[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W porządku - powiedziała.- Nie ma sprawy.- Nie chcesz, żebym się wytłumaczył? - Cody zrobił krok w przód.- Chyba nie.- Cofnęła się szybko.- Najlepiej będzie.- Znalazłam wazon.- Jessie wróciła do pokoju z butelką po mleku.- To znaczy, coś wtym rodzaju.Zlicznie wyglądają, prawda? - Postawiła kwiaty na stoliku, cofnęła się ipopatrzyła na nie z zachwytem.- Pamiętaj, że trzeba zmieniać im wodę, Abra, a kiedybędziesz odkurzać stolik, podnieś wazon.- Mamo.- Mamo? Chyba żartujesz? - W głosie Cody'ego zabrzmiało autentyczne zdumienie. - To najmilszy komplement, jaki dziś usłyszałam.- Jessie rozpromieniła się.- Gdybynie to, że ją tak bardzo kocham, zaprzeczyłabym, że to moja córka.- Wspięła się na palce icmoknęła Abrę w policzek, a potem starła ślad szminki.- Miłego wieczoru, kochani.Niezapomnij do mnie zadzwonić, Abra.- Już wychodzisz? Przecież dopiero co przyszłaś!- Mam masę rzeczy do zrobienia.- Jessie uścisnęła córkę, a potem wyciągnęła rękę doCody'ego.- Tak się cieszę, że pana poznałam.- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, pani Peters.- Jessie - poprawiła z miłym uśmiechem.- Lubię, kiedy przystojni mężczyzni mówiąmi po imieniu.- Zatrzepotała długimi rzęsami.- Do zobaczenia, córeczko.Ach, pókipamiętam, kończy ci się płyn do mycia naczyń.Kiedy drzwi zamknęły się za nią, Cody zapytał:- Czy to naprawdę twoja matka?- Na ogół tak.- Abra przeczesała palcami włosy.Zalotność Jessie zawsze wprawiała jąw zakłopotanie.- Posłuchaj, Cody, doceniam to, że przyszedłeś oczyścić atmosferę.- A teraz spadaj, tak?- Nie chciałabym być niegrzeczna.Myślę, że oboje wyczerpaliśmy już swoje zasobyniegrzeczności na ten rok, mimo to uważam, że wszystko byłoby znacznie prostsze,gdybyśmy ograniczyli nasze kontakty do godzin pracy.- Nigdy nie mówiłem, że chcę, by wszystko było proste.- Cody podszedł bliżej.-Kiedy ujął w palce wilgotny kosmyk jej włosów, Abra spojrzała mu w oczy.- Skoro ty tegochcesz, niech tak będzie.- Patrzę na ciebie i czuję, że cię pragnę.To chyba proste?- Może dla ciebie - odparła.- Nie mam ochoty wdawać się w szczegóły, ale kiedy cipowiedziałam, że nie jestem jeszcze gotowa, mówiłam prawdę.A poza tym, nie za bardzo sięze sobą zgadzamy.Nie znamy się i nie rozumiemy.- W takim razie będziemy musieli lepiej się poznać.- Upraszczasz sprawy.- Czy nie tego chciałaś?Zrozumiała, że znalazła się w pułapce.Odwróciła się i usiadła.- Cody, mówiłam ci, że mam swoje powody, by się z tobą nie wiązać.Ani w ogóle znikim.- Nie mówmy o innych.- Cody usiadł naprzeciwko Abry.Nie potrafił zrozumieć,czemu jest taki zdeterminowany.Przecież w tym momencie swojego życia nie ma ani czasu,ani ochoty wiązać się na poważnie i trwale.Nic takiego nie jest mu teraz potrzebne.A raczej nie było; poprawił się w myślach.Odkąd poznał Abrę, wiele się zmieniło.- Posłuchaj,Wilson, czemu nie mielibyśmy podejść do tego racjonalnie? Inżynierowie podobno myśląlogicznie.- Owszem - przyznała sucho.- Przed nami jeszcze kilka wspólnych miesięcy.Chyba sama rozumiesz, że napięciamiędzy współpracownikami odbijają się negatywnie na ich pracy.Jeżeli będziemy unikać sięnawzajem jak podczas ostatnich tygodni, ucierpi na tym projekt.- Racja, punkt dla ciebie.- Abra uśmiechnęła się.- Jednak nie pójdę z tobą do łóżkatylko po to, żeby rozładować napięcie.- Miałem cię za osobę szczerze oddaną pracy.- Cody rozparł się wygodnie w fotelu.-Skoro to nie wchodzi w rachubę.- urwał i uniósł pytająco brwi.- Absolutnie nie.- To może poszlibyśmy na pizzę, a potem do kina.- I nic więcej? - zapytała po chwili wahania.- To będzie zależało.- Nie.- Abra potrząsnęła głową i sięgnęła po lemoniadę.- Jeżeli naprawdę chcemy sięlepiej poznać, jeżeli nasz związek ma wyjść poza płaszczyznę zawodową, muszę miećpewność, że będziemy się trzymać pewnych zasad.Więc ustalmy te zasady.- Mam wyjąć notatnik? - zapytał Cody.- Jak chcesz - odparła uprzejmie.- Możemy spotykać się jako współpracownicy iprzyjaciele.Natomiast nie życzę sobie żadnych romantycznych sytuacji.Cody spojrzał na nią, rozbawiony.- Podaj mi definicję romantycznej sytuacji.- Chyba zrozumiałeś, o co chodzi, Johnson.Masz rację, mówiąc, że jesteśmy bliskimiwspółpracownikami i że jeżeli jedno z nas zacznie się dąsać, ucierpi praca.Wzajemnezrozumienie i szacunek mogą wpłynąć dodatnio na nasze stosunki na płaszczyzniezawodowej.- Powinnaś to przygotować na piśmie i odczytać na najbliższym zebraniu.- Zanimzdążyła go zaatakować, powstrzymał ją gestem.- W porządku, niech ci będzie.Od dziśjesteśmy kumplami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl