[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.XIIW małym, bardzo zatłoczonym pokojugościnnym prawie nie można się było przecisnąć między specjalnie sprowadzonymi z zagranicy łóżkami polowymi.Millerowi źle się spało.Całą noc był ruch.Odnosiło się wrażenie, że nocujących wzywano w pięciominutowych odstępach.Deszcz bezlitośnie bębnił w parapet okna tuż nad jego głową.Około siódmej rano zrezygnował z dalszego snu, wziąłręcznik i poszedł korytarzem do umywalni.Przez kwadransstał pod gorącym prysznicem, aby pozbyć się uczucia zmęczenia, po czym włączył dokładnie na trzydzieści sekund lodowaty strumień wody dla pobudzenia apetytu.Zjadł już pół porcji jajek na bekonie i pił trzecią filiżankęherbaty, gdy do bufetu przyszedł Brady.Potężny Irlandczykrozsiadł się na krześle stojącym naprzeciw i podał Millerowiarkusz papieru.96Hanley z Informacji prosił, żebym ci to przekazał.Właśnie nadesłali z londyńskiego Rejestru Skazanych.Miller szybko przeczytał i zaczerpnął w płuca powietrza.- Niezły chłopak z tego naszego Bruna, kiedy zaczynadziałać.Gdzie jest Mallory?- Asystuje przy sekcji zwłok.Miller odsunął krzesło.- W takim razie lepiej będzie, jeśli udam się do AkademiiMedycznej.Jedziesz ze mną?Brady potrząsnął głową.- Nie.Jeszcze nie skontaktowałem się z lekarzem paniPhillips.Mallory kazał mi zaczekać do śniadania.Powierdział, że nie ma gwałtu.Przyjadę zaraz po rozmowie z lekarzem.- A więc do zobaczenia - powiedział Miller i szybko wyszedł.Kostnica znajdowała się na tyłach Akademii Medycznej,mieszczącej się w dużym budynku z witrażami.Wokół tej.brzydkiej architektury późnego gotyku unosiła się specyficzna kościelna atmosfera.Palmer, starszy technik, siedział w swym małym oszklonym gabinecie przy końcu głównego korytarza.Od razu zauważył zbliżającego się Millera.- Na przyszłość starajcie się aranżować wasze morderstwa w bardziej dogodnej porze, zgoda? - powiedział z wyrzutem - Od dwóch miesięcy ciągle nici z wolnego sobotniego wieczoru.Powiadam ci, żona była wściekła.- Współczuję ci z całego serca, Jack - odparł Miller.- Agdzie nasza władza?- W środku, piją herbatę.Nie sądzę, abyś mógł liczyć nafiliżankę.Miller otworzył drzwi znajdujące się po przeciwnej stroniekorytarza.Wszedł do wykładanego białymi kafelkami hallu,który prowadził do sali konferencyjnej.Mallory już tam był;97siedział przy małym drewnianym stole zajęty rozmową z Henrym Wade'em, prezesem sądu, i Stephenem Murrayem,profesorem Patologii na Uniwersytecie.Murray, wysoki, oszczędny Szkot, pozostawał w towarzyskich stosunkach z Nickiem Millerem dzięki jego bratu.Przywitał się wylewnie jak stary przyjaciel.- Nawet o ósmej rano wyglądasz, Nick, tak świeżo, jakbyś dopiero co zstąpił z afisza reklamującego whisky.Jak się czujesz?- Świetnie.Nic poważnego mi nie jest.Wystarczy kilkutygodniowy urlop, abym wrócił do siebie - odparł Miller i zwrócił się do Mallory'ego: - Właśnie otrzymałem z RejestruSkazanych notatkę o Faulknerze.- Coś godnego uwagi? - zapytał Mallory.- Myślę, że można to tak określić, panie nadinspektorze,Harry Meadows nie mylił się.Faulkner jest notowany.Dwukrotnie karany grzywną za pobicie, a dwa lata temuwpadł w szał na jakimś przyjęciu cyganerii artystycznej wChelsea.- Był ktoś ranny?- Jego impresario, trzy złamane żebra i pęknięta szczęka.Faulkner jest.znawcą karate i jeśli straci panowanie nad sobą, może to mieć dość przykre następstwa.- Został aresztowany?- Tak.Dostał sześć miesięcy, które w całości odsiedział.Pobił wartownika i cofnięto mu ulgi przyznane za dobrezachowanie.- Czy od tamtej pory były wobec niego jakieś zarzuty?- Żadnych.Kiedy siedział w więzieniu, przeprowadzonobadania psychiatryczne w wyniku których wystawiono orzeczenie lekarskie.Spodziewam się otrzymać je lada chwila.Małloty sprawiał wrażenie człowieka zniecierpliwionego.- Dobrze, dobrze, porozmawiamy o tym później.Jakiejest pańskie zdanie, profesorze? - zwrócił się do profesoraMurraya, - Czy to znowu robota Deszczowego Kochanka?98- Ocena należy do pana - odparł Murray.- Jestem ostatnim człowiekiem, który mógłby wygłaszać tego rodzaju przypuszczenia, zbyt długo w tym siedzę.Jeśli interesują pana zauważone przeze mnie różnice między tym morderstwem a poprzednimi, to mogę stwierdzić, że, owszem, są.Natomiast wyciągnięcie odpowiednich wniosków należy jużdo pana.- W porządku, profesorze, niech pan zaczyna.Murray zapalił papierosa i zaczął nerwowo przemierzaćpokój.- Zacznę od podobieństw.Tak jak we wszystkich poprzednich przypadkach kark został złamany na skutek jednego potężnego ciosu, zadanego jakimś tępym wąskim przedmiotem.- Albo wierzchem dłoni przy zastosowaniu specjalnejtechniki - zasugerował Miller.- Myślisz prawdopodobnie o karate - dodał Murray zbladym uśmiechem.- Owszem, jest to możliwe, ale ty, Nick,starasz się dopasować fakty do twoich przypuszczeń.O ilesię orientuję, jest to duży błąd w sztuce.- Jakie jeszcze podobieństwa pan zauważył, panie profesorze - spytał Mallory, wyraźnie zdenerwowany z powodu włączenia się Millera do rozmowy.- Nie natury fizycznej.Czas, miejsce, pogoda - to miałemna myśli.Ciemność i deszcz, odludna okolica.- A na czym polegają różnice? - odezwał się HenryWade.- Świeży siniak na szyi, jeszcze jeden na prawym policzku, jakby ktoś najpierw chwycił ją za szyję, a potem zadałgwałtowny cios, niewykluczone, że pięścią.Śmiertelne uderzenie nastąpiło później.A teraz bardzo istotna różnica.Wpoprzednich morderstwach nie wystąpiły żadne oznaki gwałtu, pomijając oczywiście sam fakt zadania śmiertelnego ciosu.Był on szybki i mocny, precyzyjny i całkowicie niespodziewany.99- W takim razie dziewczyna prawdopodobnie wiedziała, co ją czeka? - odezwał się Mallory.Henry Wade zaprzeczył.- Niestety, to nie było tak, panie nadinspektorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl