[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mama!  Demetrius objął matkę rączkami od tyłu, śmiejąc sięgłośno. Po południu widziałem ptaszka z niebieskimi piórkami i wieszco? On do mnie mówił!Mary odłożyła drewnianą łyżkę na odłamek bloku szlaki, odwróciła się ipodniosła synka. Demetriusie!  rzekła z poważnym wyrazem twarzy. Ile razy mamci powtarzać, że ptaki nie mówią? Tak samo jak koty i osły!Chłopczyk zaczął się z nią przekomarzać. A właśnie, że mówią! Mówią do mnie!  Zmarszczył czoło, odsunąłsię od twarzy matki i oznajmił:  Zrobiłem tak, jak kazał dziadek.Powiedziałem:  Mów do mnie, ptaszku!".I on mówił!  Wyrwał się zobjęć matki i podbiegł do dziadka. Dziadku, powiedz mamie! Ptaki ztobą rozmawiają, i ze mną też! Pamiętasz? Mitri rzucił Mary spojrzenie pełne poczucia winy.Obiecał synowej, żepomoże jej okiełznać nieco wyobraznię chłopca.A teraz Demetrius gowydał. Powiedz jej, dziadku!  nalegał malec.Mitri podrapał się po brodzie i umknął spojrzeniem w bok.próbującwymyślić jakieś wytłumaczenie.Nic mu jednak nie przychodziło dogłowy, więc tylko podniósł brwi, próbując dać chłopcu sygnał, żebyzamilkł.Demetrius wydał dzwięk przypominający buczenie, zamachał rękoma jakskrzydłami i zaczął poruszać głową w dół, układając wargi w kształtdziobka.Z uśmiechem podniósł wzrok na matkę i oznajmił: Dziadek powiedział, że kiedy wrócimy do domu w Palestynie, dostanęptaszka w klatce!  Pociągnął Mary za sukienkę i spytał z podnieceniem:- Mamusiu, upieczesz tort urodzinowy dla mojego ptaszka?Mary podniosła brwi i spojrzała na George'a, jakby chciała powiedzieć A nie mówiłam?". I co ty na to?  spytała męża.George spojrzał na ojca, którego twarz spochmurniała.Mitri bał się tego,co teraz usłyszy.Ale George powiedział tylko: Tato, nie opowiadaj chłopcu głupstw, proszę cię.Mitri przygładziłnerwowo włosy i pociągnął wnuka za ramię. To miał być nasz sekret, pamiętasz?Zmieszany chłopiec popatrzył po kolei na wszystkich dorosłych.Twarzmatki była gniewnie ściągnięta.Mary kucnęła i zgarbiła się nadgarnkiem.Dziadek zaczął stukać cybuchem fajki o ścianę, a ojciec stałnieruchomo w szerokim rozkroku z rękoma ciasno splecionymi na piersi,patrząc w niebo.Demetrius zrozumiał, że powiedział coś złego.Rozpłakał się; czuł, że to miejsce, w którym teraz mieszkali, i dom, którystracili, mają coś wspólnego ze smutkiem tej chwili. Czemu nie możemy pojechać do domu, tato?  spytał drżącymgłosem.Nie usłyszawszy odpowiedzi, tupnął nogą i krzyknął:  Ja chcędo domu!Dorośli otoczyli łkającego malca. Pewnego dnia wrócimy do domu, obiecuję ci  zapewnił synkaGeorge, uśmiechając się do niego. Mary poklepała chłopca po ramieniu, napominając siebie, że nie możepozwolić, aby to, co ją dręczy, wydostawało się na zewnątrz i raniło tych,których kocha.Mitri, świadom, że to właśnie on spowodowałnieprzyjemne zajście rozmową o ptaku, przyklęknął przed wnuczkiem,rozłożył ramiona i skinął na niego.Demetrius skoczył między rozwarte kolana dziadka, gdzie tyle razyznajdował schronienie.Zarzucił rączki na szyję staruszka, szlochając takgłośno, że aż się krztusił.Mitri zaczął uspokajać chłopca: Nie płacz.Jeśli nie będziesz płakał, po obiedzie opowiem ci, jakuratowałem jagnię przed głodnym wilkiem.Nie byłem wtedy dużowiększy od ciebie. Uśmiechnął się do dziecka bezzębnymi ustami,zanurzył rękę w kieszeni i wyciągnął cukierek, który trzymał na specjalnąokazję.Kiedy obaj mężczyzni pocieszali Demetriusa, Mary popatrzyła nadramieniem męża na kawałek brązowego klepiska służący za ogród,przypominając sobie pachnące krzewy rosnące wzdłuż tarasowego patiow Hajfie.Wkrótce starannie pielęgnowane rośliny zaczną kwitnąć;ciekawe, jaka kobieta nazwie je teraz swoimi.Czuła się tak, jakby jej życie w Palestynie przeżył ktoś inny i opowiedziałje jako ciekawą historię; ogarnęła ją tęsknota za krajem.Przyjaciółkizazdrościły jej ogrodu z przepięknymi różami.Dom i podwórko byłynieskazitelne, a mąż dumny ze smakołyków, które przygotowywała wkuchni.Nawet nie usłyszała cichutkiego jęku, który się jej wymknął, gdyprzypomniała sobie cudowne chwile spędzane w domu z George'em,rodzinami ich obojga i przyjaciółmi.Po chwili wspomnienia prysły, austa Mary zacisnęły się, gdy pomyślała o strasznej wojnie inieoczekiwanym wygnaniu.Odchrząknęła i potrząsnęła głową, próbującodrzucić od siebie te myśli  były niebezpieczne, więc lepiej się do nichnawet nie przyznawać.Przez te cztery lata wygnania uświadomiła sobie,w jak ciężkiej znalezli się sytuacji.Na samym początku wierzyła, żepewnego dnia będą mogli wrócić do domu, żyć znów tak jak kiedyś, leczz biegiem lat narastała w niej rozpaczliwa świadomość, że rodzinieAntounów już nigdy nie będzie wolno odwiedzić Palestyny  nie mówiąc już o tym, żeby tam znowuzamieszkać.Popatrzyła na syna.Mąż i teść karmili wyobraznię Demetriusa wizjamiPalestyny, ale ona uważała to za lekkomyślność.Była pewna, że chłopiecnigdy nie będzie mógł wrócić do ich ojczyzny.Wiedząc, że nie możezmienić przyszłości, zamknęła oczy i pomyślała z goryczą:  To jest teraznasze życie".Wzdychając z żalem, podparła się rękoma i wyprostowała.Spojrzała nadwóch mężczyzn i chłopca. Marzyciele  szepnęła do siebie. Samimarzyciele".Zgiąwszy się lekko w pasie, podniosła ciężki czarny garnek i powoliweszła do domu. Chodzcie tu wszyscy trzej, bo obiad wystygnie!  zawołała.Wieczorem przygaszony, milczący George siedział ze ściągniętą,zmęczoną twarzą, patrząc niewidzącymi oczami na Mary, która karmiłasynka i kładła go spać.Wiedział, że jego ojciec coś mówi, ale nie słyszałsłów.A Mitri spełniał daną wnuczkowi obietnicę i snuł opowieść owyjącym wilku i owcach.Po chwili Demetrius piszczał ze śmiechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl