[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przycisnęła słuchawkę do ucha. Tak. Więc dobrze.Martin mógł wplątać się w coś nielegalnego, wpadł wkłopoty i uciekł przerażony.Jego niespodziewane loty samolotem wdziwnych porach dnia i nocy na pierwszy rzut oka wydają się podejrzane. Podejrzane? Ależ to bzdura. Być może.Ale twój mąż był tak tajemniczy, jeżeli chodzi o planywylotów, nikomu nie chciał ich zdradzić. Bo ich nie znał.To była część jego miłości do latania.Poddawał siękaprysom chwili, wybierał terminy i cele lotów pod wpływem impulsu.Nienawidził jakichkolwiek ograniczeń. Tak, słyszałem o tym. Słuchaj, Steve, ta twoja informacja niczego nie dowodzi.Zapadłacisza.63RS  Oczywiście możesz mieć rację, gdyby tylko o to chodziło. Nie brzmisz przekonująco. Niestety, nie jestem jeszcze niczego pewien.Krążą plotki, że on ikilku innych pilotów mogło być zamieszanych w przemyt. Przemyt? To właśnie słyszałem, ale nie jestem w stanie podać żadnychszczegółów, dopóki nie ustalę pewnych faktów. Ale powiedziałeś, że Martin być może żyje.Musisz być czegośpewien. Chodziła po kuchni, ciągnąc za sobą długi sznur telefonu. Niemożesz zostawić mnie w niepewności, jeżeli coś wiesz. Nie będę cię trzymał zbyt długo w niepewności  stwierdził lekkoobrażonym głosem. Taki mam zwyczaj, że informuję na bieżąco o moichpostępach, zwłaszcza gdy potrzebne są mi pieniądze na dalszeposzukiwania. Zaczął mówić szybciej:  Ale jak już mówiłem, muszęsprawdzić kilka wskazówek, zanim ustalę fakty. W słuchawce rozległosię westchnienie. Pierwsza się o tym dowiesz. Okay, więc je ustal. No cóż, będę pracował dla ciebie, dopóki będziesz płaciła. Znówchwila przerwy. Gotowa jesteś wydać pięć tysięcy dolców? A dostanę rozliczenie wydatków?  Musiała zapytać.Choć była wstanie zapłacić podwójną cenę za prawdę, nie chciała, żeby detektyw jąwykiwał. Nie ma sprawy.Nie przejmując się o malejące konto, obiecała, że prześle mu czek.Musiała wiedzieć, co się wydarzyło  niezależnie od tego, ile to będziekosztowało lub jak bolesna będzie prawda  by móc dalej radzić sobie w64RS życiu.Potem długo jeszcze wpatrywała się w telefon.Być może Martin żyje.Zatem co skłoniło go do tak drastycznego kroku jak ukrycie się, że nawet jejsię nie zwierzył? Strach o swoje życie? A może jej?Po drodze do pracy cały czas myślała o rozmowie ze Steve'emWendallem.W jej głowie kłębiły się setki pytań i dziesiątki możliwości.Dopiero pózniej, kiedy zapoznawała się z problemami kolejnego klienta,mogła na chwilę o nich zapomnieć.Był to dzień kłopotliwych telefonów.Kiedy po lunchu podniosła słu-chawkę, usłyszała głos Maggie Garret. Przepraszam, że dzwonię do pracy  odezwała się  ale przy-pomniałam sobie coś, co Nate niedawno mi powiedział.Było to niepo-kojące.i czuję, że muszę o tym komuś powiedzieć. Dobrze, że zadzwoniłaś. Wyprostowała się na krześle. Mamdziesięć minut czasu do spotkania z następnym klientem. Dzięki  rzekła Maggie.Liza usłyszała ulgę w jej głosie.Wiem, że chyba jestem niemądra. Bzdura.Kiedy tracimy kochaną osobę, musimy ujawnić wszystkieswoje uczucia  powiedziała Liza, wiedząc, że mówi jak psycholog,którym oczywiście była. Jesteś bardzo życzliwa, Liza.To chyba dlatego uznałam, że mogędo ciebie zadzwonić.Liza chciała powiedzieć:  Ja tylko znam to uczucie.Sama znalazłamsię w takiej sytuacji", ale ugryzła się w język.Właśnie teraz Maggie niepowinna słuchać kolejnej smutnej historii. Więc co sobie przypomniałaś?  zapytała zamiast tego.Maggiechrząknęła i Liza odkryła, że kobieta powstrzymuje się od płaczu. Nate65RS powiedział, że jest zaniepokojony tym, co się dzieje w laboratoriumkomputerowym. Powiedział, co go niepokoi?  naciskała łagodnie Liza. Nie, ale sposób, w jaki to mówił, zaalarmował mnie.Poza tym zezdenerwowania nie mógł spać po nocach. Może przejmował się błędami w oprogramowaniu.Wiem, że jest totrudne do usunięcia. Pytałam go o to.Zaprzeczył, nie chciał niczego wyjaśniać, po-wiedział tylko, że znajdzie sposób na wydobycie się z tego bagna. Powiedział bagna? Właśnie.Czy wypadek był jego sposobem ucieczki? Taka myśl mimo woliprzyszła jej do głowy.Czy mimo wszystko było to samobójstwo.Chyba zwdową nie mogła się podzielić tą myślą.Wtedy jakby Maggie odgadła jejpytanie, bo powiedziała: Liza, on nie popełnił samobójstwa. Mówiła drżącym głosem.Znałam Nate'a lepiej niż ktokolwiek inny.Kochał mnie i chłopców.Byliśmycałym jego światem.Bez względu na wszystko, nie rzuciłby się podsamochód.Zapewne jest to prawda.Liza poprawiła palcami włosy.Jednak po-czuła też, że Maggie nie chce wziąć tej możliwości pod uwagę.Ona samanie mogła zaakceptować przypuszczenia, że Martin popełnił samobójstwo.Tak samo nie mogła przyjąć do wiadomości, że oszukał ją i wciąż żyje.Prawdziwy pat.66RS Ktoś zapukał do uchylonych drzwi.Liza ruchem ręki zaprosiła dośrodka asystentkę Alice. Maggie, mogłabyś poczekać minutę  rzekła. Ktoś do mnie przyszedł i ma sprawę.To nie zajmie dużo czasu.Maggie zgodziła się i Liza zawiesiła rozmowę telefoniczną, by wziąćod młodej kobiety listę zwalnianych.Liza podziękowała jej i powiedziała, żepózniej zadzwoni do Alice. I podziękuj Alice  zawołała za asystentką, która odwróciła się dowyjścia.Kiedy zamknęły się drzwi, Liza podniosła słuchawkę. Przepraszam. Odłożyła wydruk.Miała zamiar go przejrzeć poumówionych spotkaniach.Rozmawiając z Maggie, Liza wciąż myślała oliście, którą dostała od Alice; zastanawiała się, czy znajdzie tam roz-bieżności wskazujące, że coś nie jest w porządku.Pożegnały się, kiedyMaggie obiecała, że znów zadzwoni, gdy będzie miała powody doniepokoju.Potem nie mogła doczekać się końca dnia.Rozpoczął się niepokojąco inic nie zmieniło się na lepsze.Spokojny wieczór z Bellą, długa kąpiel wwannie i kieliszek wina wyglądały zachęcająco.Potrzebowała odpoczynku.Liza chodziła po pokładzie statku wycieczkowego.Prawie nie czułazimowego wieczornego wiatru.Z głównego salonu dobiegała muzyka.Triojazzowe Martina grało jego ulubione kompozycje Dizzy Gillespiego iLouisa Armstronga.Nuciła melodie i zastanawiała się, czy powinnaprzyłączyć się do przyjęcia.Wahała się, jej ciało nie chciało dostosować siędo poleceń płynących z mózgu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • include("s/6.php") ?>