[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie warto było wstawać i szukać go po nocy, więc próbował usunąć Bucka zeswoich myśli.O jakiejś porze usłyszał, że Jill wychodzi na tylny ganek napić się wody.Słyszał,jak stąpa w miękkich pantoflach przez sień, mijając jego drzwi.Na ganku pozostałaledwie minutę i zaraz weszła z powrotem do domu.Tay Tay, usłyszawszy, że wraca,obrócił się na drugi bok i zajrzał przez drzwi do ciemnej sieni.Widział niewyraznie jasnąplamę nocnej koszuli Jill; kiedy przechodziła pod drzwiami, mógłby wyciągnąć rękę idotknąć jej czubkami palców.Już chciał zapytać, czy nie jest chora, ale rozmyślił się.Przecież wiedział, iż nic jej nie dolega prócz tego, co sprawiało, że Rozamunda i Gryzeldatakże nie mogły sobie miejsca znalezć.Nie odezwał się więc i pozwolił jej wrócić dołóżka.Wszystkie trzy poczują się znacznie lepiej po kilku godzinach snu.Jak zjedząśniadanie, postara się z nimi pogadać.O brzasku Bucka nadal nie było.Tay Tay leżał chwilę, obserwując pierwszypoblask na suficie, a potem obrócił głowę i patrzał, jak szarzejący świt przemienia się wdzień.Kiedy usłyszał na podwórku przyciszone głosy Czarnego Sama i Wuja Feliksa,wyskoczył z łóżka i ubrał się pośpiesznie.Wyjrzawszy przez okno, zobaczył obu czarnychsiedzących na krawędzi dołu; nogi zwiesili do wykopu i czekali na rozpoczęcie pracy.Wyszedł na podwórze. Widziałeś gdzie Bucka?  zapytał Wuja Feliksa.Tamten potrząsnął głową. Chyba pan Buck jeszcze nie wstał tak wcześnie?  zapytał Czarny Sam. Gdzieś polazł na całą noc.Pewnie się niedługo zjawi. Jakieś kłopoty w rodzinie, proszę pana?  zapytał ostrożnie Wuj Feliks. Kłopoty?  powtórzył Tay Tay. Kto mówił, że mam w rodzinie kłopoty?140  Jak biali ludzie nie zostają na noc w domu, to prawie zawsze znaczy, że sąjakieś kłopoty.Tay Tay przysiadł o kilka kroków dalej, spoglądając w wielki dół po prawej ręce.Czuł, że nie warto okłamywać Murzynów.Zawsze wiedzieli, co się święci. Może i były kłopoty  rzekł. Ale teraz chyba jest po wszystkim.Jednegozabili i od dziś nie spodziewam się niczego wielkiego.Mam nadzieję, że już jest powszystkim. A kogo zabili?  spytał Czarny Sam. Nie słyszałem, żeby kogoś zabili, panieTay Tay.To dla mnie nowina. A Willa Thompsona, w Dolinie Horse Creek.Przedwczoraj ktoś go zastrzelił.Dziewczyny bardzo są tym przejęte i mocno się nabiedziłem, żeby je uspokoić. Pewnie, że pan Tay Tay musiał się mocno nabiedzić.Bo to trudno jest uspokoićkobiety, jak taki męski chłop odejdzie.Tay Tay obrócił się szybko i spojrzał na Czarnego Sama. O czym ty gadasz, u diabła starego? O niczym, proszę pana Tay Tay.O niczym a niczym. Idz do roboty  rzucił Tay Tay. Słońce już wzeszło od pół godziny.Nic niezrobimy, jeżeli będziemy czekali z kopaniem, aż słońce podejdzie wyżej.Tak sobiewłaśnie myślałem, że jedyny sposób, aby znalezć tę żyłę, to kopać, kopać i kopać.Obaj Murzyni zlezli do dołu.Czarny Sam podśpiewywał z cicha, a Wuj Feliksczekał, aż Tay Tay odejdzie, żeby pogadać z Samem o kłopotach w rodzinie.Po chwiliwyjrzał przez krawędz wykopu, w miejscu, gdzie stał Tay Tay.Starego już nie było. Ten Buck i tak byłby go niedługo ukatrupił  powiedział Wuj Feliks. Zabiłbygo pierwszy, gdyby nie to, że tak się wolno kapuje.Już dawno, dawno temu widziałem woczach jego żony to spojrzenie, jak tylko Will Thompson zaczął tu przyjeżdżać doGeorgii.Już wtedy szykowała się dla niego.Pewnie sama o tym nie wiedziała, ale ja toczułem na milę.A ta druga też tylko czekała na to samo.Po prostu musiały dopuścić dosiebie pana Willa.Nie było sposobu, żeby im przeszkodzić. O kim ty mówisz? Ano ta druga, ta Miła Jill. Oj, Murzynie, Murzynie, to dla niej nie nowość.Ta biała dziewczyna zawszebyła taka.Ja już przestałem zwracać na nią uwagę.Ile widzi mi się, że ona była do tegogotowa grubo wcześniej niż zwykle, a to dlatego, że pan Will już z natury tak działał na141 nie wszystkie.Ale tej Gryzeldy, to trzeba się pilnować.Bo jak chłop na nią popatrzy,zaczyna go wszędzie świerzbić, że aż nie wie, gdzie się najpierw drapać. O, Boże mój, Boże! Nie miałem szczęścia od urodzenia.Chciałbym być białym człowiekiem.Bo onama to, o czym mówię. Boże, mój Boże! Któregoś dnia przechodziłem pod jej oknem i zajrzałem do środka. No i coś zobaczył, Murzynie? Księżyc wschodzący? To, com zobaczył, było takie, że zachciało mi się paść na czworaki i coś polizać. Boże, Boże! Nie mam szczęścia od urodzenia. Wielka prawda! Kłopoty w rodzinie. Boże, Boże! Jeden już zabity. A w rodzinie kłopoty. Już nie mają swojego chłopa. I już nie może ich dziabać. Boże, Boże! Kłopoty w rodzinie. Moja mama była czarna. I mój tata też. Biała dziewczyna jak rzepa. Boże, i rób co chcesz. Boże, Boże! Niedługo to trwało. Ktoś zabił ich samca. I już nie może ich dziabać. A w rodzinie kłopoty. Boże, Boże!Tay Tay krzyknął na nich z góry.Poczęli wygarniać glinę, nie podnosząc oczu.TayTay opuścił się do wykopu, a z nim razem obsunęła się pecyna piachu i gliny.142  Buck wrócił i proszę, żebyście mu ani słówkiem nie pisnęli o tym, że go przezcałą noc nie było.I tak już mam dosyć kłopotów na głowie, Wuju Feliksie, więcej mi niepotrzeba.Zostawcie go w spokoju i nie pytajcie, gdzie chodził.Tyle się na mnie zwaliło,że więcej już nie wytrzymam.Kiwnęli głowami, czując jego wzrok na sobie. Ktoś zastrzelił tamtego ich chłopa  rzekł głośno Czarny Sam.Tay Tay obrócił się szybko. Coś ty powiedział? Tak jest, proszę pana Tay Tay.Tak jest.Nic a nic mu nie powiemy.Tay Tay zaczął gramolić się na górę. I już nie może ich dziabać.Tay Tay zatrzymał się w miejscu.Nagle zeskoczył do wykopu, okręcając się wpowietrzu. Co wy, smoluchy, gadacie, u diabła starego? Tak jest, proszę pana Tay Tay.Tak jest.My nic nie powiemy panu Buckowi.Niepowiemy nic a nic [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl