[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ty mnie nie kochasz. No kurde, ile można puszczać tę samą płytę? Powiedzia-łem: chcesz, możesz ze mną jechać, tylko masz nie zrzędzić.Totaka zbrodnia?W rogu stało drewniane krzesło.Fiona opadła na nie, kryjąctwarz w dłoniach. Nie, Fiono, nie teraz! Teraz trzeba myśleć, co robić, a nie294 mazać się i pleść o uczuciach.Daj se luz, dobra?Odgarnęła włosy z twarzy.Mimo makijażu siniak był wciążwidoczny.Shane przyjrzał się jej ze zdumieniem. Skąd masz to na twarzy?  spytał, jakby trochę przejęty. Ty mi to zrobiłeś.W tej knajpce na cyplu, nie pamiętasz?Nigdy dotąd nie wypominała mu, że ją bił.Wezbrała w nim złość. Nieprawda! Pewnie zapomniałeś  odparła chłodno Fiona. Zresztą tojuż nieważne. Podniosła się, żeby wyjść. Dokąd idziesz? Dopiero co przyszłaś, musimy coś wymy-ślić. Nie, Shane, to ty musisz coś wymyślić. Przestań mi grozić. Ani ci nie grożę, ani cię nie naciskam.Odwiedziłam cię, ateraz wychodzę. A szmal? A moja kaucja? Słuchaj, jeśli ci zależy, mogępleść te bzdury o miłości, tylko nie idz! Fiona!!Zapukała do drzwi i Dimitri jej otworzył.Chyba natych-miast zorientował się w sytuacji, bo na jego twarzy pojawił siędomyślny uśmiech.To właśnie doprowadziło Shane a do szału.Jednym sko-kiem znalazł się przy Fionie i chwycił ją za włosy. Takie sztuczki to nie ze mną!  ryknął.Dimitri jednak okazał się szybszy, niżby się zdawało.Przy-295 stawił Shane owi ramię do gardła, naciskając podbródek.Chło-pak musiał puścić Fionę, żeby zająć się policjantem.O walce nie mogło być mowy.Dimitri był wysokim, silnym mężczyzną, Shane przy nimnie miał szans.Fiona stała przez chwilę w drzwiach, potem się odwróciła iruszyła korytarzem w stronę biura.Vonni siedziała tam ze starszym policjantem. Mówią o dwóch tysiącach euro. zaczęła. Niech sobie mówią, ode mnie ich nie dostanie  odparłaFiona.Miała wysoko podniesioną głowę, oczy jej błyszczały.Vonni popatrzyła na nią, ledwie ośmielając się dopuścić dosiebie nadzieję.Czy to naprawdę już koniec? Czy Fiona wresz-cie jest wolna? Cóż, mimo wszystko na to wygląda.296 Rozdział 15Thomas wiosłował z powrotem do przystani.Miał wrażenie,że wraca do domu.Patrzyli w stronę wzgórz, pokazując sobie miejsca, któreznali: tu szpital przy drodze do Kalatriady, tam znów trakt dotawerny Andreasa.I wreszcie kafejka z kratkowanymi obrusami.Takie towszystko inne od Kalifornii czy Niemiec! Wpłynęli do portu iwestchnęli ciężko.Wyglądało na to, że przypływ eskapizmumieli już za sobą.Oddali łódkę właścicielowi. Udała się wyprawa?  zapytał staruszek. Bardzo  odrzekła Elsa z uśmiechem. Avrio? Przyjdziecie jutro?Interes kiepsko szedł i staruszek usiłował zdobyć jak naj-więcej klientów. Może, ale nie obiecujemy. Thomas wolał nie zaciągaćzobowiązań, jeśli nie miał pewności.Wiedział, że Elsa następnydzień spędzi na przygotowaniach do podróży.Nie rozmawialijeszcze o tym, ale oboje zdawali sobie sprawę, że wycieczkałodzią wzdłuż brzegu to forma pożegnania.Ruszyli portową ulicą w stronę miasta. Zastanawiam się, czy szybko zapomnimy o tym miejscu powiedział Thomas.297 I dosłownie w tej samej chwili odezwała się Elsa: Pomyśleć, że cały ten ruchliwy świat będzie się kręcił beznas! Ubawiło ich, że obojgu przyszła do głowy ta sama myśl.Kiedy mijali kafejkę, Thomas zaproponował, żeby usiedli. Czemu nie?  Elsa wyraznie się ucieszyła. Trzeba wy-korzystać ten dzień, jak tylko się da, bo w następnym tygodniuraczej nie będzie szans na przesiadywanie w kafejkach. Och, mów za siebie! Ja nigdzie nie jadę.Nadal będę wpa-dał do kafejek, wiosłował, czytał książki na słońcu. Nic podobnego, będziesz w drodze do Kalifornii  po-wiedziała, przekonana o słuszności swych słów. Elso! Jesteś taka sama jak Vonni.Minęły raptem trzymiesiące mojego urlopu, nie zamierzam wracać przed upływemroku.A nawet gdybym mógł, tylko pogorszyłbym sytuację. Wyślę ci tam kartkę i zobaczysz, że ją odbierzesz. Bardzo się mylisz.Dlaczego miałbym jechać? Ponieważ wielka bogini tej wyspy orzekła, że powinieneś,a kiedy ona coś postanowi, to wszystko się spełnia.Popatrz tyl-ko, David jutro wyjeżdża. Tylko on i to dlatego, że jego ojciec umiera.Tu Vonnimiała rację, on musi jechać.Natomiast nikt z pozostałych nieprzejął się jej gadaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl