[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwiadomość tego, że nie było to złudzenie, lecznaprawdę odgłos motorówki, sprawiła, że postanowiłem dojść jeszcze do odległegozakrętu w nadziei, że zobaczę coś więcej.Wnioskowałem, że jeżeli ktoś pływa motorówką,to niedaleko musi się znajdować jakaś wioska.Przecież jeżeli w rzece ryb jest wszędziepod dostatkiem, nie trzeba wypływać daleko na połów.Niestety, zmęczenie wzięło górę nad zamiarami i choć bardzo chciałem iść dalej, tojuż ledwo powłóczyłem nogami.Również widoczny zakręt rzeki okazał się o wiele dalej niżsię spodziewałem.Nie miałem już nawet sił, aby znalezć odpowiednie miejsce do leżenia ipo prostu tak jak stałem, usiadłem.Resztkami wykrzesanych sił zabezpieczyłem sięjeszcze przed komarami i padłem po prostu na piasek.Nie spałem długo, może trzy godziny, niemniej poczułem się na tyle silny, bypomaszerować dalej.Około trzeciej rano zrobiło się szaro, ale już w godzinę pózniej czuć było ciepłopromieni słonecznych.Budził się kolejny upalny dzień.Doszedłem wreszcie do zakola, a ponieważ brzegbył w tym miejscu wysoki, więc miałem świetny widok na wijącą się wśród lasu wstęgębłyszczącej w słońcu rzeki.Blask słońca odbity od wody uniemożliwiał jednak zobaczenieczegokolwiek.Nie chcąc stracić tak dobrego punktu obserwacyjnego, postanowiłem, żeodpocznę w tym miejscu i poczekam, aż słońce na niebie trochę się przesunie. Momentalnie zrobiłem się bardzo głodny, ale na ryby nie miałem już ochoty.Trochę sięwahałem, zanim wyjąłem z plecaka konserwę, ale gdy już ją otwierałem, to przekonałemsam siebie, że jeszcze pozostały trzy i ta jedna i tak w sumie nie przedłuży mi życia.Najedzony i pełen nadziei siedziałem na urwisku, a roztaczająca się z tego miejscaśliczna panorama ładowała moje wyczerpane akumulatory.Czułem dosłownie, jakwstępują we mnie nowe siły.Po jakimś czasie zmienił się kąt padania promieni słonecznych, woda już nieoślepiała i widać było dalszy odcinek rzeki.Lustrowałem z góry okolicę, aż wreszciedojrzałem coś, co nie pasowało do monotonnego krajobrazu.Zerwałem się na równe nogii długo wpatrywałem się w niewielki punkt, a po chwili rozpoznałem w nim stojący przybrzegu statek.Stał po stronie, na której się obecnie znajdowałem.Bojąc się, byprzypadkiem nie odpłynął, bezzwłocznie ruszyłem w jego kierunku.Szedłem tak szybko jak tylko mogłem, zapominając o przeklętych jakuckichmuchach, które po chwili już mnie osaczyły.By pozbyć się woni potu i tym samym niewabić wroga, bez namysłu, tak jak stałem, wskoczyłem do wody.Nurt jak na złość okazałsię tutaj głęboki i prąd porwał mnie w dół rzeki.Na szczęście po chwili znów wyszedłemna piasek, tyle że byłem o dwieście metrów dalej od celu.Muchy chwilę jeszcze mnieatakowały, pózniej jednak widząc, że nic nie wskórają, odleciały.Złość mnie brała straszna, ponieważ musiałem iść krokiem spacerowym, a miałemochotę biec.Stojąca przy brzegu jednostka stawała się coraz wyrazniejsza.Gdypodszedłem jeszcze bliżej, rozpoznałem, że to coś w rodzaju pływającego domu.Nametalowej platformie pontonowej ktoś pomysłowo zamontował ściany, zostawił trochęmiejsca na pokład i wszystko na całej długości pokrył dachem.Konstrukcja byławymalowana na zielono i wyglądała jak domek letniskowy z krytym tarasem.Aajba stałazacumowana niedaleko brzegu i przerzucona kładka łączyła ją z lądem.Między brzegiem apływającym dziwadłem stały przycumowane dwie wiosłowe łodzie.Na pierwszy rzut okawyglądało, że nikogo tu nie ma, gdyż okna były zabite dechami.Jednak gdy sięprzyjrzałem uważniej, to stwierdziłem, że nieheblowane deski zasłaniające okno to poprostu brzydko wykonane okiennice.Stojące dwie łodzie oraz zarzucone z pokładu wędkiświadczyły jednak o tym, że ktoś tu gospodarzy.Wszedłem ostrożnie na pokład izapukałem do drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • rick Chronicles 01 Fissure (v5.0)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szpetal.keep.pl