[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówią, że najczęściej bawi w Nowym Jorku albo na tej prześlicznej wyspie.Wie pan, o której mówię? Nie Minorka.Ta druga.W każdym razie na Morzu Śródziemnym.Jej siostra wyszła za króla kosmetyków.Nie tego Greka.Zdaje się, że on jest Szwedem.Niezwykle bogaty człowiek.Poza tym, oczywiście, nasza hrabina spędza mnóstwo czasu w tym zaniku w Dolomitach.A może nie w Dolomitach? Zdaje się niedaleko Monachium.Słyszałam, że miał pan okazję spotkać hrabinę Zerkowski.— Owszem.Rok czy dwa lata temu.— Ach tak.Podczas jej ostatniej wizyty w Londynie, jak przypuszczam.Mówią, że miała coś wspólnego z kryzysem w Czechosłowacji.A może w Polsce? Mój Boże, to strasznie skomplikowane.Te ich nazwiska.Za dużo „s” i „z”.Nie sposób tego spamiętać, a co dopiero powtórzyć.Nasza hrabina jest wielkim mecenasem sztuki.Bardzo muzykalna, lubi książki.Pisze petycje i podsuwa ludziom do podpisu.Załatwia azyl dla pisarzy z Europy Wschodniej.Kogo to dzisiaj obchodzi? Ludzie mają własne problemy, myślą tylko o tym.z czego zapłacie podatki.Nie wiem, skąd ludzie biorą pieniądze, ale wiem jedno.Niektórzy mają ich aż za dużo.Spojrzała znacząco na swą dłoń, na której lśniły dwa wielkie pierścienie, jakby chciała dać do zrozumienia, że przynajmniej o nią ktoś się troszczy.Przyjęcie miało się ku końcowi.Stafford Nye nie dowiedział się zbyt wiele o tajemniczej pasażerce z Frankfurtu.Odkrył, że ma fasadę dla swych poczynań, że lubi muzykę.Nic dziwnego, że umówiła się z nim do opery.Miała bogatych krewnych, którzy utrzymywali posiadłości na wysepkach Morza Śródziemnego.Uprawiała sporty.Utrzymywała kontakty z elitą intelektualną i była w jakimś stopniu mecenasem literatury.Jednym słowem kobieta dobrze urodzona, z rozległymi kontaktami w wyższych sferach na całym świecie.Bez ostentacji w sprawach polityki, ale niewątpliwie sympatyzowała z jakimś ruchem.Osoba, która wiele podróżuje.Porusza się w świecie ludzi bogatych, wpływowych, wśród utalentowanych pisarzy.Przez chwilę pomyślał o szpiegostwie.Najbardziej oczywiste skojarzenie.Ale nie w pełni satysfakcjonujące.,Pani domu zdecydowała, że nadszedł czas na sir Stafforda.Milly Jean znakomicie pełniła honory gospodyni.— Ach, sir Stafford! Przez cały wieczór czekałam na okazję, żeby zamienić z panem słówko.Proszę opowiedzieć mi o Malajach.Nigdy nie byłam dobra w geografii.Te azjatyckie kraje ciągle mi się mylą.Proszę powiedzieć, jak tam było?— Jak na wyjeździe służbowym.— Domyślam się, że spędzał pan czas na nudnych konferencjach, zamiast grzać się w słońcu.Ale może to tajemnica państwowa?— Ależ skąd.Zwyczajna, rutynowa podróż.Nic interesującego.— Więc dlaczego pan się zgodził pojechać?— No cóż, chyba dlatego że lubię podróżować, poznawać nowe kraje.— Muszę przyznać, że intryguje mnie pańska osoba.Nie przystaje pan do wizerunku dyplomaty.To bardzo nudne zajęcie, prawda? Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale rozmawiamy przecież prywatnie.Te niebieskie oczy.Niebieskie jak niezapominajki.Nad tymi wielkimi oczami czarne brwi uniesione u nasady i lekkim skosem opadające ku końcom.Jej twarz przywodziła na myśl śliczny pyszczek perskiego kota.Zastanawiał się, jaką kobietą była Milly Jean prywatnie.Miała miękki akcent południowca, prześliczny profil, jakby żywcem wzięty z rewersu starej greckiej monety.Jaka była naprawdę? Z pewnością umiała się posługiwać głową.Potrafiła biegle władać orężem kobiecego sprytu.Bywała przymilna i kokieteryjna, kiedy wymagała tego sytuacja, by zaraz potem pokazać pazurki.Kiedy czegoś chciała, na pewno bez trudu potrafiła to wyegzekwować.Jej czujne, stanowcze spojrzenie nie uszło jego uwadze.Czego chciała teraz? Stafford nie miał pojęcia.Może rzeczywiście pełniła li tylko obowiązki pani domu zabawiając gościa rozmową?— Poznał pan Staggenhama? — spytała.— Tak.Zamieniliśmy parę słów przy stole.Nie znałem go przedtem.— Podobno jest bardzo ważną osobą.Jak pan zapewne wie, jest prezesem P.B.F.— Człowiek powinien znać się na tych sprawach — odparł sir Stafford.— P.B.F., D.C.Y.i L.Y.H.Cały ten zagmatwany świat skrótowców.— Zgadzam się, to naprawdę okropne.Bezosobowe, nie ma w tym śladu człowieka.Tylko skrót [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Mówią, że najczęściej bawi w Nowym Jorku albo na tej prześlicznej wyspie.Wie pan, o której mówię? Nie Minorka.Ta druga.W każdym razie na Morzu Śródziemnym.Jej siostra wyszła za króla kosmetyków.Nie tego Greka.Zdaje się, że on jest Szwedem.Niezwykle bogaty człowiek.Poza tym, oczywiście, nasza hrabina spędza mnóstwo czasu w tym zaniku w Dolomitach.A może nie w Dolomitach? Zdaje się niedaleko Monachium.Słyszałam, że miał pan okazję spotkać hrabinę Zerkowski.— Owszem.Rok czy dwa lata temu.— Ach tak.Podczas jej ostatniej wizyty w Londynie, jak przypuszczam.Mówią, że miała coś wspólnego z kryzysem w Czechosłowacji.A może w Polsce? Mój Boże, to strasznie skomplikowane.Te ich nazwiska.Za dużo „s” i „z”.Nie sposób tego spamiętać, a co dopiero powtórzyć.Nasza hrabina jest wielkim mecenasem sztuki.Bardzo muzykalna, lubi książki.Pisze petycje i podsuwa ludziom do podpisu.Załatwia azyl dla pisarzy z Europy Wschodniej.Kogo to dzisiaj obchodzi? Ludzie mają własne problemy, myślą tylko o tym.z czego zapłacie podatki.Nie wiem, skąd ludzie biorą pieniądze, ale wiem jedno.Niektórzy mają ich aż za dużo.Spojrzała znacząco na swą dłoń, na której lśniły dwa wielkie pierścienie, jakby chciała dać do zrozumienia, że przynajmniej o nią ktoś się troszczy.Przyjęcie miało się ku końcowi.Stafford Nye nie dowiedział się zbyt wiele o tajemniczej pasażerce z Frankfurtu.Odkrył, że ma fasadę dla swych poczynań, że lubi muzykę.Nic dziwnego, że umówiła się z nim do opery.Miała bogatych krewnych, którzy utrzymywali posiadłości na wysepkach Morza Śródziemnego.Uprawiała sporty.Utrzymywała kontakty z elitą intelektualną i była w jakimś stopniu mecenasem literatury.Jednym słowem kobieta dobrze urodzona, z rozległymi kontaktami w wyższych sferach na całym świecie.Bez ostentacji w sprawach polityki, ale niewątpliwie sympatyzowała z jakimś ruchem.Osoba, która wiele podróżuje.Porusza się w świecie ludzi bogatych, wpływowych, wśród utalentowanych pisarzy.Przez chwilę pomyślał o szpiegostwie.Najbardziej oczywiste skojarzenie.Ale nie w pełni satysfakcjonujące.,Pani domu zdecydowała, że nadszedł czas na sir Stafforda.Milly Jean znakomicie pełniła honory gospodyni.— Ach, sir Stafford! Przez cały wieczór czekałam na okazję, żeby zamienić z panem słówko.Proszę opowiedzieć mi o Malajach.Nigdy nie byłam dobra w geografii.Te azjatyckie kraje ciągle mi się mylą.Proszę powiedzieć, jak tam było?— Jak na wyjeździe służbowym.— Domyślam się, że spędzał pan czas na nudnych konferencjach, zamiast grzać się w słońcu.Ale może to tajemnica państwowa?— Ależ skąd.Zwyczajna, rutynowa podróż.Nic interesującego.— Więc dlaczego pan się zgodził pojechać?— No cóż, chyba dlatego że lubię podróżować, poznawać nowe kraje.— Muszę przyznać, że intryguje mnie pańska osoba.Nie przystaje pan do wizerunku dyplomaty.To bardzo nudne zajęcie, prawda? Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale rozmawiamy przecież prywatnie.Te niebieskie oczy.Niebieskie jak niezapominajki.Nad tymi wielkimi oczami czarne brwi uniesione u nasady i lekkim skosem opadające ku końcom.Jej twarz przywodziła na myśl śliczny pyszczek perskiego kota.Zastanawiał się, jaką kobietą była Milly Jean prywatnie.Miała miękki akcent południowca, prześliczny profil, jakby żywcem wzięty z rewersu starej greckiej monety.Jaka była naprawdę? Z pewnością umiała się posługiwać głową.Potrafiła biegle władać orężem kobiecego sprytu.Bywała przymilna i kokieteryjna, kiedy wymagała tego sytuacja, by zaraz potem pokazać pazurki.Kiedy czegoś chciała, na pewno bez trudu potrafiła to wyegzekwować.Jej czujne, stanowcze spojrzenie nie uszło jego uwadze.Czego chciała teraz? Stafford nie miał pojęcia.Może rzeczywiście pełniła li tylko obowiązki pani domu zabawiając gościa rozmową?— Poznał pan Staggenhama? — spytała.— Tak.Zamieniliśmy parę słów przy stole.Nie znałem go przedtem.— Podobno jest bardzo ważną osobą.Jak pan zapewne wie, jest prezesem P.B.F.— Człowiek powinien znać się na tych sprawach — odparł sir Stafford.— P.B.F., D.C.Y.i L.Y.H.Cały ten zagmatwany świat skrótowców.— Zgadzam się, to naprawdę okropne.Bezosobowe, nie ma w tym śladu człowieka.Tylko skrót [ Pobierz całość w formacie PDF ]