[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozbiegli się po parterze.- Poczekajcie! - zatrzymała ich Molly.- A czy ktoś widział psa?No tak, mała pewnie jest razem z nim, uświadomił sobie Luke.- Może jest u ojca.- Zaczął biec po schodach, po dwa stopnie.- Luke! - zawołała za nim Molly.Popatrzył na nią znad poręczy.Rozszerzone strachem oczy płonęły w jejpobladłej twarzy.Wydała mu się nieprawdopodobnie drobna i krucha.- Nie mów mu o Bailey.- No, to jak mam.- urwał.Ma rację.Dla ojca każdy szok jestzagrożeniem.Zresztą lada moment mogą znalezć dziecko, więc tym bardziej niema co go niepokoić.- Dobrze - powiedział, powoli ruszając do góry.- 70 -SR Zapukał do drzwi, a gdy nikt nie odpowiedział, ostrożnie nacisnął klamkę.Warren leżał na podsuniętym pod okno aksamitnym szezlongu.Miał zamknięteoczy, oddychał ciężko.Mama, gdy była już ciężko chora, całe dnie spędzała na tym szezlongu,wpatrując się w ogród, do którego już nie mogła pójść.Może dlatego ojciec takpolubił ten mebel.Na palcach wszedł do środka.Lucky ani śladu, może umościła się gdzieśw pobliżu Warrena?Ojciec otworzył oczy, nie poruszył się jednak.- Coś potrzeba, synu? Na kolację chyba jeszcze za wcześnie? Już byłapora kolacji, ale teraz nikomu nie było to w głowie.- Będzie trochę pózniej, kuchnia ma jakieś problemy.- To czemu wszedłeś tu na palcach?- Szukam Lucky.- Chciałbyś się z nią trochę pobawić, co? Zapytaj pannę B.Będziewiedziała.Gdyby to dało się zrobić, pomyślał Luke.- Miła z niej dziewczyneczka, prawda? - zagadnął Warren.Usiadł,podsunął sobie pod plecy poduszkę.Tato, daj spokój, błagalnie pomyślał Luke.Nie pora na pogaduszki.Skoronie ma psa, to i małej się tu nie znajdzie.Mignęła mu przed oczami twarz Molly.Umiera ze strachu o dziecko, a jednak pomyślała o ojcu.Jeśli wyjdzie teraz wpół słowa, Warren domyśli się, że dzieje się coś złego.- Tak, jest świetna.- I nie dość, że jest śliczna, to bardzo dobrze wychowana.Chybaprzyznasz mi rację, Luke?Owszem, poza tym oddaleniem się bez pozwolenia.Chyba że było inaczej.Poczuł ucisk w żołądku.Zaczyna się koszmar, bowyobraznia podsuwa coraz to nowe obrazy.A jeśli ojciec Bailey,- 71 -SR niezadowolony z orzeczenia sądu, postanowił ją wykraść, by zemścić się namatce? Albo jakiś łotr liczący na solidny okup.Ktoś musi czuwać przytelefonie.Na wszelki wypadek.- Luke? - Głos ojca wyrwał go z zamyślenia.- Czy to było aż tak trudnepytanie?Zamrugał, pośpiesznie próbując przypomnieć sobie, o co go pytał.Aha, owychowanie Bailey.- Tak, rzeczywiście jest doskonale wychowana.I jest zabawna.- Molly świetnie się spisała.Jak wiesz, nie było jej lekko.Samotna matkamusi radzić sobie z tyloma przeciwnościami losu, a cała odpowiedzialność zarodzinę spoczywa wyłącznie na jej barkach, zdana tylko na siebie.Tadziewczyna ma serce.- Tak, wspaniała z niej kobieta.- Ostatnio wiele o niej myślałem.O tym, jaka je czeka przyszłość, Molly iBailey.Luke wiercił się niecierpliwie, nie mając pomysłu, jak wykręcić się od tejrozmowy, tak nieistotnej w porównaniu do tego, co działo się naprawdę.Cóż zaironia losu!- No, to co w związku z tym zrobić? Oświadczyć się? Warren namgnienie przymknął oczy, a kiedy znowu podniósł je na syna, płonęły dziwnymblaskiem.- Cieszę się.że to popierasz - odparł zaskoczonemu synowi No nie, terazjuż ojciec trochę przesadził.- Nie powiedziałem, że.- Zawsze nam mówiłeś, że chciałbyś mieć siostrę - cicho przerwał muWarren.- Będzie niestety spora różnica wieku.- Jakieś cztery lata - uściślił Luke.- To nie.- Nie, nie miałem na myśli Molly.Ona będzie twoją macochą.Mówiłem otobie i Bailey.Ale to nie ma dużego znaczenia, macie świetny kontakt.- 72 -SR Niech sobie robi dla małej, co chce.Byle tylko ją znalezć.Nie mógł jużdłużej usiedzieć.Wstał.- Muszę to sobie przemyśleć.Daj mi się zastanowić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl