[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udało mu się wyciągnąć mały, odłamany kawałek, ale z resztą będzie musiał zaczekać, aż zrobi się jaśniej.- A ja się dziwiłem, że Faramir nie może spać po nocach - odezwał się nagle Boromir, trąc czoło.- Jeśli on często miewa takie wizje to dziwię się, jakim cudem udaje mu się pozostać przy zdrowych zmysłach.- Twojemu bratu często śnią się koszmary? - zapytał Pippin.- To nie są koszmary, choć w zasadzie powinny się tak nazywać - Boromir zwrócił się ku niemu.- To wizje.Dar w spadku po naszych numenorejskich przodkach.Dar! - Prychnął z pogardą.- Raczej przekleństwo.Nękają mojego ojca i mojego brata, ja łaskawym zrządzeniem losu, byłem pozbawiony tej zdolności jasnowidzenia.I bardzo to sobie chwaliłem.Ale i mnie, jak widać, dosięga to przekleństwo - uniósł głowę i skrzywił się.- Zastanawiam się, dlaczego to się nazywa jasnowidzenie, skoro te wizje ukazują zawsze śmierć, upadek i zniszczenie.Nawet jako dziecko mój brat budził się z krzykiem.Śnił o zagładzie Numenoru, o upadku Minas Ithil.Nie zliczę tych wszystkich bezsennych nocy, kiedy próbowałem go uspokoić.Był taki czas, po śmierci Mamy, że w ogóle bał się zasypiać.Sześcioletnie dziecko! Gdzie tu sens? Podobno te wizje miały pomagać, ostrzegać, umacniać.- A ten sen, o którym mówiłeś na naradzie? To też taka wizja? - zapytał Merry.- Tak.I też ostrzegała przed nadciągającą zagładą.Jakbyśmy sami nie wiedzieli, że jest źle! - Wybuchnął.- A teraz to! - dodał gorzko, spoglądając na swoje ręce, jakby wciąż prześladowało go wspomnienie płomieni.- Ogień i śmierć.I moje dłonie, płonące, jakby za szkłem.O co w tym wszystkim chodzi? Jak mam to rozumieć?- To tylko wizja - wtrącił się Pippin.- Wcale nie musi się wydarzyć.- Jedno jest pewne - Boromir pokręcił głową - Faramir jest w niebezpieczeństwie.- To tylko wizja, sen, na pewno nie ma nic wspólnego z rzeczywistością - Pippin się nie poddawał.- Muszę wracać do Minas Tirith - ciągnął Boromir, jakby wcale go nie słyszał.- Muszę go ostrzec.O ile nie jest za późno.O ile mój brat już nie spłonął żywcem.Valarowie! - Wykrzyknął przez zaciśnięte zęby.- Nie wytrzymam tego! Oszaleję!!! Dajcie mi wreszcie wroga, z którym będę mógł walczyć - nie cienie, nie zjawy ani wizje!- Spokojnie - Pippin położył mu rękę na ramieniu.- Jestem pewien, że twojemu bratu nic nie jest.Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.- Nie będzie dobrze! Zrozum to wreszcie! - wybuchnął Boromir.- Trwa wojna, której nie wygramy! A ja się nawet nie dostanę się do Minas Tirith, bo między mną a miastem jest armia Sarumana! Nie przedrę się! Nie zdążę! Mój umierający brat będzie mnie wołał na pomoc, jak w tej wizji, a ja będę mógł jedynie patrzeć zza morza ognia! Gdybym tylko miał ten przeklęty Pierścień.! - urwał raptownie, z sykiem wciągając powietrze, ale stało się.Słowa zostały wypowiedziane.Merry zamarł, Pippin westchnął cichutko.Boromir jęknął głucho, przygryzł wargę, a potem powolnym ruchem pochylił głowę i podparł czoło dłonią.Opadające włosy zasłoniły mu twarz.- Ty go nadal chcesz, prawda? - spytał Merry cicho.- Tak - odparł Boromir krótko, martwym głosem.- Mimo iż wiesz, co on z tobą zrobi? Co już zrobił?Boromir nie odpowiedział.Merry i Pippin wymienili spojrzenia.Tuk zastanawiał się przez chwilę, po czym nagle wyciągnął rękę, wsunął ją pod koc na plecach Boromira i objął go mocno.Człowiek drgnął zaskoczony i podniósł głowę, spoglądając na hobbita niepewnie.Wyraźnie nie spodziewał się takiego gestu, nie po tym, co powiedział.Przez mgnienie oka zawahał się, jakby chciał się odsunąć, ale nie zrobił tego.Merry zdecydował, że Pippin obrał jedyny słuszny kierunek działania - słowa nic tu nie pomogą.Przemógł się zatem i przyłączył do tego milczącego wsparcia, obejmując Boromira w pasie.Nawet, jeśli nie są mu w stanie pomóc, przynajmniej pokażą mu, że nie jest sam.Człowiek odetchnął głęboko, zamknął oczy i zwiesił głowę.Siedzieli tak długo, aż w komnacie zrobiło się jasno.Wreszcie Pippin ziewnął cicho i poruszył się, zmieniając nieco pozycję.Merry spojrzał w górę, na twarz Boromira.Gondorczyk patrzył przed siebie pustym wzrokiem.Merry wziął głęboki wdech i zebrał się na odwagę.- Wybacz, ale muszę cię o coś spytać - powiedział.Kątem oka dostrzegł, że Pippin marszczy brwi.Boromir, wyrwany z zadumy, przeniósł na niego wzrok.- Jeśli spotkamy się z Obieżyświatem - zaczął Merry - to czy powiesz mu co stało się pod Amon Hen?Pippin syknął gniewnie, ale Merry go zignorował.Trudno, musiał o to spytać.Po prostu musiał.Nie dawało mu to spokoju.Myślał o tym od dawna i zastanawiał się, co zrobić jeśli Boromir zdecyduje się przemilczeć tę sprawę.Donieść o tym Obieżyświatowi i tym samym ostrzec przed niebezpieczeństwem? Bo niebezpieczeństwo, jak widać, jest.Czy też lojalnie trzymać język za zębami?- Wątpię, żebyśmy jeszcze kiedykolwiek mieli spotkać Aragorna - odparł Boromir.- Albo kogokolwiek z Drużyny.- Ale *gdybyśmy* się z nim spotkali - powtórzył Merry z naciskiem - powiesz mu?Gondorczyk odwrócił wzrok i spojrzał w okno.- Powinien się dowiedzieć - odparł po chwili bezbarwnym tonem.Merry już otwierał usta, by zaznaczyć, że między „powinien” a „dowie się” jest istotna różnica, ale zrezygnował.W zasadzie miał już swoją odpowiedź.I co za tym idzie, podjął decyzję - jeśli Boromir nie powie Obieżyświatowi o Amon Hen, on, Merry, to zrobi.Trudno.Aragorn jako przywódca Drużyny musi się dowiedzieć, co się stało.Może on będzie umiał jakoś pomóc Boromirowi.Może on będzie wiedział co robić.Co za szczęście, że Frodo jest daleko stąd.- A niech mnie! To wygląda jak duży talerz zupy! - Pippin ryzykownie wychylił się przez okno.- Tobie wszystko kojarzy się z jedzeniem - mruknął Merry.- Ale naprawdę! Sam zobacz, szybko, póki mgły się rozwiały.Merry, zaciekawiony, podszedł do okna i wcisnął się obok Pippina.Rzeczywiście - cały wewnętrzny pierścień Isengardu zmienił się w bulgoczący kocioł.Obłoki pary kłębiły się nad nim, zasłaniając wieżę Orthanku.Na powierzchni tej „zupy” unosiły się kawałki drewna, dryfowały skrzynki i beczułki - jeden wielki śmietnik.- Co robimy? - szepnął Pippin do ucha Merry’ego, dyskretnie oglądając się na Boromira.Gondorczyk siedział na ich prowizorycznym posłaniu, a cała jego poza wyrażała rezygnację - od opuszczonych ramion po zwieszoną głowę.Nie ruszył się ze swojego miejsca od czasu ich rozmowy o śnie.Mimo iż świt umożliwił szperanie po komnacie, nie przejawił zainteresowania ani mieczem zawieszonym na ścianie, ani pergaminami, jakie hobbici znaleźli na stole.Siedział tak na posadzce, jak wyrzut sumienia, milczący i zgarbiony, niczym ktoś, kto poniósł klęskę ostateczną.Wyglądało na to, że owe słowa, które mu się wyrwały o Pierścieniu, były tą właśnie kroplą, która przelała czarę.Merry westchnął ciężko.Boromir zamknął się w sobie, w świecie, do którego oni, hobbici nie mieli dostępu.Merry’emu było go okropnie żal, a z drugiej strony był też trochę zły.Już po raz drugi Boromir postanawiał się załamać w chwili, kiedy groziło im widmo śmierci głodowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl