[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Na jakiej podstawie tak pan twierdzi, profesorze? W drugim akcie jest scena, kiedy Germont bÅ‚aga Violet-tÄ™, żeby wyrzekÅ‚a siÄ™ Alfreda. Profesor obrzuciÅ‚ spojrzeniemBrunettiego, chcÄ…c siÄ™ zorientować, czy zna treść opery.Ko-misarz kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i profesor kontynuowaÅ‚:  Po tej sceniezawsze padajÄ… gromkie brawa, zwÅ‚aszcza gdy Å›piewacy sÄ… takdobrzy jak Dardi i Petrelli.Zpiewacy byli dobrzy, wiÄ™c nastÄ…-piÅ‚a dÅ‚uga owacja.Wtedy przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ Wellauerowi.177 PoÅ‚ożyÅ‚ paÅ‚eczkÄ™ na pulpicie, a ja miaÅ‚em osobliwe wrażenie,że chce odejść stamtÄ…d, po prostu zejść z podium i wyjść.Mo-że to widziaÅ‚em, a może wyobraziÅ‚em sobie, ale wydawaÅ‚o misiÄ™, że już zamierzaÅ‚ zrobić krok, gdy ucichÅ‚y brawa i pierwsiskrzypkowie unieÅ›li smyczki.Przedstawienie trwaÅ‚o dalej, alewciąż mam wrażenie, że gdyby nie zauważyÅ‚ ruchu muzyków,po prostu odszedÅ‚by stamtÄ…d. Czy spostrzegÅ‚ to ktoÅ› jeszcze? Nie wiem.Ludzie, z którymi rozmawiaÅ‚em, nie mieliochoty wypowiadać siÄ™ o przedstawieniu, a jeÅ›li już coÅ› po-wiedzieli, to z ogromnÄ… ostrożnoÅ›ciÄ….SiedziaÅ‚em w pierwszymrzÄ™dzie loży, po lewej stronie, wiÄ™c dobrze go widziaÅ‚em.SÄ…-dzÄ™, że wszyscy patrzyli na Å›piewaków.Potem, gdy ogÅ‚oszo-no, że nie może prowadzić spektaklu, przypuszczaÅ‚em, że miaÅ‚jakiÅ› atak.Ale nie przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, że zostaÅ‚ zabity. Co mówili ci ludzie, z którymi pan rozmawiaÅ‚? Jak już wspomniaÅ‚em, wypowiadali siÄ™ w wymijajÄ…cysposób.Wiedzieli, że nie żyje, i unikali krytycznych wobecniego opinii.Ale parÄ™ osób z konserwatorium podzielaÅ‚o mojezdanie: byli rozczarowani przedstawieniem.To wszystko, comówili. CzytaÅ‚em pana artykuÅ‚ o nim.WyrażaÅ‚ siÄ™ pan bardzopochlebnie. ByÅ‚ jednym z najwiÄ™kszych muzyków tego wieku.ByÅ‚geniuszem. Nie wspomniaÅ‚ pan o jego ostatnim wystÄ™pie. Nie można dyskwalifikować czÅ‚owieka za to, że przytra-fiÅ‚ mu siÄ™ jeden zÅ‚y dzieÅ„, commissario, zwÅ‚aszcza gdy ma zasobÄ… tak wspaniaÅ‚Ä… karierÄ™.178  Tak, oczywiÅ›cie.Jeden zÅ‚y dzieÅ„ czy jeden zÅ‚y uczyneknie przekreÅ›la caÅ‚ego dorobku. Otóż to  przytaknÄ…Å‚ profesor i skierowaÅ‚ swÄ… uwagÄ™ nadwie mÅ‚ode kobiety, które weszÅ‚y do pokoju, niosÄ…c plik nut.Pan wybaczy, commissario, ale schodzÄ… siÄ™ moi studenci iwkrótce rozpoczynam zajÄ™cia. Naturalnie, professore. Brunetti wstaÅ‚ i wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™-kÄ™. Bardzo dziÄ™kujÄ™, że poÅ›wiÄ™ciÅ‚ mi pan swój czas i okazaÅ‚pomoc.Profesor wymamrotaÅ‚ coÅ› w odpowiedzi, już zajÄ™ty studen-tami.Brunetti opuÅ›ciÅ‚ pokój i wyszedÅ‚ szerokimi schodami naCampo San Stefano.CzÄ™sto przechodziÅ‚ przez ten plac i znaÅ‚ nie tylko ludzi,którzy tu pracowali  w barach i sklepach  ale także psy,które waÅ‚Ä™saÅ‚y siÄ™ tu czy bawiÅ‚y.W bladym sÅ‚oÅ„cu wylegiwaÅ‚siÄ™ różowo-biaÅ‚y buldog, którego spÅ‚aszczony pysk zawszewprawiaÅ‚ Brunettiego w niepokój.Opodal krÄ™ciÅ‚o siÄ™ też dzi-waczne chiÅ„skie stworzenie, które kiedyÅ› wyglÄ…daÅ‚o jak bez-ksztaÅ‚tna masa futra, a wyrosÅ‚o na zwierzÄ™ wyjÄ…tkowej brzydo-ty.Przed sklepem z ceramikÄ… rozwaliÅ‚ siÄ™ czarny kundel, którypotrafiÅ‚ przez caÅ‚y dzieÅ„ leżeć tam tak nieruchomo, że ludziesÄ…dzili, iż jest jednym z przedmiotów wystawionych na sprze-daż.Brunetti miaÅ‚ ochotÄ™ wypić kawÄ™ w Caffè Paolin.StolikistaÅ‚y jeszcze na zewnÄ…trz, ale siedzieli przy nich wyÅ‚Ä…czniecudzoziemcy, którzy koniecznie chcieli sobie wmówić, że jestdość ciepÅ‚o, żeby na Å›wieżym powietrzu wypić cappuccino.RozsÄ…dni ludzie wchodzili do Å›rodka.Brunetti wymieniÅ‚ pozdrowienia z barmanem, który miaÅ‚dość taktu, by nie pytać o postÄ™py w Å›ledztwie.W mieÅ›cie, w179 którym trudno utrzymać cokolwiek w tajemnicy, ludzie rozwi-jajÄ… w sobie umiejÄ™tność, by nie zadawać bezpoÅ›rednich pytaÅ„i nie komentować spraw nienależących do codziennych wyda-rzeÅ„.Brunetti miaÅ‚ pewność, że niezależnie od tego, jak dÅ‚ugobÄ™dzie ciÄ…gnęło siÄ™ Å›ledztwo, żaden barman, kioskarz czy ka-sjer w banku nie zagadnie go o tÄ™ sprawÄ™.Wypiwszy jednym haustem kawÄ™ z ekspresu, poczuÅ‚ chęćdo dziaÅ‚ania.Wcale nie miaÅ‚ ochoty na lunch, jak otaczajÄ…cygo ludzie, którzy w poÅ›piechu zmierzali do restauracji i barów.ZadzwoniÅ‚ do biura i dowiedziaÅ‚ siÄ™, że telefonowaÅ‚ pan Pa-dovani i zostawiÅ‚ nazwisko i adres.%7Å‚adnej wiadomoÅ›ci, tylkonazwisko: Clemenza Santina  i adres: Corte Mosca, Giudec-ca. RozdziaÅ‚ 14Wyspa Giudecca stanowiÅ‚a część Wenecji, w której Bru-netti rzadko bywaÅ‚.Widoczna z Piazza San Marco, a wÅ‚aÅ›ci-wie z caÅ‚ego poÅ‚udniowego wybrzeża miasta, odlegÅ‚a od niegow niektórych miejscach zaledwie o sto metrów, mimo to żyÅ‚awÅ‚asnym życiem.%7Å‚enujÄ…co czÄ™sto pojawiaÅ‚y siÄ™ w gazetachpotworne historie o dzieciach pogryzionych tam przez szczurylub o ludziach, którzy zmarli z przedawkowania narkotyków.Nawet obecność zdetronizowanego monarchy czy gwiazdyfilmowej z lat pięćdziesiÄ…tych, bÄ™dÄ…cej u schyÅ‚ku sÅ‚awy, niezdoÅ‚aÅ‚a rozbudzić w ludziach sympatii do tego ponurego izaniedbanego rejonu miasta, gdzie dziaÅ‚y siÄ™ okropne rzeczy.Brunetti, podobnie jak wielu mieszkaÅ„ców Wenecji, za-zwyczaj odwiedzaÅ‚ tÄ™ wyspÄ™ w lipcu, na Å›wiÄ™to Odkupiciela,kiedy to uroczyÅ›cie obchodzono tam koniec plagi, która do-tknęła miasto w 1576 roku.Przez dziesięć dni główna wyspabyÅ‚a poÅ‚Ä…czona z GiudeccÄ… pontonowym mostem, umożliwia-jÄ…cym wiernym przejÅ›cie do koÅ›cioÅ‚a Odkupiciela, gdzie mo-gli wyrazić swÄ… wdziÄ™czność za jeszcze jednÄ… boskÄ… interwen-cjÄ™, która w przeszÅ‚oÅ›ci wielokrotnie ocaliÅ‚a albo oszczÄ™dziÅ‚amiasto.Lekko wzburzone fale rozbijaÅ‚y siÄ™ o burtÄ™ tramwaju wod-nego numer 8, gdy Brunetti staÅ‚ na pokÅ‚adzie, majÄ…c przed181 oczami piekielny widok przemysÅ‚owej miejscowoÅ›ci Marghe-ra, gdzie z fabrycznych kominów wydobywaÅ‚y siÄ™ gÄ™ste kÅ‚Ä™bydymu, przepÅ‚ywajÄ…cego powoli nad lagunÄ… i osiadajÄ…cego naweneckich paÅ‚acach zbudowanych z biaÅ‚ego marmuru z Istrii.Brunetti zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy możliwe jest boskie orÄ™downic-two, dziÄ™ki któremu zniknie warstwa ropy, tej współczesnejplagi, która pokrywa wody laguny i już doprowadziÅ‚a do wy-giniÄ™cia milionów krabów, w dzieciÅ„stwie drÄ™czÄ…cych go wkoszmarnych snach.Czy możliwe jest nadejÅ›cie takiego Od-kupiciela, który zdejmie z miasta caÅ‚un zielonawego dymu,stopniowo nadajÄ…cego marmurom wyglÄ…d bezy? Brunetti byÅ‚czÅ‚owiekiem maÅ‚ej wiary i nie potrafiÅ‚ wyobrazić sobie takie-go wybawienia, pochodzÄ…cego czy to od Boga, czy od czÅ‚o-wieka.WysiadÅ‚ na przystanku Zittele, skrÄ™ciÅ‚ w lewo i szedÅ‚ na-brzeżem, szukajÄ…c wejÅ›cia do Corte Mosca.Po przeciwnejstronie kanaÅ‚u rozciÄ…gaÅ‚o siÄ™ miasto, lÅ›niÄ…ce w bladym zimo-wym sÅ‚oÅ„cu.MinÄ…Å‚ koÅ›ciół, zamkniÄ™ty, by Pan Bóg mógÅ‚ od-być popoÅ‚udniowÄ… sjestÄ™, i tuż za nim dostrzegÅ‚ wejÅ›cie nadziedziniec.WÄ…skie, niskie i bardzo zacienione przejÅ›ciecuchnęło kotami.Na koÅ„cu kamiennego tunelu zobaczyÅ‚ skraj wybujaÅ‚egoogrodu, który dziko porastaÅ‚ Å›rodek wewnÄ™trznego dziedziÅ„ca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl