[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzepotała dłonią.- Proszę się tym nie trapić.- Ale.Popatrzyła na niego przeciągle.- Wolałabym pójść sama.Jest jeszcze widno, a ulice są pełne ludzi.Nic mi się niestanie.RLT - Nalegam - powiedział z naciskiem.Uniosła brwi.- Czy pańskie towarzystwo jest warunkiem tego porozumienia? Nie wyrażę zgodyna portret, jeśli istnieją jakieś wymagania, które muszę spełnić.- Ariana nie miała naj-mniejszego zamiaru stać się zależną od jakiegokolwiek mężczyzny.- Nie ma żadnych - zapewnił pośpiesznie.- To dobrze.- Poprawiła ułożenie sukni.- W takim razie proszę mi powiedzieć, októrej godzinie mam być w pracowni.Godzinę pózniej Ariana stała przed drzwiami pracowni.Serce mocno biło jej wpiersi.Strzepnęła nieistniejące pyłki z peleryny, naciągnęła rękawiczki, poprawiła kape-lusz, wzięła głęboki oddech i zapukała.Drzwi otworzyły się niemal natychmiast.W progu stał przystojny dżentelmen, któ-rego poznała w Somerset House.Myślała, że nigdy już go nie zobaczy.- To pan! - wykrztusiła.- Mam umówione spotkanie z panem Vernonem.Sprawiał wrażenie zaskoczonego, podobnie jak ona.Dopiero po dłuższej chwiliodsunął się, robiąc przejście.Mijając go, poczuła przypływ podniecenia.Oto znalazła mężczyznę, który tak jązaintrygował.Był wyższy niż w jej wspomnieniach z sali wystawowej, wydawał się teżsilniejszą osobowością.Brązowe oczy lśniły fascynującym blaskiem w świetle wpadają-cym do wnętrza przez okna.- Czy zastałam pana Vernona? - zapytała.Powoli zamknął drzwi.- Ja jestem Vernon.- Pan?!Zmarszczył brwi.- Nie spodziewałem się pani.Wyglądał na niezbyt zadowolonego ze spotkania.Boleśnie ją to ubodło.- Proszę mi wybaczyć.Lord Tranville powiedział, że będzie pan na mnie czekał otej porze.Znieruchomiał.RLT - Tranville!Zaczęła rozpinać pelerynę, lecz się zawahała.Zapewne nie powinna tu zostawać.- Nalegał pan, by mi towarzyszył?W jego oczach pojawiła się raptem złość.- W żadnym razie.Przyprawiał ją o zmieszanie enigmatycznymi odpowiedziami.Wyprostowała się.- Panie Vernon, jeśli nie życzy pan sobie mojej obecności, natychmiast stąd wyjdę,ale bardzo proszę, żeby mi pan powiedział, o co chodzi.Przeczesał gęste, brązowe włosy palcami, a jego pięknie wykrojone wargi wygięłysię w uśmiechu bez wesołości.- Tranville powiedział mi, że przyjdzie do mnie aktorka.Nie wiedziałem, że będzienią pani.- W takim razie oboje przeżyliśmy zaskoczenie - podsumowała, ośmielona jegowyznaniem.Miała wrażenie, że towarzyszące im napięcie trochę zelżało.Podszedł, by pomóc jej zdjąć pelerynę.Był teraz tak blisko niej, że czuła aromatmydła bergamotowego, oleju lnianego, terpentyny i jego własny męski zapach.Wydawał się nie zdawać sobie sprawy z wrażenia, jakie na niej wywarł.Była bli-ska płaczu.Dotychczas tylko raz miała ochotę płakać z powodu mężczyzny.Powiesił jej okrycie na kołku przy drzwiach, poruszając się z gracją, która zwróciłajej uwagę, gdy tylko go zobaczyła w Somerset House.Był pierwszym od lat mężczyzną,który pobudził jej zmysły, co nawet w tej chwili ją zdumiewało i wprawiało w stan oszo-łomienia.Stanął naprzeciw niej.Szybko rozejrzała się po pracowni, jasnym i schludnym po-mieszczeniu.Przez sztalugę przewieszona była poplamiona farbami koszula.Arianazdjęła kapelusz i rękawiczki i położyła je na krześle.Nie poruszył się.Musiała wykonać pierwszy ruch, więc podeszła do Vernona.- Zacznijmy od początku.- Wyciągnęła rękę.- Jestem Ariana Blane.Mocno uścisnął jej dłoń, lecz wciąż wydawał się nieobecny myślami.- Dlaczego wtedy nie powiedział mi pan, że jest artystą, Jackiem Vernonem?RLT Uciekł ze wzrokiem.- Miałem taki zamiar, ale okazja minęła.- W takim razie proszę to zrobić teraz.- Zmusiła się do uśmiechu i żartobliwie po-groziła palcem.- Pozwolił mi pan paplać na temat obrazów, nie przyznając się, że sąpańskim dziełem.Popatrzył na nią przeciągle.- Chciałem poznać pani prawdziwą opinię.Nigdy by jej pani nie wypowiedziała,wiedząc, że jestem autorem.Roześmiała się.- Myli się pan.Zawsze mówię to, co myślę.Była bliska tego, by go zapytać, czemu patrząc na nią, pochmurnieje, podczas gdyjej zmysły cudownie ożyły w jego obecności.Marzyła o tym, by poczuć dotyk jego ręki,tymczasem Vernon był wyraznie skrępowany w jej towarzystwie.Podczas pierwszego, krótkiego spotkania nie było pomiędzy nimi żadnego napię-cia.Postanowiła nie poruszać najbardziej nurtującego ją tematu.- Co mnie czeka, panie Vernon? To będzie mój pierwszy portret.Podszedł do obitego brokatem fotela i chwycił go za oparcie.- Proszę usiąść, panno Blane.Przyniosę herbatę.Usiadła, świadoma tego, że jego ręce znajdują się bardzo blisko jej szyi.Kiedy pu-ścił oparcie fotela, odwróciła się, by zobaczyć, jak znika za kotarą oddzielającą pokój odmałej kuchni.Po chwili wrócił z tacą i postawił ją na stoliku przy fotelu.Ariana dotknęła jego ramienia.- Pozwoli pan, że naleję - powiedziała.- Pije pan herbatę z mlekiem i cukrem?Usiadł w fotelu po drugiej stronie stolika.- Na półwyspie przyzwyczaiłem się pić herbatę bez jednego i drugiego.- Był pan na wojnie? - spytała, podając mu filiżankę.- Tak, w piechocie.- Teraz rozumiem, dlaczego pański obraz miał w sobie tyle autentyzmu.Jack odwrócił wzrok.RLT Ariana nalała sobie herbaty, dodając mleko i cukier [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl