[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Julianowi udało się przesłać z więzienia gryps (wydałna to resztę forsy!), w którym podzielił się z Jimem swymi podejrzeniami co do szmaragdów.Zobowiązał przyjaciela, by miał oko na tę małą czarownicę, tak by niemogła ani opylić kamyków, ani zwiać.Jeśli zresztądziewczyna była sprytna, powinna się przyczaić i czekać, aż sprawa przycichnie.Zdaniem Juliana, rozumu jejnie brakowało.- Wiesz, stary.Coś w tonie Jima sprawiło, że Julian rzucił mu bystrespojrzenie.- Co znowu?Jim z nieszczęśliwą miną sięgnął za pazuchę.Po chwili wydobył jakiś drobiazg i podał Julianowi.Chase niepotrzebował oglądać chłodnego, twardego przedmiotu,by wiedzieć, co trzyma w ręku: była to szmaragdowabransoletka od kompletu.- Skąd to masz? - spytał ze ściśniętym gardłem.- Widzisz.ona się zmyła, zanim dotarłem do Gordon Hall.Wybrałem się tam zaraz, jak dostałem grypsod ciebie.Ale minął już tydzień czy coś koło tego, więczdążyła zwiać.Rozpytywałem i o nią, i o kamyki.Kilkadni temu jeden mój znajomek dał mi cynk, że ma coś,co powinno mnie zainteresować.To była ta bransoletka.Kupił ją od jakiejś damulki, a ja od niego.75- Od damulki? Takie niebrzydkie chuchro z bardzojasnymi włosami i zielonymi oczyskami?- Prawdę mówiąc, facet wyraził się o niej ruda kurwa".- Ruda kurwa?! - Julian nie wierzył własnym uszom.- Tak się wyraził Pająk.Ale wymienił mi nazwisko faceta, który mu ją podesłał; pogadałem sobie z nim.Podobno u tej rudej mieszkała inna cizia.Naprawdę pierwszaklasa, blondasek z zielonymi ślipiami, jak mówisz.Byłaz małą dziewuszką.- I gdzie się teraz podziewa zielonooka dama? - W pogoni za swą zdobyczą Julian poszukiwał tylko tej niezbędnej informacji; resztę wiadomości zlekceważył.- No.- Jim przeciągnął palcem po nosie; zawsze takrobił, gdy był zdenerwowany.- Nie spodoba ci się to, copowiem.- Gadaj!- No więc ta kurwa, to chuchro i ta dziewuszka opyliły bransoletkę i miały już trochę forsy.Następnegodnia popłynęły statkiem na Cejlon.- Na Cejlon?! - Przez chwilę Julian miał wrażenie, jakby go ktoś kopnął w brzuch.- Mówiłem, że ci się to nie spodoba.- A co ze szmaragdami? Opyliła resztę przed wyjazdem?Jim potrząsnął głową.- O reszcie niczego się nie dowiedziałem.A jak ja sięo nich nie dowiedziałem, to kamyków nie ma w Londynie.- Niech to wszyscy diabli! - Julian trzasnął pięściąw ścianę powozu.Zabolało i nie ulżyło mu ani trochę.Przez dłuższą chwilę masował rękę i myślał intensywnie.- Musimy teraz przywarować - rzekł Jim - lepiej niesiedzieć w Londynie.Jesteś trupem, zapomniałeś czy co?Starczy nam forsy na statek pocztowy do Francji.- Do Francji, akurat! Jedziemy za tymi szmaragdami!Jim aż jęknął i potrząsnął głową.76- Wiedziałem, że to powiesz.Nie możesz zostawić tego cholerstwa w spokoju?! Miałeś przez te kamyki sametylko kłopoty!Julian rzucił mu zimne spojrzenie.- Nie musisz jechać ze mną.Jim prychnął pogardliwie.- Jak ty jedziesz, to i ja też.Ale za co?!Julian uśmiechnął się ponuro.- Mamy bransoletkę.Powinno starczyć forsy do samego Cejlonu!10Srinagar.Zielona Kraina.Nazwa ta nigdy jeszcze niewydała się Annie tak trafna jak w chwili, gdy po dziewięciomiesięcznej przerwie oglądała swą posiadłość na nowo.Mimo wilgoci, skutkiem której powietrze stało sięwprost kleiste i trudno nim było oddychać, młoda kobieta zerwała się na równe nogi i pozbyła się kapelusza, bymieć lepszy widok z zaprzężonego w woły wozu, na którym - wstrząsane niemiłosiernie - zbliżały się wszystkietrzy do Big House.- Pani siadać, pani spaść! - skarcił Annę woznica, alenie zwróciła na niego uwagi.Ruby pociągnęła przyjaciółkę za spódnicę, ale oczy Anny ani na chwilę nie oderwały się od domu.Budynek byłduży, a wydawał się jeszcze większy dzięki werandom, które otaczały go ze wszystkich stron.Od oślepiająco białychścian odcinały się ciemnozielone okiennice [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Julianowi udało się przesłać z więzienia gryps (wydałna to resztę forsy!), w którym podzielił się z Jimem swymi podejrzeniami co do szmaragdów.Zobowiązał przyjaciela, by miał oko na tę małą czarownicę, tak by niemogła ani opylić kamyków, ani zwiać.Jeśli zresztądziewczyna była sprytna, powinna się przyczaić i czekać, aż sprawa przycichnie.Zdaniem Juliana, rozumu jejnie brakowało.- Wiesz, stary.Coś w tonie Jima sprawiło, że Julian rzucił mu bystrespojrzenie.- Co znowu?Jim z nieszczęśliwą miną sięgnął za pazuchę.Po chwili wydobył jakiś drobiazg i podał Julianowi.Chase niepotrzebował oglądać chłodnego, twardego przedmiotu,by wiedzieć, co trzyma w ręku: była to szmaragdowabransoletka od kompletu.- Skąd to masz? - spytał ze ściśniętym gardłem.- Widzisz.ona się zmyła, zanim dotarłem do Gordon Hall.Wybrałem się tam zaraz, jak dostałem grypsod ciebie.Ale minął już tydzień czy coś koło tego, więczdążyła zwiać.Rozpytywałem i o nią, i o kamyki.Kilkadni temu jeden mój znajomek dał mi cynk, że ma coś,co powinno mnie zainteresować.To była ta bransoletka.Kupił ją od jakiejś damulki, a ja od niego.75- Od damulki? Takie niebrzydkie chuchro z bardzojasnymi włosami i zielonymi oczyskami?- Prawdę mówiąc, facet wyraził się o niej ruda kurwa".- Ruda kurwa?! - Julian nie wierzył własnym uszom.- Tak się wyraził Pająk.Ale wymienił mi nazwisko faceta, który mu ją podesłał; pogadałem sobie z nim.Podobno u tej rudej mieszkała inna cizia.Naprawdę pierwszaklasa, blondasek z zielonymi ślipiami, jak mówisz.Byłaz małą dziewuszką.- I gdzie się teraz podziewa zielonooka dama? - W pogoni za swą zdobyczą Julian poszukiwał tylko tej niezbędnej informacji; resztę wiadomości zlekceważył.- No.- Jim przeciągnął palcem po nosie; zawsze takrobił, gdy był zdenerwowany.- Nie spodoba ci się to, copowiem.- Gadaj!- No więc ta kurwa, to chuchro i ta dziewuszka opyliły bransoletkę i miały już trochę forsy.Następnegodnia popłynęły statkiem na Cejlon.- Na Cejlon?! - Przez chwilę Julian miał wrażenie, jakby go ktoś kopnął w brzuch.- Mówiłem, że ci się to nie spodoba.- A co ze szmaragdami? Opyliła resztę przed wyjazdem?Jim potrząsnął głową.- O reszcie niczego się nie dowiedziałem.A jak ja sięo nich nie dowiedziałem, to kamyków nie ma w Londynie.- Niech to wszyscy diabli! - Julian trzasnął pięściąw ścianę powozu.Zabolało i nie ulżyło mu ani trochę.Przez dłuższą chwilę masował rękę i myślał intensywnie.- Musimy teraz przywarować - rzekł Jim - lepiej niesiedzieć w Londynie.Jesteś trupem, zapomniałeś czy co?Starczy nam forsy na statek pocztowy do Francji.- Do Francji, akurat! Jedziemy za tymi szmaragdami!Jim aż jęknął i potrząsnął głową.76- Wiedziałem, że to powiesz.Nie możesz zostawić tego cholerstwa w spokoju?! Miałeś przez te kamyki sametylko kłopoty!Julian rzucił mu zimne spojrzenie.- Nie musisz jechać ze mną.Jim prychnął pogardliwie.- Jak ty jedziesz, to i ja też.Ale za co?!Julian uśmiechnął się ponuro.- Mamy bransoletkę.Powinno starczyć forsy do samego Cejlonu!10Srinagar.Zielona Kraina.Nazwa ta nigdy jeszcze niewydała się Annie tak trafna jak w chwili, gdy po dziewięciomiesięcznej przerwie oglądała swą posiadłość na nowo.Mimo wilgoci, skutkiem której powietrze stało sięwprost kleiste i trudno nim było oddychać, młoda kobieta zerwała się na równe nogi i pozbyła się kapelusza, bymieć lepszy widok z zaprzężonego w woły wozu, na którym - wstrząsane niemiłosiernie - zbliżały się wszystkietrzy do Big House.- Pani siadać, pani spaść! - skarcił Annę woznica, alenie zwróciła na niego uwagi.Ruby pociągnęła przyjaciółkę za spódnicę, ale oczy Anny ani na chwilę nie oderwały się od domu.Budynek byłduży, a wydawał się jeszcze większy dzięki werandom, które otaczały go ze wszystkich stron.Od oślepiająco białychścian odcinały się ciemnozielone okiennice [ Pobierz całość w formacie PDF ]