[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Czarownica jucha, wierci ślepiami kiej świderkiem! — myślał.A Jagustynka łaziła po chałupie i obejściu z prząślicą pod pachą i naglądała — przędła, aż wrzeciono turkotało w powietrzu, nawijała nić i szła dalej, do gęsi, do świń, do obory, a Łapa włóczył się za nią senny i ociężały — nie odzywała się do starego, choć dobrze wiedziała, co go tak rozbiera i markoci, co nim tak rzuca, że aż wziął się do zabijania kołów pod ścianą do ogacenia.Przystawała ino przy nim raz wraz, aż w końcu rzekła:— Nie idzie wama dzisiaj robota.— A nie idzie, psiachmać, nie idzie.— Sodoma tutaj będzie, mój Jezu! Sodoma! — myślała odchodząc.— Dobrze stary robi, że się żeni, dobrze! A to by mu dały taki wycug dzieci jak mnie! Całe dziesięć morgów pola jak złoto dałam, i co?.— splunęła ze złością.— Na wyrobki chodzę, na komornicę zeszłam!.A stary, że to już wydzierżeć nie mógł, gruchnął siekierę o ziemię i krzyknął:— Na psa taka robota!— Gryzie was coś na wnątrzu.— A gryzie, gryzie.Jagustynka przysiadła na przyzbie, wyciągnęła długą nić, zwinęła na wrzeciono i cicho, trochę z obawą rzekła:— Przeciech nie macie się z czego markocić ni turbować.— Wiecie to?— Nie bójcie się, Dominikowa mądra, a Jagna też pomyślenie ma.— Rzekliście! — zawołał radośnie i przysiadł w podle.— Jakże, mam oczy.Milczeli długo przetrzymując się wzajemnie.— Na wesele mnie zaproście, to wam takiego „Chmiela” zaśpiewam, że rychtyk w dziewięć miesięcy chrzciny wyprawicie.— zaczęła ironicznie, ale widząc, że stary się schmurzył, dorzuciła innym tonem:— Dobrze robicie, Macieju, dobrze.Jak mój pomerł, żebym była sobie poszukała chłopa, to nie komornicą bym dzisiaj była, nie.Głupia byłam, zawierzyłam dzieciom, na wycug poszłam, gront odpisałam, i co?.— Ja ta nie odpiszę ni zagona! — rzekł twardo.— Macie wy rozum, że tak mówicie, macie! Po sądach się włóczyłam, to ino te parę złotych, com miała — poszły, a sprawiedliwości nie kupiłam.i na starość na poniewierkę, na wyrobek! Żebyśta, ścierwy, pode płotem wyzdychały za moje ukrzywdzenie! Poszłam do nich w niedzielę, żeby chocia popatrzeć na chałupę, na ten sad, com go ano sama szczepiła, to synowa wywarła na mnie pysk, że na prześpiegi przychodzę! Mój ty Jezu kochany! Ja na prześpiegi, na swój rodzony gront przychodzę! Myślałam, że trupem padnę, tak mnie żałość ścisnęła! Poszłam do dobrodzieja, żeby ich chociaż za to skarcił z ambony, to mi rzekł, że za te krzywdy Pan Jezus mnie wynagrodzi!.Juści, juści.jak kto nic nie ma, dobra mu i Jezusowa łaska, dobra.ale zawdy wolałabym ja pogospodarzyć tu na groncie, w ciepłej izbie pod pierzyną się przespać, tłusto se podjeść i uciechy zażyć.I jęła z taką gorącością wygadywać na wszystko, że Boryna powstał i poszedł na wieś do wójta, jako że i mroczeć poczynało.— Rychło idzieta, co?— W te minuty, zarno Szymon przyjdą.Jakoż i przyszedł, i poszli już razem do karczmy, aby się napić jaki kieliszek i wziąć araku na poczęstunek.Jambroży już tam był i wnet przystał do nich, ale niedługo pili, bo Maciej ich popędzał.— Poczekam na was tutaj; odpiją, to zabierzcie kobiety i przychodźcie duchem — zawołał za nimi.Szli mocno środkiem drogi, aż błoto się otwierało; mrok gęstniał i pokrywał świat szarym, smutnym przędziwem, w którym wieś cała zapadała, tylko gdzieniegdzie poczęły z mroków wybłyskiwać światła chat i psy naszczekiwały w opłotkach, jak zwyczajnie przed kolacją.— Kumotrze? — ozwał się po chwili wójt.— He?— Widzi mi się, że Boryna wyprawi sielne weselisko.— Wyprawi abo i nie wyprawi! — odrzekł zgryźliwie, że to mruk był.— Wyprawi! Wójt wama to mówi, to wierzcie.Ja już w tym.Wyrychtujemy taką z nich parę, że jaż ha!— Ino klacz poniesie, bo ogier, widzi mi się, ma konopie w ogonie!— Nie nasza to rzecz.— Hale.dzieci nas wyklinać będą.— Będzie galanto, ja, wójt, to wama mówię.Weszli zaraz do chałupy Dominikowej.W izbie było widno, zamieciono, czysto — spodziewali się ich przecie.Dziewosłęby pochwalili Boga, przywitali się kolejno ze wszystkimi, bo i chłopaki siedzieli w izbie, usiedli na przysuniętych do komina stołkach i jęli pogadywać to o tym, to o owym.— A to ziąb, jakby już na mróz szło — zaczął wójt ogrzewając ręce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl