[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz wiedział: ramiona miała silne, usta miękkie i gorące.Przylgnęłado niego tak, jakby pieścili się już setki razy.W jej dotyku, w jędrnymciele, w namiętnych pocałunkach czuł coś bardzo swojskiego.Jakbypo długiej, męczącej podróży wreszcie dotarł do wymarzonego celu.Wsunął palce w jej włosy.Nawzajem się badali, poznawali,smakowali.W końcu oderwał usta od jej ust i lekko odchylił głowę.Patrzył z namysłem na twarz Savannah, na jej oczy, duże i ciemne, nazaróżowione policzki.Ich serca biły w jednym rytmie, niemaluderzały jedno o drugie.Obojgiem wstrząsały równie silne emocje.Chciałby doprowadzić ją do drżenia.Chciał, żeby wiła się wjego ramionach z rozkoszy, żeby jej oczy płonęły dzikiem blaskiem.- Gdybyś jednak kiedykolwiek potrzebowała prawnika, zprzyjemnością ci kogoś polecę.Uniosła brwi.Ale on ma zimną krew, pomyślała.Kontynuuje rozmowę, jakby nigdy nic.Jakby ona cała w środkunie płonęła.Uśmiechnęła się, pełna podziwu dla jego opanowania.- To świetnie.Dziękuję.- Przepraszam na moment - powiedział, słysząc cichy terkottelefonu.- Tak, Sissy? - Oderwał od Savannah wzrok, żeby spojrzećna zegarek.- Fakt, jest już po piątej.Oczywiście, możesz wyjść.Japozamykam.Aha, Sissy, jeśli chodzi o ten list, który dyktowałem cidziś rano.Tak, ten pierwszy.Nie wysyłaj go, proszę.Muszęnanieść parę poprawek.293RS Savannah przyglądała mu się z namysłem.Odsyłał sekretarkę dodomu.Zostaną sami.Wiedziała, co to znaczy, kiedy mężczyzna patrzyna kobietę w taki sposób, w jaki Jared patrzył na nią.Wiedziała, comusi nastąpić po tak namiętnym pocałunku.Odkąd zaszła w ciążę i opuściła dom, stała się bardzo ostrożna ibardzo wybredna.Samotne wychowywanie dziecka to nie bułka zmasłem; to niezwykle odpowiedzialne zadanie.Mężczyzna pojawiasię i znika, dziecko jest na zawsze.Nie należała do kobiet, które bezzastanowienia wskakują facetom do łóżka.Owszem, miewałaerotyczne potrzebny, ale nie uważała, że za wszelką cenę musi jezaspokajać.Nie miała klapek na oczach.Potrafiła realistycznie ocenićsytuację.I wiedziała, że ten mężczyzna ze słuchawką przy uchu, którykartkuje kalendarz, aby uzgodnić coś z sekretarką, jeszcze dziśzostanie jej kochankiem.- Moja sekretarka musi wyjść; umówiła się na randkę - rzekł,odkładając słuchawkę na widełki.- Więc po raz pierwszy od dawnakończymy pracę o czasie.- Przechyliwszy głowę, zmrużył oczy.-Mam cię zapytać, bardzo dyskretnie, gdzie kupiłaś żakiet.- Ten? - Ubawiona pytaniem, Savannah wskazała na siebie.-Sama go uszyłam.- %7łartujesz.Wydęła wargi i dumnie uniosła brodę.Jared rozpoznał oznaki:zaraz wybuchnie gniewem.294RS - A co? Nie wyglądam na taką, która umie szyć? Która umieopiekować się dziećmi, zajmować domem?Zaintrygowany, przysiadł na krawędzi biurka i pogładziłdelikatnie klapę cudownie kolorowego żakietu.- Jest wspaniały.Co jeszcze potrafisz robić?- Wszystko.Nie sprzeciwiła się, kiedy przyciągnął ją do siebie.Oparłszy ręcena ramionach Jareda, przymknęła oczy i ochoczo nadstawiła usta dopocałunku.- Jest wcześnie - szepnął.- Owszem.- Gdzie Bryan?- U Cassie.- Zdziwiło ją, że pyta o jej syna; że w takiej chwili wogóle o nim pamięta.- Obiecałam, że wpadnę po niego o szóstej.Zapół godziny muszę wyjść.- To nam zajmie zdecydowanie więcej czasu.- Nie przerywającserii lekkich pocałunków, uwięził Savannah między swoimi udami.-Zadzwoń do Cassie i spytaj, czy nie przechowałaby Bryana dosiódmej.- Przygryzł zębami jej dolną wargę.- A jeszcze lepiej dowpół do ósmej.Nie mogła się doczekać, żeby rozwiązać mu krawat, rozpiąćguziki koszuli.- Do wpół do ósmej? Hm.No, dobrze.- Pójdziemy naprzeciwko.- Naprzeciwko?295RS - Tak, do lokalu naprzeciwko.Na kolację.Odsunęła się zdumiona.- Na kolację?- Tak.- Jared wstał z biurka.Miał ochotę zerwać z niej ubranie,rzucić ją na podłogę, kochać się bez pamięci.- Chciałbym cię zaprosićna kolację.- Dlaczego?- %7łeby spędzić godzinę lub dwie w twoim towarzystwie.Nie w twoim towarzystwie, a w twoich objęciach! W tobie,Savannah! Boże.Zachowując pozory opanowania, zaczął szukać wkalendarzyku telefonu Cassie.Niczego po sobie nie dawał poznać.- Tu masz numer Cassie.- Znam go.- Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić.Dlaczego serce jej tak wali, podczas gdy Jared stoi opanowany, jakbynic się nie wydarzyło? - Jared, o co chodzi? Przecież oboje wiemy, żekolacja nie jest potrzebna.Poczuł ucisk w żołądku.Mógł ją mieć.Tu i teraz.Po prostu.Poprostu? Nie, zależało mu na czymś więcej.- Chciałbym z tobą posiedzieć, Savannah, zjeść kolację,porozmawiać.- Wykręciwszy numer, podał jej słuchawkę.- Dobrze?Zawahała się.Nie była pewna, czy może mu ufać.Po chwilijednak wzięła telefon.Nie była to wykwintna restauracja; ot, zwykła sympatycznaknajpka specjalizująca się w typowo amerykańskich daniach z rusztu.296RS Sącząc drinka, Savannah zastanawiała się, co Jared knuje; jaki będziejego następny krok?- A więc szyjesz ubrania?- Czasami.Oparł się o drewnianą ławę i uśmiechnął przyjaznie.- Czasami.? - powtórzył, patrząc wyczekująco.Nic nie knuł; najwyrazniej mówił prawdę, twierdząc, że chceporozmawiać.W porządku, mogą rozmawiać.- Nauczyłam się z konieczności.Kawałek materiału kosztowałmniej niż gotowe ubranie, a nie chciałam paradować nago.Teraz jużmnie stać na kupowanie ciuchów, ale od czasu do czasu dlaprzyjemności szyję coś własnoręcznie.- Jednak na życie zarabiasz jako ilustratorka, a nie krawcowa.Wzruszyła ramionami.- Lubię kolory, wzory.Można powiedzieć, że dopisało miszczęście.- Szczęście?Wychwyciła nutę zainteresowania w jego głosie.- Nie chcesz słuchać opowieści o moim życiu.- Ależ bardzo chcę.- Skinieniem głowy podziękował kelnerce,która postawiła przed nimi zamówione dania.- Możesz zacząć wdowolnym punkcie.Ukroiła kawałek pachnącego ziołami kurczaka o ciemnejchrupiącej skórce, którego jej polecił.- Mieszkasz w tej okolicy od urodzenia, prawda? - spytała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl