[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On też nie miał jejnic do powiedzenia, zwłaszcza że po wyjściu z biura Fauquartapodważyła jego prawdomówność.Nie powiedziała tego wprost,ale on i tak wiedział swoje.Wysiedli bez słowa.Csar schowałtelefon.183Gdy tylko znalezli się na korytarzu prowadzącym do ich sekcji,dogonił ich zaaferowany Franois i wydyszał, że mają się mi-giem stawić u Starego.I to natychmiast! Csar poczuł nagłyskurcz żołądka, który zapowiadał nadciągające problemy.Rze-czywiście, nie mylił się.Drzwi do gabinetu Vincenta były za-mknięte, co należało do rzadkości.Zatrzymali się przed nimijak na komendę.Marie spojrzała niepewnie na Csara, którygłośno zastukał.Cisza.Z pokoju nie dobiegał żaden dzwięk.Marie chciała nacisnąć klamkę, ale Csar ją powstrzymał.Stalitak przez chwilę, spoglądając na siebie w milczeniu.WreszcieCsar zdecydował się jeszcze raz zapukać.Usłyszeli trzask od-kładanej słuchawki i krótkie wejść! Oho, będzie się działo!,pomyślał Csar i znów poczuł skurcz w żołądku.Weszli dośrodka.Stary siedział zgarbiony i kończył coś notować.Niepodnosząc głowy, dał im znak, by usiedli.Marie zajęła wolnekrzesło stojące przed biurkiem, Csar przysunął sobie spodściany drugie.- Mamy kolejne morderstwo - powiedział komisarz, od-kładając długopis.Marie i Csar wpatrywali się w niego z na-pięciem, czekając na ciąg dalszy.- Tym razem w okolicy Dwor-ca Wschodniego.- W dzielnicy.- szepnął Csar.Właśnie sobie uświadomił, że Gare de l'Est leży na północyParyża, niedaleko mieszkania Loli.- Tak - potwierdził Vincent i spojrzał na niego spod oka.- Ciało znaleziono w jakimś kącie przejścia podziemnego.Dziewczyna siedziała skulona na podłodze, oparta plecami ościanę, z głową zwieszoną na piersi.Włosy zasłaniały jej twarz,dlatego dość długo nikt się nie zorientował, że nie żyje.Wyglą-dała na narkomankę.Zgłoszenia telefonicznego dokonał184najprawdopodobniej jakiś bezdomny.Zawsze pełno ich tam siękręci.Dzwonił z budki telefonicznej znajdującej się na dworcuw pobliżu przejścia.Nie przedstawił się.Powiedział tylko, że wpasażu podziemnym od strony ulicy Faubourg straszy ludzitrup młodej kobiety.Zaraz potem się rozłączył.Nie możnawykluczyć, że tym uczynnym informatorem był złodziej, którywcześniej okradł denatkę.Nie znaleziono przy niej torebki,pieniędzy ani dokumentów.- To raczej mało prawdopodobne - wtrąciła szybko Ma-rie.Vincent puścił jej uwagę mimo uszu.- Tak czy inaczej - referował dalej - ekipa, która przyje-chała na miejsce, stwierdziła, że zgon nastąpił między jedena-stą trzydzieści a pierwszą w nocy.Wszystko wskazuje na to, żeprzyczyną śmierci było uduszenie.Narzędzia zbrodni nie zna-leziono.Wyniki sekcji powinniśmy dostać jutro.Kilka patroli wdalszym ciągu przeszukuje dworzec, pobliskie stacje metra iwszystkie przejścia podziemne.Ale jak znam życie, o tej porzenic już nie znajdą.- Cholera, to już czwarta dziewczyna - szepnęła Mariebardziej do siebie niż do kolegów.Wbiła wzrok w blat biurka,zmarszczyła czoło i zaczęła skubać zębami górną wargę.Widaćbyło, że intensywnie się nad czymś zastanawia.- Skurwysyn chyba prędko nie odpuści - westchnął Sta-ry.- Powinniśmy tam jak najprędzej pojechać.- Marie zer-knęła na Csara.- Wysłałem już na miejsce Pierre'a i Jean-Marca, bo dowas nie mogliśmy się jakoś dodzwonić - powiedział komisarz zlekkim wyrzutem.- Byliśmy u Fauquarta - rzucił od niechcenia Csar.185- No i? - ponaglił go Vincent.Patrzył wyczekująco na swoich ulubionych podwładnych,jakby spodziewał się usłyszeć jakieś rewelacje.Csar wzruszyłramionami.- Złożyłem zeznania.Pan komisarz nie będzie miał jużpodstaw do przetrzymywania akt.- Zerknął na Marie, jakbyszukał u niej potwierdzenia swoich słów, ale ona patrzyła winną stronę.- To co, jedziemy zrobić zdjęcia i obejrzeć ślady?Marie skinęła głową.- Pospieszcie się.Jeżeli do końca tygodnia nie będziemymieć jakiegoś konkretnego tropu, media nas rozszarpią - po-wiedział Vincent znużonym głosem.- No tak.Teraz to temat numer jeden.- Zróbcie z tym coś, na litość boską! - Vincent wybuch-nął niespodziewanie.- Przed waszym przyjściem miałem tele-fon od władz.Zaczynają powątpiewać, czy sami sobie z tymszajsem poradzimy.Psiakrew.Szef mi zaproponował, żebywłączyć do sprawy dodatkowych ludzi.Funkcjonariuszy z dłu-gim stażem i doświadczeniem.Wiesz, co to może znaczyć?- Fauquart? Daję głowę, że tylko on może nam chciećzrobić taką przysługę.Komisarz nie odpowiedział, ale wyraz jego twarzy zdawałsię potwierdzać przypuszczenia Csara.- A to skurwiel.Zawsze mówiłem, że mi się nie podoba.No i wyszło na moje.- westchnął głośno Csar.- Pewnie drążytemat i próbuje nam odebrać tę sprawę - dodał ponuro.- Na razie jakoś się wymigałem.Na razie.- Stary poki-wał głową.- Ale jeżeli okaże się, że nie potrafimy być szybcy iskuteczni, przestaną się pytać i sami podejmą decyzję.186- Bierzmy się do roboty! - Csar poderwał się z krzesła.Marie zrobiła to samo.- Informujcie mnie o wszystkim na bieżąco.Chcę wie-dzieć o każdym waszym kroku i każdym nowym dowodzie w tejsprawie.Choćby najbardziej błahym.Kiedy wyszli na korytarz, Marie odezwała się pierwsza.- Szkoda, że przy ofierze nie znaleziono dokumentów.To nam diabelnie opózni sprawę.- Powinniśmy pojechać do zakładu medycyny sądowej iobejrzeć ciało.Może uda się zrobić w miarę dobre zdjęcie, żebyjeszcze dziś wieczorem mogli nadać w telewizji komunikat -zastanowił się głośno Csar.- Dobry pomysł.Trzeba będzie zamieścić je w prasie.Niech się wreszcie te pismaki na coś przydadzą.Wsiedli do windy, Csar nacisnął guzik z cyfrą o i już po se-kundzie zjechali na dół.Zamyśleni przeszli przez bramki obokgłównej recepcji i znalezli się na parkingu.Zaczęło się ściem-niać, wiał przejmujący, zimny wiatr.Csar pomyślał, że jeszczedziś powinien zajrzeć do Loli, tak na wszelki wypadek.Nie byłjednak pewien, jak szybko skończą pracę tego wieczoru.W okolicy dworca nie było łatwo o miejsce parkingowe.Csar długo wypatrywał jakiegoś wolnego skrawka chodnika.Na próżno.W końcu zaparkował kilka przecznic dalej i razem zMarie musieli iść spory kawałek na piechotę.W przejściu pod-ziemnym natknęli się na jeden z policyjnych patroli.Dowódcagrupy zaprowadził ich na miejsce, w którym znaleziono zwłokiuduszonej dziewczyny.- Tutaj.- Wskazał ręką zagłębienie w ścianie.187Wnęka była niewielka, miała ze czterdzieści centymetrówgłębokości i mniej więcej metr szerokości.Mogły się tam zmie-ścić co najwyżej dwie osoby, a i to pod warunkiem że siedziały-by przytulone do siebie.U dołu, na bocznych ścianach, widaćbyło ciemne zacieki, niewątpliwie ślady po oddawaniu moczu.Jakie było inne przeznaczenie tego miejsca? Trudno zgadnąć.Marie skrzywiła się z odrazą, wyjęła chusteczkę i przyłożyła jąsobie do nosa.Smród uryny mieszał się z zapachem stęchliznyi setek porozrzucanych petów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.On też nie miał jejnic do powiedzenia, zwłaszcza że po wyjściu z biura Fauquartapodważyła jego prawdomówność.Nie powiedziała tego wprost,ale on i tak wiedział swoje.Wysiedli bez słowa.Csar schowałtelefon.183Gdy tylko znalezli się na korytarzu prowadzącym do ich sekcji,dogonił ich zaaferowany Franois i wydyszał, że mają się mi-giem stawić u Starego.I to natychmiast! Csar poczuł nagłyskurcz żołądka, który zapowiadał nadciągające problemy.Rze-czywiście, nie mylił się.Drzwi do gabinetu Vincenta były za-mknięte, co należało do rzadkości.Zatrzymali się przed nimijak na komendę.Marie spojrzała niepewnie na Csara, którygłośno zastukał.Cisza.Z pokoju nie dobiegał żaden dzwięk.Marie chciała nacisnąć klamkę, ale Csar ją powstrzymał.Stalitak przez chwilę, spoglądając na siebie w milczeniu.WreszcieCsar zdecydował się jeszcze raz zapukać.Usłyszeli trzask od-kładanej słuchawki i krótkie wejść! Oho, będzie się działo!,pomyślał Csar i znów poczuł skurcz w żołądku.Weszli dośrodka.Stary siedział zgarbiony i kończył coś notować.Niepodnosząc głowy, dał im znak, by usiedli.Marie zajęła wolnekrzesło stojące przed biurkiem, Csar przysunął sobie spodściany drugie.- Mamy kolejne morderstwo - powiedział komisarz, od-kładając długopis.Marie i Csar wpatrywali się w niego z na-pięciem, czekając na ciąg dalszy.- Tym razem w okolicy Dwor-ca Wschodniego.- W dzielnicy.- szepnął Csar.Właśnie sobie uświadomił, że Gare de l'Est leży na północyParyża, niedaleko mieszkania Loli.- Tak - potwierdził Vincent i spojrzał na niego spod oka.- Ciało znaleziono w jakimś kącie przejścia podziemnego.Dziewczyna siedziała skulona na podłodze, oparta plecami ościanę, z głową zwieszoną na piersi.Włosy zasłaniały jej twarz,dlatego dość długo nikt się nie zorientował, że nie żyje.Wyglą-dała na narkomankę.Zgłoszenia telefonicznego dokonał184najprawdopodobniej jakiś bezdomny.Zawsze pełno ich tam siękręci.Dzwonił z budki telefonicznej znajdującej się na dworcuw pobliżu przejścia.Nie przedstawił się.Powiedział tylko, że wpasażu podziemnym od strony ulicy Faubourg straszy ludzitrup młodej kobiety.Zaraz potem się rozłączył.Nie możnawykluczyć, że tym uczynnym informatorem był złodziej, którywcześniej okradł denatkę.Nie znaleziono przy niej torebki,pieniędzy ani dokumentów.- To raczej mało prawdopodobne - wtrąciła szybko Ma-rie.Vincent puścił jej uwagę mimo uszu.- Tak czy inaczej - referował dalej - ekipa, która przyje-chała na miejsce, stwierdziła, że zgon nastąpił między jedena-stą trzydzieści a pierwszą w nocy.Wszystko wskazuje na to, żeprzyczyną śmierci było uduszenie.Narzędzia zbrodni nie zna-leziono.Wyniki sekcji powinniśmy dostać jutro.Kilka patroli wdalszym ciągu przeszukuje dworzec, pobliskie stacje metra iwszystkie przejścia podziemne.Ale jak znam życie, o tej porzenic już nie znajdą.- Cholera, to już czwarta dziewczyna - szepnęła Mariebardziej do siebie niż do kolegów.Wbiła wzrok w blat biurka,zmarszczyła czoło i zaczęła skubać zębami górną wargę.Widaćbyło, że intensywnie się nad czymś zastanawia.- Skurwysyn chyba prędko nie odpuści - westchnął Sta-ry.- Powinniśmy tam jak najprędzej pojechać.- Marie zer-knęła na Csara.- Wysłałem już na miejsce Pierre'a i Jean-Marca, bo dowas nie mogliśmy się jakoś dodzwonić - powiedział komisarz zlekkim wyrzutem.- Byliśmy u Fauquarta - rzucił od niechcenia Csar.185- No i? - ponaglił go Vincent.Patrzył wyczekująco na swoich ulubionych podwładnych,jakby spodziewał się usłyszeć jakieś rewelacje.Csar wzruszyłramionami.- Złożyłem zeznania.Pan komisarz nie będzie miał jużpodstaw do przetrzymywania akt.- Zerknął na Marie, jakbyszukał u niej potwierdzenia swoich słów, ale ona patrzyła winną stronę.- To co, jedziemy zrobić zdjęcia i obejrzeć ślady?Marie skinęła głową.- Pospieszcie się.Jeżeli do końca tygodnia nie będziemymieć jakiegoś konkretnego tropu, media nas rozszarpią - po-wiedział Vincent znużonym głosem.- No tak.Teraz to temat numer jeden.- Zróbcie z tym coś, na litość boską! - Vincent wybuch-nął niespodziewanie.- Przed waszym przyjściem miałem tele-fon od władz.Zaczynają powątpiewać, czy sami sobie z tymszajsem poradzimy.Psiakrew.Szef mi zaproponował, żebywłączyć do sprawy dodatkowych ludzi.Funkcjonariuszy z dłu-gim stażem i doświadczeniem.Wiesz, co to może znaczyć?- Fauquart? Daję głowę, że tylko on może nam chciećzrobić taką przysługę.Komisarz nie odpowiedział, ale wyraz jego twarzy zdawałsię potwierdzać przypuszczenia Csara.- A to skurwiel.Zawsze mówiłem, że mi się nie podoba.No i wyszło na moje.- westchnął głośno Csar.- Pewnie drążytemat i próbuje nam odebrać tę sprawę - dodał ponuro.- Na razie jakoś się wymigałem.Na razie.- Stary poki-wał głową.- Ale jeżeli okaże się, że nie potrafimy być szybcy iskuteczni, przestaną się pytać i sami podejmą decyzję.186- Bierzmy się do roboty! - Csar poderwał się z krzesła.Marie zrobiła to samo.- Informujcie mnie o wszystkim na bieżąco.Chcę wie-dzieć o każdym waszym kroku i każdym nowym dowodzie w tejsprawie.Choćby najbardziej błahym.Kiedy wyszli na korytarz, Marie odezwała się pierwsza.- Szkoda, że przy ofierze nie znaleziono dokumentów.To nam diabelnie opózni sprawę.- Powinniśmy pojechać do zakładu medycyny sądowej iobejrzeć ciało.Może uda się zrobić w miarę dobre zdjęcie, żebyjeszcze dziś wieczorem mogli nadać w telewizji komunikat -zastanowił się głośno Csar.- Dobry pomysł.Trzeba będzie zamieścić je w prasie.Niech się wreszcie te pismaki na coś przydadzą.Wsiedli do windy, Csar nacisnął guzik z cyfrą o i już po se-kundzie zjechali na dół.Zamyśleni przeszli przez bramki obokgłównej recepcji i znalezli się na parkingu.Zaczęło się ściem-niać, wiał przejmujący, zimny wiatr.Csar pomyślał, że jeszczedziś powinien zajrzeć do Loli, tak na wszelki wypadek.Nie byłjednak pewien, jak szybko skończą pracę tego wieczoru.W okolicy dworca nie było łatwo o miejsce parkingowe.Csar długo wypatrywał jakiegoś wolnego skrawka chodnika.Na próżno.W końcu zaparkował kilka przecznic dalej i razem zMarie musieli iść spory kawałek na piechotę.W przejściu pod-ziemnym natknęli się na jeden z policyjnych patroli.Dowódcagrupy zaprowadził ich na miejsce, w którym znaleziono zwłokiuduszonej dziewczyny.- Tutaj.- Wskazał ręką zagłębienie w ścianie.187Wnęka była niewielka, miała ze czterdzieści centymetrówgłębokości i mniej więcej metr szerokości.Mogły się tam zmie-ścić co najwyżej dwie osoby, a i to pod warunkiem że siedziały-by przytulone do siebie.U dołu, na bocznych ścianach, widaćbyło ciemne zacieki, niewątpliwie ślady po oddawaniu moczu.Jakie było inne przeznaczenie tego miejsca? Trudno zgadnąć.Marie skrzywiła się z odrazą, wyjęła chusteczkę i przyłożyła jąsobie do nosa.Smród uryny mieszał się z zapachem stęchliznyi setek porozrzucanych petów [ Pobierz całość w formacie PDF ]