[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W ja kim sen sie? Co czu jesz& Je steś we mnie za ko cha na?Cisza, jaka zno wu za padła, zo stała prze rwa na przez pojękiwa nia Sa man thy od gry wającej ero tyczną scenę.Agnese nie miała pojęcia, jak należało odpowiedzieć na takie pytanie, i powiedziała jedyne, co przychodziłojejwte dy do głowy: Nie wiem, może, cza sa mi& cza sa mi tak.Miche le zaczął się śmiać. Ok, choć nie ta kiej od po wie dzi się spo dzie wałem& Ja też nie spo dzie wałam się ta kie go py ta nia.Czy nie za krótko się spo ty ka my? Za ty dzień będzie sześć mie sięcy. Już? Ale masz rację, przepraszam, nie żąda się takich deklaracji z zaskoczenia, tak nagle, po prostu spontaniczniezde cy do wałem się przyjść& Jakoś po czułem taką po trzebę, ale może zle zro biłem. Nie, zaczekaj, po prostu nie jestem przyzwyczajona& Nigdy mi się nie zdarza, żeby ktoś martwił się o mojeuczu cia.Ostat nim ra zem, gdy ktoś mnie o to pytał, miałam je de naście lat i była to moja bab cia& Bo ja właśnie zaczynam coś do ciebie czuć, a od lat już mi się to nie zdarzało.Więc pomyślałem, że muszęcio tym po wie dzieć, ale może się myliłem.Nie chciałbym stwa rzać ci tym żad nych pro blemów& Nie, ja sne, że nie, jest mi miło& Ja może je stem trochę wolniejsza& chy ba po trze buję po pro stu więcej cza su& Jasne, masz tyle czasu, ile tylko chcesz.Możeszo tym pomyśleć, zastanowić się, jeśli nie jesteś pewna.Nieje steśmy zmu sze ni do dalsze go spo ty ka nia się, jeśli tego nie chcesz&Agnese spojrzała na niego zakłopotana.Nie potrafiła pojąć, jak mógł tak gładko przejść od wyznania miłościdoewen tu alności całko wite go ze rwa nia zna jo mości.Po zwo le nie na to, aby Miche le od szedł z jej życia właśnie te raz, zupełnie nie mieściło jej się w głowie.Obecność mężczyzny, któremu można się zwierzyć,na którym można wyładować swoją złość po niezdanymegzaminie, z którym można pójść wieczorem na kolację, a przede wszystkim uprawiać seks tantryczny, stała sięko niecz nością w jej życiu. Nig dy nie po wie działam, że mamy prze stać się spo ty kać. Nie, teraz nie, ale może za jakiś czas powstanąmiędzy nami jakieś problemy, jeśli nie będziemy czuć tegosa me go&Agnese poczuła przykry ucisk w gardle na myśl,że może właśnie w tym właśnie momencie powinna powiedzieć mu,że nie była w nim za ko cha na i nie wy da je jej się, żeby kie dy kolwiek kogoś po ko chała; oczy wiście poza Lo ren zem.W międzyczasie Giulia jeszcze bardziej podgłośniła telewizor, bo na ekranie pojawiła się Miranda, ulubionabo ha ter ka Agne se.Ona na to miast, bez najmniejszej kon tro li nad tym, co mówiła, wy do była z sie bie słowa: Ja też je stem w to bie za ko cha na. Na prawdę? Na prawdę. Nie mówisz tego tylko po to, aby zro bić mi przy jem ność albo z oba wy przed tym, że mnie stra cisz? Właśnie tak , pomyślała Agnese, ale nie zdążyła nawet dokończyć swojej myśli, gdy Michele już trzymałją w ra mio nach.Po mimo swo jej chu dości zna lazł w so bie - nie wia do mo skąd - siłę, aby ją tak moc no ścisnąć. Ostrożnie, uważaj.Ry zy ku je my złama niem pra we go żebra.Michele odsunął się i patrzył na nią, jakby była jakimś bardzo rzadkim cennym kamieniem.Agnese pomyślała, żenikt wcześniej tak na nią nie pa trzył i to bar dzojej po chle biało.Jed no cześnie, nie ste ty, nie była pew na, czy chciała, żeby tą osobą był właśnie on." " "Po słowie ak cja miał na tych miast zniknąć z pola widze nia.Przy najm niej tego do brze się na uczył.W po miesz cze niu, przy za pa lo nych lam pach, byłochy ba sześćdzie siąt stop ni.Realizowali dwudziesty drugi odcinek serialu Sekrety miłości i Lorenzo powinien już znać plan filmowyw najdrob niejszych szczegółach.Może to była wina gorąca, a może tego, że kręcili scenę w półmro ku.W każdym razie po usłyszeniu klapsa, pokonująctę samą co zawsze drogę między sceną a miejscem, w którym miałsię scho wać, za cze pił nogą o gru by ka bel.Efektem był natychmiastowy brak światła, rozwścieczony głos reżysera zarządzającego przerwę w kręceniuiroz le gający się ogólny szmer głosów, z początku de likat ny,a po tem co raz głośniejszy.Całe szczęście, że w tym całym bałaganie rekwizytów, porozrzucanych wszędzie kostiumów i materiałówelek trycz nych, a po nad to przy przyćmio nych światłach, nikt go nie za uważył.Lorenzo rozejrzał się wokół zdesperowany, szukając jakiegoś przyjaznego spojrzenia w natłoku osób, którenapew no nie były jego przy ja ciółmi.Wstał i wycierając ręce o spodnie, zdał sobie sprawę,że przewrócił się przed garderobą głównej bohaterki, LouiseFer ret ti, młodej uta len to wa nej ak tor ki i córki sław ne go pro du cen ta filmo we go.Dziewczyna wyszła z pokoju, roztaczając wokół siebie zapach kosmetyków do stylizacji włosów.W półmroku,ara czej w pra wie zupełnej ciem ności, zmie rzyła go wzro kiem od stóp do głów.Otwo rzyła okno w swo jej pry wat nej gar de ro bie i plan oświe tliły pro mie nie słońca.Lo ren zo uśmiechnął się do niej, próbując ukryć za wsty dze nie. Wszyst ko w porządku? W porządku.Na dzisiaj chy ba skończy liśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl