[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Delia przygotowuje dla nas lunch.Zjemy przed wyjazdem dokliniki.Zabierzmy się teraz za twoją grzywę.Sama myśl o jego dłoniach w jej włosach, wzbudziła w niej słodkidreszcz.I wystraszyła ją.- Poczekam na Delię - odpowiedziała szybko.- Nie czas na to.Doktor przyjmie cię pod warunkiem, że będziemyu niego przed drugą.Nie miała wyboru.Musiała przyjąć jego pomoc.Jonas skropiłwłosy szamponem.Delikatnie i starannie masował skórę pachnącymróżami płynem, jakby przez całe życie nic innego nie robił!- Masz palce czarodzieja - wyszeptała.Niemal traciła rozum.Razpo raz dotykał piersią jej pleców.Gdy pochylił jej głowę pod strumieńwody, wyczuła nogami twardość jego ud.- Bosko pachniesz - odpowiedział jej również szeptem.Gorącojego muskularnego ciała, zapach mydła i ciepło oddechu rozpętywały wniej burzę.Na pewno widział, co się z nią dzieje.Jeszcze trochę, a86RS zacznie go błagać.by ją wziął.Pociągał dziewczynę z taką mocą, żezapominała o swoim gniewie i jego zdradzie.W chwili, kiedy nie mogła już dłużej opierać się szaleństwuzmysłów wywoływanym jego bliskością, Jonas sięgnął po puszysty,różowy ręcznik i zaczął wycierać jej włosy.Energia tych ruchówrozładowała napięcie, które w obojgu sięgnęło zenitu.W nim także! Niemógł bowiem odezwać się słowem.- Odwróć się, Courtney! - Chropawy szept zdradził jego uczucia.Zaczął gładzić szczotką długie pasma kasztanowych włosów.Jegozamglone spojrzenie przypomniało dziewczynie inne czasy, kiedy niebyli w stanie odejść od siebie.- Dziękuję ci, Jonas! Poproszę Delię, żeby je pózniej splotła.-Próbowała się odsunąć, lecz przytrzymał ją za łokcie.- Pokaż mi ręce.Wciągnęła powietrze w piersi i rozłożyła przed nim dłonie.Czerńzaczynała znikać, poparzenia goiły się.Rany nadal jednak wymagałypielęgnacji.Grymas wykrzywił jego zmysłowe usta.- Im wcześniej zaprowadzę cię do doktora Johnsa, tym lepiej.Delia przygotowała lunch na werandzie, której okna wychodziłyna basen na zachodnim trawniku.Courtney poczuła głód.Rozkoszowałasię każdym kęsem zimnej sałatki z kurczaka.Pod imbirowymmajonezem, między dużymi kawałkami białego mięsa, widniaływinogrona i migdały.87RS - Schudłaś od naszego ostatniego spotkania.- Jonas podał jej rożekz pomarańczowym nadzieniem i nalał do kieliszka białego wina.-Dlaczego?- Przez ostatnie pięć tygodni jedliśmy głównie dziczyznę.Nawetnie potrafisz sobie wyobrazić, jak smakuje mi ten lunch.- Powolisączyła wino.- Chyba potrafię.Podczas jednej z podróży do Chin, ufundowanejprzez Departament Stanu, utknęliśmy gdzieś i musieliśmy przejść namiejscową dietę.Zapewniam cię, że daleko jej było do sarniny.Znając Jonasa mogła być pewna, że się nie uskarżał.Jestmężczyzną, który potrafi znalezć wyjście z najtrudniejszej sytuacji.Ijeszcze mu się to podoba! Nie spotkała człowieka, który mógłby mudorównać.Musiała przerwać myśli, biegnące w niepożądanym kierunku.Raptownie wstała od stołu.- Poproszę Delię, żeby zaplotła mi włosy.- Wybiegła z werandy,zanim zdążył coś powiedzieć i spojrzeć na jej długie nogi.Wolałabypójść do kliniki w czymś bardziej odpowiednim niż dżinsy.Niespodziewała się jednak, że zostanie uprowadzona do Miami Beach ibędzie zdana na łaskę Jonasa.Podczas gdy Delia splatała jej włosy, dziewczyna zaklinała się wduchu, że gdy tylko Tommie zostanie uniewinniony, uporządkujewszystkie sprawy związane z dysertacją i wybierze się do ojca,mieszkającego w Zairze.Bliskość Jonasa rujnowała cały systemobronny, który próbowała wznieść przeciw niemu.Wizyta u lekarza domowego Jonasa nie trwała długo.Doktorspryskał dłonie dziewczyny łagodzącym ból sprayem, przepisał88RS antybiotyk i łagodny środek nasenny, żeby mogła wreszcie wyspać się.Z zadowoleniem stwierdził, że zioła bardzo skutecznie podgoiły ranę.Wystarczyły małe opatrunki z gazy na najgorsze miejsca.W drodze powrotnej omawiali sprawę Tommie'ego.Courtneyunikała wszelkich tematów, dotykających jej osobistego życia.Gdyzatrzymali się przed willą, bardzo formalnie, pełnym rezerwy głosempodziękowała Jonasowi za wszystko.- Dokąd tak się śpieszysz?- Do łóżka! - odparła i sięgnęła do klamki.Nie miała odwagiprzebywać w jego towarzystwie ani minuty dłużej.- Wezmę pigułkę iśpię bez końca.W zamyśleniu gładził dłonią brodę.- Zajrzę do ciebie pózniej.Jeśli nie będziesz spała, przyniosę cikolację.- Proszę, nie rób sobie kłopotu! - Jego troskliwość wzruszałaniemal do łez.Za każdym razem, gdy opiekował się nią, wzbierała wdziewczynie fala czułości.- Nie chciałabym odrywać cię odobowiązków.- Troskę o twoje zdrowie uważam za swój najważniejszyobowiązek - padła stanowcza odpowiedz.Pomógł jej wysiąść zlimuzyny.W holu przeprosił ją i ruszył do swego gabinetu.Oczami zamglonymi ze zmęczenia Courtney patrzyła, jakodchodził.Potem udała się do swej sypialni.Ciągle nie mogłazrozumieć, dlaczego był taki troskliwy.To jasne, że nie ze względu naTommie'ego.Wolała nie wnikać w jego motywy.Ani w uczucia.89RS Pigułki zaczęły wkrótce działać.Courtney wślizgnęła się podchłodną, batystową pościel.Nie wiedziała o bożym świecie, póki gdzieśpo północy nie obudził jej głód.Nie miała pojęcia, czy Jonas przyniósłkolację.Była wygłodniała.Postanowiła, że nie zaśnie, póki nie znajdzieczegoś do jedzenia.Biały, aksamitny szlafrok leżał przewieszony przez oparciejednego z wiklinowych foteli.Jonas pomyślał nawet o tym! Miała zesobą tylko cienką, bawełnianą koszulę, w której spała na Moczarach.Gdy nakładała szlafrok i ciasno owijała się paskiem w szczupłej talii,poczuła zapach jego mydła.Licząc na to, że wszyscy śpią, wybiegła na palcach z sypialni,przekradła się przez hol i zeszła krętymi schodami do kuchni.Chciałazjeść tylko jedną grzankę i wypić szklankę mleka lub soku.Księżyc świecił tak jasno, że nie musiała zapalać światła wprzestronnej, nowoczesnej kuchni.Szybko znalazła wszystko.Grzankawłaśnie wyskoczyła z opiekacza, gdy nagle do kuchni wszedł Jonasi zapalił światło.Courtney krzyknęła zaskoczona i zasłoniła oczy.Był jeszcze ubrany.Jego spojrzenie powędrowało ku jej rozrzuconym wbezładzie włosom, zatrzymało się dłużej na ustach, w końcu na grzance.- Myślę, że stać nas na coś lepszego! - Otworzył lodówkę i wyjąłmajonez, sałatę i rostbef.Ukroił kilka plasterków i podał jej kanapkę.- Przepraszam, jeśli ci przeszkodziłam.- Wcale mi nie przeszkodziłaś.Głowię się jeszcze nad paromaliczbami i przyszedłem po kawę.Nadal cię boli?Spojrzała na ręce, żeby chociaż w ten sposób ukryć, jak działa nanią bliskość mężczyzny.90RS - Nie czułam nic, póki nie zapytałeś.- Skupiła się na kanapce.- Bardzo się cieszę - mruknął i z wprawą przygotował kawę.Zwazy na stole wyjął banana i podał jej.- Na pewno umierasz z głodu.Byłaś zupełnie wykończona, gdy zajrzałem do twego pokoju.-Jestem głodna - przyznała.Wzięła banana, nie spojrzawszy mu woczy.Byli tylko we dwoje, tak blisko.Czuła się podekscytowana iniepewna siebie samej.Jonas nalał sobie kawy, oparł się o kontuar i pijąc, znad krawędzifiliżanki, wpatrywał się w dziewczynę.- Czy rodzina pomogła ci zanotować babcine historie?- Byłam zaskoczona lawiną informacji, jakie zebrałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl