[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nic mu się nie stało? - spytała Coreen w imieniu swoim i Arabelli.- Drobne wstrząśnienie mózgu, nic poważnego.Chcieli go zatrzymać na noc, ale uparłsię, że musi wrócić do domu.- Gospodyni westchnęła.- Nie wychodzi teraz z pokoju, a onakręci się przy nim jak fryga.A on albo czegoś chce, albo się wścieka.- Zerknęła na młodszą zkobiet.- Nie wiem, co Miriam mu powiedziała, ale chce zaraz widzieć Arabellę.Domaga siętego i okropnie złości.Pod Arabellą ugięły się kolana.Czyżby jej ojciec zadzwonił ponownie i wspomniałEthanowi o czeku? Coś takiego na pewno doprowadziłoby go do furii.- Już do niego idę - mruknęła.- Pójdziemy razem - oznajmiła Coreen, kierując się w stronę schodów.Ethan leżał na zaścielonym łóżku.Na czole miał kilka szwów.Był w ubraniu.Miriamsiedziała w fotelu z miną cierpliwego anioła stróża.- Wreszcie jesteś - zaczął, rzucając jej gniewne spojrzenie.- Mam nadzieję, żewycieczka była udana. - Wiedziałeś, że wybieramy się po suknię ślubną - broniła się Arabella.- Jest przepiękna.Wybrałyśmy jedną z najdroższych - dodała Coreen.- Znanejmarki.- Ja też taką miałam - wtrąciła Miriam, zerkając kokieteryjnie na Ethana.- Prawda,kochanie?- Co ci się właściwie stało? - spytała syna pani Hardeman.- Koń mnie zrzucił - odparł krótko.- Każdemu to się zdarza.Pomagałem Randy'emuprzy tym nowym mustangu od Harpera.Spadłem na ogrodzenie.Nic mi nie jest.- Poza wstrząśnieniem mózgu - zauważyła jego matka.- I oczywiście nikt prócz Miriam się tym nie przejmuje - mruknął, zerkając wrogo nadwie kobiety, które dopiero co weszły.Coreen nie pozostała mu dłużna.- Ale jesteś milutki.Widzę, że co jak co, ale humorek ci dopisuje.Idę pomóc BertyAnn w kuchni.Idziesz ze mną, Miriam? - dodała sugestywnym tonem.- Nie, posiedzę przy Ethanie.Nie powinien zostawać sam, skoro miał wstrząs mózgu -odparła żona marnotrawna, kładąc rękę na dużej, smagłej dłoni Ethana.Pani Hardeman wyniosła się z pokoju.Arabella zaś nie wiedziała, co począć.Ethannie wyglądał na mężczyznę, którego bezwzględnie należy bronić przed byłą małżonką, tymbardziej że na Arabellę patrzył tak nieprzychylnie, że najchętniej schowałaby się w mysiejdziurze.- Czy mój ojciec odzywał się do ciebie? - spytała w końcu z wahaniem.- Nie, nie odzywał się - odrzekł chłodno.- Miriam, przynieś mi piwo.Miriam nie miała najmniejszej ochoty wychodzić z pokoju, ale zgromił jąspojrzeniem, więc ociągając się, wstała z fotela.Jej zaniepokojony wzrok objął Ethana iBellę.To nerwowe spojrzenie nabrało dla Arabelli sensu, kiedy Ethan zaatakował ją, nieprzebierając w słowach.- Bardzo ci dziękuję, że tak się o mnie troszczysz.Jak to miło, że kompletnie cię nieobchodzi, czy się nie zabiłem, spadając z konia!Zrobiło jej się ciemno przed oczami.- O co ci chodzi? - spytała.- Mogłaś przynajmniej powiedzieć o tym matce - ciągnął tym samym tonem.Spróbował usiąść, ale tylko skrzywił się i z przesadnie głośnym jękiem złapał za głowę.Arabella automatycznie rzuciła się ku niemu.- Nie podchodz do mnie - warknął.- Nie potrzebuję cię, za pózno.Dzięki Bogu, była tu Miriam.Zaopiekowała się mną bez proszenia.- Nie rozumiem, o co ci chodzi - zirytowała się.- Przed wyjazdem z rancza odebrałaś telefon, tak?- Tak, ale.- Miriam dzwoniła, że miałem wypadek i matka musi mnie zawiezć do szpitala.Olałaśto - zarzucił jej.- Nie powiedziałaś matce ani słowa.Co to miało być? Zemsta za to, że niezwracałem na ciebie dostatecznej uwagi przy śniadaniu? A może za to, co się działo zeszłejnocy? Czyżbym posunął się za daleko i tak cię przestraszył, że straciłaś swój niewinnyrozum?W głowie jej szumiało.Uznała, że Ethan plecie trzy po trzy na skutek uderzenia wgłowę.- Miriam do nas nie dzwoniła - oznajmiła.- Nie wiedziałam, że coś się stało!- Sama dopiero co przyznałaś, że miałaś telefon, więc teraz się nie wykręcaj.-Zdenerwował się, gdy zaczęła się tłumaczyć.Chciała mu oznajmić, że to był telefon od jejojca.- Zrobiłem błąd, rozwodząc się z Miriam.To ona była przy mnie, gdy trzeba było mipomóc.Mam nadzieję, że przyjmą z powrotem tę twoją cholerną suknię, bo oświadczam, żenie będzie żadnego ślubu.A teraz wynoś się z mojego pokoju!- Ethan! - krzyknęła przerażona.Jak mógł uwierzyć, że potrafi być taka podła?- Wziąłem cię tu, bo było mi cię żal - powiedział z zimnym spojrzeniem, od któregoprzeszył ją dreszcz.- Tak, pragnąłem cię jak cholera.Ale małżeństwo to zbyt wysoka cena zawyrachowaną dziewicę z oczami, które tylko liczą, jak kasa sklepowa.Teraz wszystko jasne,miałem rację, że obchodzi cię tylko bezpieczeństwo finansowe dla ciebie i tego twojegotatuśka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl