[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Nie zamierzam wydawać ciężko zarobionych pieniędzy na jakąśsukienkę - oznajmiła Ewa, krzywiąc się pogardliwie, kiedy Nan zapytała,co włoży na bal.Oczekiwała, iż Nan odpowie: jesteś tym, na kogo wyglądasz, i ludziebędą osądzać cię wyłącznie na podstawie wyglądu, czy ci się to podoba,czy nie".Była to jedna z jej ulubionych teorii.- Masz rację - stwierdziła nieoczekiwanie Nan.- Jeśli już masz coś kupić,to z pewnością nie suknię wieczorową.- A więc? - bąknęła Ewa, zaskoczona.Spodziewała się zaciętej dyskusji.- A więc co zrobisz? - odpowiedziała pytaniem Nan.- Kit zaproponowała, żebym przejrzała jej rzeczy, tak na wszelkiwypadek.Oczywiście jest wyższa ode mnie, ale to samo odnosi się dowszystkich.Gdybym coś znalazła, mogłabym zawsze skrócić.- Albo możesz włożyć moją czerwoną spódnicę - dokończyła Nan.- Chyba raczej nie - odparła Ewa.Słowa przyjaciółki uraziły jej dumę.- Na uczelni nikt jej nie widział.W czerwonym jest cido twarzy.Mogłabyś kupić sobie szałową bluzkę, albo może paniHegarty ma coś odpowiedniego.Czemu nie?- Wiem, że to zabrzmi niezręcznie, ale chyba po prostu nie chcę donaszaćrzeczy po tobie - wypaliła Ewa.- Ale nie masz podobnych obiekcji wobec pani Hegarty? - odparowałabłyskawicznie Nan.- Zaproponowała mi to, bo wie.wie, że nie będę miała nic przeciw temu.- A ja? Czy uważasz, że myślę inaczej?- Szczerze mówiąc, nie wiem.- Ewa bawiła się łyżeczką.Nan nienalegała, ale też nie zrezygnowała.Po prosturzekła:- Spódnica czeka, jest ładna, świetnie by na tobie wyglądała.- Do czego zmierzasz? O ,co ci chodzi? - Ewa zdawała sobie sprawę, żezachowuje się jak pięcioletnie dziecko, ale naprawdę chciała to wiedzieć.- Wybieramy się na bal razem z grupą przyjaciół.Chcę, żebyśmywszystkie wyglądały super, żeby innym panienkom, takim jak ta durnaRosemary i głupawa Sheila, na nasz widok opadły szczęki.Oto, dlaczego!- Biorę ją - oświadczyła Ewa z uśmiechem.-Mamo, czy byłoby to okropne z mojej strony, gdybym poprosiła cię opożyczkę? Chcę kupić materiał na sukienkę.- Kupimy ci sukienkę, Benny.To przecież twój pierwszy bal.Każdadziewczyna powinna mieć nową suknię, prosto ze sklepu.- W sklepach nie ma nic, co by na mnie pasowało.- Nie mów tego takim nieszczęśliwym tonem.Na pewno coś się znajdzie.Po prostu nie szukałaś.- Wcale nie jestem nieszczęśliwa.Tylko że ludzie nie noszą takichrozmiarów, póki się nie zestarzeją.Teraz, kiedy już o tym wiem, zupełniemi to nie przeszkadza.Kiedyś sądziłam, że ludzie rodzą się już z grubymikośćmi i szerokimi ramionami, najwyrazniej jednak wszystko to nagle za-czyna rosnąć, kiedy już człowiek skończy sześćdziesiąt lat.Uważaj,mamo, bo jeszcze przytrafi ci się coś podobnego.- A skąd, jeśli wolno spytać, wytrzasnęłaś tę bzdurną teorię?- Z moich wizyt we wszystkich sklepach w Dublinie.W czasie przerwyna lunch, mamo.Nie opuszczam wykładów!Annabel z ulgą stwierdziła, że córka nie jest wcale wściekła z tegopowodu.Choć możliwe, że w środku kipiała z furii.Nigdy nie wiadomo,co naprawdę czuje Benny.Odwlekanie dyskusji nic by nie dało.Matka Benny postanowiła byćpraktyczna.- O jaki materiał ci chodzi?- Sama nie wiem.Coś bogatego.może to śmieszne, ale widziałam takiezdjęcie w żurnalu.Wysoka, tęga kobieta, a jej suknia przypominałagobelin.- Benny uśmiechnęła się, ale niezbyt pewnie.- Gobelin? - powtórzyła matka z powątpiewaniem.- Może nie.Nie chciałabym wyglądać jak fotel czy kanapa.Annabelzapragnęła nagle przytulić do siebie córkę,wiedziała jednak, że nie wolno jej tego zrobić.- Masz na myśli brokat? - spytała.- Właśnie.- Mam w szafie śliczną brokatową spódnicę.- Nie będzie na mnie pasowała, mamo.- Mogłybyśmy ją rozszyć klinami z czarnego aksamitu i zrobić taką samągórę, obramowaną brokatem.Co o tym sądzisz?- Nie możemy ci przecież zniszczyć całkiem porządnej spódnicy.- I tak pewnie nigdy już jej nie włożę.Bardzo bym chciała, żebyś zostałakrólową balu.- Jesteś pewna?- Oczywiście, że tak.Zresztą w sklepach nie dostaniesz niczego w takdobrym gatunku.Benny doskonale o tym wiedziała.Zamarła jednak na myśl o tym, jakikrój wybierze dla niej matka.Nagle przed jej oczami mignęły obrazy z dziesiątych urodzin, kiedysądziła, że dostanie świąteczną sukienkę, a tymczasem rodzice kupili jejpraktyczny, granatowy komplet.Bólu, jaki wtedy czuła, nie zapomniałamimo upływu lat.Nie miała jednak specjalnego wyboru.- Jak myślisz, kto mógłby to uszyć?- Podobno bratanica Peggy, ta Clodagh, świetnie sobie radzi z igłą.Benny poweselała.Clodagh Pine z pewnością nie byłamałomiasteczkową elegantką.Może jednak jest jeszcze jakaś nadzieja.Szanowna kuzynko Ewo!Przesyłam ten krótki liścik, aby Ci szczerze podziękować za to, żeodwiedziłaś moją siostrę w szkole.Heather gorąco wychwalała Twojąuprzejmość.Pragnę Ci wyrazić wdzięczność i jednocześnie poprosić,abyś nie czuła się zobligowana do dalszych wizyt faktem, że moja rodzinapomogła Ci w opłaceniu czesnego.Nie muszę chyba dodawać, że chętnieujrzymy Cię w Westlands podczas ferii świątecznych, jeśli oczywiście ze-chcesz nas odwiedzić.Z wyrazami wdzięczności Simon Westward.Szanowny Simonie!Widuję się z Heather, ponieważ mam na to ochotę, a także dlatego, żemnie o to prosiła.Nie ma to nic wspólnego z żadnym, jak to ująłeś, zobligowaniem".Ferie świąteczne spędzę w klasztorze Zwiętej MariiPanny w Knoćkglen.Chętnie Cię tam ujrzymy, jeśli oczywiście zechcesznas odwiedzić.Z wyrazami nadziei, że sytuacja jest jasnaEwa Malone.Szanowni Państwo Hogan!Benny zapewne wspominała Państwu, że grupka studentów, do którejoboje należymy, wybiera się w przyszły piątekna bal z okazji zakończenia semestru.Moi rodzice organizują koktajl wnaszym domu w Donnybrook, gdzie wszyscy zbierzemy się przedwyruszeniem na bal.Poprosili mnie, abym zaproponował rodzicomkilkorga przyjaciół, żeby wpadli na ich przyjęcie, jeśli akurat będą wpobliżu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.-Nie zamierzam wydawać ciężko zarobionych pieniędzy na jakąśsukienkę - oznajmiła Ewa, krzywiąc się pogardliwie, kiedy Nan zapytała,co włoży na bal.Oczekiwała, iż Nan odpowie: jesteś tym, na kogo wyglądasz, i ludziebędą osądzać cię wyłącznie na podstawie wyglądu, czy ci się to podoba,czy nie".Była to jedna z jej ulubionych teorii.- Masz rację - stwierdziła nieoczekiwanie Nan.- Jeśli już masz coś kupić,to z pewnością nie suknię wieczorową.- A więc? - bąknęła Ewa, zaskoczona.Spodziewała się zaciętej dyskusji.- A więc co zrobisz? - odpowiedziała pytaniem Nan.- Kit zaproponowała, żebym przejrzała jej rzeczy, tak na wszelkiwypadek.Oczywiście jest wyższa ode mnie, ale to samo odnosi się dowszystkich.Gdybym coś znalazła, mogłabym zawsze skrócić.- Albo możesz włożyć moją czerwoną spódnicę - dokończyła Nan.- Chyba raczej nie - odparła Ewa.Słowa przyjaciółki uraziły jej dumę.- Na uczelni nikt jej nie widział.W czerwonym jest cido twarzy.Mogłabyś kupić sobie szałową bluzkę, albo może paniHegarty ma coś odpowiedniego.Czemu nie?- Wiem, że to zabrzmi niezręcznie, ale chyba po prostu nie chcę donaszaćrzeczy po tobie - wypaliła Ewa.- Ale nie masz podobnych obiekcji wobec pani Hegarty? - odparowałabłyskawicznie Nan.- Zaproponowała mi to, bo wie.wie, że nie będę miała nic przeciw temu.- A ja? Czy uważasz, że myślę inaczej?- Szczerze mówiąc, nie wiem.- Ewa bawiła się łyżeczką.Nan nienalegała, ale też nie zrezygnowała.Po prosturzekła:- Spódnica czeka, jest ładna, świetnie by na tobie wyglądała.- Do czego zmierzasz? O ,co ci chodzi? - Ewa zdawała sobie sprawę, żezachowuje się jak pięcioletnie dziecko, ale naprawdę chciała to wiedzieć.- Wybieramy się na bal razem z grupą przyjaciół.Chcę, żebyśmywszystkie wyglądały super, żeby innym panienkom, takim jak ta durnaRosemary i głupawa Sheila, na nasz widok opadły szczęki.Oto, dlaczego!- Biorę ją - oświadczyła Ewa z uśmiechem.-Mamo, czy byłoby to okropne z mojej strony, gdybym poprosiła cię opożyczkę? Chcę kupić materiał na sukienkę.- Kupimy ci sukienkę, Benny.To przecież twój pierwszy bal.Każdadziewczyna powinna mieć nową suknię, prosto ze sklepu.- W sklepach nie ma nic, co by na mnie pasowało.- Nie mów tego takim nieszczęśliwym tonem.Na pewno coś się znajdzie.Po prostu nie szukałaś.- Wcale nie jestem nieszczęśliwa.Tylko że ludzie nie noszą takichrozmiarów, póki się nie zestarzeją.Teraz, kiedy już o tym wiem, zupełniemi to nie przeszkadza.Kiedyś sądziłam, że ludzie rodzą się już z grubymikośćmi i szerokimi ramionami, najwyrazniej jednak wszystko to nagle za-czyna rosnąć, kiedy już człowiek skończy sześćdziesiąt lat.Uważaj,mamo, bo jeszcze przytrafi ci się coś podobnego.- A skąd, jeśli wolno spytać, wytrzasnęłaś tę bzdurną teorię?- Z moich wizyt we wszystkich sklepach w Dublinie.W czasie przerwyna lunch, mamo.Nie opuszczam wykładów!Annabel z ulgą stwierdziła, że córka nie jest wcale wściekła z tegopowodu.Choć możliwe, że w środku kipiała z furii.Nigdy nie wiadomo,co naprawdę czuje Benny.Odwlekanie dyskusji nic by nie dało.Matka Benny postanowiła byćpraktyczna.- O jaki materiał ci chodzi?- Sama nie wiem.Coś bogatego.może to śmieszne, ale widziałam takiezdjęcie w żurnalu.Wysoka, tęga kobieta, a jej suknia przypominałagobelin.- Benny uśmiechnęła się, ale niezbyt pewnie.- Gobelin? - powtórzyła matka z powątpiewaniem.- Może nie.Nie chciałabym wyglądać jak fotel czy kanapa.Annabelzapragnęła nagle przytulić do siebie córkę,wiedziała jednak, że nie wolno jej tego zrobić.- Masz na myśli brokat? - spytała.- Właśnie.- Mam w szafie śliczną brokatową spódnicę.- Nie będzie na mnie pasowała, mamo.- Mogłybyśmy ją rozszyć klinami z czarnego aksamitu i zrobić taką samągórę, obramowaną brokatem.Co o tym sądzisz?- Nie możemy ci przecież zniszczyć całkiem porządnej spódnicy.- I tak pewnie nigdy już jej nie włożę.Bardzo bym chciała, żebyś zostałakrólową balu.- Jesteś pewna?- Oczywiście, że tak.Zresztą w sklepach nie dostaniesz niczego w takdobrym gatunku.Benny doskonale o tym wiedziała.Zamarła jednak na myśl o tym, jakikrój wybierze dla niej matka.Nagle przed jej oczami mignęły obrazy z dziesiątych urodzin, kiedysądziła, że dostanie świąteczną sukienkę, a tymczasem rodzice kupili jejpraktyczny, granatowy komplet.Bólu, jaki wtedy czuła, nie zapomniałamimo upływu lat.Nie miała jednak specjalnego wyboru.- Jak myślisz, kto mógłby to uszyć?- Podobno bratanica Peggy, ta Clodagh, świetnie sobie radzi z igłą.Benny poweselała.Clodagh Pine z pewnością nie byłamałomiasteczkową elegantką.Może jednak jest jeszcze jakaś nadzieja.Szanowna kuzynko Ewo!Przesyłam ten krótki liścik, aby Ci szczerze podziękować za to, żeodwiedziłaś moją siostrę w szkole.Heather gorąco wychwalała Twojąuprzejmość.Pragnę Ci wyrazić wdzięczność i jednocześnie poprosić,abyś nie czuła się zobligowana do dalszych wizyt faktem, że moja rodzinapomogła Ci w opłaceniu czesnego.Nie muszę chyba dodawać, że chętnieujrzymy Cię w Westlands podczas ferii świątecznych, jeśli oczywiście ze-chcesz nas odwiedzić.Z wyrazami wdzięczności Simon Westward.Szanowny Simonie!Widuję się z Heather, ponieważ mam na to ochotę, a także dlatego, żemnie o to prosiła.Nie ma to nic wspólnego z żadnym, jak to ująłeś, zobligowaniem".Ferie świąteczne spędzę w klasztorze Zwiętej MariiPanny w Knoćkglen.Chętnie Cię tam ujrzymy, jeśli oczywiście zechcesznas odwiedzić.Z wyrazami nadziei, że sytuacja jest jasnaEwa Malone.Szanowni Państwo Hogan!Benny zapewne wspominała Państwu, że grupka studentów, do którejoboje należymy, wybiera się w przyszły piątekna bal z okazji zakończenia semestru.Moi rodzice organizują koktajl wnaszym domu w Donnybrook, gdzie wszyscy zbierzemy się przedwyruszeniem na bal.Poprosili mnie, abym zaproponował rodzicomkilkorga przyjaciół, żeby wpadli na ich przyjęcie, jeśli akurat będą wpobliżu [ Pobierz całość w formacie PDF ]