[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przepraszam - przerwał jej Poirot.- Pani nie usiłowała pomóc jej w szukaniu ani też przynieść płaszcza z samochodu, w którym go zostawiła?- Miałam masę roboty, proszę pana.- Oczywiście.A żadna z panien nie prosiła pani o pomoc, gdyż były przekonane, że jest pani w ogrodzie.- Tak jest.- To znaczy, że dawniej zawsze oglądała pani fajerwerki? Jej blada twarz spłonęła nagłym rumieńcem.- Nie rozumiem, proszę pana.Wolno nam zawsze iść do ogrodu.To chyba nikogo nie powinno obchodzić, że w tym roku wolałam szybko skończyć swoją robotę i położyć się spać.- Mais oui, mais oui.Nie chciałem pani obrazić.Ma pani prawo robić, co się pani podoba.- Zamilkł i po chwili dodał: - A teraz czy mogłaby mi pani udzielić informacji z innej dziedziny? To jest bardzo stary dom.Czy istnieją w nim jakieś tajne korytarze, pokoje?.- Owszem.jest skrytka w ścianie właśnie w tym pokoju.Pamiętam, kiedy byłam młodą dziewczyną, to raz widziałam, jak się to rozsuwa.Ale nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć, która to była ściana.A może to było w bibliotece? Trudno mi powiedzieć.- Czy za tą ścianą jest tyle miejsca, że człowiek mógłby się ukryć?- O nie, proszę pana.To rodzaj małej niszy czy szafki, nie więcej niż pół metra kwadratowego.- Nie to miałem na myśli.Znowu się zarumieniła.- Jeżeli pan mnie posądza, że się gdzieś ukrywałam, to mówię panu, że to nieprawda.Słyszałam, jak panna Nick zeszła ze schodów i biegła do ogrodu.Usłyszałam jej okrzyk przerażenia.Wyszłam do holu, żeby zobaczyć, co się stało.I to jest święta prawda.XIII.LISTYPozbywszy się wreszcie Ellen, Poirot zwrócił ku mnie zatroskaną twarz.- Zastanawiam się teraz.Jak myślisz, czy słyszała te strzały, czy nie? Jestem prawie pewny, że słyszała.Wtedy otworzyła drzwi od kuchni, usłyszała kroki Nick zbiegającej po schodach i wyszła do holu, żeby zobaczyć, co się stało.Wydaje mi się to zupełnie naturalne.Ale dlaczego nie była w ogrodzie na fajerwerkach? To chciałbym wiedzieć!- Skąd ci przyszło do głowy, żeby spytać o jakiś schowek?- Bo ja wiem? Pomyślałem sobie nagle, że nie możemy być stuprocentowo pewni, iż J.nie istnieje.- J.?- Tak, J.Ostatnia osoba na mojej liście.Ów hipotetyczny nieznajomy.Przypuśćmy, że J.zjawił się tutaj wczorajszej nocy i że Ellen o tym wie.Mógłby się schować w tajnej kryjówce - zakładam, że mamy do czynienia z mężczyzną - w tym oto pokoju.Zjawia się dziewczyna, którą on bierze za pannę Nick.Idzie za nią, strzela.Non - c’est idiot! A zresztą wiemy, że nie ma tu żadnej kryjówki.Widocznie Ellen zupełnie przypadkowo postanowiła zostać wczoraj w kuchni.No, chodź, poszukamy testamentu panny Nick!W salonie nie znaleźliśmy żadnych papierów.Przeszliśmy do biblioteki, pokoju raczej ciemnego, którego okna wychodziły na dziedziniec.W kącie stało wielkie, staroświeckie biurko z orzechowego drzewa.Przeszukanie tego wielkiego mebla zajęło nam sporo czasu.Panował tam wielki nieład.Rachunki, recepty lekarskie - wszystko pomieszane ze sobą - jakieś zaproszenia, monity, listy od przyjaciół.- Uporządkujemy te papiery - powiedział Poirot z surowym wyrazem twarzy - metodycznie i systematycznie.Dotrzymał słowa.W pół godziny później siedział z zadowolonym wyrazem twarzy nad stertami starannie przesortowanych papierów.- C’est hien, ça.Przynajmniej zrobiliśmy dobry uczynek.Poza tym z powodu tego bałaganu musieliśmy tak starannie wszystko przeszukać, że z całą pewnością nic nie przegapiliśmy.- Masz rację.Ale nie ma tu naprawdę nic interesującego.- Z wyjątkiem tego.Rzucił do mnie list.Pismo było duże, rozwlekłe, prawie nieczytelne.Kochanie!Bawiłam się po prostu wspaniale! Za to dzisiaj czuję się okropnie.Miałaś rację, że nie chciałaś skosztować tego paskudztwa.Błagam cię, nie zaczynaj! Szalenie trudno się odzwyczaić, jak się raz zaczęto.Piszę do mojego przyjaciela, żeby przyśpieszył następny transport.Życie jest jednym piekłem!Twoja Freddie- Pisane w lutym ubiegłego roku - zastanowił się Poirot.- Sprawa jest jasna.To narkomanka.Wiedziałem o tym, jak tylko na nią spojrzałem.- Naprawdę? Ja bym jej nigdy nie podejrzewał.- To chyba jasne.Wystarczy spojrzeć na jej oczy.A poza tym te ciągłe zmiany nastroju.Czasami jest okropnie nerwowa, napięta jak struna, a czasami zupełnie bezwolna.- Narkotyki podobno osłabiają poczucie etyki.Czy to prawda?- Oczywiście.Ale nie przypuszczam, żeby pani Rice była nałogową narkomanką.To dopiero nowicjuszka.- A Nick?- Nic za tym nie przemawia.Być może, raz i drugi z ciekawości poszła na jakiś seans narkomanów.Ale jestem pewny, że sama nie zażywa narkotyków.- Bardzo mnie to cieszy.Przypomniałem mu, jak Nick powiedziała o Fryderyce, że nie zawsze odpowiada za siebie.Poirot skinął głową i uderzył kilka razy w biurko listem.- Właśnie o tym pisze w liście.No cóż, nie znaleźliśmy tu nic.Chodźmy na górę, do sypialni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl