[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy pan Darzac umilkł, rzekłem: Otóż to badanie nie posuwa zupełnie naprzód zagadki. Ono ją cofa uznał pan Darzac. Ono ją oświetla rzekł zamyślony Rouletabille.Rozdział IXReporter i agent policjiZwróciliśmy się wszyscy trzej w stronę pawilonu.W odległości jakich stu metrów od tego budynkureporter zatrzymał nas i, wskazując niewielkie krzewy po prawej stronie, rzekł: Oto, skąd wyszedł zbrodniarz, aby wejść do pawilonu.Ponieważ było wiele innych krzewów w tym rodzaju pomiędzy starymi dębami, zapytałem, czemu bywłaśnie zbrodniarz obrał te krzaki a nie inne.Roulletabille odrzekł, wskazując mi ścieżkę, która idąctuż obok tego krzewu, wiodła do drzwi pawilonu: Ta ścieżka jest wysypana żwirem, jak widzisz.Człowiek musiał przejść tędy, idąc do pawilonu,ponieważ nie znajdujemy śladów jego kroków w tamtą stronę na mokrej ziemi.Ten człowiek nie maprzecież skrzydeł.On szedł, ale szedł po żwirze, który, tocząc się pod obuwiem, nie zachował jegośladów; ten żwir w istocie był deptany przez wiele innych stóp, bo ta ścieżka jest najprostszą z tych,które wiodą z pawilonu do zamku.Co do krzaków, są one z takich roślin, które nie giną w chłodnejporze, zapewniły więc zbrodniarzowi dostateczną kryjówkę w oczekiwaniu pierwszej chwili, aby sięudać do pawilonu.Tak ukryty w nich zbrodniarz widziałwychodzących, pana i pannę Stangerson, potem ojca Jakuba.Rozsypano żwir prawie aż do okna wprzedsionku.Odcisk stopy człowieka równoległej do muru, odcisk, który tylko co zauważyliśmy namiękkiej ziemi, a który ja już pierwej widziałem, świadczy, że wystarczył mu jeden tylko skok, abyznalezć się naprzeciw okna przedsionka, które ojciec Jakub zostawiłotwarte.Wtenczas człowiek wzniósł się na palce i wszedł do pawilonu. Teraz już wiemy, jak człowiek wszedł przez okno i wiemy też w jakiej chwili wszedł.Wszedł tam w czasie przechadzki o godzinie piątej.Fakt obecności w laboratorium pokojowej, którasprzątnęła żółty pokój, w chwili powrotu profesora i jego córki o wpół do drugiej, pozwala namtwierdzić, że o tej godzinie zbrodniarz nie był jeszcze w pokoju pod łóżkiem, przynajmniej jeśli niema w tym współudziału pokojowej.Co pan o tym mówi panie Robercie?Pan Darzac wstrząsnął głową i oznajmił, że był pewny wierności pokojowej panny Stangerson, i żejest to bardzo uczciwa i przywiązana służąca. A potem, o piątej pan Stangerson wchodził do pokoju, aby wziąć kapelusz córki dodał. Jest jeszcze i to  rzekł Rouletabille. Człowiek więc wszedł w chwili, o której mówisz, przez to okno, to uznaję, ale czemu zamknąłokno? to stanowczo mogło zwrócić uwagę tych, którzy je otworzyli? Być może, że okno nie było natychmiast zamknięte  odrzekł mi reporter. Ale jeśli on zamknąłokno, to zamknął je z powodu zakrętu, który robi ścieżka usypana żwirem w odległości dwudziestupięciu metrów od pawilonu, i z powodu trzech dębów, które się wznoszą w tym miejscu. Co pan chce przez to powiedzieć?  zapytał pan Robert Darzac, który nadszedł za nami i słuchałRouletabille a z natężoną uwagą. Wytłumaczę to panu pózniej, w stosownej chwili; ale myślę, że nie wypowiedziałem słówbardziej doniosłych, jak te: jeśli moja hipoteza się sprawdzi. A jakaż jest pańska hipoteza? Nie pozna jej pan nigdy, o ile nie sprawdzi się, że jest ona prawdą.Nadto jest poważna, widzipan, abym ją odsłaniał póki jest hipotezą. Czy pan ma przynajmniej pojęcie jakie o zbrodniarzu? Nie, panie, nie wiem nic, kto jest zbrodniarzem; ale nie obawiaj się pan, panie Robercie Darzac,będę to wiedział.Zauważyłem, że Robert Darzac był bardzo wzruszony i podejrzewałem, że upewnienie Rouletabille abynajmniej mu się nie podoba.A więc czemu? Jeśli istotnie obawiał się, żeby nie wykrytozbrodniarza (zapytywałem sam siebie) czemu pomagał reporterowi w jego poszukiwaniach?Zdawało się, że mój przyjaciel odebrał to samo wrażenie, bo nagle zapytałbrutalnie: Czy się to nie podoba panu, panie Robercie, że odkryję zbrodniarza?  Ach! zabiłbym go własną ręką!  zawołał narzeczony panny Stangerson z porywem, który mniezdumiał. Wierzę panu!  rzekł poważnie Rouletabille  ale pan nie odpowiedział na moje pytanie.Przechodziliśmy koło krzaków, o których młody reporter mówił nam przed chwilą, wszedłem tam iwskazałem mu widoczne ślady przejścia jakiegoś człowieka, który się tu schronił.Raz jeszczeokazało się, że Rouletabille miał słuszność. Ależ tak!  rzekł  ależ tak!.Mamy do czynienia z osobnikiem złożonym z ciała i kości, którynie rozporządza innymi środkami niż nasze, i wszystko to musi się wyjaśnić!To mówiąc, zażądał ode mnie stopy papierowej, Którą mi powierzył i przyłożył ją na jeden ześladów, bardzo wyrazny, poza krzakami.Potem powstał ze słowami:  Do licha!Myślałem, że Rouletabille pójdzie teraz tropić ślady uciekających kroków zbrodniarza, od oknaprzedsionka, ale on odciągnął nas wtedy na lewo, mówiąc, że nie ma potrzeby wodzić nosem pobłocie, bo teraz jest pewny, jaką drogą uciekał zbrodniarz. Poszedł aż do końca muru o pięćdziesiąt metrów stąd, a potem przeskoczył płot i fosę. Patrzcie, właśnie naprzeciw tej małej ścieżki, prowadzącej do stawu.To jest droga najkrótsza,aby wyjść z posiadłości i dostać się nad staw, Skąd wiesz, że poszedł nad staw? Bo Fryderyk Larsan nie opuszcza jego brzegów od samego rana.Musiał tam znalezć bardzociekawe wskazówki.W kilka minut potem byliśmy nad stawem.Była to niewielka tafla wody błotnistej porosła dokołatrzciną, kilka biednych, martwych liści nenufaru kołysało się na niej jeszcze.Wielki Fryd może nas widział zbliżających się, ale prawdopodobnie niewiele interesowaliśmy go,bo nie zwrócił wcale uwagi na nas i w dalszym ciągu poruszał końcem swej laski coś, czegośmy niewidzieli. Patrzcie  rzekł Rouletabille  oto znów ślady ucieczki człowieka.Tu one okrążają staw,powracają i giną wreszcie koło stawu, właśnie naprzeciw ścieżki, która prowadzi do gościńca doEpinay [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl