[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sawka, ledwie mu o tym poszepnęli, gotował się uciekać; pewny był, żego to nie minie, jeśli się da schwytać.Jak tylko kozak dworski pana rządcy oznajmił na wsi,że słyszał o tym u stołu, kto żył młody a pokazny we wsi, pędził w las; pochowali się pocudzych wioskach, na strychach, w stodołach.Sawka, wziąwszy sakwy, pożegnawszy ojca ichorą, leżącą w łóżku matkę, także w drogę ruszył; ledwie próg przestąpił, posłyszał za sobągłos ekonoma, sotnika i dziesiątników, przeżegnawszy się więc, przypadł pod płotem, a gdyjedni otaczali chatę, drudzy szli wewnątrz, podczergnął się w ogród, z ogrodu w pole, polemzbiegł do lasu.Szczęściem czerniało póle i stopniał śnieg od deszczu, nie postrzeżono go, jak uciekał.Nie bawiąc Sawka lasem popędził do Hrehorowa, wprost do Naścinej chaty.Nocbyła, kiedy do niej zapukał, wszystko spało, tylko czujny kogut piał na poddaszu ipodworotnik burczał na przyzbie w kłębek zwinięty.Głos ze wnątrz spytał wkrótce  kto? iprzeze drzwi stary jął rozpytywać Sawkę. Nie wiem, czy pamiętacie, ja to, com wam dziewkę ocalił na prażniku, przyszedłem wasprosić o pomoc.U naś rekrutów biorą, ekonom na mnie ma ząb, żem go wówczas obił,szukają mnie wszędzie, dajcie się gdzie przytulić.Stary drzwi otworzył i skrobał się w głowę, nakładając świtę. Kiedy u was biorą, to i u nas brać będą, trzeba o tym po wsi oznajmić.A taki i wam daćrady.Ot, postójcie no tu, tylko babę obudzę, a was zaprowadzę do kłuni, co pod lasem, tamprzesiedzicie strach w sianie, a my wam jeść dostarczym.To mówiąc, stary powlókł się do chaty, obudził żonę, wziął pas, nadział buty, pochwyciłczapkę i wkrótce manowcami przeprowadził Sawkę do swojej stodoły.Sawce dobrze było, ale nudno bez roboty siedzieć i kryć się jak złemu człowiekowi; a wylezćnie mógł, bo go wszędzie szukali i do Hrehorowa już dwa razy na zwiady przysyłali sotnikana próżno.Ekonom bowiem, nie przestając na tym, obiecał nagrodę temu, kto Sawkę dostawi,a zawsze się znajdzie pochlebnik i chciwiec, łasy nagrody i łaski.Biegali więc zausznicyekonomscy dzień i noc za Sawką, że się z stodoły wychylić nie mógł.Całą pociechą było mu,że czasami widywał Naścię, do której od razu serce jego przylgnęło.Ona mu jeść ukradkiemprzynosiła i siadłszy we wrotach stodoły, rozmawiała z biednym o swoich i o jego biedach.On patrzał na nią i pożerał oczyma  a tak jej było kraśno w białej sukmance, czerwonympasie, z rozpuszczonymi kosami.I kiedy na niego spojrzała, to mu się zdało, że okiem szła dogłębi duszy i patrzyła na jego myśli.Tak w kilka dni spoufalili się z sobą.Czasem on z nią siadał we wrotach i obejmował ją wpół,i całował, choć się broniła i kraśniała, i obiecywał jej przysłać swaty, jak tylko burza minie ido chaty powróci, Gdzie tam, gdzie tam  mówiła mu na to po cichu dziewczyna  wy tak sobie ze mnieszydzicie, a jak powrócicie do swoich, to łatwo wam będzie zapomnieć o Naści. Oj! nie zapomnę  mówił Sawka  póki życia stanie, prędzej by o ojcu rodzonymzapomniał niż o tobie, gołąbko moja.Prędzej by zapomniał o sobie.A dziewczyna chowała oczy, to odpychała Sawkę, to uciekała od niego.I Sawce coraz mniej nudno było w stodole, bo Naścia coraz częściej przychodziła do niego.Potrafiła ona przed matką i ojcem ukryć swoje wycieczki, a czasem taki i oni ją wysyłali.Akiedy brat młodszy iść miał z chlebem dla Sawki, to wyprosiła Naścia u niego, że gdzieindziej poszedł, i sama biegła.Tak minęły kilka tygodni, nareszcie i rekrutów ze wsi do miasta powiezli, i czas byłopowracać do domu.Ojciec kilka razy nakazywał już przez ludzi, aby Sawka powracał, że niema się czego obawiać.A Sawce już było ciężko pomyśleć, że Naści nie zobaczy, i ona takiteraz, jak się zgadało o rozstaniu, wyraznie smutniała i mówiła: Oj, taki wy o mnie zapomnicie.czy to ja jedna na świecie! A ja, młoda, tutaj na próżno zawami patrzeć będę; na próżno waszych swatów wyglądać.Sawka klął się i bożył, że aby tylko do domu powrócił, uprosi ojca i przyszłe swaty.Jemutylko było w głowie, czy stary Naścin pozwoli. A co o to, to głowy nie łamcie  rzekła dziewczyna  ja w tym, że was przyjmą.I jednego wieczora wybrał się Sawka nazad do wsi, bo mówili, że pewnie już wszystkichrekrutów zdano.Smutno mu było tę pustą porzucać stodołę, ale cóż robić.Obejrzał się,westchnął i ruszył żwawo ku wsi.Stary siedział przed chatą i patrzał, jak dzieci bawiły się wśnieżki na ulicy.Widziałeś kiedy nasze chłopskie dzieci, boso, w koszulkach, w półświtkach,bez czapek, z rozpuszczonymi włosy, czerwone, zdrowe, kraśne, hulające po śniegu? One,zdaje się, urodziły się w śniegu, tak im w nim ciepło, wygodnie, dobrze.A starym miło na sercu patrzeć na dzieci; przypominają sobie lata młode, kiedy nad nimi ołowianym jarzmemnie ciężyła konieczność pracy bezustannej, lata młode, jedyne w życiu człowieka, anajswobodniejsze w życiu wieśniaka.Potem on, zaprzężony do pługa, wlecze się przez życie iprócz kilku chwil szału nie ma spoczynku, wytchnienia.Nawet w tych chwilach pamięć najutro, strach kary, zatruwają mu szczęście kupione bezrozumem.Na starość, na zgrzybiałąstarość dopiero, wraca do dziecinnego spokoju, siwy starzec z białą brodą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • zesław Dookoła tyle cudów
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qiubon.opx.pl