[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Caroline czytaÅ‚a list hrabiego de Guignard z nie­dowierzaniem, które Jude rozwiewaÅ‚ coraz wiÄ™k­szÄ… liczbÄ… faktów i dowodów.- Mów dalej.Co jeszcze zrobiÄ… Morikadianie?- OddaÅ‚a mu sztywny kremowy kartonik.Jude zmiÄ…Å‚ go w dÅ‚oni.- NapiszÄ… list rzekomo od francuskiego ekstre­misty i wyÅ›lÄ… go do gazet.Podczas zamieszek wy­woÅ‚anych strzelaninÄ… ucieknÄ… do swojego schro-319 nienia.StamtÄ…d wsiÄ…dÄ… na okrÄ™t i opuszczÄ… naszkraj.Ostry, beznamiÄ™tny ton Jude'a sprawiÅ‚, że Caro-line czuÅ‚a siÄ™ gÅ‚upia, jakby umknęło jej coÅ› oczywi­stego.- SkÄ…d to wszystko wiesz? Kiedy siÄ™ o tym do­wiedziaÅ‚eÅ›?- Zawsze wiedziaÅ‚em, że przyjechali tutaj, abyzrobić coÅ› strasznego.ChodziÅ‚o tylko o to, aby od­kryć, co, gdzie i komu.-Ale hrabia.?PrzypomniaÅ‚a sobie jego zachowanie, kiedy roz­mawiaÅ‚ z Jude'em w operze.PrzypomniaÅ‚a sobie,jak monsieur Bouchard z pogardÄ… i drwinÄ… obser­wowaÅ‚ Å‚udzi.- De Guignard jest zabójcÄ….Bouchard jest zabój­cÄ….DziÅ› rano zastrzeliÅ‚ pannÄ™ GlorianÄ™ Dollydear.- To niemożliwe.Nie dalej jak wczoraj sÅ‚ysza­Å‚am, jak Å›piewaÅ‚a.- Ale Caroline wiedziaÅ‚a, że Ju-de by nie kÅ‚amaÅ‚, i mogÅ‚a wyobrazić sobie grozÄ™ tejsytuacji.Ta piÄ™kna, mÅ‚oda kobieta, taka utalento­wana, a teraz.nie żyje? - Dlaczego BouchardmiaÅ‚by zrobić coÅ› takiego? Dlaczego mieliby zabi­jać Å›piewaczkÄ™ operowÄ…?- Ponieważ de Guignard za dużo jej powiedziaÅ‚.Ponieważ Bouchard obawiaÅ‚ siÄ™, że ona pracujedla nas.- KÅ‚adÄ…c zdecydowanie rÄ™kÄ™ na plecachCaroline, Jude ruszyÅ‚ schodami w górÄ™.- Ponie­waż ona pracowaÅ‚a dla nas.- Dla nas? - Caroline czuÅ‚a, że zaczyna jej siÄ™robić niedobrze.- Należę do grupy Throckmortona w Minister­stwie Spraw WewnÄ™trznych.Caroline szÅ‚a przed Jude'em, powoli ukÅ‚adajÄ…csobie w gÅ‚owie wszystkie fakty.320 - WiÄ™c przez caÅ‚y ten czas, kiedy uczyÅ‚am ciÄ™,jak flirtować, i próbowaÅ‚am znalezć ci żonÄ™, nicze­go tak naprawdÄ™ siÄ™ nie uczyÅ‚eÅ› i wcale nie chcia­Å‚eÅ› siÄ™ żenić? Po prostu staraÅ‚eÅ› siÄ™ odkryć, co pla­nujÄ… de Guignard i Bouchard.- WÅ‚aÅ›nie.- Otworzywszy drzwi do jej sypialni,wprowadziÅ‚ jÄ… do Å›rodka.Caroline odpÅ‚ynęła z twarzy caÅ‚a krew.ZrobiÅ‚ojej siÄ™ sÅ‚abo i mdÅ‚o.A ta konfrontacja nieodwoÅ‚al­nie musiaÅ‚a stać siÄ™ jeszcze gorsza.Daisy krzÄ…taÅ‚a siÄ™ po pokoju, zbierajÄ…c ubraniaCaroline, ukÅ‚adajÄ…c na toaletce jej szczotki.ZmarszczyÅ‚a drzwi, widzÄ…c Jude'a.- Nie powinien pan być w sypialni mÅ‚odej damy,panie.- Daisy - powiedziaÅ‚ - zaczekaj na zewnÄ…trz.- Nie, panie, nie mogÄ™.- Pokojówka oparÅ‚a rÄ™­ce na biodrach.- To niestosowne.To niewÅ‚aÅ›ci­we.- Daisy, proszÄ™.- Caroline miotaÅ‚y tak różne,gwaÅ‚towne emocje, że nie wiedziaÅ‚a, czy jest nie­szczęśliwa, czy wÅ›ciekÅ‚a.- Daj nam chwilÄ™na osobnoÅ›ci.Daisy przyjrzaÅ‚a siÄ™ im, i być może w ich sztyw­nych postawach dostrzegÅ‚a coÅ›, co jej powiedziaÅ‚o,że konfrontacja jest nieunikniona.- Dobrze, panno Ritter, ale idÄ™ tylko za para­wan  odezwaÅ‚a siÄ™ stanowczo Daisy.- Może być.- Caroline poczekaÅ‚a aż sÅ‚użącazniknie za parawanem.PrzechodzÄ…c na drugi ko­niec pokoju, wpatrywaÅ‚a siÄ™ w Jude'a jak bokserw swojego przeciwnika.SpytaÅ‚a cicho: - Nie przy­szÅ‚o ci do gÅ‚owy, żeby poprosić mnie o pomoc?- OdpowiedziaÅ‚a, zanim on zdążyÅ‚ to zrobić: - Nie.PomyÅ›laÅ‚eÅ›, że gdybym poznaÅ‚a prawdÄ™, odmówi-321 Å‚abym.Nie miaÅ‚am żadnego wyboru w tej maÅ‚ejfarsie.- Nie byÅ‚o czasu, żeby wyjaÅ›nić sytuacjÄ™.- Onrównież mówiÅ‚ Å›ciszonym gÅ‚osem.- ChodziÅ‚o o ta­jemnicÄ™ - a teraz o poÅ›piech.Daj mi swojÄ… torebkÄ™.- Po prostu nie wierzyÅ‚eÅ›, że bÄ™dÄ™ w stanie do­chować tajemnicy.- Ból wywoÅ‚any przez jej wÅ‚asnesÅ‚owa sprawiÅ‚, że cofnęła siÄ™ w szoku.Wykorzysta­Å‚a tego mężczyznÄ™ dla wÅ‚asnej rozkoszy i pozwoli­Å‚a, aby on wykorzystaÅ‚ jÄ….I siÄ™ zakochaÅ‚a.MdÅ‚oÅ›ci przeszÅ‚y w coÅ› gorszego.CoÅ› bolesnegoi strasznego.Jakby poÅ‚knęła truciznÄ™ i baÅ‚a siÄ™, żetÄ… truciznÄ… byÅ‚a prawda.ZakochaÅ‚a siÄ™ w niepoważnym, niedorzecznym,cudownym Huntingtonie.Teraz patrzyÅ‚a na tegomężczyznÄ™ w ciemnym ubraniu, z poważnÄ… minÄ…i nie znaÅ‚a go.SÄ…dziÅ‚a, że go zna, ale on nie byÅ‚tym, za kogo go uważaÅ‚a.- WykorzystaÅ‚eÅ› mnie.ChciaÅ‚a, aby zaprzeczyÅ‚.PrzytaknÄ…Å‚.- Tak, wykorzystaÅ‚em ciÄ™.Ale w dobrej sprawie.W dobrej sprawie.Jego wÅ‚asnej sprawie.Jak oj­ciec.Jak lord Freshfield.Bez myÅ›lenia o tym, jakona bÄ™dzie siÄ™ czuÅ‚a.- UdawaÅ‚eÅ› fircyka, ponieważ.?- Musimy o tym porozmawiać pózniej.- JuderozejrzaÅ‚ siÄ™ po pokoju.- Gdzie jest twoja toreb­ka?- Nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl