[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I tu jest wielki błąd księdza, kochany konfratrze.Niech no ksiądz szerzejotworzy oczy, a na pewno dostrzeże także i dobro.Może nie rzuca się ono w oczy takjak grzech.Te słowa przyszły na pamięd biednemu proboszczowi, gdy nazajutrz ranoprzyszedł otwierad kościół.Stary wieśniak już tam czekał.Widocznie szedł na pole, boo ścianę oparł rydel i motykę. Dzieo dobry, przyjacielu  zaczął przyjaznie ksiądz.Co was sprowadza do kościoła o tak wczesnej porze?  To moja najpiękniejsza chwilaw całym dniu  odparł Ludwik Chaffangeon, blisko siedemdziesięcioletni starzec.Przychodzę przed tabernakulum szukad siły i pomocy do całodziennej pracy. A comówicie Panu Bogu?  Nic mu nie mówię.Patrzę na Niego, a On na mnie.Kapłanpopatrzył ze zdumieniem na staruszka.Następnie chwycił go za rękę i mocno uścisnął.Zdało mu się, że jakaś cudowna moc przeszła z ręki wieśniaka do jego ręki, a słowawzbudziły w duszy księdza Vianneya jakiś krzepiący odzew.Tak, ksiądz, z Miserieuxmiał słusznośd.Na pewno w Ars było także wiele dobra, którego on w swojejgorliwości nie dostrzegał.Około południa miał odwiedziny.Przyszły do niego siostra Małgorzata i paniBibost. Byłyśmy niespokojne o księdza zaczęła handlarka z Ecully, a Małgorzata ażkrzyknęła na widok wymizerowanej twarzy brata.Ten ostatni także się zaniepokoił.Moje kochane, musicie byd bardzo głodne po tak dalekiej podróży.Ale ja nic niemam do jedzenia.Pobiegł do kuchni i przyniósł rondelek, a w nim kilka na półspleśniałych ziemniaków. To wszystko, co mam  rzekł z zakłopotaniem. Przecieżnikt ich nie potrafi zjeśd  zawołała Małgorzata i sama poszła do kuchni, by poszukadczegoś do jedzenia.W koocu w jakimś zakamarku spiżarni znalazła odrobinę mąki i dwa81 jajka, o których ksiądz Vianney zupełnie zapomniał.Inaczej na pewno byłby je komuś podarował.; Zrobię ci trochę placków  rzekła z ulgą. Tak, zrób placki  odrzekł zożywieniem brat. Ja muszę iśd do kościoła.Muszę przygotowad na niedzielę kazanie.Rozgośdcie się, jak możecie.Podczas gdy Małgorzata była zajęta przygotowywaniem posiłku, wdowa Bibostposzła do szwaczki Renard i zrobiła jej wielką awanturę. Jak może pani pozwolidumrzed z głodu swemu dobremu proboszczowi? Przecież tak bardzo prosiłam panią, bysię nim zajęła! Pani Renard rozpłakała się. Cóż ja poradzę? Wyrzuca mnie z plebanii, skoro tylko zobaczy kilka spleśniałychziemniaków.Chleb, który mu wypiekam, rozdaje dziadom.I jak ja mogę nim sięzajmowad?  W takim razie niesłusznie panią oskarżam  od rzekła pani Bibostskonsternowana. Zobaczymy, może uda nam się wpłynąd na niego, żeby zmienił swojepo stępowanie. Niełatwa to będzie sprawa.Ksiądz proboszcz jest bardzo uparty.Tak, wiem o tym.Jest to słynny uparciuch.W Dardilly zawsze mieli z nim wiele kłopotu,chcąc go o czymś przekonad.Kiedy ksiądz Vianney wrócił na plebanię, zastał stół czysto nakryty.Małgorzatawniosła półmisek smacznych placków i dwa pieczone gołąbki. Biedne stworzonka! westchnął Jan-Maria. Co ci złego zrobiły moje gołąbki, że ukręciłaś im szyje?  I za nicw świecie nie można go było nakłonid, by zjadł, chod odrobinę smacznej pieczeni.Nazajutrz obie niewiasty pożegnały go.Małgorzata zaklinała na wszystkieświętości, żeby na przyszłośd jadł i pił więcej.Obiecał też, że lepiej będzie korzystał zusług pani Renard.Szybko jednak zapomniał o swoich wspaniałomyślnych obietnicach iwrócił do spleśniałych ziemniaków.W koocu poczciwa kobieta, wprost zrozpaczona, zupełnie się wycofała z plebanii,zostawiając proboszcza jego woli.Pomimo wszystko nie uszła uwagi wiernych z Arssurowośd, z jaką proboszcz traktował samego siebie, owszem, robiła na nich wielkiewrażenie.Im bardziej, z jednej strony, bywalcy karczem wyśmiewali się z niego, tymbardziej, z drugiej strony, ludzie dobrej woli cenili gorliwośd swego duszpasterza.Padające z ambony słowa docierały do wielu serc.Tymczasem ksiądz Vianney znalazł nową drogę zbliżenia się do swoich parafian.Zajął się dziedmi, które od dłuższego już czasu były pozbawione nauki religii.Odwczesnego już rana gromadził je wokół siebie i uczył prawd wiary.A kiedy dzieciopowiadały w domu, z jaką słodyczą i dobrocią obchodzi się z nimi, jak pięknie umieopowiadad i pilniejsze w nagrodę obdarowuje obrazkami, coraz częściej któraś matka lubojciec po kryjomu przychodzili przepraszad za okazywaną mu niechęd. Jakiż dopiero musi byd dobry Pan Bóg, skoro ksiądz proboszcz jest tak dobry dlanas!  mawiała dorastająca Kasia Lassagne do matki.Nawet zawsze roztrzepany FranekPertinand, najstarszy syn oberżysty spod Srebrnej Róży, nie przestawał chwalid swegoproboszcza. Powiedział, że mnie nauczy służyd do Mszy  oświadczył z dumą. Jutro82 wieczorem mamy przyjśd z Benkiem Treve na plebanię i tam będziemy się uczydodpowiedzi po łacinie.Malec podawał tę wiadomośd z triumfującą miną i tak głośno, że niejeden bywaleckarczmy podniósł zdumiony głowę, a stary oberżysta dodał:  Tak, on umie podejśd dodzieci.Bez szukania, więc ksiądz Vianney znalazł drogę najpewniej wiodącą do sercrodziców, to jest poprzez miłośd do dzieci.Jeszcze jedna sprawa miała nieco zasypad przepaśd dzielącą owieczki od pasterza.Ksiądz Vianney zaczął odwiedzad swoich parafian.Chodził od domu do domu i, chodczasem przyjmowano go z jawną nieufnością, to jednak musiano wkrótce przyznad, żemożna było się z nim dogadad.Podczas pierwszych odwiedzin pasterskich proboszcz mówił tylko o sprawachbieżących.Kazał sobie pokazywad rolnicze narzędzia, obory, stodoły, podziwiał dobytek.Czasem wypowiadał jakieś trafne zdanie, co zdradzało jego chłopskie pochodzenie.Nieomieszkał też prosid o przedstawienie mu dzieci.Chwalił ich pilnośd w uczeniu siękatechizmu, a przy okazji wybierał chłopców na ministrantów.Nie wzbraniał się teżprzyjąd podanej mu szklaneczki wina. Rzeczywiście, jest to człowiek, który zna się na rzeczy  mówili ludzie poodwiedzinach. Oby tylko okazał się bardziej przystępny na ambonie.Rzecz jasna, byli itacy, którzy czym prędzej starali się czmychnąd tylnymi drzwiami, gdy ksiądz wchodził doich domu.W oberży Pod Dzikiem i w Mrówce przyjęto go wręcz niegrzecznie.Powiedziano mu, wprost, że niedługo pociągnie w Ars oraz że nie może liczyd na to, iżwłaściciele tych dwóch oberży zaczną chodzid do kościoła, dopóki on będzie ciskał gromyna ich lokale.U Pertinanda, oberżysty spod Srebrnej Róży ksiądz Vianney znalazł lepszeprzyjęcie, które przekształciło się prawie w przyjazo, gdy ksiądz wypił kieliszek wina [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl