[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W okolicy paliły siętylko trzy latarnie, a przeciwny koniec placu zanurzony był w ciemności.Fallon prowadził i gdy doszli dobramy w murze, zawahał się przez moment.Nagłypowiew wiatru smagnął ich twarze deszczem i wtedyzdecydował się.Otworzył bramę i wskazał im drogędo środka.Stał znowu na najwyższym stopniu, pociągając za staroświecki dzwonek.Siła wiatru i deszczubyła tak duża, że nie mógł dosłyszeć żadnegodzwięku z wnętrza domu.Czekali parę chwil i w końcu światło pojawiło się w korytarzu."Co ja jej powiem" - pomyślał Fallon, a potem drzwi się otworzyły i Anna Murray stanęła w smudze światła, wyglądając na zewnątrz.Przez krótki moment spoglądała naniego, po czym jej wzrok przeniósł się na jego dwóchkompanów.Próbował coś powiedzieć, ale ani jednosensowne słowo nie przyszło mu do głowy.Anna cofnęła się i powiedziała z lekkim uśmiechem:- Niech pan wejdzie, panie Fallon, oczekiwałam pana.88 ROZDZIAA VNa poddaszu było zimno, a deszcz bębnił bezustannie o duże okno lufcika, wbudowanego w spadzistydach.Na środku pokoju stały dwa zardzewiałe, stalowe łóżka.W kącie leżały zrzucone na stos pudła, zawierające zgromadzone przez lata graty.Ponad wszystkim unosił się lekki zapach wilgoci i stęchlizny.Ro-gan rozejrzał się wokół z niesmakiem.- Czy nie mogłaby załatwić czegoś lepszego?Fallon zaśmiał się ponuro.- Jeśli chciałbyś pójść na kolejną przechadzkę wdeszczu to proszę uprzejmie, droga wolna.Murphy wszedł ze stosem koców na rękach.- Jak dla mnie to całkiem wystarcza, panie Fallon -powiedział.- Mam dach nad głową, podczas gdy policja gania sobie po ulicach w deszczu.Wiem, że jajestem bezpiecznie ukryty.Rogan parsknął z obrzydzeniem.- Z pewnością wiesz, ty mały pochlebco.Murphy zaczerwienił się, kładąc część kocy na jednym z łóżek.- Przynajmniej nie uciekam i nie naskakuję na ludziw krytycznej sytuacji - odparował.Rogan zbliżył się o krok do niego, a chłopak pchnąłmu w ręce resztę kocy.89 - Proszę, panie Rogan - powiedział spokojnie.-Może pan sobie pościelić łóżko.Rogan odwrócił się z przekleństwem i rzucił kocena swój materac.Fallon zaśmiał się i powiedział:- Myślę, że lepiej byłoby, gdybyś trzymał język żazębami, Rogan.Nie jesteś tutaj zbyt popularny.-Przysunął się bliżej, stając naprzeciw małego człowieka.- Prawdę mówiąc, nie byłoby dla mnie trudne, wyrzucić cię stąd i możesz mi wierzyć, że nie wyszłoby cito na zdrowie.Inspektor mieszka tylko parę ulic stąd.Bądz więc cicho, bo w tej okolicy spodziewać siętrzeba wzmożonej działalności policji.Przez chwilę dziwny błysk pojawił się w oczach Ro-gana, ale zaraz znikł.Mężczyzna zmusił się do śmiechu.- Z pewnością, ale przecież ja nie miałem nic złegona myśli.Do diabła, człowieku, przecież wszyscy żyjemy teraz jak na beczce prochu.Fallon podszedł do drzwi.- Cokolwiek się stanie, nie chcę, abyście opuszczaliten pokój, dopóki wam nie pozwolę.Murphy kiwnął posłusznie głową.Rogan tylko sięzaśmiał i spytał dwuznacznie:- A gdzie ty będziesz spał? Ona musi być z pewnością bardzo troskliwa, jak na pielęgniarkę przystało.W Fallonie wszystko zawrzało.Wykonał krok doprzodu, gdy coś poruszyło się za nim i do pokoju weszła dziewczyna, niosąc tacę.Podała ją Murphy'emui oznajmiła:90 - Tu jest posiłek i gorąca kawa dla was.Nie chciałabym, abyście kręcili się wokół domu, dlatego lepiejzostańcie w tym pokoju.Jeśli będą z wami jakiekolwiek kłopoty, to możecie szybko stąd wylecieć.- Jejgłos był zimny, brzmiał stanowczo i nieprzyjaznie.Odwróciła głowę ku Fallonowi.- Dla ciebie zrobiłamcoś do jedzenia na dole.Kiwnął głową w stronę kompanów i wyszedł za niąz pokoju.W kuchni było ciepło.Usiadł przy stole.Nalała talerz gulaszu i postawiła przed nim na stole.- Aadnie pachnie - powiedział.Zaśmiała się lekko.- To wszystko, co potrafię zrobić.Obawiam się, żenie jestem zbyt dobrą gospodynią.Przykro mi.Przełknął pełną łyżkę ciepłego jedzenia i pokręciłgłową.- To jest naprawdę świetne, uwierz mi.Po tymwszystkim co przeszedłem dzisiaj w nocy, wszystkojest dobre.Uśmiechnęła się.- Nie sądzisz, że to raczej dwuznaczny komplement?Rozłożył ręce w pokornym geście.- Przepraszam, nie to miałem na myśli.Nagle uświadomił sobie, jak głodny był naprawdęi z energią zabrał się do jedzenia.Dziewczyna patrzyła na niego przez parę minut, a gdy skończył, przy-91A niosła mu filiżankę herbaty.Dolała trochę mleka i powiedziała:- Jak dużo trupów zostawiłeś za sobą?Potrząsnął głową.- Ani jednego, dzięki Bogu.Oczekiwałaś, że zostawiłem?Zmarszczyła brwi.- Nie, raczej bałam się, że mógłbyś to zrobić.Spojrzał na nią ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, aona wyjaśniła:- Co byś zrobił, gdyby policjant zaczął strzelać dociebie? Czy nie odpowiedziałbyś tym samym?Chrząknął.- Osobiście zawsze uciekam jak sto diabłów.Westchnęła i kiwnęła głową.- Ale pewnego dnia będziesz musiał strzelić i to jestwłaśnie to, czego się obawiam.Fallon wyjął papierosa i poczęstował ją.- Nienawidzę strzelaniny w tej robocie - powiedział, podając jej ogień.- Zabicie policjanta nieświadczy absolutnie o niczym, może tylko oprócz tego, że jesteś dobrym strzelcem.- A co powiesz o strzelaniu w plecy, jak to zrobiłRogan - spytała.- Czego to dowodzi?Jego oczy zwęziły się.- Kto powiedział, że tak zrobił?Wzruszyła ramionami.- Tak słyszałam od inspektora Stuarta.Jeden z rannych opowiedział mu o tym.Rogan trzymał ich na92 muszce z podniesionymi rękami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl