[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogą też rozpaść się wzdłuż linii dawnych wybrzeży, lub rozłączyć się w innych miejscach, powodując ukształtowanie się nowej linii brzegowej.Tak stało się zGondwaną.Wiedząc, że Afryka zmieniała swe położenie względem biegunów i równika, można o wielełatwiej zinterpretować warstwy Karroo.Zanim przyjęto hipotezę dryfu kontynentów, geolodzyusiłujący wyjaśnić obecność osadów lodowcowych na dzisiejszej pustyni musieli uciekać siędo pokrętnej argumentacji, wymagającej wielu dodatkowych założeń.Dowody geologiczne ipaleontologiczne nabierają większego sensu, gdy wiemy, że przez znaczną część erypaleozoicznej biegun południowy leżał w sercu dzisiejszej Afryki równikowej.Scalanie Gondwany - wielkiego superkontynentu złożonego z Ameryki Południowej, Indii,Afryki, Australii ł Antarktydy -zaczęło się w karbonie, ponad 300 milionów lat temu.Przez 50milionów lat kontynenty jeden po drugim zderzały się ze sobą, tworząc wielkie łańcuchygórskie wzdłuż wspólnych brzegów.W taki sposób wypiętrzyły się góry zarówno nawschodnim, jak i na zachodnim wybrzeżu Afryki, izolując w ten sposób Basen Kairu iodcinając go od morza.Zmienił się też reżim sedymentacji.Nie było już płytkich mórz, w któ-rych osadzały się piaskowce formacji Cape, ani lodowców, które utworzyły tillity w spąguformacji Karroo.Teraz rozległe dno Basenu pokrywały płytkie jeziora i nieprzebyte mokradła.Najważniejsza jednak zmiana dotyczyła szerokości geograficznej.Olbrzymi zlepekkontynentów - kompletna już Gondwaną - zaczął przemieszczać się po Ziemi jako całość.Afryka, w tym nowo utworzony Basen Kairu, ruszyła na północ, ku życiodajnemu ciepłu.KiedyKarru wyrwał się z lodowych objęć biegu-na południowego, do Południowej Afryki na dobre zawitało życie lądowe.Kiedy byłem chłopcem, moje wyobrażenie o prehistorycznym życiu, a zwłaszcza o kolejnościwejść i zejść ze sceny głównych jego aktorów, ukształtowało się przede wszystkim na podsta-wie Wieku gadów - wielkiego malowidła ściennego w Muzeum Peabody'ego Uniwersytetu Yale,pędzla Rudolpha Zallingera.Obraz ten (i jego ciąg dalszy - Wiek ssaków) pojawił się w cza-sopiśmie  Life" i bywał pózniej reprodukowany w licznych książkach o prehistorycznychbestiach, dzięki czemu stał się symbolem dziejów życia dla paru pokoleń Amerykanów.Akcjamalowidła, zakrojonego z rozmachem (oryginał ma długość prawie 30 metrów), rozwija sięod prawej ku lewej stronie.Z początku widzimy niepokojąco obce mokradło bez jakichkolwiekzwierząt, idąc jednak dalej szybko wspinamy się po drabinie ewolucji.Olbrzymie płazyustępują miejsca żaglogrzbie-tym gadom (pelikozaurom), te z kolei - całemu szeregowidinozaurów, znajdującemu kulminację w przerażającym tyra-nozaurze, stojącym na tlewybuchających wulkanów.Chociaż mural jest ciągły i jedna fauna przechodzi w drugą,widzowie mogą dopatrzeć się rozmaitych faz wymarłego życia, odpowiadających minionymokresom geologicznym.Był to  święty" obraz, ostateczne przedstawienie sekwencjirozwoju życia w przeszłości.Uwielbiałem to malowidło, sprawiło mi więc wielką przyjemność ujrzenie oryginału.Jestgigantyczny, pokrywa wielką ścianę, a jego kolory są żywsze i bardziej naturalne niż może tooddać jakakolwiek reprodukcja.Oglądając go jako człowiek dorosły, z łatwościąprzypomniałem sobie dziecinne marzenia o cofaniu się do różnych przedstawionych na nimokresów.Chociaż, oczywiście, chciałem zobaczyć dinozaury (jak wszyscy moi rówieśnicy, byłemwielkim miłośnikiem dinozaurów; dzisiejsza fascynacja nimi w niczym nie ustępuje tej, jakąprzeżywało moje pokolenie), moja ulubiona część malowidła znajdowała się wcześniej, tużprzed Erą Dinozaurów.Tam właśnie, między podmokłymi lasami okresu węglowego apierwszymiokazałymi dinozaurami triasowymi, rozsiadł się wspaniały, zębaty potwór - Dimetrodon.Toogromne zwierzę, z wielgachnym żaglem wzdłuż grzbietu, wpatruje się łakomie w swą ulubioną zdobycz - łagodniej wyglądającego, ale również żaglogrzbietego edafozaura; z moczarów poprawej przyglądają się tej scenie płazy, istoty wyraznie niższe.Wydaje mi się, że pamiętam, co mnie tak pociągało w tej właśnie części obrazu.Popierwsze, wrażenie nieziemskości.Nawet w następującej zaraz potem Erze Dinozaurówkrajobraz namalowany przez Zallingera był jakoś znajomy, nie różnił się zbytnio od miejsc,które można dziś znalezć gdzieś na Ziemi; składają się nań normalnie wyglądające rośliny,góry i niebo.Tymczasem pejzaż, w którym umieścił żaglogrzbiete gady, nie przypominałniczego znanego - wypełniony był dziwacznymi roślinami i piętrzącymi się purpurowymiformacjami skalnymi.Po drugie, skala istot z czasu pelikozaurów była bliższa małemu chłopcu.Dinozaury były po prostu za wielkie.Ani ja, ani moi koledzy nie podróżowaliśmy wtedy wczasie po to, by badać prehistoryczne bestie; cofaliśmy się w przeszłość, żeby je upolować.Jeśli miałem cofnąć się w przeszłość, by stanąć oko w oko z wyszczerzonymi drapieżnymipotworami, uzbrojony tylko w zatrute strzały (na rodzaj uzbrojenia duży wpływ miała seriakomiksów o Turoku, synu Kamienia), Dimetrodon wyglądał dostatecznie groznie i byłwystarczająco duży, by uznać go za godnego przeciwnika.Na pewno lepiej nadawał się na zwie-rzynę łowną niż Tyrannosaurus rex.Nieświadomie posługiwałem się muralem Zallingera jako modelowym ciągiem postępuewolucji czworonogów, czyli kręgowców lądowych.Najpierw wyszły z wody (choć niezbyt dale-ko) płazy, które dały początek dimetrodonowi i jego krewniakom; wspólnie zapoczątkowali oniErę Dinozaurów w całej jej krasie.Potem, z niewiadomych powodów, dinozaury znłknęły.(Choć tak naprawdę wiedzieliśmy, dlaczego: na wszystkich obrazach i we wszystkich filmachna ten temat, również w takich klasykach gatunku, jak The Animal World (Zwiat zwierząt),Zwiat zaginiony (obie wersje), Podróż do wnętrza Ziemi oraz Milion łat przed naszą erą(oryginał, nie koszmarna po-wtórka) oraz na moim ulubionym muralu, zallingerowskim Wieku gadów, przewijał się wróżnych wariacjach ten sam motyw - dinozaury zostawały unicestwione w potokach lawy przyakompaniamencie ryku wulkanów).A po dinozaurach nastały ssaki (w rnezozoiku bezradniedrżące pod stopami behemotów).Przeżyłem szok, gdy w college'ii podczas zajęć z paleontologiikręgowców dowiedziałem się, że odbyło się to nieco inaczej.Na malowidle Zallingera brakujebardzo ważnej grupy zwierząt.Między dimetrodonem a pierwszymi dinozaurami powinien byłsię pojawić jakiś przedstawiciel imperium prassaków - dynastii panującej przez 50 milionówlat, najlepiej znanej z Karru.*Kiedy przed 350 milionami lat mrozny kontynent Afryki powoli dryfował na północ,pierwszymi lądowymi formami życia, jakie zasiedliły Karru, były rośliny; płaskowyż powoliporastała twarda, odporna roślinność: skrzypy, mchy, paprocie i widłaki.Kolonizacja musiałabyć żmudna i niepewna, gdyż trudno o bardziej jałowy i zniechęcający teren niż ląd, zktórego właśnie ustąpiło zlodowacenie.Gleby znajduje się tam bardzo niewiele, dominują stertygłazów i zwały piasku - geomorfologiczne śmieci, pozostawione przez topniejący lodowiec.Jednak kolejne tysiąclecia, podczas których kontynent dryfował na północ, a Słońceogrzewało go coraz intensywniej, przyniosły bujniejszy rozwój roślin.Wkrótce nie były jużsame, bo w ślad za nimi pojawiły się zwierzęta.Najstarsze szczątki lądowych kręgowców znaleziono w osadach deltowych i rzecznych wniższej części sekwencji Karroo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • First Time
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thispassion.pev.pl