[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- ProszÄ™ wejść! - zawoÅ‚aÅ‚am chÅ‚odnym tonem wielkiej damy.Mustafa tymczasemzÅ‚ożyÅ‚ przybyÅ‚ym ceremonialny ukÅ‚on.Na moment stracili rezon.Dobrze.Każda chwilazwÅ‚oki mogÅ‚a być na wagÄ™ zÅ‚ota.- To ta wróżka.zbieg podobno zmierzaÅ‚ do tego domu - szepnÄ…Å‚ sierżantowi jeden zjego podwÅ‚adnych.- Jestem markiza de Morville, a dom ten stanowi mÄ… wÅ‚asność.WitajÄ…c panów proszÄ™o wyjaÅ›nienie powodu, który was do mnie sprowadza.- Moja chÅ‚odna etykietalność i to, żenie okazaÅ‚am Å›ladu trwogi, nieco ich przyhamowaÅ‚y.Gdybyż wiedzieli, jak drżą mi kolana!CaÅ‚e szczęście, że mogÅ‚am siedzieć.- Markiza.Może nie powinniÅ›my.?- Wszystkie domy bez wyjÄ…tku.Rozkaz Desgreza.- Poszukujemy uciekiniera.W nocy rozegraÅ‚a siÄ™ tu jakaÅ› burda.Jej trzeci uczestnik.- O, żaÅ‚ujÄ™, że nic nie sÅ‚yszaÅ‚am.Zawsze już o ósmej wypijam kubek silnej nasennejtinktury.- Osobliwy zbieg okolicznoÅ›ci, że tylu pani sÄ…siadów ma zwyczaj zażywać Å›rodeknasenny wÅ‚aÅ›nie o godzinie ósmej! Czy zechciaÅ‚abyÅ›, pani, podnieść welon, byÅ›my moglidokonać identyfikacji?- Ależ oczywiÅ›cie, panowie.- Dziwna atmosfera salonu, turecki karzeÅ‚, pochlebnytytuÅ‚  panowie , wszystko to musiaÅ‚o wywrzeć na nich wrażenie, bo zastygli w oczekiwaniu.Teraz pozostaÅ‚o mi jeszcze efektownie odegrać scenÄ™ podniesienia zasÅ‚ony.Dobrze! Nawidok mej trupio bladej twarzy wszyscy jednoczeÅ›nie nabrali oddechu.SprawiÅ‚o mi to jakzwykle dużą satysfakcjÄ™. - Rozumiem, iż życzycie sobie przeszukać mój dom? Jako samotna kobieta, i tosamotna od niepamiÄ™tnych czasów, wdziÄ™czna jestem panom za ochronÄ™.Ów niegodziwiecmógÅ‚ wszak chyÅ‚kiem przedostać siÄ™ do moich piwnic, powierzam siÄ™ tedy waszej opiece.Popatrzyli po sobie, po czym skinÄ™li gÅ‚owami.WyjÄ…wszy klucz do piwnicy z wiszÄ…ceju boku sakiewki, wrÄ™czyÅ‚am go sierżantowi.CaÅ‚a grupa wybiegÅ‚a teraz na zewnÄ…trz tylnymwyjÅ›ciem; rozlegÅ‚ siÄ™ Å‚oskot otwieranych drzwi do piwnicy, a po nim odgÅ‚os kroków nawÄ…skich kamiennych schodkach do loszku.Niech szukajÄ….ZnajdÄ… tam tylko grube pokÅ‚adykurzu.- Mustafo, prÄ™dko na górÄ™.Ja tu na nich zaczekam.SpróbujÄ™ ich jeszcze przez chwilÄ™zatrzymać.KarzeÅ‚ bez sÅ‚owa skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i pomknÄ…Å‚ na piÄ™tro.Powoli podniosÅ‚am siÄ™ z krzesÅ‚a iwzięłam gÅ‚Ä™boki oddech.Ach, cóż za nieznoÅ›ny ból gÅ‚owy! Na domiar zÅ‚ego coÅ› okropniepiekÅ‚o mnie w żoÅ‚Ä…dku i caÅ‚a dygotaÅ‚am z zimna.Przypadkiem spojrzaÅ‚am w tym momenciena swój piÄ™kny turecki dywan i.o zgrozo!, na czerwonym tle orientalnie zawiÅ‚ego wzoruzobaczyÅ‚am plamÄ™.rozpryÅ›niÄ™tÄ… plamÄ™ zaschÅ‚ej krwi.Jak bity trakt wiodÅ‚y od niejpojedyncze krople rozsiane po szkarÅ‚atnych pÄ™dach i listkach.BiegÅ‚y aż do schodów, gdzieurywaÅ‚y siÄ™ nagle, tu bowiem zmyto je z podÅ‚ogi.A niech to licho! Zebrawszy caÅ‚Ä… swojÄ…zimnÄ… krew, ustawiÅ‚am siÄ™ w miejscu, gdzie owe zdradzieckie Å›lady rysowaÅ‚y siÄ™najwyrazniej.Tu znieruchomiaÅ‚am z twarzÄ… uÅ‚ożonÄ… w nieprzeniknionÄ… biaÅ‚Ä… maskÄ™.- I cóż,panowie, czy nic już nie grozi mnie i temu spokojnemu sÄ…siedztwu? - Sierżant zajÄ™tyotrzepywaniem pajÄ™czyn z mankietów munduru posÅ‚aÅ‚ mi zÅ‚e spojrzenie.- Na górÄ™! - warknÄ…Å‚.Z wolna ruszyÅ‚am za nimi, ale dopiero wtedy, gdy jużdostatecznie wysforowali siÄ™ naprzód, by nie dostrzec niebezpiecznej plamy.- ProszÄ™ dalej, panowie.Nie mamy i tu żadnych tajemnic- powiedziaÅ‚am uprzejmie.Sylvie dygnęła z szacunkiem.DziÄ™kowaÅ‚am Bogu, że niemieszkamy w wynajÄ™tych apartamentach.SiedzibÄ™ markizy, nawet i faÅ‚szywej, rewiduje siÄ™zawsze z wiÄ™kszym respektem.Tak siÄ™ też staÅ‚o.RoztrÄ…ciwszy ubrania nagÄ… szpadÄ…,poszturchali niÄ… po Å›ciankach garderoby, otworzyli skrzyniÄ™ na poÅ›ciel, w której znalezlitylko poskÅ‚adane koce, wyciÄ…gnÄ™li łóżeczko Sylvie, wreszcie skrupulatnie przeszukiwalikażdy faÅ‚d kotary koÅ‚o łóżka.- Pod łóżkiem jeszcze coÅ› widzÄ™.Co to takiego?- Druga skrzynia na poÅ›ciel.JeÅ›li panowie sobie życzÄ…, każę jÄ… zaraz wyciÄ…gnąć.-Moja sÅ‚użba staÅ‚a w pogotowiu.Z szeroko otwartych oczÄ…t Sylvie patrzyÅ‚a sama niewinność.Sierżant kilkakrotnie dzgnÄ…Å‚ skrzyniÄ™ szpadÄ…, po czym machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ…: nie warto. - Zajrzymy jeszcze tam.do pokoju lokaja.- NastÄ…piÅ‚o ogólne poruszenie, kiedy spodłóżka Gilles a wydobyto wiadro zakrwawionych szmat.W tejże chwili do antykamery wpadÅ‚aSylvie, czerwona aż po liniÄ™ swych zuchwale ufarbowanych wÅ‚osów.- Ach.moja miesiÄ™czna przypadÅ‚ość.nie miaÅ‚am czasu uprać.madame wydaje mityle poleceÅ„.- policjant badajÄ…cy zawartość kubÅ‚a kopnÄ…Å‚ go z widocznym obrzydzeniem.- Nikogo tu nie ma.żadnych Å›ladów.Spróbujmy w tym domu na rogu.- DziÄ™kujÄ™ wam, panowie, za uprzejmość.WykazaliÅ›cie doprawdy wielkÄ… dbaÅ‚ość omÄ… porcelanÄ™ i meble.- Sierżant tak gÅ‚adko przyjÄ…Å‚ ofiarowanÄ… mu gratyfikacjÄ™, że nie daÅ‚osiÄ™ wprost dostrzec, gdzie znikÅ‚a.PoszÅ‚am przodem, by zasÅ‚onić krwawÄ… plamÄ™ swojÄ…obszernÄ… sukniÄ…; pożegnaÅ‚am policjantów życzeniami owocnych poszukiwaÅ„.Teraz dopiero, nim jeszcze Gilles zdoÅ‚aÅ‚ zaÅ‚ożyć drzwi sztabÄ…, napadÅ‚y mniekonwulsyjne dreszcze.We wszystkich koÅ›ciach czuÅ‚am przeszywajÄ…ce bóle.zdawaÅ‚o mi siÄ™,że za chwilÄ™ umrÄ™.- Madame, już sobie poszli, nie trzeba siÄ™ tak denerwować.- Sylvie.jestem ciężko chora.pomóż mi wejść na górÄ™.- OpadÅ‚szy bez siÅ‚ na posÅ‚anie, wyszeptaÅ‚am: - Gdzie.gdzie on?.- Pod łóżkiem.WpakowaliÅ›my go do skrzyni.- Boże, wyciÄ…gnijcie go stamtÄ…d! PewnieÅ›cie go zabili.- SkÄ…dże, madame; zakneblowaliÅ›my go tylko, bo strasznie jÄ™czaÅ‚.A kordiaÅ‚u wziąćnie chciaÅ‚ z obawy, że przestanie być panem siebie.Dzielny z niego czÅ‚owiek, madame.Terazrozumiem, że mógÅ‚ siÄ™ spodobać takiej jak ty kobiecie.Mnie też wielce siÄ™ on podoba.- Nie pleć.podaj mi kordiaÅ‚ i wyciÄ…gnijcie zaraz tego czÅ‚owieka spod mojego łóżka -trzÄ™sÄ…cÄ… siÄ™ rÄ™kÄ… wlaÅ‚am do szklaneczki pozostaÅ‚Ä… zawartość flakonu.Ostatnia dawka.CzujÄ…cjak ogieÅ„ w mych wnÄ™trznoÅ›ciach gaÅ›nie, musiaÅ‚am w koÅ„cu powiedzieć sobie bez ogródek,że ten kordiaÅ‚ to dla mnie coÅ› wiÄ™cej niż tylko Å›rodek na poprawÄ™ samopoczucia.Teraz jużnie mogÄ™ siÄ™ bez niego obejść.A to oznacza, że nie mogÄ™ istnieć bez La Trianon, bez pomocycaÅ‚ego  filantropijnego towarzystwa madame Montvoisin.NieubÅ‚agana logika podsuwaÅ‚a mirównie bezlitosny wniosek: siedzÄ™ w garÅ›ci Ciemnej Królowej zupeÅ‚nie tak samo jak LaMontespan, jak moja matka, którÄ… przywiodÅ‚a do tego nieszczÄ™sna żądza bogactwa.MójBoże, zdawaÅ‚o mi siÄ™, że sÅ‚yszÄ™ Å›miech La Voisin, tak gÅ‚oÅ›ny, jakby tu ze mnÄ… byÅ‚a:  Nowiesz, moja maÅ‚a markizo! %7Å‚eby tak mÄ…drej dziewczynie dopiero teraz udaÅ‚o siÄ™ w tympoÅ‚apać? Do licha, do licha, po tysiÄ…ckroć do licha! - miotaÅ‚am siÄ™ w bezsilnej zÅ‚oÅ›ci.Gillestymczasem wyciÄ…gnÄ…Å‚ już skrzyniÄ™ i zaczÄ…Å‚ podnosić wieko. - Twoje koronki, madame, kryza.- ByÅ‚am półrozebrana, moja kryza spoczywaÅ‚a wpudle.Nie zdążyÅ‚am doprowadzić siÄ™ do porzÄ…dku: Gilles z pomocÄ… Mustafy posadziÅ‚ już wskrzyni wymizerowanÄ… postać.- No, no - wyszeptaÅ‚ d Urbec, kiedy wyciÄ…gnÄ™li mu z ust mojÄ… drugÄ… najlepszÄ… chustkÄ™- to dla mnie caÅ‚kiem nowy sposób skÅ‚adania wizyt w kobiecej alkowie.Obawiam siÄ™ tylko,że nie sprzyja on konwersacji.WÄ…tpiÄ™, czy byÅ‚bym zdolny dorównać krasomówstwembywalcom przesÅ‚awnego salonu madame de Rambouillet.O, do pioruna, Ateno, widzÄ™, żeÅ›opróżniÅ‚a ten flakon.- Madame nagle zachorowaÅ‚a - ofuknęła go Sylvie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl