[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdę powiedziawszy, nawet by nie wiedział, czego ja chcę.Pewnie by mu nawet nie przyszło do głowy zapytać.Ponieważ od czasu wyjazdu bardzo się zmienił.Chociaż nie, on jest wciąż taki sam, zawsze był arogancki.To ja się zmieniłam.I chociaż niełatwo mi to przyznać, zmieniłam się dzięki Jackowi.–Skąd możesz wiedzieć? Przecież nawet z nim nie rozmawiałeś – stwierdzam rozzłoszczona.–Nie bardzo miałem o czym – broni się.–A kto o tym zdecydował?–Hej! Nie wyżywaj się na mnie.Przepraszam, w porządku?–Wszystko jedno.Słyszę, jak zaciska zęby.–Chyba niezbyt dobrze trafiłem.Zadzwonię kiedy indziej.Dłuższą chwilę trwa, zanim wreszcie się rozłącza.Cieszę się,że zrobił to pierwszy; zaoszczędził mi wysiłku.–Cieniarz! – krzyczę i z hukiem odkładam słuchawkę.Jestem wściekła.Jak on śmie osądzać Jacka? Co on wie? Zresztą to i tak wszystko jego wina.Gdyby nie zachował się w tak obrzydliwie niegrzeczny sposób, Jack nie byłby zazdrosny.A gdyby nie był zazdrosny, nie wylądowałby z Sally.To jednak żadne wytłumaczenie.Mężczyźni!Fuj!Okropna z nich banda neandertalczyków.W ewolucji nie posunęli się ani o krok.Potrafią myśleć tylko o swoich fiutach i o swoich ego, co zresztą jest jednym i tym samym.Kręcę głową, nie mogąc nadziwić się własnej głupocie.Nawet jeśli spojrzę na Nathana oczami Jacka, tego ostatniego to nie rozgrzesza.Wszyscy oni, co do jednego, są tak cholernie do siebie podobni.Nathan, Jack… Nawet Jules nie potrafił nad swoim kutasem zapanować.Czy jest jeszcze choć cień nadziei?Popijam spory łyk wina prosto z butelki.Opieram łokcie na kolanach i chowam w dłoniach twarz.Na dywanie leży zdjęcie, a na nim Jack, oparty o skuter.Biorę je z podłogi i długo się w nie wpatruję.Nic dziwnego, że jest taki cholernie zadowolony.Nie tylko ta dziwka Sally najadła się do syta; on także ani przez chwilę sobie nie żałował.–Od dawna to planowa ł e ś, Jack? Od czasu, gdy malowa ł e ś ją nagą,udając, że wszystko to w imię sztuki? Pewnie cały czas miałeś na toochotę, co?Wciąż ten sam kretyński uśmiech.Znowu piję wino.–No, powiedz, bardzo chciałabym wiedzieć, co się stało? Zaprosiłeśją, prawda, bo wiedziałeś, że ja jestem z Nathanem? I co robiłeś? Ugotowałeś coś dobrego? Zabawiałeś ją rozmową? Częstowałeś winem?Trzymałeś ją za rękę i patrzyłeś głęboko w oczy? I co mówiłeś? Nie,nie, zaczekaj, sama zgadnę.Kolejny spory łyk wina.–„Jesteś piękna, jesteś niezwykła, masz najwspanialszy uśmiech naświecie".Tak mówiłeś, Jack? Mówiłeś jej wszystko te rzeczy, którewcześniej opowiadałeś mnie, bo byłeś napalony? Tak było? Chciałeś sięz nią pieprzyć, bo jesteś mężczyzną i wszędzie musisz zostawić swojenasienie? O to chodzi?On się uśmiecha.–A ona? Co robiła? Niechcący się przewróciła i wylądowała z twoim fiutem w ustach?Zdjęcie zaczyna dygotać w moich rękach.Przyglądam się jego ustom.–A jak się ją całowało? Bo całowałeś ją, prawda? I co jeszcze robiłeś? Pewnie ręce trzymałeś schowane za plecami.Na pewno wcale niemiałeś ochoty jej dotykać, pieścić każdego miejsca, które malowałeś?Nie, ty byś tego nigdy nie zrobił, Jack, przecież nigdy nie myślisz o tym,żeby kobietę zadowolić, nie uważasz, że to równie ważne, jak zadowolenie siebie samego.I co, jak smakowała? Czyjej skóra była miła w dotyku?Serce stoi mi w gardle i oddycham z trudem.Patrzę na zdjęcie i robi mi się niedobrze.–Porównywałeś nas obie, Jack? Czy kiedy kilka godzin później tuliłeś mnie, myślałeś o niej? Tak było?Oczy mam pełne łez, które ocieram ze złością.Jednym haustem wypijam wino do końca i wstaję.Niezbyt pewnie trzymam się na nogach.–Aleja nie powinnam sobie zaprzątać tym swojej ślicznej główki,prawda? Ponieważ to nie była zdrada, bo ty wcale z nią przecież nie spałeś.A ja, głupia, tak się przejmuję.Kretyński uśmiech nawet nie drgnął.–Ty DRANIU! – Drę fotografię i z furią ciskam na podłogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl