[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak. Po raz ostatni popatrzył na wychodzącą Nataszę.Gdy zamknęłysię za nią drzwi, poczuł lekkie ukłucie serca. Jestem na ostatnim roku wcollege'u. Wspaniale.Potrafisz zagrać Lot trzmiela? Biegnąc do domu posamochód, Natasza zastanawiała się nad swoją sytuacją.Chłodne czystepowietrze zmieniło jej nastrój.Drzewa wyglądały zupełnie inaczej nizjeszczeparę dni temu.Pozbyły się już złotych i czerwonych liści i straszyły gołymigałęziami.Liście, suche i bezbarwne, kłębiły się na chodniku, unoszonewiatrem.Tu i ówdzie widać jeszcze było pojedyncze jesienne kwiaty, któredzielnie opierały się chłodom i wiatrom.Skręciła z głównej ulicy w alejkę, gdzie domy stały wśród starychrozłożystych drzew.W oknach i na gankach widziała dynie ze świeczką wśrodku.Tu i ówdzie z gałęzi zwisały kukły we flanelowych koszulach i postrzępionych dżinsach.Na schodach siedziały czarownice i duchy wypchanesłomą, czekając, by postraszyć przechodniów.Gdyby ktoś ją spytał, dlaczego wybrała małe miasto, wiedziałaby, coodpowiedzieć.Tutejsi ludzie mieli czas, by wydrążyć dynie, by ze starych ubrańzrobić jezdzca bez głowy.Dziś wieczór, zanim wzejdzie księżyc, dzieci będąpędzić ulicami przebrane za duszki i chochliki.W torbach będą miały cukierki idomowe ciasteczka, a dorośli b ę d ą udawać, że nie poznają małychwłóczęgów, klaunów i demonów.Jej dziecko miałoby teraz siedem lat.Natasza przystanęła na chwilę, przyciskając dłoń do brzucha, jakby tomogło zablokować pamięć.Ileż to już razy powtarzała sobie, że to co było,należy do przeszłości i minęło bezpowrotnie? Ileż to jeszcze razy przeszłośćbędzie do niej wracać?Ostatnio wracała rzadziej, ale zawsze równie boleśnie i nieoczekiwanie.Mogły minąć tygodnie, a nawet miesiące, a potem nagle czuła się tak, jakby całyświat się na n i ą walił, jakby uderzyła głową w mur.Minął ją jakiś samochód.Usłyszała klakson. Cześć, Nata.Podniosła rękę i pozdrowiła kierowcę, choć nie rozpoznała, kto nim był.Musi myśleć o terazniejszości, o tym, co ją czeka tu i teraz.Nie mapowrotu do przeszłości.Już przed laty przekonała się, że jedynym właściwymkierunkiem jest posuwanie się do przodu.Odetchnęła głęboko, starając sięodzyskać równowagę.Dziś wieczór nie czas na smutki.Obiecała innemudziecku przyjęcie i dotrzyma obietnicy.Wchodząc do domu Spence'a, nie mogła się nie uśmiechnąć.Dało sięzauważyć, że nie próżnował.Przy ganku świeciły się dwie ogromne latarnie zdyni  jedna szczerzyła zęby w uśmiechu, druga miała ponurą minę i grozne spojrzenie.Na ogrodzeniu powiewało białe prześcieradło udrapowane tak, byprzypominało lecącego ducha.Z poddasza zwisały kartonowe nietoperze zczerwonymi oczami.W starym fotelu na biegunach obok drzwi siedziałobrzydliwy upiór, który trzymał w rękach własną głowę.Na drzwiachwymalowano czarownicę mieszającą coś w dymiącym kotle.Natasza zapukała.Zmiała się, gdy Spence otworzył drzwi. Powróżyć?  spytała.Zaniemówił.Przez chwilę myślał, że cała ta scena rozgrywa się w jegowyobrazni.Stała przed nim Cyganka z pozytywki ze złotymi kołami w uszach izłotymi bransoletami na rękach.Gęste brązowe włosy przewiązała szafirowąwstążką, która sięgała do talii.Złotymi łańcuchami ozdobiła szyję.Czerwonasuknia otulała jej ciało, podkreślając smukłą sylwetkę i zgrabną kibić.Miała ciemne przepastne oczy i pełne wargi, podkreślonejaskrawoczerwoną szminką.Chwilę trwało, zanim przyjrzał się jej dokładnie.Wydawało mu się, że upłynęły godziny, zanim przyszedł do siebie. Mam magiczną kulę  powiedziała i sięgnęła do kieszeni. Jak pięknypan da grosik, Cyganka powie, co widzi w kuli.Cyganka prawdę powie. Boże  westchnął  ależ ty jesteś piękna.Roześmiała się i weszła dośrodka. Wydaje ci się.Dziś jest noc złudzeń i iluzji. Rozejrzała się dokoła.Gdzie Freddie? Ona. Położył rękę na klamce. Jest u JoBeth.Chciałem wszystkoprzygotować, zanim przyjdzie. Dobry pomysł. Patrzyła na jego szary sweter i zakurzone trampki.To twoje przebranie? Nie.Wieszałem pajęczyny.  Pomogę ci.Mam tu trochę drobiazgów.Co chciałbyś najpierw? Musisz pytać?  Chwycił ją wpół i uniósł.Odrzuciła głowę i już chciałagłośno wyrazić swoje oburzenie, gdy poczuła na ustach jego wargi.Wypuściła zrąk torby i wsunęła palce w jego włosy.Nie chciała tego, ale potrzebowała.Rozchyliła wargi, nie wzbraniała sięprzed pocałunkami.Jęknęła cicho.Było jej dobrze w jego ramionach.Czułajego ciało i to nie była iluzja.To była rzeczywistość.Mimo fantazyjnegoprzebrania była sobą i była u niego, z nim. Słyszę muzykę  wyszeptał. Spence. Ona słyszała tylko bicie swego serca. Zmuszasz mnie,żebym robiła rzeczy, których nie powinnam robić. Wysunęła się z jegoramion. Przyszłam ci pomóc w przygotowaniu przyjęcia Freddie. Doceniam to. Zamknął cicho drzwi. Tak jak doceniam twój wygląd,twój smak, twój zapach.Nie powinna być aż tak podniecona samym jego spojrzeniem. To nieodpowiednia chwila  powiedziała. A więc znajdziemy odpowiedniejszą. Pomogę ci wszystko przygotować, jeśli mi obiecasz, że na raziebędziesz tylko ojcem Freddie, nikim więcej. Zgoda. Nie widział innego sposobu na przetrwanie wieczoru zdwudziestoma poprzebieranymi dzieciakami.A przyjęcie nie będzie w końcutrwać wiecznie, uznał. A więc na razie zostajemy kumplami.Podobała jej się taka postawa.Otworzyła jedną z toreb i wyjęła gumowąmaskę przerażającej, pełnej blizn twarzy.Nałożyła mu ją na głowę. Wyglądasz cudownie  stwierdziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl