[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jack roześmiał się.- No co ty.Dla mnie najlepsza była SarahLancaster.- Sarah Lancaster? Ta cnotka, która pracujew księgarni? W koszmarnych burych ciuchach,zero makijażu? - Nigdy nie mogła pojąć, co Jackaurzekło w tej bezbarwnej, nudnej dziewczynie.98 Bez zobowiązań- %7łebyś wiedziała.Podejrzewam, że Sarahuważnie przeczytała Kamasutrę", i to od deski dodeski.Wyprawialiśmy takie rzeczy, że do tej porynie mogę w to uwierzyć.Bałem się, że oczy miwyjdą z orbit.Poczuła ukłucie zazdrości.Daremnie starała sięje zignorować.Westchnęła ciężko.- Zaręczam ci, że żaden z facetów, z którymisię zadałam, nie miał takich obaw. Kamasutra".Ten tytuł koniecznie musi sobiezapamiętać.I musi go kupić.Jack roześmiał się, potrząsnął głową.- Sam, dlaczego tak siebie nie doceniasz?Jesteś dobrą, oddaną istotą.- Mówisz o mnie jak o piesku.- A tak chciaławydać mu się seksowna i ponętna!- Bo jesteś milutka jak szczeniaczek.I lubisz,jak cię drapać po brzuszku.- Wcale nie!- Właśnie że tak! - Nieoczekiwanie podsunąłsię w jej stronę, przewrócił ją na plecy i zacząłłaskotać niemiłosiernie.- Jack, przestań! - Daremnie próbowała muuciec.- Przestań mnie łaskotać, bo zacznę krzyczeć! - Dotyk jego dłoni był dla niej torturą nie dozniesienia.Jack puścił Samantę, pozwolił jej się podnieść.- Popsułaś całą zabawę.No dobrze, nie chceszsię mocować, to w co się zabawimy? W pytanie lubMillie Criswell99wyzwanie? Zagramy w butelkę? Nie mamy telewizora, więc musimy jakoś zabić czas.- Boże, ostatni raz grałam w butelkę w liceum.- Samanta skrzywiła się.- Musiałam pocałowaćWalta Clementsa.Pamiętasz go? Miał takie straszne zęby.- Wzdrygnęła się na to wspomnienie.Jack wyszczerzył w uśmiechu śnieżnobiałe uzębienie.- Ja przed chwilą porządnie je umyłem.Widzisz, jakie są lśniące? Czyste jak szkło.Samanta znowu pociągnęła whisky.Jej oporysłabły z każdym łykiem.- Dlaczego chcesz grać w butelkę? Przecież nieuważasz mnie za atrakcyjną dziewczynę.Przedchwilą mówiłeś o mnie jak o piesku.To kiepskikomplement.- %7łartujesz sobie? Masz wspaniałe ciało, piękne jasne loki i umiesz mnie rozśmieszyć.Tow tobie kocham.Kocha? Czy on naprawdę to powiedział?- Nasz układ jest wyjątkowy, Samanto.Zerotych kretyńskich gierek, które niszczą każdy związek.Pamiętasz, jak powiedziałaś o Ellen, że jestprzytulanką Rossa?Samanta skinęła głową.- Ty jesteś dla mnie taką przytulanką.Superjest wiedzieć, co zastanę po powrocie do domu.Niczego ode mnie nie chcesz, nie marudzisz.Pełenspokój.To wymarzony układ.Bez zobowiązań100- Dzięki.- Coraz bardziej miała poczucie, żejest dla niego jak para starych kapci: wygodnych,ciepłych i znoszonych.- Czy tu jest tak gorąco, czy to tylko mnie?- zapytał niespodziewanie Jack.Zciągnął z siebiekoszulę.- Dobija mnie taka wilgoć - dodał i zacząłnucić starą piosenkę Beatlesów, trawestując jejsłowa.- Naprawdę nie cierpię.wilgoci.Samanta roześmiała się.Popatrzyła na nagi torsJacka.Choć widziała go już tyle razy, nigdy dotądnie zwróciła na niego uwagi.Za to teraz wydał sięjej apetyczny i ponętny jak deser lodowy.A ona tak uwielbia lody!- Nie zdejmiesz bluzki? - zapytał Jack, z prowokacyjnym błyskiem w oku.- Mam w torbiekarty, możemy zagrać w rozbieranego pokera.Aleuprzedzam cię, że jestem w tym dobry.Samanta nigdy nie cofała się przed wyzwaniem.Zaczęła rozpinać bluzkę.- Daruj sobie karty.Nie mam aż tyle doukrycia.- Pozostanie w staniku, więc w sumie niema się czym przejmować.Jack nie raz widział jąw kostiumie kąpielowym, to mniej więcej będzieto samo.Jednak nie było.Nie miała dzisiaj na sobie wymyślnego uwodzicielskiego staniczka, a zwyczajny, z białej bawełny.- Nie przejmuj się, skarbie - z uśmiechemrzucił Jack.Millie Criswell 101Czyli spostrzegł, że natura nie wyposażyła jejzbyt hojnie.Zagryzła usta.Czuła, że policzki jej płoną.Nie pozostawi tegotak.Niedoczekanie!- Gdzie ta pusta butelka? Nigdy nie grałamw butelkę w dwie osoby, ale czemu nie? Jeśli sięnie wycofujesz.- Chciałabyś mnie pocałować, co?- Jasne.Umieram z ciekawości, czy te plotkio tobie są zgodne z prawdą.Uniósł dumnie brwi.- %7łe świetnie całuję?- Nie.%7łe masz miękkie, flakowate usta, jakryba.- Przekonajmy się.Cofniesz te słowa.Oblała ją fala gorąca.Najchętniej ściągnęłabyz siebie resztę rzeczy, lecz pohamowała się.Bałasię, że w tym stanie mogłaby pozwolić, by sytuacjawymknęła się jej spod kontroli.- Ty pierwszy.Jeśli butelka nie pokaże dokładnie na mnie, kładziesz dolara do banku.Ten, ktobędzie miał najwięcej trafień, bierze całą pulę.Jack popatrzył na nią pytająco.- A jak będzie z tobą? Przecież nie masz kasy,czekasz na wypłatę.- Wypiszę weksel, a pieniądze wypłacę cipózniej.Jack zakręcił butelką.Zatrzymała się, wskazując dokładnie na Samantę, która zaniosła się"Bez zobowiązań102wysokim nerwowym śmiechem, niczym hiena nakokainie.- Z czego tak się natrząsasz? Większość kobietwcale nie chichocze, gdy się ze mną całują.Samanta zaśmiała się jeszcze bardziej.- Nie jestem większością kobiet, a ta sytuacjajest jakaś porąbana.- Nie jesteś ciekawa, jak będzie? Bo ja tak.Tocię dziwi?Pokręciła głową.- Prawdę mówiąc, nie.Też jestem ciekawa.Tochyba zupełnie normalne.Znamy się od tak dawna.Jack pochylił się, objął ją i pocałował.Ten lekkipocałunek nie wywarł na niej szczególnego wrażenia.Odetchnęła lżej.- Teraz twoja kolej - rzekł.Samanta ujęła butelkę, zakręciła nią mocno.Butelka zatrzymała się, wskazując dokładnie naJacka, który wcale nie krył zadowolenia, sądząc porozmiarze jego.uśmiechu.Przysunęła się do niego i musnęła go w usta.Jednak tym razem Jack ujął jej twarz w obie dłonie,a pocałunek był inny, nie tak zdawkowy jak tenpierwszy.Całował ją z pasją, namiętnie.Któreśz nich wydało ciche westchnienie, lecz czy to byłJack, czy ona? Sama już nie wiedziała.Instynktownie czuła, że powinna się cofnąć, powinnaprzestać, bo jeszcze chwila.Jego gorące usta wprawiały ją w uniesienie,Millie Criswell 103mamiły, droczyły się z nią, czarowały.Kosztowałoją wiele wysiłku, by wreszcie się cofnąć.- Hm - uwodzicielskim szeptem zagadnąłJack.- Jesteś zaskakująca.Policzki jej płonęły.- Nie bardzo wiem, co chcesz przez to powiedzieć.- %7łe cicha woda brzegi rwie, skarbie.Wspaniale całujesz.- Zostawrny już tę głupią zabawę - zaczęła sięwycofywać, bo coraz bardziej czuła wzbierającyw niej niepokój.Jack pokręcił głową.- Nic z tego.Teraz moja kolej.Przełykając ślinę, patrzyła, jak butelka obracasię coraz wolniej i wreszcie zatrzymuje się.Wskazując na nią.- Chyba mam dziś szczęśliwy dzień.- Jackzgarnął ją w ramiona i pocałował z takim żarem,o jakim tylko czytała w romansach.Bydlak był świetny w łóżku, ale nigdy tak niecałował!Pocałunek zdawał się nie mieć końca.Brakowało jej tchu, nie mogła myśleć.Pokój wirował wokółniej tak samo szybko, jak przed chwilą butelka.- Jack, już wystarczy.Kręci mi się w głowie.- I boję się, dodała w duchu.Bo za bardzo mniebierze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Jack roześmiał się.- No co ty.Dla mnie najlepsza była SarahLancaster.- Sarah Lancaster? Ta cnotka, która pracujew księgarni? W koszmarnych burych ciuchach,zero makijażu? - Nigdy nie mogła pojąć, co Jackaurzekło w tej bezbarwnej, nudnej dziewczynie.98 Bez zobowiązań- %7łebyś wiedziała.Podejrzewam, że Sarahuważnie przeczytała Kamasutrę", i to od deski dodeski.Wyprawialiśmy takie rzeczy, że do tej porynie mogę w to uwierzyć.Bałem się, że oczy miwyjdą z orbit.Poczuła ukłucie zazdrości.Daremnie starała sięje zignorować.Westchnęła ciężko.- Zaręczam ci, że żaden z facetów, z którymisię zadałam, nie miał takich obaw. Kamasutra".Ten tytuł koniecznie musi sobiezapamiętać.I musi go kupić.Jack roześmiał się, potrząsnął głową.- Sam, dlaczego tak siebie nie doceniasz?Jesteś dobrą, oddaną istotą.- Mówisz o mnie jak o piesku.- A tak chciaławydać mu się seksowna i ponętna!- Bo jesteś milutka jak szczeniaczek.I lubisz,jak cię drapać po brzuszku.- Wcale nie!- Właśnie że tak! - Nieoczekiwanie podsunąłsię w jej stronę, przewrócił ją na plecy i zacząłłaskotać niemiłosiernie.- Jack, przestań! - Daremnie próbowała muuciec.- Przestań mnie łaskotać, bo zacznę krzyczeć! - Dotyk jego dłoni był dla niej torturą nie dozniesienia.Jack puścił Samantę, pozwolił jej się podnieść.- Popsułaś całą zabawę.No dobrze, nie chceszsię mocować, to w co się zabawimy? W pytanie lubMillie Criswell99wyzwanie? Zagramy w butelkę? Nie mamy telewizora, więc musimy jakoś zabić czas.- Boże, ostatni raz grałam w butelkę w liceum.- Samanta skrzywiła się.- Musiałam pocałowaćWalta Clementsa.Pamiętasz go? Miał takie straszne zęby.- Wzdrygnęła się na to wspomnienie.Jack wyszczerzył w uśmiechu śnieżnobiałe uzębienie.- Ja przed chwilą porządnie je umyłem.Widzisz, jakie są lśniące? Czyste jak szkło.Samanta znowu pociągnęła whisky.Jej oporysłabły z każdym łykiem.- Dlaczego chcesz grać w butelkę? Przecież nieuważasz mnie za atrakcyjną dziewczynę.Przedchwilą mówiłeś o mnie jak o piesku.To kiepskikomplement.- %7łartujesz sobie? Masz wspaniałe ciało, piękne jasne loki i umiesz mnie rozśmieszyć.Tow tobie kocham.Kocha? Czy on naprawdę to powiedział?- Nasz układ jest wyjątkowy, Samanto.Zerotych kretyńskich gierek, które niszczą każdy związek.Pamiętasz, jak powiedziałaś o Ellen, że jestprzytulanką Rossa?Samanta skinęła głową.- Ty jesteś dla mnie taką przytulanką.Superjest wiedzieć, co zastanę po powrocie do domu.Niczego ode mnie nie chcesz, nie marudzisz.Pełenspokój.To wymarzony układ.Bez zobowiązań100- Dzięki.- Coraz bardziej miała poczucie, żejest dla niego jak para starych kapci: wygodnych,ciepłych i znoszonych.- Czy tu jest tak gorąco, czy to tylko mnie?- zapytał niespodziewanie Jack.Zciągnął z siebiekoszulę.- Dobija mnie taka wilgoć - dodał i zacząłnucić starą piosenkę Beatlesów, trawestując jejsłowa.- Naprawdę nie cierpię.wilgoci.Samanta roześmiała się.Popatrzyła na nagi torsJacka.Choć widziała go już tyle razy, nigdy dotądnie zwróciła na niego uwagi.Za to teraz wydał sięjej apetyczny i ponętny jak deser lodowy.A ona tak uwielbia lody!- Nie zdejmiesz bluzki? - zapytał Jack, z prowokacyjnym błyskiem w oku.- Mam w torbiekarty, możemy zagrać w rozbieranego pokera.Aleuprzedzam cię, że jestem w tym dobry.Samanta nigdy nie cofała się przed wyzwaniem.Zaczęła rozpinać bluzkę.- Daruj sobie karty.Nie mam aż tyle doukrycia.- Pozostanie w staniku, więc w sumie niema się czym przejmować.Jack nie raz widział jąw kostiumie kąpielowym, to mniej więcej będzieto samo.Jednak nie było.Nie miała dzisiaj na sobie wymyślnego uwodzicielskiego staniczka, a zwyczajny, z białej bawełny.- Nie przejmuj się, skarbie - z uśmiechemrzucił Jack.Millie Criswell 101Czyli spostrzegł, że natura nie wyposażyła jejzbyt hojnie.Zagryzła usta.Czuła, że policzki jej płoną.Nie pozostawi tegotak.Niedoczekanie!- Gdzie ta pusta butelka? Nigdy nie grałamw butelkę w dwie osoby, ale czemu nie? Jeśli sięnie wycofujesz.- Chciałabyś mnie pocałować, co?- Jasne.Umieram z ciekawości, czy te plotkio tobie są zgodne z prawdą.Uniósł dumnie brwi.- %7łe świetnie całuję?- Nie.%7łe masz miękkie, flakowate usta, jakryba.- Przekonajmy się.Cofniesz te słowa.Oblała ją fala gorąca.Najchętniej ściągnęłabyz siebie resztę rzeczy, lecz pohamowała się.Bałasię, że w tym stanie mogłaby pozwolić, by sytuacjawymknęła się jej spod kontroli.- Ty pierwszy.Jeśli butelka nie pokaże dokładnie na mnie, kładziesz dolara do banku.Ten, ktobędzie miał najwięcej trafień, bierze całą pulę.Jack popatrzył na nią pytająco.- A jak będzie z tobą? Przecież nie masz kasy,czekasz na wypłatę.- Wypiszę weksel, a pieniądze wypłacę cipózniej.Jack zakręcił butelką.Zatrzymała się, wskazując dokładnie na Samantę, która zaniosła się"Bez zobowiązań102wysokim nerwowym śmiechem, niczym hiena nakokainie.- Z czego tak się natrząsasz? Większość kobietwcale nie chichocze, gdy się ze mną całują.Samanta zaśmiała się jeszcze bardziej.- Nie jestem większością kobiet, a ta sytuacjajest jakaś porąbana.- Nie jesteś ciekawa, jak będzie? Bo ja tak.Tocię dziwi?Pokręciła głową.- Prawdę mówiąc, nie.Też jestem ciekawa.Tochyba zupełnie normalne.Znamy się od tak dawna.Jack pochylił się, objął ją i pocałował.Ten lekkipocałunek nie wywarł na niej szczególnego wrażenia.Odetchnęła lżej.- Teraz twoja kolej - rzekł.Samanta ujęła butelkę, zakręciła nią mocno.Butelka zatrzymała się, wskazując dokładnie naJacka, który wcale nie krył zadowolenia, sądząc porozmiarze jego.uśmiechu.Przysunęła się do niego i musnęła go w usta.Jednak tym razem Jack ujął jej twarz w obie dłonie,a pocałunek był inny, nie tak zdawkowy jak tenpierwszy.Całował ją z pasją, namiętnie.Któreśz nich wydało ciche westchnienie, lecz czy to byłJack, czy ona? Sama już nie wiedziała.Instynktownie czuła, że powinna się cofnąć, powinnaprzestać, bo jeszcze chwila.Jego gorące usta wprawiały ją w uniesienie,Millie Criswell 103mamiły, droczyły się z nią, czarowały.Kosztowałoją wiele wysiłku, by wreszcie się cofnąć.- Hm - uwodzicielskim szeptem zagadnąłJack.- Jesteś zaskakująca.Policzki jej płonęły.- Nie bardzo wiem, co chcesz przez to powiedzieć.- %7łe cicha woda brzegi rwie, skarbie.Wspaniale całujesz.- Zostawrny już tę głupią zabawę - zaczęła sięwycofywać, bo coraz bardziej czuła wzbierającyw niej niepokój.Jack pokręcił głową.- Nic z tego.Teraz moja kolej.Przełykając ślinę, patrzyła, jak butelka obracasię coraz wolniej i wreszcie zatrzymuje się.Wskazując na nią.- Chyba mam dziś szczęśliwy dzień.- Jackzgarnął ją w ramiona i pocałował z takim żarem,o jakim tylko czytała w romansach.Bydlak był świetny w łóżku, ale nigdy tak niecałował!Pocałunek zdawał się nie mieć końca.Brakowało jej tchu, nie mogła myśleć.Pokój wirował wokółniej tak samo szybko, jak przed chwilą butelka.- Jack, już wystarczy.Kręci mi się w głowie.- I boję się, dodała w duchu.Bo za bardzo mniebierze [ Pobierz całość w formacie PDF ]