[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli Lebredo zacznie węszyć.Russell zwrócił się do swojego szefa ochrony, żeby na nimwyładować złość.- Od tej chwili chcę mieć wgląd we wszystko, co przechodziprzez twoje biurko, zrozumiano?Sharps wydawał się zaszokowany atakiem, komicznie uniesionebrwi niemal zniknęły pod tupecikiem.- Czy ma pan pojęcie, ilu świrów.152RS - Gówno mnie to obchodzi - odparł Russell.- Obchodzi mnie to,że jeden z tych świrów wysadził mój samolot i że mogłem temuzapobiec.Masz pojęcie, co się stanie, jeżeli nie przeprowadzimypróby tego prototypu?-Oczywiście.- Więc rusz tyłek i zadbaj o to, żeby te świry nie weszły nam wparadę.Do cholery, Sharps! Wiedziałeś, co się święci.- Pracuję nad tym, sir - powiedział Sharps.Wyjął chustkę i otarłpot z górnej wargi i karku.Russell czekał tylko na to, żeby podniósłtupecik i otarł łysą czaszkę.- Jak ten pilot dobrał się do tychpapierów? To jest technicznie niemożliwe.Russell rozważał w myślach możliwość, że Conor Mitchel madostęp do tajnych archiwów Reck Enterprises.Odrzucił takąewentualność.Conor był nikim.Byłym pilotem oblatywaczem, którywykładał studentom teorię materiałów zespolonych.Nie stanowiłzagrożenia.Co innego Alec Porter.- Ktoś dał Mitchellowi te akta - wszedł Sharpsowi w słowo.-Ktoś, kto zyska na tym, że rzuci mi zgniłe jajo w twarz.Znajdz tegoczłowieka, a znajdziesz lukę w naszym systemie bezpieczeństwa.Ibyć może znajdziesz Por-tera.Sharps skinął głową, schował chusteczkę.- Jest taka firma, którą wykorzystuję czasem do delikatnejroboty.153RS - Nie muszę znać szczegółów - powiedział Russell.- Miej tylkona oku Mitchella i tę cholerną babę, Malone.Drzwi otworzyły się z trzaskiem, szokującym dzwiękiem wciszy gabinetu.Ale prawdziwym wstrząsem był dla Russella widokSydney z płomiennorudymi, lekko zwichrzonymi lokami, z sekretarkądepczącą jej po piętach.- Mówiłam, że ma pan konferencję - usprawiedliwiała sięsekretarka.- W porządku, Dolores - powiedziała Sydney, przysiadając nabrzegu dyrektorskiego biurka.- Ci panowie właśnie wychodzą.- To nie jest odpowiednia chwila.- Russell próbował opanowaćgniew, przez wzgląd na Kinnarda.Tego mi tylko brakowało!Najpierw ten cholerny Kinnard zmusza go do cyrkowych akrobacji, ateraz Sydney domaga się bisów.Do diabła! Patrzył na uszczęśliwioną Sydney siedzącą na biurkui czuł, że zbliża się do granicy wytrzymałości.Największy inajbardziej ryzykowny interes życia wymykał mu się z rąk.Nie miałczasu dla Sydney i jej antyków!Nakazał sobie spokój.Nie ma sensu panikować.Udowodniłwielokrotnie, że jest urodzonym zwycięzcą, udowodni i tym razem.Przejął po ojcu milionową firmę i przekształcił ją w wielomiliardoweprzedsiębiorstwo.Co z tego, że ojciec, niewdzięczny drań, nigdy nieprzyznał, że to jego zasługa.Był zbyt zajęty płaszczeniem się przedswoim pierworodnym, idiotą, który doprowadził go w końcu dobankructwa.154RS Cóż, Russ nie był życiowym nieudacznikiem jak jego brat.Wręcz przeciwnie.Sydney założyła nogę na nogę, ukazując piękne uda podgustowną garsonką Chanel.- Chwila jest idealna.- Popatrzyła na zegarek, Cartierawysadzanego brylancikami, który kupił jej na Gwiazdkę.-Zobaczmy.Mogę ci poświęcić pięć minut, potem mam następnespotkanie.Nie wierzył własnym oczom.Jej głos, rozogniona twarz.Piła!Wstał.- Panowie, musicie mi wybaczyć.Dolores - powiedział dointercomu -przyślij mi lunch tutaj.- Zwrócił się do swojego szefaochrony.- Z pewnością masz coś do omówienia z Josephem;Spotkamy się za.powiedzmy za dwadzieścia minut.- Zamierzałspławić Sydney w niecałe trzy.Kinnard i Sharps opuścili gabinet, przy czym Sharps próbowałprzekonać Kinnarda, że wszystko jest pod kontrolą.Kiedy zostalisami, Russell przyjrzał się żonie.Nie uszły jego uwadze anizaczerwienione oczy, ani potargane włosy.-Piłaś.- Och, nie, kochanie! Po prostu wznosiłam toasty i liczyłamswoje miliony.Widzisz, Russ, będę bardzo bogatą kobietą, kiedy sięze mną rozwiedziesz.Russ usłyszał dzwoneczki alarmowe.Jezu!155RS - O czym ty mówisz? - Błyskawicznie przeobraził się wurażonego męża.- Chcesz się ze mną rozwieść? Teraz? W środku tejcałej bryndzy, dlatego że nie poświęcam ci czasu?-Kim ona jest?To go przystopowało.Russell był żonaty już dwa razy.Widziałten wyraz na kobiecych twarzach.O kurwa!Ale gdy szło o małżeńskie zdrady, kierował się zasadą:  Kiedywszystko inne zawiedzie - zaprzeczaj!"- Oskarżysz mnie o to, że cię zdradzam? Na litość boską, Syd.Wez się.- Jest młoda.Lubisz młode kobiety.I jest blondynką.- Wydęłapełne wargi, jakby się nad czymś zastanawiała, potem potrząsnęłagłową.Otworzyła torebkę i sięgnęła do środka.- Może jednak nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl