[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Po prostu od lat nie odwiedzał mnie nikt spoza rodzinyi.jestem zdenerwowana.Poza tym była też niezdecydowana.Stała na środku pokoju w samym gorsecie ipończochach. Wszystkie pani stroje są bez zarzutu, madamme.Najlepiej będzie się pani czuła wulubionej sukni. Słusznie.W takim razie jedwabna brązowa i kremowe rękawiczki. Planuje pani wyjść na miasto z gościem? Nie. Maggie wzięła suknię od Alice i wciągnęła ją przez głowę. Ale nie mapowodu do rezygnowania z dobrych manier. W takim razie układamy włosy w koronę? Zwykła korona, jeden warkocz, bez błyskotek.Możliwie najprostsza toaleta, w jakiej można przyjąć gościa na przedobiedniej wizycie, nieurażając go.Hazlit miał przyjść w interesach, a mimo to Maggie była rozdygotana w środku jaksiedemnastolatka, której pozwolono wziąć udział w oficjalnym obiedzie wydanym przez JejWysokość.Naprawdę, niepotrzebnie się denerwuję.Usiadła przy toaletce i podała szczotkę Alice, która zabrała się do niewdzięcznej pracyszczotkowania jej włosów. Czy w coś się pani zaplątała wczoraj wieczorem? Nie.Czemu pytasz?Alice pomachała nad jej ramieniem końcówką miedzianego loku. To pasemko musiało się gdzieś wkręcić.Jest krótsze od pozostałych o co najmniej trzycale. Nie sądzę.W ogóle trzeba włosy przyciąć, pewnie zrobiły się nierówne. Tak, panienko.Alice zamilkła, a jej palce sprawnie upinały gruby warkocz w koronę.Był tak długi, żeotaczał głowę Maggie podwójnym splotem.Alice wpięła w niego chyba ze trzydzieści szpilek, apotem podała Maggie szydełkowe kremowe rękawiczki. Może być?Miła twarz Alice rozpromieniła się w uśmiechu. Pewnie, panienko.Ten ktoś nie ma pojęcia, co go czeka. Skąd wiesz, że to mężczyzna? Bo nie widziałam panienki w takim pomieszaniu od czasów debiutu odpowiedziałaAlice, wieszając drugą suknię w szafie. Najwyższy czas, moim zdaniem. Alice. Wiem, wiem. Pokojówka machnęła ręką, wzięła kolejną suknię, a potem jeszczejedną. Mam nie plotkować o panienki sprawach, gdyby przypadkiem w kuchni pojawił się lokajJego Wysokości albo panna służąca Jej Wysokości, albo służba pani sióstr i braci.Panienki sprawyto nie ich rzecz. Uważasz, że to niedobrze?Alice była jej pokojówką, odkąd Maggie skończyła szesnaście lat, czyli prawie przez półżycia swojej pracodawczyni.Maggie pozwalała jej na poufałość, głównie dlatego, że Alice nigdytego nie nadużywała. Uważam, że kobieta, która ma taką wspaniałą rodzinę jak panienka, nie powinna tak sięstrasznie starać, żeby ich trzymać od siebie z daleka.Alice mogłaby powiedzieć coś więcej, mogłaby udzielić Maggie kilku zdrowych, prostych,irlandzkich rad, ale w tym momencie młodsza pokojówka zastukała w drzwi sypialni. Przepraszam, panienko, ale przyszedł jakiś dżentelmen z wizytą podała Maggiesrebrną tacę z wizytówką.Kremowy papier, zielony atrament i tylko kilka słów: Hon.Benjamin Hazlit.Honorable? Czy to znaczy, że naprawdę miał odziedziczyć tytuł albo już go odziedziczył?Maggie postanowiła zapytać o to ojca, który wiedział o sprawach lordów co najmniej tyle, ileksiężna wiedziała o dziedziczeniu.Oznaczało to odwiedziny w książęcym pałacu, ale jak trzeba, totrzeba. Zaprowadz go do salonu, Millie, i przygotuj herbatę.Podaj na tacy kanapki i ciasteczka. Dobrze, psze pani. Millie dygnęła i ruszyła w stronę schodów dla służby,pozostawiając Maggie z uczuciem dziwnego zawrotu głowy. Niech mu pani każe poczekać z pięć minut poradziła Alice z otchłani garderoby.To podkreśli pani wartość. Im prędzej go powitam, tym prędzej sobie pójdzie. Maggie skrzyżowała ramiona napiersi i poszła na spotkanie gościa.Pierwszego mężczyzny, który odwiedził jej dom od czternastulat.Szkoda, że tylko po to, by rozmawiać o bardzo przykrych osobistych sprawach. Patrzy pan na ogród powiedziała. Wiosna dopiero się zaczyna, ale tulipany jużprezentują się w całej okazałości. Dorastałem na północy odparł. Tam się bardzo ceni wszelkie oznaki wiosny.Witam, panno Windham.Miło mi panią widzieć.Skłonił się, istny wzór dobrych manier, a ona dygnęła z taką samą elegancją. Gdzie mam je wstawić?W progu zatrzymała się drobna pokojówka, ledwie widoczna zza wielkiego bukietukrwistoczerwonych gozdzików.Tak, moja miła.Hazlit dobrze wiedział, jakie uczucie symbolizują czerwone gozdziki, ale mimo to wybrałte kwiaty.Za nic w świecie nie przysłałby tej kobiecie róż.Gozdziki długo się trzymały i miałyświeży, korzenny aromat, który kojarzył mu się z gospodynią tego domu.Poza tym osoby w jejtypie raczej nie tracą czasu na uczenie się mowy kwiatów. Na serwantce, Millie. Wargi panny Windham ułożyły się w słodki uśmiech, jakiegoHazlit jeszcze u niej nie widział. Mój najmłodszy brat przyjechał na krótko do Londynu wyjaśniła, biorąc do ręki kartę przyczepioną do kwiatów. Z całego mojego rodzeństwa tylkoValentine zdobywa się na takie rycerskie gesty.Zamilkła, gdy przeczytała podpis, a jej uśmiech stał się nieco mniej pewny. To nie było konieczne, panie Hazlit. Z szacunkiem, Hazlit.Mało poetyczne, ale przynajmniej okazał się bardziej uprzejmy odbraciszka. Może i tak, ale człowiek ma zawsze nadzieję, że zostanie doceniony.Wygłaszając ten komunał, znacząco spojrzał na pokojówkę, która wyraznie ociągała się zodejściem, niby to poprawiając kwiaty w wazonie. To wszystko, Millie.Usiądziemy, panie Hazlit?Maggie Windham miała dość rozumu, by pozwolić mu poprowadzić tę rozmowę.Gdynalewała herbatę i podawała mu zaskakująco solidny posiłek, Benjamin poruszał obojętne tematy.Gdyby jej uważnie nie obserwował, przeoczyłby drobne oznaki narastającej niecierpliwości.Aleprzyglądał jej się bacznie.Widział, jak rzuca ukradkowe spojrzenia na kwiaty, ukrywając tęsknotę izaskoczenie.Widział, jak spogląda na czekoladki za każdym razem, gdy on odgryzał kęs kanapki.Patrzył, jak miesza herbatę łyżeczką i pobrzękuje o dno filiżanki, i dalej konwersował o pogodzie,dobrze przyprawionym kurczaku i muzyce, jaką grano wczorajszego wieczoru.Była dobra, nawet na moment nie wypadła z roli, w jej oczach ani na chwilę nie zgasłouprzejme zainteresowanie.On też był dobry, gadał jak najęty, objadał się po uszy i przez cały czas ani na chwilę niespojrzał na tę cudowną, łabędzią szyję, na te złociste rozbłyski słońca w jej włosach.Ach, te włosy.Rozrzucić je na poduszce. Może jeszcze kanapkę, panie Hazlit? Podała mu talerzyk, dzięki czemu zyskał wglądw jej dekolt. Nie, dziękuję.Już i tak zjadłem za dużo.Moje siostry stale mnie strofują z powoduniezdrowego odżywiania.Może chętniej bym słuchał ich napomnień, gdyby moja kucharka byłarównie utalentowana jak pani. Jeśli nie jest pan głodny, może wyjdziemy do ogrodu? Wstała, mówiąc to zezdawkową uprzejmością, ale Benjamin wiedział, co o jej chodzi.Nadszedł czas, by przejść dointeresów. Chętnie, może spacer pomoże mi strawić te ciasteczka. Podał jej ramię.Niepoprowadziła go korytarzem, bo to by oznaczało przejście przez cały dom.Zamiast tego skierowalisię ku przeszklonym drzwiom prowadzącym wprost na taras. Przyjemne popołudnie powiedział, kiedy odeszli nieco od domu. Obawiam się jednak, że czeka nas niezbyt przyjemnarozmowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Po prostu od lat nie odwiedzał mnie nikt spoza rodzinyi.jestem zdenerwowana.Poza tym była też niezdecydowana.Stała na środku pokoju w samym gorsecie ipończochach. Wszystkie pani stroje są bez zarzutu, madamme.Najlepiej będzie się pani czuła wulubionej sukni. Słusznie.W takim razie jedwabna brązowa i kremowe rękawiczki. Planuje pani wyjść na miasto z gościem? Nie. Maggie wzięła suknię od Alice i wciągnęła ją przez głowę. Ale nie mapowodu do rezygnowania z dobrych manier. W takim razie układamy włosy w koronę? Zwykła korona, jeden warkocz, bez błyskotek.Możliwie najprostsza toaleta, w jakiej można przyjąć gościa na przedobiedniej wizycie, nieurażając go.Hazlit miał przyjść w interesach, a mimo to Maggie była rozdygotana w środku jaksiedemnastolatka, której pozwolono wziąć udział w oficjalnym obiedzie wydanym przez JejWysokość.Naprawdę, niepotrzebnie się denerwuję.Usiadła przy toaletce i podała szczotkę Alice, która zabrała się do niewdzięcznej pracyszczotkowania jej włosów. Czy w coś się pani zaplątała wczoraj wieczorem? Nie.Czemu pytasz?Alice pomachała nad jej ramieniem końcówką miedzianego loku. To pasemko musiało się gdzieś wkręcić.Jest krótsze od pozostałych o co najmniej trzycale. Nie sądzę.W ogóle trzeba włosy przyciąć, pewnie zrobiły się nierówne. Tak, panienko.Alice zamilkła, a jej palce sprawnie upinały gruby warkocz w koronę.Był tak długi, żeotaczał głowę Maggie podwójnym splotem.Alice wpięła w niego chyba ze trzydzieści szpilek, apotem podała Maggie szydełkowe kremowe rękawiczki. Może być?Miła twarz Alice rozpromieniła się w uśmiechu. Pewnie, panienko.Ten ktoś nie ma pojęcia, co go czeka. Skąd wiesz, że to mężczyzna? Bo nie widziałam panienki w takim pomieszaniu od czasów debiutu odpowiedziałaAlice, wieszając drugą suknię w szafie. Najwyższy czas, moim zdaniem. Alice. Wiem, wiem. Pokojówka machnęła ręką, wzięła kolejną suknię, a potem jeszczejedną. Mam nie plotkować o panienki sprawach, gdyby przypadkiem w kuchni pojawił się lokajJego Wysokości albo panna służąca Jej Wysokości, albo służba pani sióstr i braci.Panienki sprawyto nie ich rzecz. Uważasz, że to niedobrze?Alice była jej pokojówką, odkąd Maggie skończyła szesnaście lat, czyli prawie przez półżycia swojej pracodawczyni.Maggie pozwalała jej na poufałość, głównie dlatego, że Alice nigdytego nie nadużywała. Uważam, że kobieta, która ma taką wspaniałą rodzinę jak panienka, nie powinna tak sięstrasznie starać, żeby ich trzymać od siebie z daleka.Alice mogłaby powiedzieć coś więcej, mogłaby udzielić Maggie kilku zdrowych, prostych,irlandzkich rad, ale w tym momencie młodsza pokojówka zastukała w drzwi sypialni. Przepraszam, panienko, ale przyszedł jakiś dżentelmen z wizytą podała Maggiesrebrną tacę z wizytówką.Kremowy papier, zielony atrament i tylko kilka słów: Hon.Benjamin Hazlit.Honorable? Czy to znaczy, że naprawdę miał odziedziczyć tytuł albo już go odziedziczył?Maggie postanowiła zapytać o to ojca, który wiedział o sprawach lordów co najmniej tyle, ileksiężna wiedziała o dziedziczeniu.Oznaczało to odwiedziny w książęcym pałacu, ale jak trzeba, totrzeba. Zaprowadz go do salonu, Millie, i przygotuj herbatę.Podaj na tacy kanapki i ciasteczka. Dobrze, psze pani. Millie dygnęła i ruszyła w stronę schodów dla służby,pozostawiając Maggie z uczuciem dziwnego zawrotu głowy. Niech mu pani każe poczekać z pięć minut poradziła Alice z otchłani garderoby.To podkreśli pani wartość. Im prędzej go powitam, tym prędzej sobie pójdzie. Maggie skrzyżowała ramiona napiersi i poszła na spotkanie gościa.Pierwszego mężczyzny, który odwiedził jej dom od czternastulat.Szkoda, że tylko po to, by rozmawiać o bardzo przykrych osobistych sprawach. Patrzy pan na ogród powiedziała. Wiosna dopiero się zaczyna, ale tulipany jużprezentują się w całej okazałości. Dorastałem na północy odparł. Tam się bardzo ceni wszelkie oznaki wiosny.Witam, panno Windham.Miło mi panią widzieć.Skłonił się, istny wzór dobrych manier, a ona dygnęła z taką samą elegancją. Gdzie mam je wstawić?W progu zatrzymała się drobna pokojówka, ledwie widoczna zza wielkiego bukietukrwistoczerwonych gozdzików.Tak, moja miła.Hazlit dobrze wiedział, jakie uczucie symbolizują czerwone gozdziki, ale mimo to wybrałte kwiaty.Za nic w świecie nie przysłałby tej kobiecie róż.Gozdziki długo się trzymały i miałyświeży, korzenny aromat, który kojarzył mu się z gospodynią tego domu.Poza tym osoby w jejtypie raczej nie tracą czasu na uczenie się mowy kwiatów. Na serwantce, Millie. Wargi panny Windham ułożyły się w słodki uśmiech, jakiegoHazlit jeszcze u niej nie widział. Mój najmłodszy brat przyjechał na krótko do Londynu wyjaśniła, biorąc do ręki kartę przyczepioną do kwiatów. Z całego mojego rodzeństwa tylkoValentine zdobywa się na takie rycerskie gesty.Zamilkła, gdy przeczytała podpis, a jej uśmiech stał się nieco mniej pewny. To nie było konieczne, panie Hazlit. Z szacunkiem, Hazlit.Mało poetyczne, ale przynajmniej okazał się bardziej uprzejmy odbraciszka. Może i tak, ale człowiek ma zawsze nadzieję, że zostanie doceniony.Wygłaszając ten komunał, znacząco spojrzał na pokojówkę, która wyraznie ociągała się zodejściem, niby to poprawiając kwiaty w wazonie. To wszystko, Millie.Usiądziemy, panie Hazlit?Maggie Windham miała dość rozumu, by pozwolić mu poprowadzić tę rozmowę.Gdynalewała herbatę i podawała mu zaskakująco solidny posiłek, Benjamin poruszał obojętne tematy.Gdyby jej uważnie nie obserwował, przeoczyłby drobne oznaki narastającej niecierpliwości.Aleprzyglądał jej się bacznie.Widział, jak rzuca ukradkowe spojrzenia na kwiaty, ukrywając tęsknotę izaskoczenie.Widział, jak spogląda na czekoladki za każdym razem, gdy on odgryzał kęs kanapki.Patrzył, jak miesza herbatę łyżeczką i pobrzękuje o dno filiżanki, i dalej konwersował o pogodzie,dobrze przyprawionym kurczaku i muzyce, jaką grano wczorajszego wieczoru.Była dobra, nawet na moment nie wypadła z roli, w jej oczach ani na chwilę nie zgasłouprzejme zainteresowanie.On też był dobry, gadał jak najęty, objadał się po uszy i przez cały czas ani na chwilę niespojrzał na tę cudowną, łabędzią szyję, na te złociste rozbłyski słońca w jej włosach.Ach, te włosy.Rozrzucić je na poduszce. Może jeszcze kanapkę, panie Hazlit? Podała mu talerzyk, dzięki czemu zyskał wglądw jej dekolt. Nie, dziękuję.Już i tak zjadłem za dużo.Moje siostry stale mnie strofują z powoduniezdrowego odżywiania.Może chętniej bym słuchał ich napomnień, gdyby moja kucharka byłarównie utalentowana jak pani. Jeśli nie jest pan głodny, może wyjdziemy do ogrodu? Wstała, mówiąc to zezdawkową uprzejmością, ale Benjamin wiedział, co o jej chodzi.Nadszedł czas, by przejść dointeresów. Chętnie, może spacer pomoże mi strawić te ciasteczka. Podał jej ramię.Niepoprowadziła go korytarzem, bo to by oznaczało przejście przez cały dom.Zamiast tego skierowalisię ku przeszklonym drzwiom prowadzącym wprost na taras. Przyjemne popołudnie powiedział, kiedy odeszli nieco od domu. Obawiam się jednak, że czeka nas niezbyt przyjemnarozmowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]