[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przerażająca wizja nie chciała go opuścićnawet wtedy, kiedy gorączka spadła.Tubylcy sprowadzili do niego dostojną niemieckąmatronę z małej misyjnej osady w głębi lądu, a ta zaleciła mu kurację z koziego mleka, odczego zrobiło mu się jeszcze gorzej.Ajimba zaopiekowali się nim jednak i pielęgnowali goprzez cały okres szaleństwa.Tolerowali je, choć pewnie sądzili, że spadło na niego z drzewalbo przyleciało niesione wiatrem z zaśnieżonego szczytu góry.Długo leżał, wpatrując się wbiały wierzchołek, i często śniło mu się, że tam dotarł, stąpając w powietrzu.W stanie, wjakim się znajdował, wydawało mu się to całkowicie naturalne.Niemka, strofująca gobezustannie w niezrozumiałym, szczekliwym języku, znikła gdzieś bez śladu.- Jeśli komuś tam w ogóle ufam, to tylko innym kupcom - mówi Batty.- No i jeszczeniektórym tubylcom.W pierwszym lepszym angielskim chłopcu jest więcej okrucieństwa niżw całej Afryce.Tutaj wszystkich traktują z szacunkiem, pilnie słuchają i szybko się uczą, aleponieważ cenią sobie zupełnie co innego niż my i nie wszystko im się podoba, to my,EuropejEuropejczycy, uważamy tubylców za gorszych albo głupszych.Nawet jeśli nie wiem,co myśli ten czy inny tubylec, to przynajmniej zdaję sobie sprawę, że nie stara się mniewykiwać.Nie odsłania się przede mną, ale mnie nie oszukuje.Wierzy w czary, wierzy wświat zamieszkany przez duchy i upiory, ale nie knuje i nie próbuje filozofować.Jego życiejest krótkie i brutalne.Według naszych standardów on sam również często bywa brutalny albo nawetokrutny, ale my w jego oczach też chyba nie prezentujemy się jako najłagodniejszestworzenia, z naszymi strzelbami i apetytem na zabijanie.Afrykanie nie mają czasu naposzukiwanie wyrafinowania w zabijaniu ani w muzyce, ani w sztuce, jeśli rozumie pani, comam na myśli, i dlatego nie mają wielkich szans w zetknięciu z Europejczykami.Mają jednakpoczucie honoru i tego samego oczekują od nas. - Chciałabym ich poznać.Batty wpatruje się w swoje kolana, które od jakiegoś czasu znowu mu poważniedokuczają.Lekko skrzywiony, pociera je dłońmi.Mary sądzi, że zinterpretował jej słowa jakouprzejmą próbę podtrzymania konwersacji, więc je powtarza.- Tak, słyszałem.- Ale mam wrażenie, że mnie pan nie zrozumiał.- Niepotrzebnie uogólniałem.Tam, na kontynencie, egzystuje mnóstwo rozmaitychkultur.Niesłusznie postąpiłem, wrzucając wszystkie do jednego worka.Powinienem byłraczej powiedzieć, że ci tubylcy, których znam, pochodzący z tych nielicznych społeczności,z którymi dane mi było się zetknąć, zachowywali się i postępowali właśnie tak, a nie inaczej.Nasz problem, panno Kingsley, polega na tym, że tak mało o nich wiemy zarównojako jednostkach, jak i zbiorowościach.Często nawet nie zadajemy sobie trudu, żeby ichwysłuchać.- Chciałabym to zmienić.I tym razem Mary ma wrażenie, iż rozmówca potraktował to jako uprzejmą,zdawkową wypowiedz.- Wspaniale.- Ale zamierza pan wrócić.Batty kiwa głową.- Nie zerwie pan kontaktu ze mną? Bezradnie rozkłada ręce.- Nie wiem, czy mi się uda.Jestem chory.- Naprawdę chciałabym dowiedzieć się jak najwięcej o mieszkańcach AfrykiZachodniej.Batty ponownie kiwa głową i uśmiecha się.- Już pani mówiłem, że jest pani zupełnie inna od wszystkich Angielek, jakie do tejpory poznałem, wszystko jedno tutaj czy gdzie indziej.- Chciałabym dowiedzieć się więcej o wszystkim, co mi pan opowiadał.- Może kiedyś napisze pani książkę, jak pan Burton?- Może.Kto wie.- Mam nadzieję, że pani nie uraziłem? - pyta z niepokojem.- Skądże znowu.Za bardzo pan się przejmuje.- Jest pani dla mnie autentyczną zagadką, panno Kingsley.Chwilami zastanawiam sięnawet, czy nie robi pani tego z premedytacją.- Ma pan na myśli moją tajemniczość? Zapewniam pana, że nie.Jestem całkiemzwyczajną osobą, o niewielkich i prostych potrzebach.Nie potrafię być inna. Batty kiwa z aprobatą głową.Co prawda jego twarz nie wyraża żadnych uczuć, leczMary zdaje sobie sprawę, iż wynika to z naturalnej rezerwy Batty ego.- Może już byśmy wracali?- Proszę iść, jeśli pan chce.Ja jeszcze chwilę zostanę.- Chętnie zaczekam, jeżeli nie ma pani nic przeciwko temu.Zdając sobie sprawę, że chodzi o dochowanie wierności tradycji, postanawia niesprawiać mu przykrości i wraca z nim do Kwatery Anglików.Po ulewie pozostało jedyniewspomnienie w postaci niewielkiej mżawki.Przed samym wejściem do budynku Battyniespodziewanie obejmuje ją z zaskakującą obcesowością i całuje w usta.Czuć od niego silnąwoń cygar, co wcale jej nie przeszkadza, nie może jednak znieść bliskości jego twardego,żylastego ciała.Odpycha go mocno, a on cofa się o krok, opuszcza głowę i przestępuje z nogina nogę niczym uczniak przyłapany na gorącym uczynku.- Jest pani piękną kobietą, panno Kingsley.Proszę mi wybaczyć.Kręci się jej w głowie, serce łomocze w piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl