczego, ale nagle ogarnęła ją chęć wyjścia do ogrodu.Był piękny słoneczny poranek i ściany te-go domu zdawały się zamykać wokół niej.Może na zewnątrz poczuje się lepiej.Usiadła na schodkach prowadzących na patio, a Tom przysiadł obok niej.Siedzieli ramię w ramię i patrzyli naogród.Na trawie błyszczały krople rosy, przez co ogród wydawał się cały obsypany diamentami.Abby pomyślała o tychwszystkich porankach, kiedy patrzyła na to przez okno w kuchni i nie doceniała wszystkich dobrych rzeczy w swoimżyciu.- Jesteśmy złymi rodzicami? - zapytała Toma.Potrząsnął głową.- Nie - odparł.- Straciliśmy czujność, ponieważ tak bardzo pochłonęły nas własne problemy.- Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas - westchnęła Abby.Tom objął ją ramieniem i mocno przytulił.- Musimy mieć nadzieję - oświadczył.- Nie ma jej dopiero niecałą dobę.Możliwe, że wszystko jest w jak najlep-szym porządku.Musimy po prostu mieć nadzieję.- Tak właśnie mówiliśmy w przypadku Sally - rzekła powoli Abby.Przez drzwi na patio wyszedł Wilbur i zatrzymał się przed nimi, strosząc puszysty ogon, a jego duże szare oczyzdawały się pytać: Co się tutaj dzieje?".Abby ledwie była w stanie patrzeć na kota.Tak bardzo przypominał jej o Jess.- Chciała, żebyśmy pozwolili jej wziąć tego szczeniaka ze schroniska.Uznałam, że to będzie zbyt duży kłopot iże w końcu się nim znudzi, i wtedy ja albo ty będziemy się musieli nim opiekować, więc odmówiłam.Och, Tom.- Od-wróciła się i z płaczem wtuliła twarz w jego pierś.- Dlaczego się nie zgodziłam?Szlochała tak głośno, że ledwie usłyszał dzwięk SMS-a, który przyszedł na jej leżącą w kuchni komórkę.Zerwalisię na równe nogi i popędzili do kuchni.Chwyciła telefon drżącymi rękami.- O mój Boże! - zawołała.- O mój Boże, Tom.To Jess. Cześć, mamo" - napisane było w wiadomości.- Przepraszam, że wyjechałam.Nic mi nie jest.Musiałam poprostu to zrobić.Zadzwoń do mnie, to porozmawiamy.Buziaki, Jess".- Och, Tom - rzekła Abby drżącym głosem.- Daj mi go.- Wziął od niej telefon i szybko wystukał numer komórki Jess.Odezwał się zaspany głos.RLT- Jess - rzekł, starając się trzymać telefon w taki sposób, by Abby także słyszała.- Cześć, tato - odparła.Poczuła się lepiej, kiedy wysłała SMS-a, i pomyślała sobie, że może jeszcze się zdrzem-nie.- Co się dzieje, że do mnie dzwonisz?Tom się roześmiał.- Kochanie, nic ci nie jest? - zapytała z niepokojem Abby.- Nie, mamo, wszystko w porządku - odparła Jess.- Przepraszam, że wyjechałam.Potrzebowałam po prostu po-być sama i.- To nie ma znaczenia - przerwała jej matka.- Nic nie ma znaczenia, jeśli tylko tobie nic się nie stało.Gdzie je-steś? Chcemy po ciebie jechać.Tom przyciągnął telefon z powrotem do siebie.- Och, mogę wrócić autobusem do Cork, a stamtąd do Dunmore.- Zaproponowała Jess.- Tak właśnie się tutajdostałam.- Nie ma mowy Mama i ja przyjedziemy po ciebie.Powiedz mi, gdzie jesteś.- Nie będziecie na mnie zli? - zapytała Jess drżącym głosem.Tom, który od bardzo dawna nie płakał, poczuł, jak do oczu napływają mu łzy.- Nie, skarbie, nie będziemy na ciebie zli.Jesteśmy szczęśliwi, że nic ci nie jest.Po kilku godzinach beztroskiego snu Jess zadzwoniła w czasie przerwy między lekcjami do Steph.- Moi rodzice zamordowaliby mnie, gdybym wycięła taki numer - oświadczyła jej przyjaciółka, kiedy Jess opo-wiedziała o wszystkim.- Przecież zaangażowana była w to policja i w ogóle.I - zrobiła pauzę - zabijesz mnie za to, Jess,ale powiedziałam twojej mamie o Saffron i tych SMS-ach.- Szkoda, że to zrobiłaś - westchnęła Jess.- Myślałam, że może dlatego uciekłaś.- Nie.Chodziło o dużo rzeczy, ale tak naprawdę przyczynił się do tego Oliver i impreza.Saffron mi powiedziała,że chodzi ze mną tylko dlatego, że się nudził, i że uważa mnie za dziecko, ponieważ nie chcę uprawiać z nim seksu, izapytała, czy nie wiedziałam o tym.- Och, Jess, ty beznadziejna kretynko - oświadczyła gniewnie Steph.- Powinnaś wiedzieć, że nie należy słuchaćSaffron.Jest o ciebie zazdrosna.Zach się dowiedział, że zawsze podobał jej się Oliver, ale on nigdy nie był nią zaintere-sowany.Wydaje mi się, że zaczyna jej się trochę nudzić uroczy Ian, głównie dlatego, że jest głupi jak but.Jestem pewna,że pomyślała sobie, iż jeśli doprowadzi do waszego rozstania, będzie miała u niego szansę.- Chyba nie mówisz poważnie? - zapytała Jess i poczuła przypływ nadziei.- Czy zapytałaś o to Olivera, zanim dałaś nogę z imprezy? Czy też od razu uwierzyłaś słowom Saffron?Jess musiała ze wstydem przyznać, że uwierzyła słowom Saffron.Dlaczego uwierzyła jej, dziewczynie, która jąprześladowała, zamiast Oliverowi?- Paranoja to straszna choroba - orzekła ponuro Steph.- Są lekarstwa dla ludzi takich jak ty, wiesz?- Czuję się jak idiotka - jęknęła Jess.- I rodzice naprawdę powiadomili policję? Dlaczego? Przecież im zostawi-łam list i w ogóle [ Pobierz całość w formacie PDF ]