[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sądzę, że tak.Sądzę, że mieliśmy szansę na coś naprawdędobrego razem.- A ja wszystko spieprzyłem, zgadza się? Słuchaj, Gina.Dzięki,że się mną zaopiekowałaś, obiecuję, że więcej nie będziesz musiałatego robić.Słowo.Nie zamierzam się nad tym rozwodzić i więcejprzepraszać.Albo, kurwa, mi wierzysz, albo, kurwa, nie.Przepraszamza słownictwo, ale naprawdę mam to wszystko w dupie.- Nie twoje słownictwo mnie teraz najbardziej martwi -odpowiada cicho.- Potrzebujesz pomocy, żeby zrobić coś ze swoimpiciem.W duchu głośno jęczę.Słyszę to już drugi raz w ciągu ostatnichparu godzin.Gina przygląda mi się, czekając na odpowiedz.Czuję sięz nią bezpiecznie.A w każdym razie czułem.Może spróbować zaufaćjej po raz drugi? Zresztą teraz nie mam już nic do stracenia.- Może to i pomysł?- Mówisz to dlatego, że okropnie się czujesz, czy żeby ze mnąsię zejść? Szczerze chcesz się uporać z tym problemem?- Na pierwsze odpowiedz brzmi: nie wiem.Na drugie: nie, bowiem, że i tak nic z tego nie będzie.Na trzecie: tak, bo naprawdę chcęzrobić z tym porządek.To samo powiedziała mi w nocy matka.A jasam też ostatnio to sobie mówiłem.- To już jakiś początek.Doskonale - oświadcza zupełnie innymtonem.- Przyznanie się, że masz problem, to pierwszy krok.509ifff & Anulaouslaandcs - Wiem, nie jestem głupi.Obudziła się w tobie pani kurator.Litości, oszczędz mi tego.- Twarz pulsuje mi z bólu, oczy niewytrzymują ostrych promieni słońca, wpadających przez okno, więczasłaniam je ręką.- A teraz pójdziesz i zo-stawisz mnie w spokoju?Nie żartuję, Gino.Proszę.Zaskakuje mnie.- Masz piękne dłonie, Rowanie - odzywa się cicho.- To jedna zwielu rzeczy, które u ciebie lubię.Zdumiony otwieram oczy i patrzę na nią.Chyba mówi serio.Jak żyję, nikt, ale to nikt nigdy nie zachwycał się moimi dłońmi.Do tej pory ręce kojarzyły mi się tylko z wrzaskiem  Moraghan,wyciągaj łapy", któremu towarzyszyło smagnięcie pasa albo rózgi.Jeden z tych sadystów rozszczepił bambusowy kij i obie witki owinąłkablem, więc dostawało się podwójnie: każde uderzenie jednocześniepiekło i sprawiało ból.Prawda, jaki racjonalizatorski pomysł?Mam na końcu języka pytanie, co tak jej się podoba w moichrękach, i przy okazji chciałbym opowiedzieć Ginie o tamtym, tylkocoś mnie powstrzymuje.Chyba wyraz jej twarzy.Jest taka smutna.Ostrożnie ujmuję jej dłoń.Po wcześniejszym komplemencieczuję się trochę onieśmielony i skrępowany, wyciągając rękę, ale to wsumie dość przyjemne.- Możesz mi wybaczyć? Możemy zacząć od nowa? Wstrzymujęoddech.Naprawdę bardzo bym tego chciał,myślę.Pozwalam sobienawet na nieśmiałą nadzieję, że Gina na to pójdzie, lecz ona tylkodalej smutno na mnie patrzy.510ifff & Anulaouslaandcs - To nie jest odpowiedni moment.Miałeś rację, gdy to mówiłeś.- Jasne.Kapuję.Wypuszczam jej rękę.Głęboko nabiera tchu, a potem wbijawzrok w dłonie.- Jak wiesz, jeśli chodzi o facetów, nie grzeszyłam szczególnymwyczuciem, więc stałam się dość ostrożna.Ale, tak, chyba zdołam ciwybaczyć, jeśli naprawdę postarasz się zrobić porządek z piciem.Wkońcu tak naprawdę mnie nie wyrządziłeś większej krzywdy.Największą krzywdę wyrządzasz sobie.- Masz rację.Skinąłbym głową, gdyby mi tak nie pękała.Gdzieś w piersi cośzaczyna nieśmiało kiełkować.Nadzieja?- Przypieczętujemy to buziakiem?Próbuję uśmiechnąć się uwodzicielsko, tylko że ni choroby minie idzie.- Hola! Nie marzę, żeby mieć twarz w szlamie.Ale parska śmiechem.Patrzymy na siebie i wiem, że o parękroków zbliżyliśmy się do tego, co jeszcze niedawno nas łączyło.Chce mi się śpiewać.Gina pierwsza wraca do rzeczywistości.- Nie chcę cię straszyć - mówi - jednak to poparzenie jestnaprawdę paskudne.Chyba powinniśmy pojechać do szpitala.Niechtam cię zbadają.Nie mam nic do naszego lekarza z ośrodka, alepowinien na to zerknąć specjalista od oparzeń.Na samą myśl o ruszeniu się z kanapy mój brzuch ogłasza stanalarmowy.511ifff & Anulaouslaandcs - Nic chrobokom nie będzie.- Nie widziałeś swojej twarzy.Za to ja właśnie na nią patrzę.Chcesz wiedzieć, jak wygląda?- Przeżyję bez tej informacji.- W gorszej części nawet nie widać oka.- Gina nie odpuszcza.-Oglądałeś  Shreka"?-Nie.- To zielony, odrażający stwór, a przy tobie wyglądałby jakMister Universum.Wyglądasz jak meduza z purchlami.- Ach, jak mam ci dziękować.- Słuchaj, naprawdę się boję, że te pęcherze popękają i wda sięzakażenie.- Wstaje i z haczyka na drzwiach zdejmuje klucze.-Możesz wybierać.Albo pozwolisz się zawiezć do szpitala, albowezwę karetkę, powiem, gdzie leżysz, i dalej sam będziesz musiałsobie radzić.Nie chcę brać na siebie odpowiedzialności za twojezdrowie.Jestem kuratorem społecznym, a nie lekarzem.Z drugiejstrony, nie chcę też mieć cię na sumieniu.- Gino, mam mdłości.A jeśli obrzygam samochód?- Będę jechała powolutku.Kiedy zacznie ci się robić niedobrze,będziemy się zatrzymywać.Jakimś cudem udaje mi się wstać, a kiedy pokój wokół mnieprzestaje wirować, widzę przed sobą Ginę, która podaje mi szklankę zjakimś różowym świństwem, które zalecił lekarz.Smakuje toto jakpasta do zębów, ale jakoś wypijam.512ifff & Anulaouslaandcs - Teraz jeszcze to.- Dostaję następną szklankę, tym razem zjakąś mętną wodą.- To woda z solą i cukrem.Jesteś odwodniony.Naleję ci też do butelki, będziesz mógł popijać w samochodzie.- Gino? -Tak?- Proszę, możemy zacząć od nowa? Bardzo przepraszam.Stoimytuż obok siebie i czuję autentyczny, fizyczny ból.Przepełniają mnie wstyd, upokorzenie i wyrzuty sumienia, alewraca też dziwne ni to łaskotanie, ni to kłucie pod żebrami, którezapewne oznacza, że się zakochałem, choć na razie oboje unikamytego słowa jak diabeł święconej wody.- A picie? - Gina ściąga brwi.- Powiedziałem ci, że będę szukał pomocy.Nie bajeruję.- Wiesz co? Zaczynam się zastanawiać, czy to dobry pomysł,żebyś wziął tę pracę w barze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl