[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pewnie.Ale to narobi hałasu.Skoro chcemy wyruszyć wraz z zapadnięciemnocy, będziemy musieli wymyślić coś innego - w skupieniu obejrzał kajdany.Aańcuch nanogach pozwalał jedynie na krótkie kroki, a Lars nigdy nie był dosyć zmęczony, żeby niewyszydzać chodu Candamira.Był jednak na tyle długi, że można było roztopić środkoweogniwo, nie przypalając Candamirowi stóp.Ten na rękach był odrobinę dłuższy, co tymbardziej ułatwiało pozbycie się go.- W każdym z łańcuchów otworzę po jednymogniwie.Tylko odrobinę.Nikt tego nie zauważy, ale zanim wyjdziemy, będziesz mógł jerozgiąć i swobodnie poruszać rękami i nogami.Resztą zajmiemy się w domu.- Zgoda.Przez popołudnie doskonalili swoje plany Candamir powiększył otwór w stropie,aż udało mu się przepchnąć przez niego jeden z niezliczonych kawałków skóry,służących w każdej kuzni do ochrony rąk przed gorącem.Tak dalece, jak to byłomożliwe, rozpostarł skórę nad dziurą i z grubsza pokrył popiołem, który wyczuł nazewnątrz pod palcami.Ponieważ nie widział jednak, co robi, kamuflaż na pewno nie byłwystarczający, ale kawałek skóry miał ciemnobrązową barwę jak cała okolica, mieli,więc jak najlepsze nadzieje.W ciągu kolejnych dni chcieli powiększyć otwór do wielkości włazu i tak samo zakryć.Candamir uważał, że zdążą w dwa dni.Cienka,porowata skała łatwo się odłamywała, Hacon musiał jednak dalej pracować nad mieczemLarsa, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń, a oczywiście zabierali się za strop tylkowtedy, gdy nikogo nie było w pobliżu.Niezależnie od postępów przy poszerzaniu otworuHacon chciał za dwa dni rozkuć łańcuchy Candamira.Parę butów mieli zamiar ukraść tużprzed wyjściem, gdyż każdy, kto nocą kładł się na spoczynek w izbie, stawiał obuwieobok posłania, nie powinni mieć z tym, więc większych kłopotów.Chcieli ponadto wziąćprzykład z koni Larsa i owinąć buty podwójną warstwą skóry, żeby przejść przezpustkowie, nie raniąc stóp.Wieczorem drugiego dnia nastrój w izbie był szczególnie swobodny.Haconowiprzyszły do głowy słowa  rozpasani i  bezwstydni.Mężczyzni pili więcej niżzazwyczaj, śmiali się za głośno i nawet nie próbowali wyprowadzić swoich towarzyszekz kręgu światła olejowych lampek, zanim kładli je na ziemi i zadzierali ich suknie.Hacon jak zwykle siedział obok brata na posłaniu pod ścianą i miał większe niżzwykle obawy. Boże, proszę - modlił się żarliwie.- Spraw, żeby go zostawili w spokoju.Daj nam, chociaż szansę, to wszystko, o co proszę..Oczywiście w nieunikniony sposób wzrok Larsa w pewnej chwili padł naCandamira, który leżał na swoim kocu z zamkniętymi oczami.Starał się nie myśleć ozapachu pieczonego mięsiwa unoszącym się dziś w izbie intensywniej niż zwykle.Kobiety przygotowały wspaniałą ucztę: była wołowina, kilka kur, ubili nawet barana ipiekli na rożnie.Pustkę w żołądku Candamir poznał już w przeszłości i umiał nad tympanować.Powstrzymywanie głodu przy tak uwodzicielskich zapachach wydawało mu sięjednak równie niemożliwe, jak wtedy Haconowi zimą w spichlerzu w Elasundzie.- Hacon! - warknął Lars ze środka izby.- Chodz, uczyń nam ten zaszczyt i zjedz znami! Przyprowadz ze sobą też mojego niewolnika.Niech nam usługuje.- O, potężny Tyrze - wyszeptał pod nosem Candamir, ale zaraz się podniósł.Hacon poszedł za jego przykładem.Machnął do Larsa ręką na znak, że sięzgadza, umył sobie dłonie w misce z wodą stojącej obok posłania i szepnął do brata:- Uważaj z tymi łańcuchami.Jeśli teraz się rozerwą, wszystko przepadło.- Wcześniej otworzył ogniwa nie bardziej, niż to było konieczne dla pózniejszego ichrozgięcia, ale łańcuchy potrafią być nieprzewidywalne i rozerwać się same w najmniejodpowiedniej chwili, jeśli mają słabe punkty, naturalne czy celowo zrobione.- Myśl otym, że po powrocie do domu najesz się do woli.Bo jeśli teraz zrobisz jakiś błąd.Candamir skinął głową i wstał na nogi, żeby nie kazać Larsowi czekać, a takżeżeby uciec od napomnień Hacona.Bracia weszli jeden za drugim w krąg światła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl